Harry wypuścił z ust
gęsty dym tytoniowy. Jego zielone oczy utkwione były w pomarańczowe promienie
słońca, które powoli znikało za horyzontem. Księżyc już zdążył się zadomowić na
firmamencie. Niewiele im czasu zostało. Harry przeczuwał, że czas oczekiwania
został zakończony i Dumbledore wydał już odpowiednie rozkazy. Zastanawiał się
tylko który z oddziałów Nieśmiertelnych zaatakuje jako pierwszy?
Kapitan zastygł na
kilka sekund w bezruchu, gdy usłyszał za sobą kroki kilku osób. Delikatnie
obrócił głowę na prawo i spojrzał za siebie. W jego kierunku szli Dudley i Dean
Thomas. Pomiędzy nimi znajdowała się Ginny, która szła dostojnym krokiem. W
gasnących promieniach słońca wyglądała niczym bogini, która pragnie nieść
pomoc. Jednak to było tylko złudzenie. Harry doskonale sobie zdawał z mroku,
który skrywała w swoim sercu i duszy. Podobnie jak on, została skrzywdzona
przez Lorda Voldemorta, co ją, niestety lub stety, zmieniło w śmiertelnie
niebezpieczną kobietę.
Harry zaciągnął się po
raz ostatni papierosem i rzucił go pod stopy. Piętą zgasił niedopałek i
skierował swój wzrok na bramę Hogwartu. Widział jak tam gromadzą się
zakapturzone postacie. Sądząc po ubiorze, który skrywał dokładnie każdy skrawek
ich ciała oraz dużą ilość kremu przeciwsłonecznego, widocznego na niewielkim
kawałku skóry jednego z nich, były to wampiry. Była także druga grupa, której
przewodził Greyback. Wilkołaki i wampiry pójdą na pierwszy ogień. Harry
zastanawiał się jak szybko się poddadzą.
- Dlaczego czekamy? –
zapytał Dean – Możemy ich zaatakować i to skończyć.
- Wątpię – mruknął
Harry – Mają przewagę w liczebności. Wśród nich są takie stworzenia jak wampiry
i wilkołaki, a to jest ich dodatkowa przewaga.
- Boisz się, że wytną
nas w pień? – zapytał Dean.
- Nie bądź głupcem,
Dean – powiedziała Ginny – Wielu z nas zginie. Po co mamy ryzykować własnym
życiem, skoro możemy zastawić kilka pułapek i zmniejszyć ich liczebność.
- Ale…
- Spokojnie, Dean.
Będziesz miał swoją walkę – rzekł Harry – Na razie poczekajmy. Dzisiaj jest
pełnia. Dumbledore na pewno rzuci na nas wampiry i wilkołaki. Poczekamy aż
dotkną naszych osłon. Od razu ich niepokonaną. Będą musieli poczekać aż
Dumbledore to zrobi. Gdy tylko zjawią się z nim, Dudley rozpocznie ostrzał z
dział.
- Już wszystko gotowe.
Czekamy tylko na twój rozkaz, Harry – rzekł kuzyn Harry’ego.
- Doskonale – mruknął
Kapitan – Wracajcie na stanowiska. Coś mi się wydaje, że dzisiaj nie uda im się
dostać na błonie.
Harry usłyszał
oddalające się kroki jego przyjaciół. Księżyc już całkowicie panował na niebie,
a gwiazdy towarzyszyły mu na bezchmurnym niebie. Z oddali do jego uszu
napłynęło wycie. Wilkołaki przeszły przemianę. Zerknął na bramę wejściową.
Zastanawiał się jak długo będzie czekał na atak ze strony Nieśmiertelnych. Jak
się okazało: bardzo krótko.
Niecałe pięć minut po
tym jak jego przyjaciele od niego odeszli, Nieśmiertelni rozpoczęli atak. Noc
była niezwykle ciemna, jednak została rozświetlona przez wybuchy i ogień, gdy
wampiry i wilkołaki natarły na bramę Hogwartu. Harry obserwował jak jeden z
wampirów płonie, a jego ciało się spopiela i rozpada niczym domek z kart. Ogień
oświetlił także jednego z wilkołaków, który zmienił się z powrotem w człowieka
i opadł martwy na ziemię. Harry zerknął na Zakazany Las. Elfy i centaury nadal
tam stały, przyglądając się walce. Po cichu liczył na to, że nie wtrącą się w
ich walkę z Nieśmiertelnymi.
Harry przyłożył do ust
medalion, który nosił na szyi, a następnie przemówił:
- Dudley, odpalaj.
Ginny, włącz miny w tajnych tunelach.
Po chwili wysoko nad
jego głową rozbrzmiał huk armaty, a pocisk opadł tuż za bramą powodując
eksplozję i pozbawiając życia wielu wampirów i wilkołaków. Po chwili w Wierzbie
Bijącej nastąpiła eksplozja. Harry przyglądał się wszystkiemu z zadowoleniem.
Zanim przełamią osłony Hogwartu stracą wielu ludzi. Ron jednak dobrze
przewidział fakt, że mogą zaatakować ich poprzez tajne tunele.
Kapitan odwrócił się i odszedł w głąb
Hogwartu. Musiał wydać odpowiednie rozkazy, zanim Nieśmiertelni przełamią
osłony.
Harry i Ron stali przy
jednym z okien na pierwszym piętrze hogwardzkiego zamku i popijali kremowe
piwo. Nad ich głowami co kilka chwil rozbrzmiewał huk armat, a w oddali, tuż
przy bramie unosił się gęsty dym wymieszany z ogniem, który poprzedzony był eksplozją.
Nieśmiertelni ponosili coraz większe straty w liczebności. Poprzedniej nocy
próbowali dostać się do Hogwartu poprzez tajne przejścia. Jednak wszystkie
zostały zaminowane i wybuchy sprawiły, że się zawaliły. Teraz jedyną szansą
Dumbledore’a i jego armii na dostanie się do szkoły, było złamanie osłon, które
rzucone zostały przez wojowników Klanu Lordów. Jednak to nie było łatwe
zadanie.
- Szkoda, że nie mamy
kronikarzy – rzekł Ron i popił piwo kremowe.
- Dlaczego? –
zaciekawił się Harry i przytknął butelkę do ust, zerkając z ukosa na
przyjaciela.
- Nikt nam nie uwierzy,
gdy powiemy, że przez trzy dni Dumbledore i jego armia Nieśmiertelnych nie
potrafiła pokonać naszych osłon – rzekł rudowłosy przyjaciel Harry’ego – A
takim czynem niewielu może się pochwalić.
- Myślisz, że Hogwart
nie ma kronikarzy? – zapytał Harry, a Ron spojrzał na niego ze zdumieniem – Są
– rzucił, widząc pytające spojrzenie przyjaciela – Ukryci. Być może jeden z
nich właśnie tutaj stoi i słucha o czym rozmawiamy, wszystko dokładnie notując.
Ukrywają się przed nauczycielami i uczniami Hogwartu. Nie mogą ani nam ani
Dumbledore’woi pomóc. Przyrzekali, że zachowają się neutralnie niezależnie od
sytuacji.
- Komu przyrzekali? –
zdziwił się Ron.
- Hogwartowi –
odpowiedział Harry, a Ron zamrugał – Jedna ze legend mówi, że Hogwart ma tak zwane
Złote Źródło. Artefakt o potężnej mocy. Tak potężnej, że mógłby zniszczyć
połowę Układu Słonecznego. Przynajmniej tak mówią legendy. Kronikarze
przyrzekali właśnie temu artefaktowi, który ponoć boleśnie karze za brak
dotrzymania słowa.
- Skoro są tu kronikarze
to dlaczego nie ma odpowiednich książek? – zapytał Ron.
- Są – rzucił Harry –
Ale większość z nich spłonęła, część zaginęła i tylko mały ułamek znajduje się
w hogwardzkiej bibliotece. Dopiero dwadzieścia cztery lata temu postanowiono
ich ochronę powierzyć Złotemu Źródle, aby unik zniszczenia historycznych ksiąg.
Problem polega na tym, że Źródło ujawnia się tylko temu, kto jest, według
niego, godny.
- Ale…
Ron urwał. Wokół
rozbrzmiały syreny. Obaj spojrzeli w stronę bramy. Orkowie wraz z śmierciożercami
wchodzili na błonie. Osłony zostały przerwane, a armia Nieśmiertelnych od razu
ruszyła do ataku.
- Wydaj odpowiednie
rozkazy – rzekł Harry – A ja sprawdzę czy Dudley aktywował miny.
Ron skinął głową i oddalił się w stronę
Wielkiej Sali. Harry tymczasem poszedł w stronę gryfońskiej wieży. Musieli
przygotować się do bezpośredniego starcia.
Harry stał przed
drzwiami wejściowymi do Hogwartu. Tuż za nimi stali wojownicy Klanu. Wszyscy
doskonale wiedzieli, że tylko w małych pomieszczeniach liczebność Nieśmiertelnych
nie będzie miała żadnego znaczenia. I tak konsekwentnie zmniejszali ich
znaczącą przewagę.
Co chwila na zewnątrz
słychać było eksplozję. To był efekt działania Dudley’a i jego mugolskich
przyjaciół. Na błoniach rozłożyli miny przeciwpiechotne. Co prawda, ONZ pewnie
za to im do dup się dorwie, ale nie obchodziło ich to. Gdyby Dumbledore grał
uczciwie, nie wykorzystaliby tej makabrycznej broni.
Drzwi wejściowe do
Hogwartu zadrżały, gdy ktoś próbował je otworzyć od zewnątrz. Harry zerknął na
nie, gdy po raz drugi zadrżały. Wiedział, że lada moment Nieśmiertelni wejdą do
zamku. Odwrócił się do swoich przyjaciół i rzekł:
- Przygotujcie się. Nie
dajcie się wyciągnąć na zewnątrz. Tutaj mamy przewagę.
Harry stanął z boku, a
przed drzwiami stanęli mugole z karabinami. Na ich czele stał Dudley. Wszyscy w
ciszy wyczekiwali na otwarcie drzwi. Na schodach i po bokach ustawili się elfy
z nabitymi łukami. Gotowi do walki. Harry przechylił głowę na prawo i na lewo,
a następnie w jego dłoni pojawił się miecz Draculi. Obok niego stanęła Ginny z
szablą Slytherina.
- Zaraz będzie jatka –
powiedziała.
Harry delikatnie się
uśmiechnął. Miał już jej powiedzieć jak bardzo się cieszy, że stoi przy jego
boku, gdy trzask drewna odwrócił jego uwagę. Nieśmiertelni dostali się do
środka. Dudley od razu wydał rozkaz ostrzału. Huk wystrzałów wypełnił Salę
Wejściową. Okrzyki bólu i cierpienia orków oraz śmierciożerców napełniły uszy
Harry’ego. Kolejni żołnierze Dumbledore’a padali martwi, tworząc ogromny stos
ciał. Po kilku chwilach Hermiona podpali stos i wszyscy weszli do Wielkiej
Sali, barykadując się.
- Dumbledore pewnie
nieźle klnie – rzucił radośnie Ron – Ja na jego miejscu nie byłbym zda wolony,
gdybym tylu ludzi stracił, a nie zabił ani jednego wroga.
- Fakt – mruknął
Neville.
Drzwi do Wielkiej Sali
zatrzęsły się. Nieśmiertelni po raz kolejny próbowali się dostać do Harry’ego i
jego przyjaciół. Za moment może tu być bardzo ciasno. Wojowników Klanu było nie
mało, a jeszcze za kilka chwil do środka wejdą Nieśmiertelni. Może być tak, że
nie będą mogli zadać ciosu. Harry jednak odrzucił te myśli. Musiał skupić się
na walce.
Nieśmiertelnym krócej
zajęło zniszczenie drzwi do Wielkiej Sali niż drzwi wejściowych. Orkowie od
razu natarli na Klan. Mugole ponowie nacisnęli spusty swoich karabinów. Kule
poprzebijały ciała wrogów, którzy padli martwi. Gdy tylko ciała orków opadli,
nadleciał grad strzał, który poprzebijał mugoli. Kilku orków z łukami wbiegli
do środka. Jeden z wojowników Klanu wystrzelił z shotguna, rozwalając głowę
orka. Poleciały w jego stronę miecze, strzały i topory, które poprzebijały jego
korpus. Opadł martwy na ziemię. Kilka granatów potoczyło się po podłodze w
stronę Nieśmiertelnych. Nastąpiła eksplozja, po której została ogromna dziura w
ścianie.
- Jeśli chodzi o unikanie
bezpośredniej walki, to na tym bym się skończyło – rzekł Harry i rzucił się w
wir walki, ucinając głowy kilku śmierciożercom.
Jeden z orków podniósł
swój ciężki topór nad głowę i z okrzykiem ruszył na Harry’ego. Młody wojownik
wystawił przed siebie prawą dłoń. Z jej wnętrza wystrzelił ogień, który objął
całą postać orka. Ten stanął cały w płomieniach i zaczął wrzeszczeć z bólu, miotając
się wokół, jakby szukał czegoś co mogłoby mu pomóc. Wojownicy Klanu odskakiwali
dostatecznie szybko przed biegnącym i płonącym orkiem. Nieśmiertelni aż tak
szybcy nie byli. Sporą ich część trafił ork, przez co i oni stanęli w
płomieniach.
Harry w ostatniej chwili odchylił się na
bok, unikając zaklęcia. Śmierciożerca, który przed chwilą rzucił zaklęcie,
ponowił atak. Tym razem podniósł do góry lewą dłoń z wyprostowanymi i
połączonymi dwoma palcami. Zamachnął się i pojawiła się złocista łuna, która
opadła na Harry’ego. Kapitan podniósł miecz nad głowę i w jego ostrze uderzyła
łuna. Jego siła ciosu była tak potężna, że opadł na kolano, a podłoga pod jego
stopami pękła. Harry obrócił miecz w dłoni i zamachnął się nim. Pojawiła się
niebieska, półkulista smuga, która pomknęła w stronę jego przeciwnika.
Śmierciożerca podskoczył, unikając ciosu, jednak smuga poleciała dalej i
przecięła kilku orków, którzy atakowali Ginny. Śmierciożerca wylądował przed
Harrym i zacisnął lewą pięść, szykując się do kolejnego ataku. Harry pochwycił
miecz w obie dłonie i wycelował w przeciwnika ostrzem. Klinga zaświeciła się na
czerwono i wystrzelił z niej promień, który przebił pierś jego przeciwnika.
Śmierciożerca jęknął cicho i padł martwy na posadzkę z dużą dziurą w klatce
piersiowej. Kapitan odwrócił się i zasłonił przed ciosem toporów. Trzech orków
zażarcie go atakowała. Harry z trudnościami odbijał kolejne ciosy. Kopnął piętą
w środkowego orka, posyłając go w dal. Stwór z impetem uderzył w stół, który
pękł pod jego ciężarem. Harry wyprowadził płaskie cięcie i poderżnął gardło
kolejnemu orkowi. Zasłonił się mieczem przed ciosem trzeciego z nich. Jego dłoń
stanęła w płomieniach i przebił korpus orka, pozbawiając go życia. Wyprostował
palce, a w jego dłoni pojawiła się czarna tarcza. Zamachnął się i rzucił nią w
orka, którego posłał w stronę stołu. Ten powoli wstał z ziemi, otrząsając się
po ciosie, gdy tarcza ucięła mu głowę. Harry obrócił się i przeciął na pół
jakiegoś śmierciożercę. Harry zacisnął pięść i pojawiła się w niej ognista
kula. Rzucił nią w śmierciożercę, który celował w plecy jego matki. Kula
trafiła go w krzyż i nastąpiła eksplozja, która go rozerwała. Kątem oka
zobaczył jakiś ruch z prawej strony. Spojrzał tam i zobaczył kilkunastu orków
celujących w niego z łuków. Strzały już mknęły w jego stronę. Harry wyciągnął
do boku prawą dłoń i szybko ją do siebie przyciągnął. Przywołał do siebie jakiegoś
pechowego śmierciożercę, który posłużył mu za tarcze. Wszystkie strzały utknęły
w jego korpusie, pozbawiając go życia. W dłoni Harry’ego pojawiła się ognista
kula, którą rzucił pod nogi orków, gdzie eksplodowała, pozbawiając jego wrogów
życia.
Ginny i Aurora stały do
siebie plecami otoczone przez orków i śmierciożerców. Zostały oddzielone od
reszty walczących. Ginny miała wiele wątpliwości czy ktokolwiek zauważył ich
zniknięcie. W zgiełku walki trudno było o taką spostrzegawczość. Znajdowały się
w Sali Wejściowej, podczas gdy pozostałe walki były prowadzone w Wielkiej Sali.
Były zdane tylko na siebie i swoje umiejętności.
- Dumbledore’a na pewno
ucieszy wieść o waszej śmierci – rzucił jakiś śmierciożerca.
Wszyscy czekali na
jakąś ciętą ripostę od strony obu dziewczyn, jednak zamiast słów, wolały użyć
magii. Aurora zacisnęła pięść, która stanęła w ogniu i skoczyła ku najbliższemu
orkowi. Przebiła jego pierś na wylot, a następnie z powrotem znalazła się za
plecami Ginny. Malutka wycelowała wskazującym palcem w śmierciożerców i zaczęła
strzelać czarnymi promieniami, które przebijały czoło jej wrogów, a ci padali pod
gradem tych zaklęć jak muchy w upał. Aurora wyprostowała trzy palce lewej dłoni
i wystrzeliła złotymi obręczami. Kilku śmierciożerców i orków przybiła do
ściany. Następnie zacisnęła pięść, a obręcze poucinały głowy, nogi i ramiona
orkom oraz śmierciożercom. Siostra Harry’ego machnęła na opak prawą dłonią, a
na szyi jednego z orków pojawiła się pętla, która podniosła go do góry. Ork
zaczął wierzgać nogami w powietrzu, szukając podłoża, a z każdą kolejną chwilą
tracił oddech, aby po paru minutach stracić życie. Jeden z orków odbił się od
ziemi i skoczył ku Aurorze. Ta, jakby od niechcenia, podniosła dłoń i jej
przeciwnik zatrzymał się w powietrzu. Kilka cali od niej. Cały drżał, jakby
próbował wyrwać się z więzów.
- Co mi zrobiłaś,
suko?! – wrzasnął.
Aurora zaśmiała się i
wycelowała w niego wskazującym palcem. Wystrzeliła czarnym promieniem, który
trafił orka w oka i przebił jego czaszkę, pozbawiając życia. Złapała jego miecz
i rzucił nim w śmierciożercę. Ostrze wbiło się w jego klatkę piersiową,
pozbawiając życia.
Mimo, że Ginny i Aurora
wciąż pozbawiali życia kolejnych wrogów, to jednak śmierciożerców i orków
przybywało. Przychodziło ich dwukrotnie więcej niż dziewczyn zdążyły zabić.
Obie wiedziały, że jeśli czegoś szybko nie wymyślą, długo tak nie wytrzymają.
To, że nadal stały na nogach świadczyło tylko o ich wytrzymałości, a nie o
bliskim zwycięstwie.
Śmierciożercy i orkowie
zawężyli krąg. W pierwszej linii stanęli śmierciożercy, którzy wyczarowali
osłony przed zaklęciami obu dziewczyn. Jeden z orków przeskoczył nad głowami
śmierciożercami i zaatakował wojowniczki z okrzykiem. Ginny i Aurora odskoczyły
od siebie, a ork wylądował między nimi, uderzając mieczem w podłogę. Od razu
zaatakował płaskim cięciem Ginny. Ta zrobiła unik i złapała go za ramię. Silnym
kopniakiem w brzuch pozbawiła go na moment tchu. Ten moment wykorzystała
siostra Harry’ego. Lewa dłoń Aurory stanęła w płomieniach. Szybkim i płaskim
ciosem ścięła głowę orka. Obie dziewczyny jednak zbyt bardzo zatopiły się w
pokonaniu ów orka i nie zwróciły uwagę na to, co dzieje się wokół nich.
Jeden ze śmierciożerców
uderzył Ginny w szczękę. Cios był tak silny, że odwróciła w drugą stronę głowę
i splunęła krwią. Wpadła na jakiegoś orka, który kopnął ją kolanem w brzuch, co
spowodowało, że zgięła się w pół. Chwycił ją oburącz za głowę i kopnął w twarz.
Malutka odchyliła głowę w tył, wydając z siebie cichy jęk bólu. Została
pochwycona przez dwóch kolejny orków i unieruchomiona. Podszedł do niej
śmierciożerca, który przed momentem uderzył ją w twarz. Chwycił ją za przód
szaty i zaczął okładać jej twarz pięścią. Jak przez mgłę usłyszała wołanie
Aurory.
- Ginny! – krzyknęła Aurora
i jęknęła z bólu, gdy oberwała silny cios w krzyż. Padła na kolana, ale została
pochwycona przez silne ramiona orków i postawiona na nogi. Podbiegł do niej
śmierciożerca i zamachnął się. Aurora odchyliła głowę na bok, robiąc unik.
Śmierciożerca trafił jednego z orków, który pod siłą ciosu puścił Aurorę,
cofnął się o parę kroków i złapał za twarz. Siostra Harry’ego położyła dłoń,
uwolnionej przed momentem ręki, na piersi śmierciożercy i szybko ją cofnęła.
Serce sługi Voldemorta wyrwało się z jego piersi, rozrywając ją. Aurora
uderzyła w gardło orka, który nadal ją trzymał. Ten zakrztusił się i złapał się
za szyję, cofając o kilka kroków. Aurora uderzyła go łokciem w pierś, a jego
serce wyskoczyło z jego ciała, rozrywając jego plecy. Odwróciła się do orka,
który jeszcze parę chwil temu ją trzymał. Ten wyciągnął miecz i zamachnął się.
Siostra Harry’ego zrobiła zgrabny unik i wbiła palce w jego szyję, rozrywając
mu aortę. Odsunęła się od niego i przystąpiła do kolejnego ataku, gdy oberwała
kopniakiem w plecy. Poleciała do przodu, gdzie złapał ją śmierciożerca i
uderzył w gardło. Aurora złapała się za szyję, łapiąc oddech. O ironio,
wykorzystali jej atak przeciw niej. Jakiś ork wyskoczył do góry i uderzył ją
łokciem w czubek głowy, powalając na podłogę. Od razu dopadli do niej inni
orkowie i śmierciożercy, kopiąc we wszystkie możliwe części ciała. Nie
pomijając niczego. Przy okazji złamali jej kilka żeber i nos. Po kilku chwilach
dosyć brutalnie została podniesiona z podłogi i zmuszona, aby uklękła. Obok
niej klęczała Ginny z zakrwawioną twarzą.
- Potter! – wrzasnął jeden
ze śmierciożerców, a walki od razu ustały i wszyscy zerknęli na nich – Mamy twoją
siostrę i przyjaciółkę! Poddajcie się, a one będą żyły!
- Gówno prawda –
warknęła Aurora – Za chwilę i tak nas wszystkich zabijecie – rzuciła – Myślisz,
że nie wiemy, że Dumbledore pragnie naszej śmierci.
- Skoro tak ładnie
prosisz – rzekł jeden z orków.
Przebił mieczem pierś
Aurory, która jęknęła z bólu i zdziwienia. W jej oczach zaczęło gasnąć życia, a
ork dla pewności poderżnął jej jeszcze gardło. Martwa Aurora opadła na
posadzkę, plamiąc ją swoją krwią. Ork stał nad nią z szerokim uśmiechem.
- Nie sądzicie, że tak
jest lepiej – rzekł, jakby radośnie – Nie słychać już tego brzęczącego głosu i…
Ork urwał, gdy usłyszał
obok siebie wrzask bólu i przerażenia. Spojrzał w bok, a dwóch, płonących
śmierciożerców padało martwych na ziemię. Ginny wstała z kolan, a jej ciało
świeciło się na czerwono, jakby była zbyt mocno rozgrzana. Zacisnęła pięści i
skrzyżowała ramiona na piersi. Harry od razu wiedział co za chwilę się stanie.
W mgnieniu oka zareagował. Za pomocą magii przywołał do siebie wszystkich
wojowników Klanu i otoczył ich najpotężniejszą barierą ochronną jaką znał.
Ginny uniosła się
jakieś dwa cale nad podłogą. Wokół niej pojawiła się ognista kula, a pod jej
stopami zaczęła pękać posadzka. Wojownicy Dumbledore’a zaczęli się niepewnie
cofać. Po chwili kilku śmierciożerców rzuciło w jej stronę zaklęcia. Ze
zdumieniem obserwowali jak kula wchłania ich zaklęcia i się rozrasta. Przełknęli
z wysiłkiem ślinę, a w ich oczach pojawił się strach. Ginny wyprostowała ramiona
i nastąpiła silna eksplozja, która sprawiła, że ziemia się zatrzęsła.
Śmierciożercy i orkowie wydali z siebie wrzaski bólu i przerażenia. Gdy dym po
eksplozji zaczął powoli opadać, Harry cofnął osłonę. Ostrze jego miecza
uderzyło w podłogę i powoli szedł w stronę cicho pojękującego orka, który z
wysiłkiem na niego spojrzał.
- Ciesz się – rzekł Harry,
patrząc na niego – Nie dożyjesz upadku Nieśmiertelnych.
Zamachnął się i uciął
głowę orkowie.
- Rzucę wyzwanie
Dumbledore’owie – rzekł Harry, patrząc na przyjaciół – Na pewno pomyśli, że
będę uczciwie walczył. Wy w tym czasie zabijecie pozostałych dowódców Nieśmiertelnych.
Niech wiedzą, że nas nie należy drażnić.
Super! Czekam na kontynuację !:))
OdpowiedzUsuńSuper, czekałem na kolejną część i było warto.
OdpowiedzUsuńDrobne niedopowiedzenie tylko było: "a w oddali, tuż przy unosił się gęsty dym"- tuż przy... czym?
Błąd poprawiony. Dzięki
UsuńKiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńKiedy next?
OdpowiedzUsuńHej
OdpowiedzUsuńDodasz coś???
Postaram się dodać następny post do końca tygodnia.
UsuńSuper:)
Usuń