Translate

niedziela, 23 marca 2014

24. Ród Potterów 2

Harry wyszedł z zamku. Ciemna noc doskonale kryła jego postać. Aurorzy nawet go nie zauważyli. O jednego prawie się otarł. Auror zatrzymał się i obejrzał się, ale po chwili kontynuował swoją wędrówkę. Jak tak ma wyglądać ochrona Hogwartu, to Harry nie będzie zdziwiony, gdy śmierciożercy z łatwością dostaną się do zamku. Doszedł do skraju Zakazanego Lasu. Rozejrzał się wokół, jednak nadal żaden z aurorów go nie zauważył. Czyżby on był tak dobry czy może oni są aż tak kiepscy? Harry bez wahania wszedł do lasu. Snape dokładnie mu wytłumaczył gdzie ma przyjść. Dzisiaj miał poznać dwójkę ze swojego rodzeństwa. Mistrz eliksirów pragnął to wszystko zrobić bez tajemnicy przed Dumbledore’em, ale Harry na to się nie zgodził. Sam do końca nie wiedział czemu. W każdym razie… Czuł, że tak powinien zrobić.
Zagłębiał się w las. Było coraz ciemniej, jednak zamiast odczuwać strach czuł coraz większą pewność siebie. Tak jakby był u siebie, a nie w niebezpiecznym lesie. Po jakieś pół godziny w końcu dotarł do odpowiedniej polany. Było tu jeszcze ciemniej niż na błoniach czy w jakiekolwiek części lasu. Harry musiał przez moment stać nieruchomy, aby jego oczy mogły przyzwyczaić się do ciemności. Gdy w końcu tak się stało, od razu zauważył odpowiednio drzewo z szerokim wejściem. Zaczął się zastanawiać jakim cudem nikt o tym drzewie nie wiedział. Harry jednak zakładał, że Huncowci wiedzieli. W końcu poznali tę szkołę jak mało kto. Pewnym krokiem ruszył w stronę drzewa. Zatrzymał się i wziął głęboki oddech. Gdy tylko Snape mu powiedział, że dzisiaj spotka się ze swoim rodzeństwem, czuł ogromną radość. Teraz odczuwał strach. Wziął kilka głębszych oddechów, zwalczył niepewność i wszedł do środka, powtarzając sobie w myślach, że wszystko się ułoży.
Gdy tylko znalazł się w drzewie, pierwsze o czym pomyślał to fakt, że kocha magię. Pomieszczenie, w którym się znalazł było kilkukrotnie większe niż wskazywałby na to wygląd zewnętrzny. Przez wejście ledwo się przecisnął, ale warto było tutaj wejść. Pod sufitem wisiały kolorowe lampiony, które oświetlały pomieszczenie różnokolorowymi promieniami światła. Po prawej stronie stał kominek, w którym wesoło palił się ogień. Harry nieco tym się zdumiał, ponieważ nie zauważył, aby z drzewa ulatniał się dym, a jednak w środku nie było ani grama szczypiącego dymu. Na środku pokoju stał ogromny, okrągły stół, otoczony kilkunastoma dębowymi krzesłami, które wyszyte były czarnym materiałem. Przy stole siedział Snape i rodzeństwo Harry’ego, które Gryfon po raz pierwszy w życiu ujrzał. Gdyby wszystko potoczyło się lepiej, znałby ich już na wylot, a tak dopiero mieli się poznać.
- Potter – rzekł Snape, gdy tylko go zobaczył – To jest twoje starsze rodzeństwo. Tony Severus – wskazał na chłopaka – I Aurora Lily – tym razem wskazał na dziewczynę.
Harry nie wiedział jak ma się zachować. Na początku miał ochotę coś powiedzieć, ale wszystko co przyszło mu do głowy, wydawało się tak głupie, że zrezygnował z tego. A więc stał pod drzwiami, a w jego głowie rozpędzone myśli szukały odpowiednich słów. Po kilku minutach ciszy w końcu ruszył w ich stronę i uśmiechnął się niepewnie, wyrzucając z siebie tylko: „cześć”. Usiadł przy stole i patrzył to na jedno, to na drugie, zastanawiając się czy w ich głowach także toczy się wyścig za sensownymi zdaniami?
- Nie mówcie wszyscy na raz, bo nic nie mogę zrozumieć – rzucił zgryźliwie Snape, a trójka nastolatków spojrzała na niego ze złością. Snape lekko się uśmiechnął. Przynajmniej mieli te same reakcje. Wstał z miejsca i ruszył ku wyjściu – Nie mogę wam dotrzymać towarzystwa w tej uroczej rozmowie – mistrz eliksirów nie potrafił powstrzymać się od tej zgryźliwości – Mam umówione spotkanie z Dumbledore’em.
Wyszedł z pomieszczenia zostawiając trójkę nastolatków. Każde z nich z powrotem spojrzało na siebie, a w pomieszczeniu nastała niezręczna cisza. Harry nie potrafił zrozumieć czemu nie potrafi otworzyć ust, podczas gdy podchodzi do nieznajomych dziewcząt i potrafi nawijać jakby ktoś na niego rzucił jakieś zaklęcie.
- Ojciec wspominał, że prowadzisz jakąś organizację? – rzucił Tony z pytającym spojrzeniem.
Harry był mu wdzięczny. Sam nie wiedział na jaki temat zacząć rozmowę, a jego brat przyszedł mu z pomocą.
- No tak – przyznał Harry – Można tak powiedzieć.
- A co robicie? – zaciekawiła się Aurora, wychylając się ku Harry’emu z zaciekawionym spojrzeniem.
- Nic szczególnego – rzucił Gryfon w odpowiedzi – Tylko mieszamy w szykach Voldemortowi i Dumbledore’owi.
- Tak? – Tony zainteresował się. Niemniej jak jego siostra – A jaką nazwę przyjęliście? Jeśli oczywiście możesz powiedzieć.
- To żadna tajemnica – rzucił Gryfon, czując z każdą kolejną sekundą większą pewność siebie. Zniknęły te zwątpienia, które pojawiły się tuż przed wejściem tutaj – Klan Lordów.
Tony i Aurora wytrzeszczyli oczy, a następnie spojrzeli na siebie z niemałym zdumienie, aby po chwili przenieść zdziwiony wzrok na Harry’ego, który lekko się uśmiechał.
- Ten Klan Lordów? – zapytała Aurora.
- Nie popisałaś się – mruknął kącikiem ust Tony – To najbardziej durne pytanie jakie mogłaś zadać – dodał.
- Nie znam innego – rzekł Harry, czując niezwykłą dumę, że dwójka jego rodzeństwa jest tym zachwycona.
Aurora i Tony wymienili spojrzenia, gdy zauważyli uśmiech dumy na ustach brata.
- Nie boisz się? – zapytała Aurora.
- Czego? – zaciekawił się Harry.
- Tego, że cię zabiją – mruknął Tony.
- Gdybyś tyle razy stanął twarz w twarz z Voldemortem, przestałbyś się bać śmierci – odrzekł spokojnie Harry – Z tego co się orientuje, to ludzie bardziej się boją Klanu Lordów.
- No fakt. Nawet mugole mają przerażenie w oczach, gdy o was się wspomni – zauważyła Aurora.
Niecałe dwa tygodnie temu „Prorok” napisał o poważnym złamaniu prawa, które nakazuje czarodziejom żyć w ukrycie. Harry wrócił pamięcią do momentu, kiedy to wszystko się stało. Dowiedzieli się, że jacyś gangsterzy zastraszają rodziców Hermiony. Harry od razu uznał, że muszą zadziałać. Wszyscy przyjaciele go poparli. Na początku chcieli tylko nastraszyć gangsterów, ale zmienili plany i postanowili pójść na całość. Ron uznał, że należy zebrać wszystkich doradców i to przedyskutować. I tak się stało. Nikt nie miał wątpliwości, że należy odpowiednio ukarać gangsterów. Jednak poróżnili się w tym czy powinni się ujawniać czarodziejski świat. Argumenty za jak i przeciw były rozsądne. Harry w końcu zapytał Firenza co mówią o tej sprawie gwiazdy. Nauczył się, że wróżby centaura są bardzo trafne i najlepiej dostosowywać plany do jego wróżb. Wówczas zaskoczył Harry’ego. Firenzo powiedział, że nie liczy się to co mówią gwiazdy, ale to, że mugole na pewno w końcu poznają prawdę o czarodziejskim świecie. Od razu powiedział, że Voldemort gdy stanie wystarczająco silny przejmie ministerstwo, a następnie powie jugolom prawdę o tym świecie. Harry nie miał wątpliwości co do tego, że czarnoksiężnik w końcu zdobędzie ministerstwo, ale nigdy nie zastanawiał się nad tym czy ujawni się mugolom. Dopiero gdy Firenzo o tym wspomniał uznał, że to jest wielce prawdopodobnie. Ginny rzuciła, że nie musi być to celowe rozwiązanie i wszyscy przyznali jej rację. Przecież będą toczyć się bitwy. Mogą rozgrywać się w centrum mugolskich miast, a co za tym idzie, nie będzie łatwo ukryć przed mugolami czary, uroki i zaklęcia. W końcu wszyscy zgodzili się, aby ujawnić się mugolom. W końcu nastąpiłoby to prędzej czy później. Wyczekali odpowiedni moment. Co prawda zaatakowali w nocy, ale ulica była doskonale oświetlona. Gangsterzy próbowali właśnie zmusić rodziców Hermiony do posłuszeństwa, gdy pojawili się wojownicy Klanu Lordów: czarodzieje, centaury, wampiry, elfy i skrzaty domowe. Wszyscy byli gotowi do walki. Szef gangsterów, gdy tylko ich zobaczył od razu zrozumiał z kim ma do czynienia i próbował ich przekonać, żeby pracowali dla niego. Zdziwił się gdy ostrze miecza Harry’ego przebiło go na wylot. Ogólnie rzecz biorąc, zrobili krwawą masakrę, a mugole to widzieli i opisali w swoich gazetach. Na szczęście, ministerstwo za wolno działało i zbyt późno zajęło się tą sprawą, aby ją zatuszować i musiało zaakceptować ten stan rzeczy. Wszystkie czarodziejskie rządy musiały wprowadzić zmiany w swoich ustawach, aby dostosować prawo do obecnej sytuacji. Harry’ego bardzo to bawiło, gdy czytał kolejny artykuł o problemach w tej sprawie ministerstwa.
- Zaraz, zaraz – mruknął Tony, patrząc z zaintrygowaniem na Harry’ego – To wy sprawiliście, że mugole wiedzą o magicznym świecie.
Harry zaczął klaskać z uznaniem i pokiwał twierdząco głową.
- Barwo – powiedział – Uznaliśmy, że prędzej czy później i tak w końcu dowiedzą się o czarodziejach, elfach, wampirach i innych magicznych stworzeniach, żyjącym na tym świecie. Po co to ukrywać, skoro może zabraknąć nam siły, aby to powstrzymać.
- Słusznie – rzuciła Aurora.
Tony spojrzał z zaciekawieniem na Harry’ego i lekko się uśmiechnął.
- Chętnie bym wstąpił do Klanu – rzekł.
- Nie widzę żadnego problemu – powiedział Harry, szeroko się uśmiechając – To chodźcie. Przedstawię was.
- Gdzie? – zapytała Aurora.
- Do Hogwartu – odpowiedział Gryfon, wstając z miejsca.
- Do Hogwartu? – zdziwił się Tony – Nie boisz się, że Dumbledore nas nakryje?
- Nie – odpowiedział Harry – Po pierwsze: ma teraz spotkanie z waszym ojcem, a po drugie: znam więcej tajnych przejść niż możecie sobie wyobrazić. Chodźcie.
Harry wyszedł z drzewa i stanął na środku polany. Odpalił papierosa i chwilę poczekał na Tony’ego oraz Aurorę. Doskonale sobie zdawał sprawę, że oboje mogą się wahać, ale Harry był pewny, że chce przedstawić ich swoim przyjaciołom. Wysłał odpowiednią wiadomość do Ginny. Pędzącego patronusa łatwo było pomylić ze spadającą gwiazdą. Po momencie usłyszał trzask suchej gałęzi i zobaczył swoje starsze rodzeństwo.
- W sumie i tak nie mamy nic do roboty – rzuciła Aurora, a Harry machnął krótko dłonią i ruszyli w stronę zamku – Powiedz mi, czy poznamy resztę dowódców?
- Oczywiście – odrzekł Harry.
- A na ciebie jak wołają? – zaciekawił się Tony.
- Kapitan – odpowiedział Harry i mimo, że nie widział twarzy ani swojego brata ani swojej siostry, doskonale wiedział co tam się dzieje. W świecie czarodziejów Kapitan, Malutka i Fidelis byli uznawali za najbardziej krwiożerczych czarodziejów. Bardziej bez litościwych niż Lord Voldemort i bardziej bezwzględnych niż najbardziej krwiożercze smoki.
- Kapitan – mruknął Tony, gdy wyszli na skraj Zakazanego Lasu i ruszyli w stronę najbliższego głazu – Ojciec mówił nam, że potrafisz być bardzo niebezpieczny, ale do tej pory uważałem, że przesadza.
- To teraz już wiesz, że nie – rzekł Harry, przykładając dwa palce do głazu, który natychmiast zniknął, ukazując szerokie przejście – Chodźcie – rzucił, gdy zobaczył niepewność na twarzach rodzeństwa.
- Myślałam, że przesadzasz z tymi tajnymi przejściami – powiedziała Aurora, rozglądając się po ciemnym korytarzu – Nie mogliście rozjaśnić tego tunelu?
- Nie my go budowaliśmy – odpowiedział Harry – A zresztą… Tajne przejście nie ma być wygodne, ale bezpieczne i praktyczne.
- Racja – mruknął Tony – Ale opowiedz nam o swoich przyjaciołach.
- Mam o nich opowiedzieć? – zapytał Harry, a potem rzekł – Jesteśmy jak przeciwne bieguny. Przyciągamy się do siebie. Kilku z nas jest mordercami, dziewczyny są nimfomankami, a przynajmniej jedna się do tego przyznaje. Mam wśród siebie genialnego stratega i dwójkę geniuszy.
- Takie połączenie jest bardzo niebezpieczne – zauważyła Aurora.
- Masz rację – rzucił Harry, gdy wyszli na siódmym piętrze – Zaraz ich poznacie.
Podszedł do odpowiedniej ściany i przeszedł przy niej trzykrotnie, aż ukazały się drzwi. Harry je otworzył i gestem dłoni zaprosił swoje rodzeństwo do środka. Zauważył jednak, że czują niepewność, widząc co się stało, więc rzekł:
- To Pokój Życzeń. Niewielu o nim wie, ale dzięki temu możemy organizować spotkania, na które nikt niepowołany się nie pojawi. Chodźcie.
Dwójka rodzeństwa weszła, chociaż w ich oczach nadal było widać niepewność. Harry wszedł tuż za nimi. Pokój Życzeń przybrał formę małego, ale przytulnego saloniku. Naprzeciwko drzwi był kominek, w którym wesoło palił się ogień. Na środku stał niewielki stolik z kilkoma filiżankami herbaty. Wokół stolika ustawione były wygodne fotele, a pod ścianą po prawej stronie stał barek z różnego rodzajami alkoholami – zarówno czarodziejskimi jak i mugolskimi. Oczywiście na fotelach siedzieli przyjaciele Harry’ego. Gryfon od razu zauważył, że Tony’emu wpadła w oko Luna.
- Tony, Auroro, to moi najlepsi przyjaciele – odezwał się Harry, uznając, że to on powinien wszystkich przedstawić. W końcu ich wszystkich znał. W prawdzie Tony’ego i Aurorę poznał przed chwilą, ale to było jego rodzeństwo – Ron, Neville, Ginny, Luna i Hermiona – dodał, wskazując na odpowiednią osobę – A to moje rodzeństwo, Tony i Aurora – dodał, patrząc na przyjaciół i wskazując na swoje rodzeństwo.
Zapadła cisza. Harry uznał, że przedstawienie nieźle mu przyszło, chociaż nigdy tego nie robił. Jednak ta cisza go nieco dobijała.
- Fantastycznie – rzekł Ron, a potem spojrzał na Harry’ego – Powiedziałeś im o Klanie?
- Jasne – odrzekł Harry – Chociaż sądzę, że i tak by się tego sami domyślili.
- Przeceniasz nas – rzekła Aurora – Ale chętnie wezmę udział w kolejnej akcji.
- Chwilowo nie planujemy żadnej – odpowiedział spokojnie Neville – Chociaż trzeba jeszcze odbić jedną siostrę Harry’ego.
- Amandę? – od razu zapytał Tony – Wiecie gdzie jest?
- W tym problem, że nie – odpowiedziała Ginny – Podejrzewamy, że Voldemort wie gdzie ona jest, ale nie puszcza pary z ust. Myślę, że czeka na odpowiedni moment.
- A nasz ojciec nic nie wie? – zaciekawiła się Aurora.
- Nie – odpowiedziała Hermiona – B także nie ma pojęcia gdzie może być. Sądzę, że Voldemort powie o tym tylko tym śmieciożercom, którzy będą mu w tym potrzebni, a więc nasi szpiedzy mogą nie należeć do tej grupy.
- Szpiedzy? – zaciekawił się Tony.
- Was ojciec zgodził się być naszym drugim szpiegiem – wyjaśniła Luna – Drugi intensywnie pracuje, aby stać się jednym z jego doradców. Voldemort postanowił, że stworzy elitarną grupę śmierciożerców, których twarzy nie pozna nikt prócz niego.
- Sprytne – mruknął Tony – A macie jakieś opcje, żeby pokonać jego ochronę. Nie wiem, może leglimencja.
- Leglimencja? – zapytała Aurora – Musieliby bardzo podejść do Voldemorta, a to jest niemożliwe.
- Wcale nie – powiedział nagle Ron, patrząc na Harry’ego – Może czas sprawdzić czy połączenie twojego i Voldemorta istnieje nadal. Od lata cię nie bolała blizna.
- Zaraz – odezwała się Aurora – O jakim połączeniu mówicie?
- Gdy Voldemort mnie zaatakował, zostawił tą bliznę – odpowiedział Harry, pokazując na swoje czoło – Powstało w ten sposób połączenie między mną, a nim. W tamtym roku, gdy targały nim silne emocje, nieświadomie mnie wciągał do swojego umysłu, a raz zrobił to świadomie. Myślał, że dzięki tej bliźnie opanuje mój umysł i próbował mnie opętać. Cóż… Zadałem mu taki ból, że zaczął stosować oklumencję. Tak sądzę, chociaż nie mamy potwierdzenia. Ron od dawna zastanawia się czy nie powinienem spróbować wejść w umysł Voldemorta.
Tony położył dłoń na ramieniu Harry’ego, patrząc mu prosto w oczy.
- Słuchaj, Harry, gdybym był na twoim miejscu, zaryzykowałbym, gdybym miał choć najmniejszą szansę na uratowanie siostry – powiedział.
- Zresztą… To też nasza siostra – dodała Aurora.
- Wasza? – zdumiał się Neville – Wybacz mi, Aurora, ale to głupota. Co prawda, jesteście spokrewnieni z Harrym, ale z jego siostrą już nie.
- Masz rację, ale w czym to przeszkadza, żeby była naszą siostrą? – zapytała, zbijając Neville’a z jego toku myślenia.
- Wygrałaś – rzucił Neville – A teraz mi wybaczcie, ale jestem umówiony – mrugnął do Harry’ego, a ten się zaśmiał.
Jeszcze przez dość długi czas rozmawiali. Tony i Aurora ciągle pytali o Klan Lordów, o Harry’ego, o quidditch, o Harry’ego, o jego przyjaciół i znów o Harry’ego. Gdy jednak już wszyscy byli zmęczeni, postanowili się rozejść. Harry i Ron od razu ruszyli do wieży Gryfonów, a Tony i Aurora postanowili zostać w Pokoju Życzeń. Harry pokazał im na Mapie Huncwotów, którędy powinni iść, aby nie dać się złapać, gdy już wstaną. Oboje dokładnie zapamiętali całą trasę i pożegnali się z nimi. Jednak, gdy wyszli Aurora uznała, że musi lepiej poznać Hermionę i Ginny. Czuła, że będą wspaniałymi przyjaciółkami i ruszyła za nimi. Tony nawet się na to ucieszył. Nie chciał tłumaczyć się siostrze, gdzie idzie, a bardzo pragnął poznać bliżej Lunę. Odczekał chwilę, aż jego siostra zniknie i ruszył w stronę wieży Krukonów. Długo nie zajęło mu odnalezienie Luny. Krukonka była w połowie drogi do swojego dormitorium.
- Hej, Luna – mruknął.
Krukonka odwrócił się i lekko się uśmiechnęła. Oparła dłoń o parapet i skrzyżowała nogi, a Tony zobaczył w wyobraźni piękną, według niego wizję, którą pragnął spełnić tu i teraz. Wiedział jednak, że nie będzie ławo, chociaż czuł, że odniesie sukces.
- Tony, myślałam, że padniesz ze zmęczenia – powiedziała Luna, swoim marzycielskim tonem.
- Ze zmęczenia? – zapytał Tony – Fakt, poznałem swojego brata i długo dyskutowaliśmy, ale nie wyczerpało mnie tak bardzo.
- Tak? – zapytała Luna, lekko się uśmiechając – W każdym razie… Nie biegłeś za mną, żeby tylko rozmawiać o twoim zmęczeniu, prawda?
- Chciałem cię zobaczyć ostatni raz przed snem – odpowiedział.
- To bardzo miło – mruknęła Luna, podchodząc do niego bliżej i łapiąc go za dłoń, lekko przegryzając wargę. Nie rozumiała dlaczego zaczęła czuć taki pociąg do niego – Ale jest wiele ładniejszych dziewczyn ode mnie.
- Być może – przyznał ostrożnie Tony – Ale to ty mnie najbardziej zauroczyłaś i…
- Dosyć gadania – przerwała mu Luna i wciągnęła do najbliższego schowka na miotły – Przejdźmy do czynów.
- Bardzo chętnie – rzekł Tony i pocałował Lunę.
Luna zarzuciła mu na kark dłonie i przyciągnęła do siebie bliżej. Objęła go prawą nogą, a Tony zaczął całować jej szyję, przesuwając dłonie po jej ciele, aż złapał ją za pośladki, które mocno ścisnął. Luna z dzieciną łatwością pozbawiła go górnej części jego ubioru i delikatnie zaczęła całować jego nagą klatkę piersiową. Tony przeniósł dłonie z jej pośladków na piersi, skryte pod szatą i zaczął je delikatnie masować. Po chwili zdjął z niej szatę oraz koszulkę. Delikatnie rozpiął jej stanik, który wylądował w kącie schowka. Od razu dorwał się do jej nagich piersi, które całował i lizał. Wziął w usta jej twarde sutki, które zaczął ssać, aby po chwili delikatnie przegryźć. Luna westchnęła z zadowolenia. Tony ukląkł przed nią i delikatnie zaczął całować jej brzuch oraz podbrzusze, zaciskając dłonie na jej pośladkach. Luna zanurzyła dłonie w jej czarnych włosach, a z jej ust nie schodził uśmiech zadowolenia. Wsadził palce pod gumki jej spódniczki oraz fig i silnym pociągnięciem je ściągnął, a następnie odrzucił na bok. Chwycił ją za pośladki i posadził na jakimś kartonie. Złączyli swoje wargi w namiętnym pocałunku, a po chwili Tony zaczął całować szyję Krukonki i rozpoczął rzeźbienie drogi swoją śliną na jej nagim ciele. Dłużej zatrzymał się przy jej piersiach. Luna zaczęła się domyślać, że Tony po prostu uwielbia bawić się piersiami dziewczyn. Jednak po chwili o tym zapomniała, delektując się jego pocałunkami, które pojawiły się na jej brzuchu. Po kilku krótkich chwilach Tony pocałował ją w wargi sromowe, które następnie rozszerzył dwoma palcami. Delikatnie wziął w wargi jej łechtaczkę, którą zaczął ssać. Luna wydała z siebie głośnie westchnięcie podniecenia, mieszającej się z westchnięciem zadowolenia. Tony zaczął intensywnie lizać jej cipkę, aby po krótkim momencie włożyć język w jej cipkę, którym wiercił na wszystkie strony. Po kilku chwilach objął jej cipkę wargami i zaczął ssać. Luna odchyliła głowę do tyłu i głośno westchnęła, zanurzając dłonie we włosach swojego kochanka. Po kilku minutach Luna oderwała Tony’ego od swojego kroku. Stanęła przed nim i pocałowała go. Brat Harry’ego klepnął ją w pośladki, a następnie mocno ją złapał, przysuwając do siebie. Krukonka na swoim mokrym kroczu poczuł twardego penisa chłopaka. Powoli zaczęła obniżać się, całować go po szyi i piersi. Położyła dłonie na jego klatce piersiowej, wbijając palce w nią. Po chwili zdjęła z niego spodnie i bokserki. Chwyciła go za kutasa, którego podniosła do góry i energicznie zaczęła po nim poruszać dłonią.
- Teraz pokażę ci jak doskonale mówię po francusku – rzuciła podnieconym głosem Luna.
Bez wahania zaczęła lizać jądra Tony’ego, który głośno westchnął. Następnie objęła je wargami i zaczęła ssać, aby po chwili wsadzić czubek kutasa w usta. Zaczęła delikatnie poruszać głową w dół oraz w górę, zatrzymując się co chwila na czubku i mocno go ssąc. Chwyciła się za pierś i zaczęła ją masować, aby po kilku chwilach przesunąć dłoń do swojego kroku i wsadzić dwa palce w cipkę. Energicznie zaczęła nimi poruszać w niej palcami i wydawała z siebie zdławione jęki. Tony położył dłoń na tyle jej głowy i powoli zaczął poruszać biodrami w przód oraz w tył, głębiej wsadzając kutasa w jej usta. Wydawał przy tym westchnięcia zadowolenia. Luna wyjęła kutasa z ust i zaczęła go lizać od nasady do czubka. Objęła go wargami i energicznie poruszała głową w dół oraz w górę.
Po chwili Tony położył się na plecach, a Luna usiadła na nim okrakiem. Dwoma palcami rozszerzyła swoje wargi sromowe i wsadziła jego twardego penisa w swoją mokrą cipkę. Wydała przy tym głośny jęk. Oparła dłonie na jego barkach i zaczęła energicznie poruszać biodrami. Jądra Tony’ego uderzały ją w nagie pośladki. Brat Harry’ego klepnął ją w pośladki. Najpierw w prawy, a następnie w lewy. Luna z każdym kolejnym ruchem wydawała z siebie coraz głośniejszy jęk. Tony mocno zacisnął palce na jej pośladkach, aby po chwili przesunąć dłonie na jej piersi i mocno złapał ją za twarde sutki, aby po momencie zacisnąć na nich palce. Zaczął jej ugniatać i masować, a Luna odchyliła głowę, wydając z siebie coraz głośniejsze jęki. Po kilku chwilach Tony zrzucił ją z siebie, a Luna stanęła na czworaka, wypinając pośladki w jego stronę. Chwyciła się za pośladek, który odchyliła na bok. Tony ukląkł za nią i potarł przez moment penisa. Włożył go w jej mokrą cipkę, a następnie złapał ją za biodra. Zaczął energicznie poruszać biodrami w przód oraz w tył, uderzając jądrami o jej ciało. Luna wydawała z siebie głośne jęki, opuszczając i podnosząc głowę. Tony chwycił ją za pośladki i na zmianę w nie uderzał otwartą dłonią. Po kilku minutach przesunął dłonie po jej nagim ciele i mocno złapał ją za nagie piersi, które zaczął energicznie uciskać. Oparł czoło o jej plecy, zaciskając zęby. Po kilku minutach odchylił głowę do tyłu, mocniej zacisnął palce na jej piersiach i głośno jęknął, wtryskując w jej mokre wnętrze. Gdy Luna tylko poczuła ciepłą spermę w swojej cipce, odchyliła głowę do tyłu i głośno jęknęła, oznajmiając spełnienie.
Naga Ginny leżała na łóżka, a jej dłonie były przywiązane do kolumn łóżka. Hermiona kończyła przywiązywać jej kostki do ostatnich dwóch kolumn. Lekko się uśmiechała przy tym. Ginny nagle nabrała ochoty na seks z dziewczyną i udało jej się namówić na to Hermionę. Trochę była zaskoczona, że starsza Gryfonka od razu się zgodziła, ale darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda.
Hermiona wyciągnęła z torby różnej wielkości i grubości wibratory. Zdjęła z siebie szatę, a po chwili namysłu uznała, że nie potrzebuje także koszulki i spódniczki, których w mgnieniu oka się pozbyła. Ubrana była w czarne bikini i mrugnęła do nagiej Ginny. Nachyliła się i pocałowała rudowłosą. Następnie zaczęła zostawiać mokre ślady swoich ust na jej delikatnej szyi i schodziła coraz niżej. Zatrzymała się dłużej na jej nagich piersiach. Zacisnęła na nich dłonie i ugniatała jej przez parę chwil. Następnie nachyliła się i zaczęła lizać jej twardy sutek prawej piersi. Drugą pierś wciąż uciskała, a wolną dłonią przesunęła w dół jej nagiego ciała i bez wahania wsadziła w jej mokrą cipkę dwa palce. Zaczęła energicznie poruszać dłonią, a Ginny odchyliła głowę do tyłu i wydała z siebie głośny jęk. Po chwili Hermiona zaczęła całować jej lewą pierś, a prawą zaczęła masować. Wolną dłonią zaczęła przesuwać dłoń z jej pośladków do uda i z powrotem. Klepnęła ją w pośladek, na którym następnie mocno na nim zacisnęła palce. Hermiona patrząc w brązowe oczy Ginny polizała skórę między jej piersiami, a następnie delikatnymi pocałunkami zaczęła powoli się obniżać aż znalazła się przy jej kroczu. Chwyciła ją za uda i rozszerzyła je. Spojrzała jeszcze raz w oczy Ginny i mrugnęła do niej. Następnie bez najmniejsze wahania zanurkowała między uda Malutkiej. Zaczęła delikatnie lizać jej nabrzmiałą łechtaczkę, co spowodowało westchnienie zadowolenia u młodszej Gryfonki. Po chwili objęła łechtaczkę wargami i zaczęła ją delikatnie ssać, aby po chwili włożyć w tą czynność więcej energii. Ginny wygięła ciało w łuk i wydała z siebie ciche jęknięcie, które łatwo było pomylić z głośnym westchnięciem przyjemności. Hermiona przeniosła dłonie z jej ud na jej nagie piersi, na których zacisnęła mocno palce. Zaczęła lizać wargi sromowe Ginny, co spowodowało, że rudowłosa głośno westchnęła. Po kilki minutach objęła cipkę przyjaciółki ustami i zaczęła energicznie je ssać, a młodsza Gryfonka westchnęła głośniej. Po kilku minutach Ginny wydała z siebie cichy jęk, gdy Hermiona włożyła w jej mokre wnętrze język i zaczęła nim wiercić na wszystkie strony.
- Czas użyć zabawek – stwierdziła Hermiona, odrywając się od cipki Ginny, co spowodowało, że rudowłosa poczuła niezadowolenie.
Uczennica chwyciła za czarnego, długiego na sześć i pół cala oraz grubego jak przedramię skrzata domowego wibratora. Na bokach miał gęsto rozsiane przyssawki. Hermiona włożyła go do ust i zostawiła na nim ślady swojej śliny, a następnie wsadziła go w cipkę Ginny, która wydała z siebie głośny jęk. Hermiona nachyliła się i zlizała soki Ginny z jej ud. Lewą dłonią złapała rudowłosą za pierś, a prawą wcisnęła głębiej wibrator do jej mokrego wnętrza. Malutka wydała z siebie głośniejszy jęk. Uczennica mruknęła coś i przyssawki zaczęły działać. Dało to większe doznanie Ginny, która wydawała z siebie głośniejsze jęki.
- Co wy robicie? – zapytała Aurora.
Obie Gryfonki spojrzały w stronę siostry Harry’ego ze zdumieniem. Nie sądziły, że ktokolwiek jest w stanie złamać ich zaklęcia. W szczególności ktoś kto musi używać różdżki.
- Jakim cudem udało ci się pokonać nasze zaklęcia? – zapytała Hermiona.
- Umiem rozpoznać gdy ktoś wykorzystał różdżkę do czarów czy też nie – odpowiedziała Aurora, wpatrując się z niemałym zdumieniem na obie Gryfonki – Sama nie używam różdżki. Ale nie odpowiedziałyście na moje pytanie.
- Nigdy nie uprawiałaś seksu z dziewczyną? – zapytała, wciąż podnieconym głosem, Ginny.
- Nie – odpowiedziała szczerze Aurora.
Ginny i Hermiona spojrzały na siebie, od razu rozumiejąc co chcą zrobić. Hermiona krótkim machnięciem dłoni zdjęła wiązania z Ginny, a ta wyciągnęła z siebie sztucznego penisa, wydając przy tym głośny jęk zadowolenia.
- Trzeba naprawić ten stan rzeczy – rzuciła Ginny i ruszyła w stronę Aurory, a tuż za nią szła Hermiona.
- Naprawić? – zaciekawiła się Aurora – Ale co wy…
Siostra Harry’ego nie dokończyła swojego pytania, ponieważ Ginny zamknęła jej usta pocałunkiem. Aurora na początku wytrzeszczyła oczy ze zdumienia, aby po chwili oddać się temu nowemu doświadczeniu. Po raz pierwszy całowała się w taki sposób z dziewczyną. Może Ginny i Hermioną pokażą jej jakieś doznania, których nigdy nie udało jej się poznać.
Hermiona zaszłą od tyłu Aurorę i zaczęła całować jej szyję, łapiąc za piersi skryte pod bluzką. Ginny chwyciła ją za pośladki i delikatnie całowała po szczęce. Aurora chwyciła Hermionę za kark, a drugą dłoń zanurzyła w miękkie i zadbane włosy Ginny. Rudowłosa Gryfonka zaczęła rozpinać jej bluzkę. Powoli, guzik po guziku. Gdy już to zrobiła, Hermiona chwyciła za bluzkę i ściągnęła ją z siostry Harry’ego. Aurora już samodzielnie pozbyła się podkoszulki, ale stanik pozwoliła zdjąć dziewczynom. Najpierw Hermiona go rozpięła, a paski z zapięciami podała Ginny, która szybkim szarpnięciem go zdjęła i odrzuciła na bok. Rudowłosa nachyliła się i złapała kochankę za piersi, a następnie zaczęła lizać jej twarde sutki. Tymczasem Hermiona całowała jej szyję, policzki oraz szczękę. Aurora objęła ją za kark, wypinając swój nagi biust w stronę Malutkiej, która zaczęła go całować z każdej możliwej strony. Hermiona stanęła przodem do Aurory i popchnęła ją, a ta usiadła na fotelu. Obie Gryfonki zaczęły całować jej piersi i ssać jej twarde sutki. Ginny nieco się obniżyła i zaczęła całować jej brzuch oraz go lizać. Po chwili rozpięła zamek jej sukienki, a następnie ją zdjęła. Chwyciła za jej rajstopy oraz figi, które także ściągnęła z jej ciała. Naga Aurora delektowała się pocałunkami Hermiony, a Ginny uznała, że czas zabawić się nieco inaczej.
- Ginny, co robisz? – zapytała podnieconym głosem Hermiona, gdy przyjaciółka za pomocą swojej magii przeniosła ją na łóżko.
- Teraz trochę pobawisz się solo, a ja zajmę się Aurorą – odpowiedziała Ginny.
Malutka machnęła krótką dłonią i pozbawiła ze skromnej garderoby ciało Hermiony. Kolejne machnięcie dłoni i pojawiło się pięć penisów. Uczennica się lekko uśmiechnęła.
- Takie coś mi się podoba – przyznała – Zobaczymy jak mnie zadowolą.
Hermiona chwyciła za swoje pośladki i odciągnęła je na bok. Jeden z kutasów od razu wszedł w jej odbyt, co spowodowało, że Gryfonka wydała z siebie głośny okrzyk podniecenia. Następnie dwoma palcami rozszerzyła wargi sromowe i drugi z kutasów znalazł się w jej mokrej cipce. Następny penis znalazł się w jej usta, a dwa ostatnie chwyciła w dłonie. Zaczęła energicznie poruszać dłońmi po penisa. Pozostałe trzy kutasy zaczęły same z siebie poruszać się w przód oraz w tył, a Hermiona zaczęła wydawać z siebie zduszone jęki.
Aurora patrzyła na to co robi Hermiona i ze zdumieniem stwierdziła, że nigdy nie pozwoliła żadnemu ze swoich kochanków, aby wsadził jej w usta czy tyłek. Zastanawiała się jednak jaką przyjemność to by jej dało?
Aurora wydała z siebie ciche westchnięcie, gdy Ginny zaczęła całować jej cipkę, a następnie rozpoczęła jej lizanie. Siostra Harry’ego zanurzyła w jej rudych włosach dłonie, odchylając głowę do tyłu. Ginny chwyciła ją za piersi i mocno zacisnęła na nich swoje zgrabne palce. Malutka po chwili włożyła język w mokrą cipkę siostry Harry’ego, a ta wydała z siebie jęk zadowolenia. Rudowłosa poruszała językiem na wszystkie strony, a Aurora wydawała z siebie coraz głośniejsze jęki. Malutka wydała język z jej cipki i zaczęła lizać jej wargi sromowe oraz łechtaczkę. Po chwili inicjatywę przejęła Aurora. Popchnęła Ginny, a ta położyła się na plecach. Aurora usiadła na jej twarzy okrakiem i westchnęła gdy rudowłosa zaczęła lizać jej cipkę. Chwyciła swoją kochankę za pośladki, odciągając je na bok. Aurora złapała rudowłosą za piersi, aby po chwili się nachylić i zacząć lizać jej cipkę. Obie dziewczyny wydawały z siebie ciche westchnięcie zadowolenia, gdy jedna i druga lizały cipki kochanki.
- Może wykorzystamy zabawki? – zaproponowała po kilku minutach Hermiona, usuwając penisy wyczarowane przez Ginny.
- Doskonały pomysł – stwierdziła Aurora.
Podeszła do Hermiony i uklękła przed nią. Chwyciła za najbliższego wibratora i wsadziła go w odbyt Uczennica, a ta wydała z siebie głośny okrzyk podniecenia. Aurora nachyliła się i zaczęła lizać cipkę Hermiony. Zauważyła, że zaczyna jej się to coraz bardziej podobać. Uznała, że zbyt mocno. Jednak po chwili przestała się tym przejmować i wypięła pośladki bardziej w stronę Ginny. Rudowłosa chwyciła za wibratora z trzema końcówkami. Dwie wsadziła w Aurorę – jedną w jej odbyt, a drugą w mokrą cipkę. Trzecią końcówkę wsadziła w swoje mokre wnętrze, wydając przy tym jęk zadowolenia. Chwyciła za jeszcze jeden wibrator i wsadziła go sobie w odbyt. Zaczęła energicznie poruszać biodrami, wbijając końcówki wibratora w Aurorę oraz siebie. Okrzyki Hermiony i Ginny wymieszały się, zagłuszając zdławione okrzyki podniecenia Aurory. Siostra Harry’ego po kilku chwilach wsadziła język w cipkę Uczennicy i zaczęła nią wiercić na wszystkie strony. Z każdą kolejną chwilą wszystkie dziewczyny wydawały z siebie głośniejsze okrzyki, a ich ruchy miały więcej energii. Po kilku długich minutach cała trójka doszła prawie jednocześnie. Najpierw Ginny wydała z siebie przydługi jęk spełnienia, wpychając wibratora w Aurorę najgłębiej jak potrafiła, co sprawiło, że siostra Harry’ego wydała z siebie zduszony jęk spełnienia. Następna była Hermiona, która wygięła ciało w łuk, łapiąc się za piersi i wydając z siebie jęk spełnienia.
- Nie sądziłam, że seks z dziewczyną może być aż tak szalony – stwierdziła po wszystkim Aurora.
- To jeszcze nic – rzuciła Hermiona – Seks analny to dopiero doznania.
Ron i Ginny znaleźli się w najciemniejszym zakątku Zakazanego Lasu. Gryfon odpalił papierosa i rozejrzał się wokół. Ginny tupała niecierpliwie nogą. Dwa dni temu, gdy tylko Aurora i Tony wrócili do siebie, Ron stwierdził, że ma pewien plan, ale musi go odpowiednio dostosować. Ginny uznała, że nadszedł już odpowiedni moment.
- Słuchaj, Ron – powiedziała w końcu, gdy zaczynała denerwować ją ta cisza – Po co właściwie mnie tu ściągnąłeś?
- Skończyłem opracowywać swój plan – rzekł Ron, uderzając wskazującym palcem w papierosa i zwalił spaloną jego część – Wiem, że to może sprawić ci ból, ale nie potrafię znaleźć innego sposobu, aby to z ciebie wyciągnąć.
- Co takiego, Ron? – Ginny czuła coraz większe zdenerwowanie. Znalazła się w miejscu, które wybitnie nie było jej na rękę. Wolałaby ten czas spędzić inaczej.
- Na pewno lepiej ode mnie pamiętasz Komnatę Tajemnic, prawda? – zapytał, a Ginny skinęła głową. Gryfon ucieszył się, że w jej oczach nie zauważył bólu – Od dawna zastanawiam się czy dziennik Riddle’a zostawił w tobie coś więcej niż przykre wspomnienia.
- Chodzi ci o mowę węży? – wysyczała Ginny, zaskakując brata.
- Dlaczego wcześniej jej nie używałaś? – zapytał Ron.
- Bo nie potrzebowałam tego – odpowiedziała – A teraz mi wyjaśnij dlaczego chciałeś posiadać tą wiedzę?
- Słuchaj, Ginny, uznałem, że węże będą doskonałymi szpiegami – odpowiedział Ron – Musimy je tylko przekonać do swoich racji, a następnie wysłać do Voldemorta. On ma bzika na ich punkcie. Żadnego z węża nie będzie podejrzewał.
- Masz rację – stwierdziła Ginny – Ale jak mamy znaleźć węże?
- Lada moment powinny nas znaleźć – odrzekł Ron.
- Co? – zdumiała się, gdy usłyszała syk:
- Kolejni zbłąkani ludzie. Damy im popalić, moi bracia.
- Nam? Popalić? – wysyczała Ginny – Dumbledore nie potrafi odgadnąć, że to my stoimy za zabójstwami śmierciożerców, a wy uważacie, że dacie nam rady?
Ogromny wąż wypełzł spod krzaka i podniósł swój łeb, patrząc żółtymi oczami na Ginny oraz Rona.
- A więc zabijacie śmierciożerców? – zapytał wąż – Mów dalej, dziewczynko. Zaciekawiłaś nas?
- Was?
- Nie widzisz moich braci, bo nie chcą się ujawniać.
- Dobrze. Mój brat wpadł na pomysł, że możecie nam pomóc.
- W czym?
- W śledzeniu Lorda Voldemorta?
- Chcesz, żebyśmy przebywali w pobliżu tego potwora. Nie jesteśmy głupcami. Jest zbyt przebiegły, aby go szpiegować.
- Być może – przyznała Ginny – Ale do tej pory nie odkrył jednego z naszych szpiegów. Zresztą… Uwielbia węże. Was nie będzie podejrzewać.
- A co nam dasz w zamiar?
Ginny spojrzała ze zdumieniem na węża. Nie spodziewała się takiego pytania. Uważała, że węże nie cenią żadnego bogactwa.
- A czego chcecie? – zapytała.
- Chcemy dom, w którym nikt nie będzie nas traktował jak wrogów.
- To da się załatwić. To jak?
- Kiedy mamy zacząć?
Harry masował sobie skronie. Wiedział, że musi wejść w umysł Lorda Voldemorta. Jednak bał się, że jego największy wróg go wykryje. Spojrzał na zdjęcie swoich rodziców. Z drugiej strony pragnął go zabić. Nie dlatego, że każe mu to jakaś przepowiednia albo uważa to za słuszne. Chciał go zabić, ponieważ przez niego stracił życie, które byłoby dla niego o wiele lepsze.
Harry położył się na łóżku i zamknął oczy. Czas zobaczyć, co robi Voldemort. Jeśli coś pójdzie mu nie tak może sprawić mu ból.
Harry znalazł się w jakieś ciemnej komnacie. Przed nimi znajdował się krąg śmierciożerców. Był to chyba Wewnętrzny Krąg. Przed nim klęczał Draco Malfoy, który bał się spojrzeć w jego oczy.
- Bardzo się cieszę, Draco, że już wyzdrowiałeś – rzekł Harry zimnym głosem Lorda Voldemorta i już wiedział, że się udało – Plotki głoszą, że ciebie, Crabbe’a i Goyle’a zaatakował ktoś z Klanu Lordów.
- Nie mam na to dowodów, mój panie, ale jestem pewien, że należała do Klanu – odpowiedział Malfoy, nie próbując nawet spojrzeć w oczy Voldemorta.
- Cóż… Możemy to potwierdzić – rzekł Voldemort – Powiedz mi, proszę, kto cię zaatakował, a ja wyciągnę z niej wszystkie informacje.
Harry czuł, że teraz się okaże czy zaklęcia Luny działają odpowiednio. Jeśli jej bomba zadziała odpowiednio, Malfoy zginie, zanim cokolwiek zdąży powiedzieć.
- Panie, to była…
Malfoy złapał się za głowę, wrzeszcząc z bólu, a wszyscy śmierciożercy odsunęli się od niego z przerażeniem w oczach. Harry wyczuł, że Voldemort jest tym wszystkim zdumiony, ale jednocześnie zaciekawiony. Zamiast pomóc Malfoy’owi, przyglądał się mu. Malfoy wyprostował się i wrzasnął po raz ostatni z bólu, a jego głowa eksplodowała. Krew trysnęła na wszystkie strony, a śmierciożercy zostali nią opryskani.
- Ciekawe – mruknął Voldemort.
- Zaklęcie bomby – rzekł jeden ze śmierciożerców – Nie stosowane od pięćdziesięciu lat. Myślałem, że nikt już nie potrafi je rzucić. Musiał być to wybitny mag umysłu. Stawiam na Dumbledore’a, mój panie. Ciebie także bym zaliczył do tego grona, ale, mój panie, nie zabiłbyś Draco, dopóki by ci nie przekazał tych informacji.
- Masz rację – rzekł Voldemort – Darinie! – zawołał, a z szeregu śmierciożerców jeden wystąpił i się ukłonił nisko – Czy masz wśród swoich niewolnic Amandę Potter.
- Owszem, mój panie – odrzekł śmierciożerca nazwany Darinem – Mam ją zabić?
- Nie – odrzekł Voldemort – Zabierze ją i wszystkie swoje niewolnice na spotkanie z Zakonem. Dam ci informacje kiedy. Wówczas dojdzie do wymiany. Najpierw oczywiście porwiecie Dudley’a Dursley’a. Wymienisz ich Amandę, Dudley’a oraz pozostałe niewolnice na Harry’ego Pottera i Ginny Weasley.
- Ale, mój panie, nie widzę w tym sensu – rzekł śmierciożerca.
- I nie musisz – warknął wściekle Voldemort, a Nagini zasyczała ostrzegawczo w stronę śmierciożercy – A teraz… Odejdźcie. Wszyscy.

Śmierciożercy się ukłonili, a Harry ujrzał plany Voldemorta. Widział jak jest zabijany przez czarnoksiężnika, a Ginny zostaje matką jego dziedzica, a następnie dziwką śmierciożerców. Harry wiedział już co należy zrobić. Ron już wszystko odpowiednio zaplanuje.

2 komentarze:

  1. Fajne, sistra Harrego, do tego Luna dość szybko "zaprzyjaźniła się" z Tonym :)

    OdpowiedzUsuń