Harry wyszedł z zamku.
Ciemna noc doskonale kryła jego postać. Aurorzy nawet go nie zauważyli. O
jednego prawie się otarł. Auror zatrzymał się i obejrzał się, ale po chwili
kontynuował swoją wędrówkę. Jak tak ma wyglądać ochrona Hogwartu, to Harry nie będzie
zdziwiony, gdy śmierciożercy z łatwością dostaną się do zamku. Doszedł do
skraju Zakazanego Lasu. Rozejrzał się wokół, jednak nadal żaden z aurorów go
nie zauważył. Czyżby on był tak dobry czy może oni są aż tak kiepscy? Harry bez
wahania wszedł do lasu. Snape dokładnie mu wytłumaczył gdzie ma przyjść.
Dzisiaj miał poznać dwójkę ze swojego rodzeństwa. Mistrz eliksirów pragnął to
wszystko zrobić bez tajemnicy przed Dumbledore’em, ale Harry na to się nie
zgodził. Sam do końca nie wiedział czemu. W każdym razie… Czuł, że tak powinien
zrobić.
Zagłębiał się w las.
Było coraz ciemniej, jednak zamiast odczuwać strach czuł coraz większą pewność
siebie. Tak jakby był u siebie, a nie w niebezpiecznym lesie. Po jakieś pół
godziny w końcu dotarł do odpowiedniej polany. Było tu jeszcze ciemniej niż na
błoniach czy w jakiekolwiek części lasu. Harry musiał przez moment stać
nieruchomy, aby jego oczy mogły przyzwyczaić się do ciemności. Gdy w końcu tak
się stało, od razu zauważył odpowiednio drzewo z szerokim wejściem. Zaczął się
zastanawiać jakim cudem nikt o tym drzewie nie wiedział. Harry jednak zakładał,
że Huncowci wiedzieli. W końcu poznali tę szkołę jak mało kto. Pewnym krokiem
ruszył w stronę drzewa. Zatrzymał się i wziął głęboki oddech. Gdy tylko Snape
mu powiedział, że dzisiaj spotka się ze swoim rodzeństwem, czuł ogromną radość.
Teraz odczuwał strach. Wziął kilka głębszych oddechów, zwalczył niepewność i
wszedł do środka, powtarzając sobie w myślach, że wszystko się ułoży.
Gdy tylko znalazł się w
drzewie, pierwsze o czym pomyślał to fakt, że kocha magię. Pomieszczenie, w
którym się znalazł było kilkukrotnie większe niż wskazywałby na to wygląd
zewnętrzny. Przez wejście ledwo się przecisnął, ale warto było tutaj wejść. Pod
sufitem wisiały kolorowe lampiony, które oświetlały pomieszczenie
różnokolorowymi promieniami światła. Po prawej stronie stał kominek, w którym
wesoło palił się ogień. Harry nieco tym się zdumiał, ponieważ nie zauważył, aby
z drzewa ulatniał się dym, a jednak w środku nie było ani grama szczypiącego
dymu. Na środku pokoju stał ogromny, okrągły stół, otoczony kilkunastoma
dębowymi krzesłami, które wyszyte były czarnym materiałem. Przy stole siedział
Snape i rodzeństwo Harry’ego, które Gryfon po raz pierwszy w życiu ujrzał.
Gdyby wszystko potoczyło się lepiej, znałby ich już na wylot, a tak dopiero
mieli się poznać.
- Potter – rzekł Snape,
gdy tylko go zobaczył – To jest twoje starsze rodzeństwo. Tony Severus –
wskazał na chłopaka – I Aurora Lily – tym razem wskazał na dziewczynę.
Harry nie wiedział jak
ma się zachować. Na początku miał ochotę coś powiedzieć, ale wszystko co
przyszło mu do głowy, wydawało się tak głupie, że zrezygnował z tego. A więc
stał pod drzwiami, a w jego głowie rozpędzone myśli szukały odpowiednich słów.
Po kilku minutach ciszy w końcu ruszył w ich stronę i uśmiechnął się niepewnie,
wyrzucając z siebie tylko: „cześć”. Usiadł przy stole i patrzył to na jedno, to
na drugie, zastanawiając się czy w ich głowach także toczy się wyścig za
sensownymi zdaniami?
- Nie mówcie wszyscy na
raz, bo nic nie mogę zrozumieć – rzucił zgryźliwie Snape, a trójka nastolatków
spojrzała na niego ze złością. Snape lekko się uśmiechnął. Przynajmniej mieli
te same reakcje. Wstał z miejsca i ruszył ku wyjściu – Nie mogę wam dotrzymać
towarzystwa w tej uroczej rozmowie – mistrz eliksirów nie potrafił powstrzymać
się od tej zgryźliwości – Mam umówione spotkanie z Dumbledore’em.
Wyszedł z pomieszczenia
zostawiając trójkę nastolatków. Każde z nich z powrotem spojrzało na siebie, a
w pomieszczeniu nastała niezręczna cisza. Harry nie potrafił zrozumieć czemu
nie potrafi otworzyć ust, podczas gdy podchodzi do nieznajomych dziewcząt i
potrafi nawijać jakby ktoś na niego rzucił jakieś zaklęcie.
- Ojciec wspominał, że
prowadzisz jakąś organizację? – rzucił Tony z pytającym spojrzeniem.
Harry był mu wdzięczny.
Sam nie wiedział na jaki temat zacząć rozmowę, a jego brat przyszedł mu z
pomocą.
- No tak – przyznał
Harry – Można tak powiedzieć.
- A co robicie? –
zaciekawiła się Aurora, wychylając się ku Harry’emu z zaciekawionym
spojrzeniem.
- Nic szczególnego –
rzucił Gryfon w odpowiedzi – Tylko mieszamy w szykach Voldemortowi i
Dumbledore’owi.
- Tak? – Tony
zainteresował się. Niemniej jak jego siostra – A jaką nazwę przyjęliście? Jeśli
oczywiście możesz powiedzieć.
- To żadna tajemnica –
rzucił Gryfon, czując z każdą kolejną sekundą większą pewność siebie. Zniknęły
te zwątpienia, które pojawiły się tuż przed wejściem tutaj – Klan Lordów.
Tony i Aurora
wytrzeszczyli oczy, a następnie spojrzeli na siebie z niemałym zdumienie, aby
po chwili przenieść zdziwiony wzrok na Harry’ego, który lekko się uśmiechał.
- Ten Klan Lordów? –
zapytała Aurora.
- Nie popisałaś się –
mruknął kącikiem ust Tony – To najbardziej durne pytanie jakie mogłaś zadać –
dodał.
- Nie znam innego –
rzekł Harry, czując niezwykłą dumę, że dwójka jego rodzeństwa jest tym
zachwycona.
Aurora i Tony wymienili
spojrzenia, gdy zauważyli uśmiech dumy na ustach brata.
- Nie boisz się? –
zapytała Aurora.
- Czego? – zaciekawił
się Harry.
- Tego, że cię zabiją –
mruknął Tony.
- Gdybyś tyle razy
stanął twarz w twarz z Voldemortem, przestałbyś się bać śmierci – odrzekł
spokojnie Harry – Z tego co się orientuje, to ludzie bardziej się boją Klanu
Lordów.
- No fakt. Nawet mugole
mają przerażenie w oczach, gdy o was się wspomni – zauważyła Aurora.
Niecałe dwa tygodnie
temu „Prorok” napisał o poważnym złamaniu prawa, które nakazuje czarodziejom
żyć w ukrycie. Harry wrócił pamięcią do momentu, kiedy to wszystko się stało.
Dowiedzieli się, że jacyś gangsterzy zastraszają rodziców Hermiony. Harry od
razu uznał, że muszą zadziałać. Wszyscy przyjaciele go poparli. Na początku
chcieli tylko nastraszyć gangsterów, ale zmienili plany i postanowili pójść na
całość. Ron uznał, że należy zebrać wszystkich doradców i to przedyskutować. I
tak się stało. Nikt nie miał wątpliwości, że należy odpowiednio ukarać
gangsterów. Jednak poróżnili się w tym czy powinni się ujawniać czarodziejski
świat. Argumenty za jak i przeciw były rozsądne. Harry w końcu zapytał Firenza
co mówią o tej sprawie gwiazdy. Nauczył się, że wróżby centaura są bardzo
trafne i najlepiej dostosowywać plany do jego wróżb. Wówczas zaskoczył
Harry’ego. Firenzo powiedział, że nie liczy się to co mówią gwiazdy, ale to, że
mugole na pewno w końcu poznają prawdę o czarodziejskim świecie. Od razu
powiedział, że Voldemort gdy stanie wystarczająco silny przejmie ministerstwo,
a następnie powie jugolom prawdę o tym świecie. Harry nie miał wątpliwości co
do tego, że czarnoksiężnik w końcu zdobędzie ministerstwo, ale nigdy nie
zastanawiał się nad tym czy ujawni się mugolom. Dopiero gdy Firenzo o tym
wspomniał uznał, że to jest wielce prawdopodobnie. Ginny rzuciła, że nie musi
być to celowe rozwiązanie i wszyscy przyznali jej rację. Przecież będą toczyć
się bitwy. Mogą rozgrywać się w centrum mugolskich miast, a co za tym idzie,
nie będzie łatwo ukryć przed mugolami czary, uroki i zaklęcia. W końcu wszyscy
zgodzili się, aby ujawnić się mugolom. W końcu nastąpiłoby to prędzej czy
później. Wyczekali odpowiedni moment. Co prawda zaatakowali w nocy, ale ulica
była doskonale oświetlona. Gangsterzy próbowali właśnie zmusić rodziców
Hermiony do posłuszeństwa, gdy pojawili się wojownicy Klanu Lordów:
czarodzieje, centaury, wampiry, elfy i skrzaty domowe. Wszyscy byli gotowi do
walki. Szef gangsterów, gdy tylko ich zobaczył od razu zrozumiał z kim ma do
czynienia i próbował ich przekonać, żeby pracowali dla niego. Zdziwił się gdy
ostrze miecza Harry’ego przebiło go na wylot. Ogólnie rzecz biorąc, zrobili
krwawą masakrę, a mugole to widzieli i opisali w swoich gazetach. Na szczęście,
ministerstwo za wolno działało i zbyt późno zajęło się tą sprawą, aby ją
zatuszować i musiało zaakceptować ten stan rzeczy. Wszystkie czarodziejskie
rządy musiały wprowadzić zmiany w swoich ustawach, aby dostosować prawo do obecnej
sytuacji. Harry’ego bardzo to bawiło, gdy czytał kolejny artykuł o problemach w
tej sprawie ministerstwa.
- Zaraz, zaraz –
mruknął Tony, patrząc z zaintrygowaniem na Harry’ego – To wy sprawiliście, że
mugole wiedzą o magicznym świecie.
Harry zaczął klaskać z
uznaniem i pokiwał twierdząco głową.
- Barwo – powiedział –
Uznaliśmy, że prędzej czy później i tak w końcu dowiedzą się o czarodziejach,
elfach, wampirach i innych magicznych stworzeniach, żyjącym na tym świecie. Po
co to ukrywać, skoro może zabraknąć nam siły, aby to powstrzymać.
- Słusznie – rzuciła
Aurora.
Tony spojrzał z
zaciekawieniem na Harry’ego i lekko się uśmiechnął.
- Chętnie bym wstąpił
do Klanu – rzekł.
- Nie widzę żadnego
problemu – powiedział Harry, szeroko się uśmiechając – To chodźcie. Przedstawię
was.
- Gdzie? – zapytała Aurora.
- Do Hogwartu –
odpowiedział Gryfon, wstając z miejsca.
- Do Hogwartu? –
zdziwił się Tony – Nie boisz się, że Dumbledore nas nakryje?
- Nie – odpowiedział Harry
– Po pierwsze: ma teraz spotkanie z waszym ojcem, a po drugie: znam więcej
tajnych przejść niż możecie sobie wyobrazić. Chodźcie.
Harry wyszedł z drzewa
i stanął na środku polany. Odpalił papierosa i chwilę poczekał na Tony’ego oraz
Aurorę. Doskonale sobie zdawał sprawę, że oboje mogą się wahać, ale Harry był
pewny, że chce przedstawić ich swoim przyjaciołom. Wysłał odpowiednią wiadomość
do Ginny. Pędzącego patronusa łatwo było pomylić ze spadającą gwiazdą. Po
momencie usłyszał trzask suchej gałęzi i zobaczył swoje starsze rodzeństwo.
- W sumie i tak nie
mamy nic do roboty – rzuciła Aurora, a Harry machnął krótko dłonią i ruszyli w
stronę zamku – Powiedz mi, czy poznamy resztę dowódców?
- Oczywiście – odrzekł Harry.
- A na ciebie jak
wołają? – zaciekawił się Tony.
- Kapitan –
odpowiedział Harry i mimo, że nie widział twarzy ani swojego brata ani swojej
siostry, doskonale wiedział co tam się dzieje. W świecie czarodziejów Kapitan,
Malutka i Fidelis byli uznawali za najbardziej krwiożerczych czarodziejów.
Bardziej bez litościwych niż Lord Voldemort i bardziej bezwzględnych niż
najbardziej krwiożercze smoki.
- Kapitan – mruknął Tony,
gdy wyszli na skraj Zakazanego Lasu i ruszyli w stronę najbliższego głazu –
Ojciec mówił nam, że potrafisz być bardzo niebezpieczny, ale do tej pory
uważałem, że przesadza.
- To teraz już wiesz,
że nie – rzekł Harry, przykładając dwa palce do głazu, który natychmiast
zniknął, ukazując szerokie przejście – Chodźcie – rzucił, gdy zobaczył niepewność
na twarzach rodzeństwa.
- Myślałam, że
przesadzasz z tymi tajnymi przejściami – powiedziała Aurora, rozglądając się po
ciemnym korytarzu – Nie mogliście rozjaśnić tego tunelu?
- Nie my go budowaliśmy
– odpowiedział Harry – A zresztą… Tajne przejście nie ma być wygodne, ale
bezpieczne i praktyczne.
- Racja – mruknął Tony –
Ale opowiedz nam o swoich przyjaciołach.
- Mam o nich
opowiedzieć? – zapytał Harry, a potem rzekł – Jesteśmy jak przeciwne bieguny.
Przyciągamy się do siebie. Kilku z nas jest mordercami, dziewczyny są
nimfomankami, a przynajmniej jedna się do tego przyznaje. Mam wśród siebie
genialnego stratega i dwójkę geniuszy.
- Takie połączenie jest
bardzo niebezpieczne – zauważyła Aurora.
- Masz rację – rzucił Harry,
gdy wyszli na siódmym piętrze – Zaraz ich poznacie.
Podszedł do
odpowiedniej ściany i przeszedł przy niej trzykrotnie, aż ukazały się drzwi.
Harry je otworzył i gestem dłoni zaprosił swoje rodzeństwo do środka. Zauważył
jednak, że czują niepewność, widząc co się stało, więc rzekł:
- To Pokój Życzeń.
Niewielu o nim wie, ale dzięki temu możemy organizować spotkania, na które nikt
niepowołany się nie pojawi. Chodźcie.
Dwójka rodzeństwa
weszła, chociaż w ich oczach nadal było widać niepewność. Harry wszedł tuż za
nimi. Pokój Życzeń przybrał formę małego, ale przytulnego saloniku. Naprzeciwko
drzwi był kominek, w którym wesoło palił się ogień. Na środku stał niewielki
stolik z kilkoma filiżankami herbaty. Wokół stolika ustawione były wygodne
fotele, a pod ścianą po prawej stronie stał barek z różnego rodzajami
alkoholami – zarówno czarodziejskimi jak i mugolskimi. Oczywiście na fotelach
siedzieli przyjaciele Harry’ego. Gryfon od razu zauważył, że Tony’emu wpadła w
oko Luna.
- Tony, Auroro, to moi
najlepsi przyjaciele – odezwał się Harry, uznając, że to on powinien wszystkich
przedstawić. W końcu ich wszystkich znał. W prawdzie Tony’ego i Aurorę poznał
przed chwilą, ale to było jego rodzeństwo – Ron, Neville, Ginny, Luna i
Hermiona – dodał, wskazując na odpowiednią osobę – A to moje rodzeństwo, Tony i
Aurora – dodał, patrząc na przyjaciół i wskazując na swoje rodzeństwo.
Zapadła cisza. Harry
uznał, że przedstawienie nieźle mu przyszło, chociaż nigdy tego nie robił.
Jednak ta cisza go nieco dobijała.
- Fantastycznie – rzekł
Ron, a potem spojrzał na Harry’ego – Powiedziałeś im o Klanie?
- Jasne – odrzekł Harry
– Chociaż sądzę, że i tak by się tego sami domyślili.
- Przeceniasz nas –
rzekła Aurora – Ale chętnie wezmę udział w kolejnej akcji.
- Chwilowo nie
planujemy żadnej – odpowiedział spokojnie Neville – Chociaż trzeba jeszcze
odbić jedną siostrę Harry’ego.
- Amandę? – od razu zapytał
Tony – Wiecie gdzie jest?
- W tym problem, że nie
– odpowiedziała Ginny – Podejrzewamy, że Voldemort wie gdzie ona jest, ale nie
puszcza pary z ust. Myślę, że czeka na odpowiedni moment.
- A nasz ojciec nic nie
wie? – zaciekawiła się Aurora.
- Nie – odpowiedziała Hermiona
– B także nie ma pojęcia gdzie może być. Sądzę, że Voldemort powie o tym tylko
tym śmieciożercom, którzy będą mu w tym potrzebni, a więc nasi szpiedzy mogą
nie należeć do tej grupy.
- Szpiedzy? –
zaciekawił się Tony.
- Was ojciec zgodził
się być naszym drugim szpiegiem – wyjaśniła Luna – Drugi intensywnie pracuje,
aby stać się jednym z jego doradców. Voldemort postanowił, że stworzy elitarną
grupę śmierciożerców, których twarzy nie pozna nikt prócz niego.
- Sprytne – mruknął Tony
– A macie jakieś opcje, żeby pokonać jego ochronę. Nie wiem, może leglimencja.
- Leglimencja? –
zapytała Aurora – Musieliby bardzo podejść do Voldemorta, a to jest niemożliwe.
- Wcale nie –
powiedział nagle Ron, patrząc na Harry’ego – Może czas sprawdzić czy połączenie
twojego i Voldemorta istnieje nadal. Od lata cię nie bolała blizna.
- Zaraz – odezwała się
Aurora – O jakim połączeniu mówicie?
- Gdy Voldemort mnie
zaatakował, zostawił tą bliznę – odpowiedział Harry, pokazując na swoje czoło –
Powstało w ten sposób połączenie między mną, a nim. W tamtym roku, gdy targały
nim silne emocje, nieświadomie mnie wciągał do swojego umysłu, a raz zrobił to
świadomie. Myślał, że dzięki tej bliźnie opanuje mój umysł i próbował mnie
opętać. Cóż… Zadałem mu taki ból, że zaczął stosować oklumencję. Tak sądzę,
chociaż nie mamy potwierdzenia. Ron od dawna zastanawia się czy nie powinienem
spróbować wejść w umysł Voldemorta.
Tony położył dłoń na
ramieniu Harry’ego, patrząc mu prosto w oczy.
- Słuchaj, Harry,
gdybym był na twoim miejscu, zaryzykowałbym, gdybym miał choć najmniejszą
szansę na uratowanie siostry – powiedział.
- Zresztą… To też nasza
siostra – dodała Aurora.
- Wasza? – zdumiał się
Neville – Wybacz mi, Aurora, ale to głupota. Co prawda, jesteście spokrewnieni
z Harrym, ale z jego siostrą już nie.
- Masz rację, ale w
czym to przeszkadza, żeby była naszą siostrą? – zapytała, zbijając Neville’a z
jego toku myślenia.
- Wygrałaś – rzucił Neville
– A teraz mi wybaczcie, ale jestem umówiony – mrugnął do Harry’ego, a ten się
zaśmiał.
Jeszcze przez dość
długi czas rozmawiali. Tony i Aurora ciągle pytali o Klan Lordów, o Harry’ego,
o quidditch, o Harry’ego, o jego przyjaciół i znów o Harry’ego. Gdy jednak już
wszyscy byli zmęczeni, postanowili się rozejść. Harry i Ron od razu ruszyli do
wieży Gryfonów, a Tony i Aurora postanowili zostać w Pokoju Życzeń. Harry
pokazał im na Mapie Huncwotów, którędy powinni iść, aby nie dać się złapać, gdy
już wstaną. Oboje dokładnie zapamiętali całą trasę i pożegnali się z nimi.
Jednak, gdy wyszli Aurora uznała, że musi lepiej poznać Hermionę i Ginny.
Czuła, że będą wspaniałymi przyjaciółkami i ruszyła za nimi. Tony nawet się na
to ucieszył. Nie chciał tłumaczyć się siostrze, gdzie idzie, a bardzo pragnął
poznać bliżej Lunę. Odczekał chwilę, aż jego siostra zniknie i ruszył w stronę
wieży Krukonów. Długo nie zajęło mu odnalezienie Luny. Krukonka była w połowie
drogi do swojego dormitorium.
- Hej, Luna – mruknął.
Krukonka odwrócił się i
lekko się uśmiechnęła. Oparła dłoń o parapet i skrzyżowała nogi, a Tony
zobaczył w wyobraźni piękną, według niego wizję, którą pragnął spełnić tu i
teraz. Wiedział jednak, że nie będzie ławo, chociaż czuł, że odniesie sukces.
- Tony, myślałam, że
padniesz ze zmęczenia – powiedziała Luna, swoim marzycielskim tonem.
- Ze zmęczenia? –
zapytał Tony – Fakt, poznałem swojego brata i długo dyskutowaliśmy, ale nie
wyczerpało mnie tak bardzo.
- Tak? – zapytała Luna,
lekko się uśmiechając – W każdym razie… Nie biegłeś za mną, żeby tylko
rozmawiać o twoim zmęczeniu, prawda?
- Chciałem cię zobaczyć
ostatni raz przed snem – odpowiedział.
- To bardzo miło –
mruknęła Luna, podchodząc do niego bliżej i łapiąc go za dłoń, lekko
przegryzając wargę. Nie rozumiała dlaczego zaczęła czuć taki pociąg do niego –
Ale jest wiele ładniejszych dziewczyn ode mnie.
- Być może – przyznał ostrożnie
Tony – Ale to ty mnie najbardziej zauroczyłaś i…
- Dosyć gadania –
przerwała mu Luna i wciągnęła do najbliższego schowka na miotły – Przejdźmy do
czynów.
- Bardzo chętnie –
rzekł Tony i pocałował Lunę.
Luna zarzuciła mu na
kark dłonie i przyciągnęła do siebie bliżej. Objęła go prawą nogą, a Tony
zaczął całować jej szyję, przesuwając dłonie po jej ciele, aż złapał ją za
pośladki, które mocno ścisnął. Luna z dzieciną łatwością pozbawiła go górnej
części jego ubioru i delikatnie zaczęła całować jego nagą klatkę piersiową.
Tony przeniósł dłonie z jej pośladków na piersi, skryte pod szatą i zaczął je
delikatnie masować. Po chwili zdjął z niej szatę oraz koszulkę. Delikatnie
rozpiął jej stanik, który wylądował w kącie schowka. Od razu dorwał się do jej
nagich piersi, które całował i lizał. Wziął w usta jej twarde sutki, które
zaczął ssać, aby po chwili delikatnie przegryźć. Luna westchnęła z zadowolenia.
Tony ukląkł przed nią i delikatnie zaczął całować jej brzuch oraz podbrzusze,
zaciskając dłonie na jej pośladkach. Luna zanurzyła dłonie w jej czarnych
włosach, a z jej ust nie schodził uśmiech zadowolenia. Wsadził palce pod gumki
jej spódniczki oraz fig i silnym pociągnięciem je ściągnął, a następnie
odrzucił na bok. Chwycił ją za pośladki i posadził na jakimś kartonie. Złączyli
swoje wargi w namiętnym pocałunku, a po chwili Tony zaczął całować szyję
Krukonki i rozpoczął rzeźbienie drogi swoją śliną na jej nagim ciele. Dłużej
zatrzymał się przy jej piersiach. Luna zaczęła się domyślać, że Tony po prostu
uwielbia bawić się piersiami dziewczyn. Jednak po chwili o tym zapomniała,
delektując się jego pocałunkami, które pojawiły się na jej brzuchu. Po kilku
krótkich chwilach Tony pocałował ją w wargi sromowe, które następnie rozszerzył
dwoma palcami. Delikatnie wziął w wargi jej łechtaczkę, którą zaczął ssać. Luna
wydała z siebie głośnie westchnięcie podniecenia, mieszającej się z
westchnięciem zadowolenia. Tony zaczął intensywnie lizać jej cipkę, aby po
krótkim momencie włożyć język w jej cipkę, którym wiercił na wszystkie strony.
Po kilku chwilach objął jej cipkę wargami i zaczął ssać. Luna odchyliła głowę
do tyłu i głośno westchnęła, zanurzając dłonie we włosach swojego kochanka. Po
kilku minutach Luna oderwała Tony’ego od swojego kroku. Stanęła przed nim i
pocałowała go. Brat Harry’ego klepnął ją w pośladki, a następnie mocno ją
złapał, przysuwając do siebie. Krukonka na swoim mokrym kroczu poczuł twardego
penisa chłopaka. Powoli zaczęła obniżać się, całować go po szyi i piersi.
Położyła dłonie na jego klatce piersiowej, wbijając palce w nią. Po chwili
zdjęła z niego spodnie i bokserki. Chwyciła go za kutasa, którego podniosła do
góry i energicznie zaczęła po nim poruszać dłonią.
- Teraz pokażę ci jak
doskonale mówię po francusku – rzuciła podnieconym głosem Luna.
Bez wahania zaczęła
lizać jądra Tony’ego, który głośno westchnął. Następnie objęła je wargami i
zaczęła ssać, aby po chwili wsadzić czubek kutasa w usta. Zaczęła delikatnie
poruszać głową w dół oraz w górę, zatrzymując się co chwila na czubku i mocno
go ssąc. Chwyciła się za pierś i zaczęła ją masować, aby po kilku chwilach
przesunąć dłoń do swojego kroku i wsadzić dwa palce w cipkę. Energicznie
zaczęła nimi poruszać w niej palcami i wydawała z siebie zdławione jęki. Tony
położył dłoń na tyle jej głowy i powoli zaczął poruszać biodrami w przód oraz w
tył, głębiej wsadzając kutasa w jej usta. Wydawał przy tym westchnięcia
zadowolenia. Luna wyjęła kutasa z ust i zaczęła go lizać od nasady do czubka.
Objęła go wargami i energicznie poruszała głową w dół oraz w górę.
Po chwili Tony położył się na plecach, a
Luna usiadła na nim okrakiem. Dwoma palcami rozszerzyła swoje wargi sromowe i
wsadziła jego twardego penisa w swoją mokrą cipkę. Wydała przy tym głośny jęk.
Oparła dłonie na jego barkach i zaczęła energicznie poruszać biodrami. Jądra
Tony’ego uderzały ją w nagie pośladki. Brat Harry’ego klepnął ją w pośladki.
Najpierw w prawy, a następnie w lewy. Luna z każdym kolejnym ruchem wydawała z
siebie coraz głośniejszy jęk. Tony mocno zacisnął palce na jej pośladkach, aby
po chwili przesunąć dłonie na jej piersi i mocno złapał ją za twarde sutki, aby
po momencie zacisnąć na nich palce. Zaczął jej ugniatać i masować, a Luna
odchyliła głowę, wydając z siebie coraz głośniejsze jęki. Po kilku chwilach
Tony zrzucił ją z siebie, a Luna stanęła na czworaka, wypinając pośladki w jego
stronę. Chwyciła się za pośladek, który odchyliła na bok. Tony ukląkł za nią i
potarł przez moment penisa. Włożył go w jej mokrą cipkę, a następnie złapał ją
za biodra. Zaczął energicznie poruszać biodrami w przód oraz w tył, uderzając
jądrami o jej ciało. Luna wydawała z siebie głośne jęki, opuszczając i
podnosząc głowę. Tony chwycił ją za pośladki i na zmianę w nie uderzał otwartą
dłonią. Po kilku minutach przesunął dłonie po jej nagim ciele i mocno złapał ją
za nagie piersi, które zaczął energicznie uciskać. Oparł czoło o jej plecy,
zaciskając zęby. Po kilku minutach odchylił głowę do tyłu, mocniej zacisnął
palce na jej piersiach i głośno jęknął, wtryskując w jej mokre wnętrze. Gdy
Luna tylko poczuła ciepłą spermę w swojej cipce, odchyliła głowę do tyłu i
głośno jęknęła, oznajmiając spełnienie.
Naga Ginny leżała na
łóżka, a jej dłonie były przywiązane do kolumn łóżka. Hermiona kończyła
przywiązywać jej kostki do ostatnich dwóch kolumn. Lekko się uśmiechała przy
tym. Ginny nagle nabrała ochoty na seks z dziewczyną i udało jej się namówić na
to Hermionę. Trochę była zaskoczona, że starsza Gryfonka od razu się zgodziła,
ale darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda.
Hermiona wyciągnęła z
torby różnej wielkości i grubości wibratory. Zdjęła z siebie szatę, a po chwili
namysłu uznała, że nie potrzebuje także koszulki i spódniczki, których w
mgnieniu oka się pozbyła. Ubrana była w czarne bikini i mrugnęła do nagiej
Ginny. Nachyliła się i pocałowała rudowłosą. Następnie zaczęła zostawiać mokre
ślady swoich ust na jej delikatnej szyi i schodziła coraz niżej. Zatrzymała się
dłużej na jej nagich piersiach. Zacisnęła na nich dłonie i ugniatała jej przez
parę chwil. Następnie nachyliła się i zaczęła lizać jej twardy sutek prawej
piersi. Drugą pierś wciąż uciskała, a wolną dłonią przesunęła w dół jej nagiego
ciała i bez wahania wsadziła w jej mokrą cipkę dwa palce. Zaczęła energicznie
poruszać dłonią, a Ginny odchyliła głowę do tyłu i wydała z siebie głośny jęk.
Po chwili Hermiona zaczęła całować jej lewą pierś, a prawą zaczęła masować.
Wolną dłonią zaczęła przesuwać dłoń z jej pośladków do uda i z powrotem.
Klepnęła ją w pośladek, na którym następnie mocno na nim zacisnęła palce.
Hermiona patrząc w brązowe oczy Ginny polizała skórę między jej piersiami, a
następnie delikatnymi pocałunkami zaczęła powoli się obniżać aż znalazła się
przy jej kroczu. Chwyciła ją za uda i rozszerzyła je. Spojrzała jeszcze raz w
oczy Ginny i mrugnęła do niej. Następnie bez najmniejsze wahania zanurkowała
między uda Malutkiej. Zaczęła delikatnie lizać jej nabrzmiałą łechtaczkę, co
spowodowało westchnienie zadowolenia u młodszej Gryfonki. Po chwili objęła
łechtaczkę wargami i zaczęła ją delikatnie ssać, aby po chwili włożyć w tą
czynność więcej energii. Ginny wygięła ciało w łuk i wydała z siebie ciche
jęknięcie, które łatwo było pomylić z głośnym westchnięciem przyjemności.
Hermiona przeniosła dłonie z jej ud na jej nagie piersi, na których zacisnęła
mocno palce. Zaczęła lizać wargi sromowe Ginny, co spowodowało, że rudowłosa
głośno westchnęła. Po kilki minutach objęła cipkę przyjaciółki ustami i zaczęła
energicznie je ssać, a młodsza Gryfonka westchnęła głośniej. Po kilku minutach
Ginny wydała z siebie cichy jęk, gdy Hermiona włożyła w jej mokre wnętrze język
i zaczęła nim wiercić na wszystkie strony.
- Czas użyć zabawek –
stwierdziła Hermiona, odrywając się od cipki Ginny, co spowodowało, że
rudowłosa poczuła niezadowolenie.
Uczennica chwyciła za
czarnego, długiego na sześć i pół cala oraz grubego jak przedramię skrzata
domowego wibratora. Na bokach miał gęsto rozsiane przyssawki. Hermiona włożyła
go do ust i zostawiła na nim ślady swojej śliny, a następnie wsadziła go w
cipkę Ginny, która wydała z siebie głośny jęk. Hermiona nachyliła się i zlizała
soki Ginny z jej ud. Lewą dłonią złapała rudowłosą za pierś, a prawą wcisnęła
głębiej wibrator do jej mokrego wnętrza. Malutka wydała z siebie głośniejszy
jęk. Uczennica mruknęła coś i przyssawki zaczęły działać. Dało to większe
doznanie Ginny, która wydawała z siebie głośniejsze jęki.
- Co wy robicie? –
zapytała Aurora.
Obie Gryfonki spojrzały
w stronę siostry Harry’ego ze zdumieniem. Nie sądziły, że ktokolwiek jest w stanie
złamać ich zaklęcia. W szczególności ktoś kto musi używać różdżki.
- Jakim cudem udało ci
się pokonać nasze zaklęcia? – zapytała Hermiona.
- Umiem rozpoznać gdy
ktoś wykorzystał różdżkę do czarów czy też nie – odpowiedziała Aurora,
wpatrując się z niemałym zdumieniem na obie Gryfonki – Sama nie używam różdżki.
Ale nie odpowiedziałyście na moje pytanie.
- Nigdy nie uprawiałaś
seksu z dziewczyną? – zapytała, wciąż podnieconym głosem, Ginny.
- Nie – odpowiedziała szczerze
Aurora.
Ginny i Hermiona
spojrzały na siebie, od razu rozumiejąc co chcą zrobić. Hermiona krótkim
machnięciem dłoni zdjęła wiązania z Ginny, a ta wyciągnęła z siebie sztucznego
penisa, wydając przy tym głośny jęk zadowolenia.
- Trzeba naprawić ten
stan rzeczy – rzuciła Ginny i ruszyła w stronę Aurory, a tuż za nią szła
Hermiona.
- Naprawić? –
zaciekawiła się Aurora – Ale co wy…
Siostra Harry’ego nie
dokończyła swojego pytania, ponieważ Ginny zamknęła jej usta pocałunkiem.
Aurora na początku wytrzeszczyła oczy ze zdumienia, aby po chwili oddać się
temu nowemu doświadczeniu. Po raz pierwszy całowała się w taki sposób z
dziewczyną. Może Ginny i Hermioną pokażą jej jakieś doznania, których nigdy nie
udało jej się poznać.
Hermiona zaszłą od tyłu
Aurorę i zaczęła całować jej szyję, łapiąc za piersi skryte pod bluzką. Ginny
chwyciła ją za pośladki i delikatnie całowała po szczęce. Aurora chwyciła
Hermionę za kark, a drugą dłoń zanurzyła w miękkie i zadbane włosy Ginny.
Rudowłosa Gryfonka zaczęła rozpinać jej bluzkę. Powoli, guzik po guziku. Gdy
już to zrobiła, Hermiona chwyciła za bluzkę i ściągnęła ją z siostry Harry’ego.
Aurora już samodzielnie pozbyła się podkoszulki, ale stanik pozwoliła zdjąć
dziewczynom. Najpierw Hermiona go rozpięła, a paski z zapięciami podała Ginny,
która szybkim szarpnięciem go zdjęła i odrzuciła na bok. Rudowłosa nachyliła
się i złapała kochankę za piersi, a następnie zaczęła lizać jej twarde sutki.
Tymczasem Hermiona całowała jej szyję, policzki oraz szczękę. Aurora objęła ją
za kark, wypinając swój nagi biust w stronę Malutkiej, która zaczęła go całować
z każdej możliwej strony. Hermiona stanęła przodem do Aurory i popchnęła ją, a
ta usiadła na fotelu. Obie Gryfonki zaczęły całować jej piersi i ssać jej
twarde sutki. Ginny nieco się obniżyła i zaczęła całować jej brzuch oraz go
lizać. Po chwili rozpięła zamek jej sukienki, a następnie ją zdjęła. Chwyciła
za jej rajstopy oraz figi, które także ściągnęła z jej ciała. Naga Aurora
delektowała się pocałunkami Hermiony, a Ginny uznała, że czas zabawić się nieco
inaczej.
- Ginny, co robisz? –
zapytała podnieconym głosem Hermiona, gdy przyjaciółka za pomocą swojej magii
przeniosła ją na łóżko.
- Teraz trochę pobawisz
się solo, a ja zajmę się Aurorą – odpowiedziała Ginny.
Malutka machnęła krótką
dłonią i pozbawiła ze skromnej garderoby ciało Hermiony. Kolejne machnięcie
dłoni i pojawiło się pięć penisów. Uczennica się lekko uśmiechnęła.
- Takie coś mi się
podoba – przyznała – Zobaczymy jak mnie zadowolą.
Hermiona chwyciła za
swoje pośladki i odciągnęła je na bok. Jeden z kutasów od razu wszedł w jej
odbyt, co spowodowało, że Gryfonka wydała z siebie głośny okrzyk podniecenia.
Następnie dwoma palcami rozszerzyła wargi sromowe i drugi z kutasów znalazł się
w jej mokrej cipce. Następny penis znalazł się w jej usta, a dwa ostatnie chwyciła
w dłonie. Zaczęła energicznie poruszać dłońmi po penisa. Pozostałe trzy kutasy
zaczęły same z siebie poruszać się w przód oraz w tył, a Hermiona zaczęła
wydawać z siebie zduszone jęki.
Aurora patrzyła na to
co robi Hermiona i ze zdumieniem stwierdziła, że nigdy nie pozwoliła żadnemu ze
swoich kochanków, aby wsadził jej w usta czy tyłek. Zastanawiała się jednak
jaką przyjemność to by jej dało?
Aurora wydała z siebie
ciche westchnięcie, gdy Ginny zaczęła całować jej cipkę, a następnie rozpoczęła
jej lizanie. Siostra Harry’ego zanurzyła w jej rudych włosach dłonie, odchylając
głowę do tyłu. Ginny chwyciła ją za piersi i mocno zacisnęła na nich swoje zgrabne
palce. Malutka po chwili włożyła język w mokrą cipkę siostry Harry’ego, a ta
wydała z siebie jęk zadowolenia. Rudowłosa poruszała językiem na wszystkie
strony, a Aurora wydawała z siebie coraz głośniejsze jęki. Malutka wydała język
z jej cipki i zaczęła lizać jej wargi sromowe oraz łechtaczkę. Po chwili
inicjatywę przejęła Aurora. Popchnęła Ginny, a ta położyła się na plecach.
Aurora usiadła na jej twarzy okrakiem i westchnęła gdy rudowłosa zaczęła lizać
jej cipkę. Chwyciła swoją kochankę za pośladki, odciągając je na bok. Aurora
złapała rudowłosą za piersi, aby po chwili się nachylić i zacząć lizać jej
cipkę. Obie dziewczyny wydawały z siebie ciche westchnięcie zadowolenia, gdy
jedna i druga lizały cipki kochanki.
- Może wykorzystamy
zabawki? – zaproponowała po kilku minutach Hermiona, usuwając penisy
wyczarowane przez Ginny.
- Doskonały pomysł –
stwierdziła Aurora.
Podeszła do Hermiony i
uklękła przed nią. Chwyciła za najbliższego wibratora i wsadziła go w odbyt
Uczennica, a ta wydała z siebie głośny okrzyk podniecenia. Aurora nachyliła się
i zaczęła lizać cipkę Hermiony. Zauważyła, że zaczyna jej się to coraz bardziej
podobać. Uznała, że zbyt mocno. Jednak po chwili przestała się tym przejmować i
wypięła pośladki bardziej w stronę Ginny. Rudowłosa chwyciła za wibratora z
trzema końcówkami. Dwie wsadziła w Aurorę – jedną w jej odbyt, a drugą w mokrą
cipkę. Trzecią końcówkę wsadziła w swoje mokre wnętrze, wydając przy tym jęk
zadowolenia. Chwyciła za jeszcze jeden wibrator i wsadziła go sobie w odbyt.
Zaczęła energicznie poruszać biodrami, wbijając końcówki wibratora w Aurorę
oraz siebie. Okrzyki Hermiony i Ginny wymieszały się, zagłuszając zdławione
okrzyki podniecenia Aurory. Siostra Harry’ego po kilku chwilach wsadziła język
w cipkę Uczennicy i zaczęła nią wiercić na wszystkie strony. Z każdą kolejną
chwilą wszystkie dziewczyny wydawały z siebie głośniejsze okrzyki, a ich ruchy
miały więcej energii. Po kilku długich minutach cała trójka doszła prawie
jednocześnie. Najpierw Ginny wydała z siebie przydługi jęk spełnienia,
wpychając wibratora w Aurorę najgłębiej jak potrafiła, co sprawiło, że siostra
Harry’ego wydała z siebie zduszony jęk spełnienia. Następna była Hermiona,
która wygięła ciało w łuk, łapiąc się za piersi i wydając z siebie jęk
spełnienia.
- Nie sądziłam, że seks
z dziewczyną może być aż tak szalony – stwierdziła po wszystkim Aurora.
- To jeszcze nic – rzuciła Hermiona –
Seks analny to dopiero doznania.
Ron i Ginny znaleźli
się w najciemniejszym zakątku Zakazanego Lasu. Gryfon odpalił papierosa i
rozejrzał się wokół. Ginny tupała niecierpliwie nogą. Dwa dni temu, gdy tylko
Aurora i Tony wrócili do siebie, Ron stwierdził, że ma pewien plan, ale musi go
odpowiednio dostosować. Ginny uznała, że nadszedł już odpowiedni moment.
- Słuchaj, Ron –
powiedziała w końcu, gdy zaczynała denerwować ją ta cisza – Po co właściwie
mnie tu ściągnąłeś?
- Skończyłem
opracowywać swój plan – rzekł Ron, uderzając wskazującym palcem w papierosa i
zwalił spaloną jego część – Wiem, że to może sprawić ci ból, ale nie potrafię
znaleźć innego sposobu, aby to z ciebie wyciągnąć.
- Co takiego, Ron? –
Ginny czuła coraz większe zdenerwowanie. Znalazła się w miejscu, które wybitnie
nie było jej na rękę. Wolałaby ten czas spędzić inaczej.
- Na pewno lepiej ode
mnie pamiętasz Komnatę Tajemnic, prawda? – zapytał, a Ginny skinęła głową.
Gryfon ucieszył się, że w jej oczach nie zauważył bólu – Od dawna zastanawiam
się czy dziennik Riddle’a zostawił w tobie coś więcej niż przykre wspomnienia.
- Chodzi ci o mowę węży? – wysyczała Ginny, zaskakując brata.
- Dlaczego wcześniej
jej nie używałaś? – zapytał Ron.
- Bo nie potrzebowałam
tego – odpowiedziała – A teraz mi wyjaśnij dlaczego chciałeś posiadać tą
wiedzę?
- Słuchaj, Ginny,
uznałem, że węże będą doskonałymi szpiegami – odpowiedział Ron – Musimy je
tylko przekonać do swoich racji, a następnie wysłać do Voldemorta. On ma bzika
na ich punkcie. Żadnego z węża nie będzie podejrzewał.
- Masz rację –
stwierdziła Ginny – Ale jak mamy znaleźć węże?
- Lada moment powinny
nas znaleźć – odrzekł Ron.
- Co? – zdumiała się,
gdy usłyszała syk:
- Kolejni zbłąkani ludzie. Damy im popalić, moi bracia.
-
Nam? Popalić? – wysyczała Ginny – Dumbledore nie potrafi odgadnąć, że to my
stoimy za zabójstwami śmierciożerców, a wy uważacie, że dacie nam rady?
Ogromny wąż wypełzł
spod krzaka i podniósł swój łeb, patrząc żółtymi oczami na Ginny oraz Rona.
- A więc zabijacie śmierciożerców? – zapytał wąż – Mów dalej, dziewczynko. Zaciekawiłaś nas?
-
Was?
-
Nie widzisz moich braci, bo nie chcą się ujawniać.
-
Dobrze. Mój brat wpadł na pomysł, że możecie nam pomóc.
-
W czym?
-
W śledzeniu Lorda Voldemorta?
-
Chcesz, żebyśmy przebywali w pobliżu tego potwora. Nie jesteśmy głupcami. Jest
zbyt przebiegły, aby go szpiegować.
-
Być może – przyznała Ginny – Ale do tej pory nie odkrył jednego z naszych szpiegów. Zresztą…
Uwielbia węże. Was nie będzie podejrzewać.
-
A co nam dasz w zamiar?
Ginny spojrzała ze
zdumieniem na węża. Nie spodziewała się takiego pytania. Uważała, że węże nie
cenią żadnego bogactwa.
- A czego chcecie? – zapytała.
- Chcemy dom, w którym nikt nie będzie nas traktował jak wrogów.
-
To da się załatwić. To jak?
-
Kiedy mamy zacząć?
Harry masował sobie
skronie. Wiedział, że musi wejść w umysł Lorda Voldemorta. Jednak bał się, że
jego największy wróg go wykryje. Spojrzał na zdjęcie swoich rodziców. Z drugiej
strony pragnął go zabić. Nie dlatego, że każe mu to jakaś przepowiednia albo
uważa to za słuszne. Chciał go zabić, ponieważ przez niego stracił życie, które
byłoby dla niego o wiele lepsze.
Harry położył się na
łóżku i zamknął oczy. Czas zobaczyć, co robi Voldemort. Jeśli coś pójdzie mu
nie tak może sprawić mu ból.
Harry znalazł się w
jakieś ciemnej komnacie. Przed nimi znajdował się krąg śmierciożerców. Był to
chyba Wewnętrzny Krąg. Przed nim klęczał Draco Malfoy, który bał się spojrzeć w
jego oczy.
- Bardzo się cieszę,
Draco, że już wyzdrowiałeś – rzekł Harry zimnym głosem Lorda Voldemorta i już
wiedział, że się udało – Plotki głoszą, że ciebie, Crabbe’a i Goyle’a
zaatakował ktoś z Klanu Lordów.
- Nie mam na to
dowodów, mój panie, ale jestem pewien, że należała do Klanu – odpowiedział Malfoy,
nie próbując nawet spojrzeć w oczy Voldemorta.
- Cóż… Możemy to
potwierdzić – rzekł Voldemort – Powiedz mi, proszę, kto cię zaatakował, a ja
wyciągnę z niej wszystkie informacje.
Harry czuł, że teraz
się okaże czy zaklęcia Luny działają odpowiednio. Jeśli jej bomba zadziała
odpowiednio, Malfoy zginie, zanim cokolwiek zdąży powiedzieć.
- Panie, to była…
Malfoy złapał się za
głowę, wrzeszcząc z bólu, a wszyscy śmierciożercy odsunęli się od niego z
przerażeniem w oczach. Harry wyczuł, że Voldemort jest tym wszystkim zdumiony,
ale jednocześnie zaciekawiony. Zamiast pomóc Malfoy’owi, przyglądał się mu.
Malfoy wyprostował się i wrzasnął po raz ostatni z bólu, a jego głowa
eksplodowała. Krew trysnęła na wszystkie strony, a śmierciożercy zostali nią
opryskani.
- Ciekawe – mruknął Voldemort.
- Zaklęcie bomby –
rzekł jeden ze śmierciożerców – Nie stosowane od pięćdziesięciu lat. Myślałem,
że nikt już nie potrafi je rzucić. Musiał być to wybitny mag umysłu. Stawiam na
Dumbledore’a, mój panie. Ciebie także bym zaliczył do tego grona, ale, mój
panie, nie zabiłbyś Draco, dopóki by ci nie przekazał tych informacji.
- Masz rację – rzekł Voldemort
– Darinie! – zawołał, a z szeregu śmierciożerców jeden wystąpił i się ukłonił
nisko – Czy masz wśród swoich niewolnic Amandę Potter.
- Owszem, mój panie –
odrzekł śmierciożerca nazwany Darinem – Mam ją zabić?
- Nie – odrzekł Voldemort
– Zabierze ją i wszystkie swoje niewolnice na spotkanie z Zakonem. Dam ci
informacje kiedy. Wówczas dojdzie do wymiany. Najpierw oczywiście porwiecie
Dudley’a Dursley’a. Wymienisz ich Amandę, Dudley’a oraz pozostałe niewolnice na
Harry’ego Pottera i Ginny Weasley.
- Ale, mój panie, nie
widzę w tym sensu – rzekł śmierciożerca.
- I nie musisz –
warknął wściekle Voldemort, a Nagini zasyczała ostrzegawczo w stronę
śmierciożercy – A teraz… Odejdźcie. Wszyscy.
Śmierciożercy się
ukłonili, a Harry ujrzał plany Voldemorta. Widział jak jest zabijany przez
czarnoksiężnika, a Ginny zostaje matką jego dziedzica, a następnie dziwką
śmierciożerców. Harry wiedział już co należy zrobić. Ron już wszystko
odpowiednio zaplanuje.
zajebiste!
OdpowiedzUsuńFajne, sistra Harrego, do tego Luna dość szybko "zaprzyjaźniła się" z Tonym :)
OdpowiedzUsuń