Translate

niedziela, 10 sierpnia 2014

42. Klan Lordów 13

Jedna z dawno nieużywanych kryjówek Lorda Voldemorta była wypełniona po brzeg. Krąg Nieśmiertelnych bardzo boleśnie odczuł poczwórny atak Klanu Lordów. Blaise siedział po lewej stronie Lorda Voldemorta i uważnie obserwował wszystkich członków Kręgu. Byli zaniepokojeni tym co się stało. Wręcz przerażeni. Blaise zastanawiał się co bardziej odczuli – utratę kontroli nad Hogwartem czy może sromotną porażkę Dumbledore’a z Harrym? Zabini doskonale wiedział, że nikt nie odpowie mu na to pytanie. Musiał sam tego się domyślić, obserwując uważnie każdego z nich.
Czarnoskóry mag od razu zauważył, że zostali wezwani wszyscy najważniejszy członkowie Kręgu Nieśmiertelnych. Przybył nawet Stalin wraz ze swoją armią. Jakby porzucił na moment marzenia o zdobyciu słowiańskich państw. Cóż… Przynajmniej Wschodnia Europa ma czas aby zregenerować siły i wzmocnić mury obronne. Byli już wszyscy. Brakowało tylko Grindewalda i obu Dumbledore’ów. Blaise wiedział, że musi wykorzystać ten czas, aby popchnąć Voldemorta do działania.
- Czy tak miała wyglądać twoja przyszłość, Voldemort? – zapytał cicho.
Wokół rozbrzmiewały rozmowy, więc nikt nie zwrócił nawet uwagi na to, co powiedział Blaise do Voldemorta. Sam czarnoksiężnik spojrzał na niego ze zdumieniem.
- Nie rozumiem o czym mówisz, Pierwszy – rzucił Voldemort.
- Nie udawaj głupca – Blaise nie miał zamiaru ukrywać swojej złości w głosie – Dumbledore’owie i Grindewald obiecali wam władzę, bogactwo i wieczne życie. Zapewnili ciebie i innych, że na świecie nie znajdzie się nikt kto będzie w stanie nam się sprzeciwić. A tymczasem nie potrafił dopilnować tego, żeby Potterowie i Klan Lordów byli martwi. Potter bardzo sprytnie oszukał wzrok Dumbledore’a. Oszukał też nas. Zaufaliśmy nieomylności Dumbledore’a. I to nas zgubiło. Tylko popatrz, Voldemort, Klan Lordów w jeden dzień odzyskał Hogwart, Hogsmeade i ministerstwo. Przejął kontrolę nad Pokątną, a po Azkabanie zostały tylko gruzy. Jakby tego było mało, Dumbledore ledwo żywy wrócił z Hogwartu. Profesor najlepsza lata ma już za sobą. Czas, aby ktoś inny przejął władzę nad Kręgiem.
- Myślisz, że Dumbledore jest za słaby? – zapytał Voldemort.
- A nie jest tak? – zaciekawił się Blaise.
Czarnoskóry czarodziej uśmiechnął się. Widział jak Voldemort zaczyna się zastanawiać nad jego słowami. Wiedział jednak, że w tym momencie nie uda mu się doprowadzić do upadku Kręgu Nieśmiertelnych. Jednak wiedział, że jego słowa zadziałają odpowiednio. Voldemort przestanie być ufny wobec Dumbledore’ów i Grindewalda. Być może zacznie planować zamach stanu. Blaise wiedział, że w odpowiednim momencie będzie musiał podać Voldemortowi narzędzia i popchnąć go do działania. Jednak jego ruchy mogą doprowadzić do wewnętrznej wojny w Kręgu Nieśmiertelnych. A to było najważniejsze zadanie Blaise’a. Zjednoczeni Nieśmiertelni są zbyt silny, aby móc ich pokonać w otwartej wojnie. Jednak walczący o władzę dowódcy Nieśmiertelnych nie doprowadzą do zwycięstwa nad Klanem.
Skrzypnęły drzwi i do środka weszli Dumbledore’owie wraz z Grindewaldem. Albus Dumbledore utykał na lewą nogę, podpierając się laską. Po jego prawej stronie stał jego młodszy brat – Abertforth, który go podtrzymywał. Usiedli u szczytu stołu, a na ich ramiona wpełzły węże. Tak samo jak na ramiona pozostałych dowódców Kręgu Nieśmiertelnych.
- Już wydobrzałeś, Dumbledore? – zapytał Slytherin.
- Nie do końca, Salazarze, ale wszystko idzie ku dobremu – odrzekł Albus – Przejdźmy zatem do rzeczy. Nie marnujmy czasu.
- Bardzo wiele straciliśmy, Dumbledore – rzekł Stalin – Ministerstwo, Hogwart, Azkaban. Jesteś jednym z nielicznych, którzy przeżyli ataki.
- Tak gorliwie nas zapewniałeś, że Potter i jego przyjaciele są martwi – odezwał się nagle Voldemort, zwracając uwagę wszystkich zebranych – Okłamałeś nas, Dumbledore. Jesteś albo za stary na dowódco albo zbyt głupi.
- Jak śmiesz?! – zawołał młodszy z Dumbledore’ów – Mój brat jest najpotężniejszym czarodziejem na tym świecie.
- Niezbyt przekonująco to udowodnił – rzekł Voldemort z fałszywym uśmiechem na ustach – Potter sprawił, że wylądował na kilka dni w szpitalu.
- Do czego dążysz, Voldemorcie? – zapytał Grindewald.
- Dumbledore nie nadaje się na naszego przywódcę. Czas na zmiany. Dumbledore, bez wątpienia jesteś największym magiem na tym świecie i niezwykle inteligentnym, ale twój czas już minął. Nadszedł mój czas.
Grindewald i Abertforth wstali ze swoich miejsc, tak sam jak Voldemort. Cała trójka stanęła w pozycjach bojowych. Wszyscy przekręcali głowy z prawej na lewo, przyglądając się całej trójce. Dumbledore spojrzał na Voldemorta ze zmrużonymi oczami.
- Marzy ci się dowództwo, Tom? – zapytał – Nie wystarczy ci już to, że masz władzę nad całą Wielką Brytanią?
- Być może tego nie widzisz, ale prowadzisz nas do zguby. Wszyscy przez ciebie zginiemy. Nadszedł czas na zmiany – rzekł Voldemort.
Dumbledore wstał z trudnością i spojrzał na swojego rozmówcy.
- A więc marzy ci się mój stołek, tak? – zapytał – Udowodnij, że jesteś godzien zając moje miejsce.
- Tak się stanie – rzekł Voldemort.
Voldemort wstał ze swojego miejsca i wycelował prawą dłonią w stronę Dumbledore’a. Jednak nie zdążył wyprowadzić jakiegokolwiek ciosu. Dumbledore był szybszy. Jasno-błękitna kula trafiła Lorda Voldemorta w pierś. Nastąpiła eksplozja, która odrzuciła czarnoksiężnika do tyłu. Voldemort głośno jęknął, gdy z impetem uderzył w ścianę. Z trudnością podniósł się i spojrzał wściekle na Dumbledore’a.
- Na razie jesteś zbyt słaby, aby mnie pokonać – rzekł starszy czarodziej – A warto przy tym zaznaczyć, że jestem osłabiony. Myślisz, że mnie pokonasz z takim poziomem mocy? Od zawsze ci powtarzam, Tom, abyś walczył najpierw głową, a dopiero później mocą.
Dumbledore usiadł z powrotem na swoje krzesło i natarczywie spojrzał na Voldemorta. Blaise z ciekawością przyglądał się czarnoksiężnikowi, czekając na jego ruch. Został całkowicie zaskoczony. Lord Voldemort wrócił na swoje miejsce i spojrzał spod byka na Dumbledore’a. Blaise raczej spodziewał się ataku. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Cóż… Najważniejsze, że ziarno zostało zasiane. Teraz należy je pielęgnować, aby uzyskać upragnione zbiory.
- Skoro już wyjaśniłem Lordowi Voldemortowi to, co go interesowało, przejdźmy do naprawdę ważnych spraw – rzekł Dumbledore, a Voldemort spojrzał na niego ze wściekłością – Nie ukrywajmy tego. Zostaliśmy zaskoczeni. Nikt z nas nie przewidział, że Klan Lordów przeprowadzi poczwórny atak. Jednak był to bardzo dobrze przeprowadzony atak. Odcięli nam wszelką pomoc i zadbali o to, aby nic ich nie zaskoczyło. Niestety, przez ten atak straciliśmy panowanie nad Hogwartem i ministerstwem. Na Pokątnej powstał ostatni bastion przeciwko nam. A Azkaban został całkowicie zniszczony. Najbardziej jednak mnie zadziwia fakt, że potrafili zniszczyć dementorów i to mugole. Czy ktoś z was potrafi może to wyjaśnić?
Wszyscy zaczęli rozglądać się wokół, patrząc jeden na drugiego w poszukiwaniu chętnego do odpowiedzi. Jednak nikt z dowódców nie pchał się do wypowiedzi. Wręcz przeciwnie. Wyglądali jakby mieli nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto odpowie za nich.
- Nikt? – zapytał Dumbledore z nutką złości w głosie – Naprawdę nikt z was nie domyśla się w jaki sposób mugole pokonali dementorów? Przecież ich nie widzą. Ten brak wiedzy mnie bardzo niepokoi.
- Może nie było tak jak sądzimy – rzekł Stalin – Może wśród mugoli byli czarodziej, którzy, jak doskonale wiemy, widzą dementorów i ich zniszczyli, co?
- To jest jakaś teoria – przyznał niechętnie Dumbledore – Jednak jest bardzo mało prawdopodobna. Ja ma nieco inną.
- Podzielisz się nią z nami? – zapytała La Fray.
- W odpowiednim momencie – rzekł Dumbledore – Muszę jeszcze wiele sprawdzić, a na razie na to nie mam czasu. Przejdźmy zatem do planu.
- Planu?
Ów słowo odbijało się echem w wypełnionej sali. Wszyscy spoglądali na siebie ze zdumieniem, a następnie zerkali na Dumbledore z zaciekawieniem i zaskoczeniem.
- Owszem – przyznał starszy czarodziej – Powiedzmy sobie wprost. Ministerstwo, Pokątna czy też Azkaban to nieznaczne straty. Co prawda, są to strategiczne punkty, jednak nie są aż tak ważne jak Hogwart. Zamek jest najważniejszą budowlą w Wielkiej Brytanii. Ma zarówno znaczenie historyczne jak i magiczne. Nie możemy pozwolić, aby pozostał w rękach naszych wrogów. Osłabia to nasz wizerunek. Zatem musi koniecznie go odbić.
- Rzućmy na niego wszystkie siły – zaproponował Juliusz Cezar – Nie mają aż tak silnej armii jak my.
- Masz rację – przyznał Dumbledore – Jednak Harry Potter już udowodnił, że jest bardzo sprytny. Zatem nie możemy przeprowadzić bezmyślnego ataku. Na pewno jest na to przygotowany. Za trzy dni odbijemy Hogwart, a plan jest taki…
Harry i Ron stali przed bramą Hogwartu, obserwując jak słońce znika za horyzontem. Wiatr delikatnie muskał ich szorstkie policzki. Wokół było spokojnie. Jednak ów spokój był tylko pozorny. Obaj wewnętrznie przygotowywali się na walkę z Dumbledore’em i jego Kręgiem Nieśmiertelnych.
- Nie mamy szans – mruknął Ron.
Na usta Harry’ego wpełzł delikatny uśmiech. Ron spojrzał na niego ze zdumieniem, jednak nic się nie odezwał.
- Oni też tak myślał – rzekł Harry.
- I mają rację, tak sądząc – powiedział rudowłosy – Voldemort i Glizdogon znają Hogwart równie dobrze jak my czy twoi rodzice. Znają każde tajne wejście do szkoły i każdy tajny korytarz czy ukrytą komnatę.
- Tak, znają – przyznał Harry – Ale sądzę, że zachowają się jak skończeni idioci.
- Co? – zdziwił się Ron. Nie mógł zrozumieć spokoju Harry’ego.
- To jest bardzo proste – rzekł Harry – Każdy głupiec wie, że Hogwart to najważniejsza budowla w Wielkiej Brytanii, a być może na świecie. Nie trudno się domyślić, że spróbują odzyskać zamek. Jednak już popełnili błąd.
- Niby jaki? – zapytał ze złością Ron. Czasem mu było trudno zrozumieć przyjaciela.
- Nie zaatakowali nas od razu po stracie Hogwartu.
- I to ma być ten błąd – zdziwił się Ron – Nie żartuj sobie, Harry. Nie ma na to miejsca ani czasu.
- Nie żartuję – powiedział Harry, patrząc prosto w błękitne oczy Rona – Ataku od razu po zniknięciu obu Dumbledore’ów nie spodziewalibyśmy się. Oni jednak tego nie zrobili. Wiemy, że nas zaatakują. Jednak minęło już parę dni, a oni tego nie zrobili. Dają nam czas na przygotowanie się do walki.
- Nasze przygotowania tylko opóźnią naszą klęskę.
- Nieprawda – zaprzeczył Harry – Jeśli dobrze wykorzystamy nasze atuty ich przewaga w liczebności przestanie mieć znaczenia. Nie będziemy walczyć z nimi w otwartej bitwie, bo to będzie podpisanie na siebie wyroku.
- Zaatakujemy ich z zaskoczenia i to tam, gdzie mamy największe szanse – rzekł Ron, jakby nagle doznał jakiegoś olśnienia.
- Nie tylko – wtrącił Kapitan – Przygotujemy pułapki. Wiele pułapek. Wszędzie. W tajnych tunelach, błoniach w wejściach. Wykorzystamy mugolskie bomby. To są czarodzieje, Ron. Większość z nich ignoruje mugoli. I to jest nasza przewaga, którą musimy bezwzględnie wykorzystać.
Ron się uśmiechnął, patrząc w dal.
- Muszę ci powiedzieć, że czasem boję się ciebie wkurzyć.

Harry i Ron ryknęli śmiechem, a następnie udali się w stronę zamku, aby wszystko przygotować i dopilnować każdego najdrobniejszego punktu planu obrony szkoły.

9 komentarzy:

  1. Już jestem ciekawa jak to będzie z odbicem Hogwartu...

    Super rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  2. dość takie! Choć brakuje mi tu erotycznych momentów ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się też mi brakuje erotycznych momentów!

      Usuń
    2. A to nadal jest blog erotyczny?

      Usuń
  3. Nie mogę doczekać się następnej części!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, szkoda że taki krótki :) i ja podpisuję się pod skargą na brak erotycznych momentów :P Może choć jeden, króciutki? :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Jak czas pozwoli to do końca tygodnia opublikuję kolejną notkę. Jeśli nie to w przyszłym

      Usuń