Translate

sobota, 7 czerwca 2014

35. Klan Lordów 7


Standardowe Umiejętności Magiczne. W skrócie sumy. Według wielu uczniów najtrudniejsze testy jakie przychodzi się zmierzyć uczniom w całej szkolnej karierze. Wszyscy piątoklasiści w pocie czoło przez okrągły rok przygotowywali się do tych egzaminów. No… Prawie wszyscy. Niektórzy odpuścili sobie długie zakuwanie po nocach. Tak jak Ginny, która zamiast siedzieć po nocach i próbując czegoś się nauczyć, wolała odpłynąć w przyjacielskie ramiona Morfeusza. Połowa tych testów była już za piąto rocznymi, jednak przez nimi było jeszcze wiele trudnych egzaminów.
Cóż… Ginny najmniej przejmowała się sumami. Podchodziła do nich naprawdę lekceważąco. Harry doskonale pamiętał jak denerwował się tymi testami i, mimo swojej niechęci do nauki, zakuwał po nocach, a w każdej wolnej chwili powtarzał wszystkie informacje. Najczęściej z Ronem. Teraz jak na to patrzył, uważał, że to była głupota. Przecież przez ciągłą naukę ledwo dyszał, a i tak zakuwanie po nocach niewiele dało. Jednak teraz to było najmniej istotne. Harry i Ginny widzieli zachowanie swoich przyjaciół i wiedzieli, że zaczynają powoli się domyślać.
Ciążą Malutkiej była pewnym problemem. Co prawda, oboje uznali, że zachowają to w tajemnicy przed wszystkimi, ale z każdym kolejnym dniem było coraz trudniej dochować tajemnicy. Co prawda, ciąża Ginny jeszcze nie była widoczna, ale większość członków Klanu Lordów potrafiło wyczuć moc magiczną i energię innych. Robili to mimowolnie. Harry zauważył, że gdy tylko Ginny się pojawiała przy nim, od razu wyczuwał dwa źródła energii bijące od Malutkiej. Pozostali wojownicy Klanu także to wyczuwali. Często, gdy tylko rudowłosa się pojawiała, wszyscy członkowie Klanu odwracali się za nią. I to nie tylko chłopcy, którzy bardzo często oglądali się za nią, aby podziwiać jej kształtne pośladki, skryte pod obcisłymi spódniczkami czy spodniami. Teraz oglądali się za nią ze zdumieniem. Harry od razu się domyślił, że zaczęli wyczuwać drugie źródło energii w Ginny. Hermiona bardzo często popadała w zamyślenie, gdy tylko Malutka się przy niej pojawiła. A Neville i Ron wyglądali na zdumionych, gdy Ginny pojawiała się. Harry nie był pewien jak reaguje Luna, ponieważ nie udało mu się jeszcze zaobserwować jej reakcji. Zresztą… To było bardzo trudne. Marzycielka niezależnie od sytuacji, miała zawsze ten sam rozmarzony głos i błędny wzrok. Tylko od czasu do czasu w jej głosie można było usłyszeć inną nutę, a w oczach zobaczyć jakieś inne płomienie niż rozmarzenie.
Piąto roczni i siódmo roczni właśnie wrócili z egzaminów. Trwała przerwa obiadowa. Jak to bywało przez ostatnie dni, uczniowie rozmawiali na temat egzaminów, które przed chwilą odbyli. Analizowali każde pytanie i każdą odpowiedź. Zastanawiali się wspólnie nad odpowiedzią. Harry’ego to bardzo denerwowało. Po co rozpamiętywać coś co jest mało istotne. Na szczęście w tym szaleństwie znalazło się kilka osób. Ginny i Luna nigdy nie rozmawiały na temat odbytych egzaminów. Nie przejmowały się tym czy dobrze im poszedł test czy też nie. Hermiona na początki często pytała ich o zadania na egzaminach, ale obie dziewczyny za każdym razem mówiły, że gówno je obchodzą egzaminy. Uczennica oczywiście była tym zdumiona, ale po kilku głośnych okrzykach Ginny przestała interesować się pytaniami na sumach.
Trzask otwieranych drzwi zagłuszył ciche rozmowy pomiędzy uczniami. Wszyscy spojrzeli w stronę drzwi. Harry zmrużył oczy i powoli sięgnął za pas po sztylet, który tam trzymał. Do Wielkiej Sali weszli śmierciożercy. Każdy z nich, jak to bywało, miał maskę, zakrywającą twarz. Kapitan byłby zdumiony, że z taką łatwością pokonali zabezpieczenia Hogwartu i wyminęli patrole aurorów, gdyby nie wiedział, że to Dumbledore podsyła Voldemortowi informacje jak pokonać osłony szkoły.
- Dzień dobry – powiedział jeden ze śmierciożerców, znajomym dla Harry’ego głosem. Po chwili Kapitan uświadomił sobie, że głos Lucjusza Malfoy’a brzmiał bardzo podobnie. Czyżby żył? Nie, to niemożliwe. Lucjusz Malfoy na pewno jest martwy.
- Dzień dobry – odpowiedział profesor Dumbledore, uśmiechając się uprzejmie – Co sprowadza śmierciożerców do Hogwartu?
- Cóż… Czarny Pan wybrał nas, abyśmy przedstawili jego propozycję – rzucił śmierciożerca, który odezwał się przed chwilą.
- Doskonale znamy jego „propozycję”, Auguście – rzekł Legolas, a Harry spojrzał z zaciekawieniem na elfa – Czyżbyś zapomniał, Malfoy, co spotkało twojego starszego brata? Chyba jest tu także twoja siostra, Dolores, prawda?
Harry rozszerzył oczy ze zdumienia. Nie sądził nigdy, że Lucjusz Malfoy miał rodzeństwo. W końcu nigdy tym się interesował. A może powinien? Bez wątpienia uniknąłby zaskoczenia. Tak teraz zrobi, aby w przyszłości nie być już zaskoczonym jakimś rodzeństwem śmierciożerców.
- Lubisz o wszystkim wiedzieć, co Elfie? – zapytał śmierciożerca nazwany Augustem.
- To cena jaką płacę za tak długie przebywanie w tej szkole – rzucił Legolas. Harry lekko się uśmiechnął, widząc zdumienie na twarzy Dumbledore’a.
- Pomińmy te uprzejmości i przejdźmy do konkretów – rzucił Dumbledore – A więc… Voldemort przysłał was, abyście przedstawili jego propozycję, tak? A więc… Słucham?
Malfoy powoli przeniósł wzrok na Dumbledore’a. Z uwagą mu się przyglądał. Harry poczuł dziwny niepokój w sercu. Po chwili zrozumiał skąd.
- Czarny Pan postanowił umilić sobie czas – rzekł śmierciożerca – Wybrał jedną z twoich uczennic, aby towarzyszyła mu w jego życiu.
- Och, tak – powiedział spokojnie Dumbledore – A dowiem się którą?
- Ginny Weasley – odpowiedział Malfoy.
W Wielkiej Sali nastąpiło poruszenie i głośne protesty. Ginny była ogólnie lubianą osobą i niewielu chciało z nią zadzierać.
- Cisza! – zawołał Dumbledore, wstając ze swojego miejsca i podnosząc obie dłonie – A więc… Voldemort oczekuję, że oddam Ginny, tak? Niby czemu?
Harry zmrużył oczy. Dumbledore doskonale udawał dyrektora, któremu zależało na uczniach. Kapitan mógłby się na to nabrać parę lat temu, ale ten czas przeminął i już nie wróci.
- Jak widzisz, profesorze, z dziecinną łatwością weszli do Hogwartu mimo osłon i sporej liczby aurorów – odezwał się Malfoy – Chyba nie chcesz, żebyśmy tu wrócili z naszym panem, co? Aurorzy was nie obronią, a na uczniów nie masz co liczyć. Jesteście zbyt słabi.
Harry spojrzał na Dumbledore’a. Zanim dyrektor odpowiedział, znał już jego wypowiedź. Był prawie na sto procent pewien, że profesor sam wydał Voldemortowi odpowiednie polecenie. Teraz tylko odgrywał swoją rolę. Bez wątpienia, nabierał i nauczycieli, i aurorów, i uczniów. Jednak Harry zbyt wiele wiedział, żeby nabrać się na jego grę. Swoją drogą… Dobrze mu to wychodziło.
- Myślicie, że się ugnę? – zapytał Dumbledore.
- Owszem – odpowiedział Malfoy – Zastanów się dobrze, Dumbledore, zanim nam odpowiesz. Wolisz, aby do niewoli trafiła jedna uczennica czy żeby setka zginęła.
- Skąd pewność, że zginą? – zapytał Dumbledore, a Harry lekko się uśmiechał. Już zaczynał widzieć w tym kabaret, a nie dyskusję.
- Bądźmy szczerzy, Dumbledore – rzekł śmierciożerca – Nawet jeśli w tej szkole są najlepsi uczniowie jacy kiedykolwiek żyli na tej ziemi, to i tak wielu z nich zginie. Nikt nie oprze się potędze śmierciożerców.
Dumbledore westchnął i opuścił głowę. Następnie zerknął na Ginny, a na końcu na śmierciożercę.
- Niestety, muszę podjąć nieodpowiednią decyzję – rzekł, a Harry zamknął oczy, aby odpowiednio się skupić – Bardzo mi przykro, Ginny. Muszę kierować się dobrem większości, a nie jednostki. Pójdziesz z nimi.
Harry zauważył, że śmierciożercy byli zadowoleni. Ginny jednak nie ruszyła się z miejsca. Harry ją powstrzymał. Postanowił poczekać aż podejdą.
- Głucha jesteś – warknął Malfoy, patrząc wściekle na Ginny – Chodź tu, ale już.
- Czyżby zabrakło ci odwagi, aby samemu podejść? – zapytał Harry.
Dumbledore spojrzał ze złością na Harry’ego. Kapitan zauważył to i dyskretnie się uśmiechnął. Nie szło po myśli dyrektora. Żaden uczeń nie miał się przeciwstawić, a jednak znalazł się jeden. Harry rzucił wyzwanie śmierciożercom. Miał ochotę ich pozabijać tu i teraz. Wiedział jednak, że wszyscy zaraz nabiorą podejrzeń. I tak byli podejrzliwi po bitwie w Little Wihining.
Wszyscy spojrzeli na śmierciożercę, czekając na jego reakcję. Harry doskonale sobie zdawał sprawę z tego, że Voldemort wszystkim swoim sługom powiedział kim tak naprawdę jest Kapitan. A co za tym idzie? W sercach śmierciożerców, gdy tylko stawali naprzeciwko Gryfona rodził się strach, którego nie potrafili okiełznać.
- Myślisz, że jestem na twoje rozkazy, Potter? – warknął śmierciożerca, a w Sali było słychać prychnięcia pogardy.
Harry uśmiechnął się. Wygrał bitwę zanim się zaczęła. Malfoy wyciągnął różdżkę i cofnął się. Strach w jego oczach eksplodował niczym lawa.
- A więc się boisz – stwierdził Harry.
- Już ja ci pokażę – rzucił Malfoy.
Śmierciożerca podniósł dłoń z różdżką i wycelował w Kapitana. Harry był gotowy do obrony i w myślach planował kontratak, ale wówczas stało się coś, czego nie spodziewał się. Ramię śmierciożercy zostało ucięte przez… tasak. Rękę z impetem upadła na podłogę, a Malfoy wrzasnął z bólu, upadając na kolana i trzymając się za krwawiący kikut. Przy jego kolanie powstała sporej wielkości kałuża krwi. Harry zauważył jak tasak wraca. Jakby Malfoy’owi było mało, broń ucięła mu drugie ramię. Tasak z powrotem wylądował w dłoni swojego właściciela. Zgredek podniósł dumnie wzrok, nie przejmując się tym, że po tasaku spływa krew.
- Harry Potter zwrócił Zgredkowi wolność – powiedział swoim piskliwym głosem skrzat domowy – Zgredek wówczas obiecał, że nie pozwoli, aby ktokolwiek skrzywdził Harry’ego Pottera.
Pozostali śmierciożercy podnieśli różdżki, celując w skrzata. Zgredek pstryknął palcami i różdżki wyślizgnęły im się z dłoni, a następnie zawisły nad ich głowami. Zgredek jeszcze raz pstryknął palcami, a różdżki zostały przełamane.
- Jak śmiesz używać magii przeciwko czarodziejom? – warknął jeden ze śmierciożerców – Przeciwko swoim panom – wskazał na Malfoy’a.
- Zgredek nie ma pana – rzucił skrzat domowy – Zgredek jest wolnym skrzatem domowy i Zgredek was zabije, jeśli tego zechce.
Śmierciożercy spojrzeli na siebie niepewnie. Nie zdarzyło im się jeszcze, żeby skrzat domowy im się sprzeciwił. A Zgredek był gotów ich zabić.
Skrzat domowy bardzo szybko się poruszał. Zniknął ze swojego miejsca i znalazł się przed jednym ze śmierciożerców. Obrócił tasak w dłoni i jego rączką uderzył w twarz poplecznika Voldemorta. Maska pękła na pół, a kości nosa trzasnęły i trysnęła z niego krew. Zgredek znów zniknął i pojawił się za plecami kolejnego przeciwnika. Zamachnął się tasakiem i podciął ścięgna śmierciożercy, który zawył z bólu i padł na posadzkę. Zgredek znów zniknął. Pojawił się przy nodze siostry Malfoy’a. Zamachnął się i silnym ciosem złamał jej nogę.
Zgredek zawisł w powietrzu nad śmierciożercami i patrzył z pogardą na nich. Wszyscy pojękiwali z bólu. Mieli połamane kości i zostali poranieni. Skrzat domowy powoli wylądował między śmierciożercami, którzy najlepiej jak potrafili cofnęli się od niego. W ich oczach strach był niemal namacalny. Można było prawie go dotknąć. Od wieków czarodzieje podobni do śmierciożerców ignorowali moc skrzatów domowych. Zgredek w kilka chwil udowodnił im, że nie słusznie.
- Zgredek teraz daje wam szanse – rzucił skrzat domowy – Odejdźcie z Hogwartu albo Zgredek was pozabija.
Śmierciożercy nie mieli ochoty sprawdzać na ile słowa skrzata domowego są realne. Najszybciej jak potrafili powstawali z podłogi i pomogli podnieść się bardziej rannym, a następnie pospiesznie opuścili Wielką Salę. Gdy tylko ostatni z nich wyszedł z sali, Zgredek zniknął.
„August i Dolores Malfoy brutalnie zamordowani”
Wczoraj późnym popołudniem do Hogwartu przybyli posłańcy Lorda Voldemorta. O tym reporterzy „Żonglera” dowiedzieli się od jednej z uczennic, a ów informację potwierdziła córka naszego redaktora naczelnego, panna Luna Lovegood. Od razu ruszyliśmy w podróż wypełniając misję dziennikarza, aby przed wami, nasi drodzy czytelnicy, odkryć całą prawdę. I tylko prawdę.
Gdy w Wielkiej Sali uczniowie i nauczyciele Hogwartu przebywali na obiedzie, do Hogwartu weszli śmierciożercy, którymi dowodził August Malfoy. Była tam także jego siostra – Dolores. Nazwiska pozostałych śmierciożerców pominiemy, ponieważ nie są to znaczące postacie. Zanim jednak przejdziemy do tego czego pragnął Lord Voldemort, zastanowimy się jakim cudem śmierciożercy dostali się do Hogwartu? Po pierwsze: ochronna Hogwartu jest doskonale wyszkolona. Aurorzy, którzy tam przebywają, wzbudzają strach w sercach śmierciożerców. I niewielu z czarnoksiężników miałoby chęć z nimi się zmierzyć. A jednak niewielka grupka śmierciożerców ich wykiwała. Pierwsza myśl jaka nam się nasuwa to fakt, że ktoś musiał im pomóc. Po drugie: śmierciożercy samodzielnie nie byliby w stanie przełamać zaklęć Albusa Dumbledore’a. W tym momencie jesteśmy w stu procentach pewni, że ktoś im pomógł. Wiele teorii zakłada, że tym, który im pomagał był… profesor Dumbledore. Dlaczego? Aurorzy nie odnaleźli żadnych śladów buty Lorda Voldemorta, który jest w stanie pokonać zaklęcia profesora Dumbledore’a. Istnieje oczywiście możliwość, że śmierciożercom ich pan przekazał instrukcję jak pokonać zaklęcia profesora Dumbledore’a. Jednak w tę opcję mało kto wierzy.
Jednak nieco odbiegliśmy od tematu. Powróćmy do poselstwa Lorda Voldemorta, które miało dosyć tragiczny finał. Śmierciożercy pominęli grzecznościowe formy, jakie w takich sytuacjach powinno się zastosować. Nie ukazali odpowiedniego szacunku profesorowi Dumbledore’owi ani nie pokłonili się lordom, którzy są wśród uczniów. Ba, pominęli nawet Harry’ego Pottera. Widać, że śmierciożercy źle się przygotowali do tego spotkania albo są skończonymi idiotami. Każdy inteligentny i rozumny człowiek widzi, że profesor Dumbledore i minister Knot zrobili z pana Pottera najważniejszą osobę w naszych państwie. Ten zabieg sprawił, że nikt kto chce, aby się z nim liczyło, nie omija w swoich działaniach Harry’ego Pottera. Cóż… Śmierciożercy tego nie zrobili. Zignorowali pana Pottera. Naszym skromnym zdaniem, był to bardzo poważny błąd. Za zaniechanie ataku na Hogwartu zażądali Ginny Weasley. Cóż… Nie chcielibyśmy być na miejscu profesora Dumbledore’a. Musiał wybierać między krzywdą jednej uczennicy, a krzywdą wielu uczniów. Jednak nikt nie miał wątpliwości, że profesor Dumbledore zbyt łatwo się zgodził na warunki śmierciożerców.
- Profesor Dumbledore spękał – mówi nam Zachariasz Smith – Śmierciożerców było kilku, a w szkole przebywali profesorowie oraz aurorzy. Śmierciożercy nie mieliby szans. Owszem, istniała możliwość, że Voldemort się zemści i wyśle wszystkie swoje oddziały do Hogwartu, ale nie oszukujmy się. Profesor Dumbledore jest szanowany na całym świecie. Ma wiele znajomości, a na dodatek wiele osób ma u niego dług. Mógłby poprosić ich o pomoc. Wątpię, aby ktokolwiek by mu odmówił.
Zdanie Zachariasza Smitha wielu uczniów i nauczycieli podziela. Auror Tonks, dowódca aurorów w Hogwarcie, stwierdziła, że była gotowa na walkę ze śmierciożercami i miała plan na ewentualną obronę Hogwartu przed zmasowanym atakiem sił Lorda Voldemorta. W każdym razie… profesor Dumbledore nie przewidział jednego. Najpierw Harry Potter sprzeciwił się oddaniu przyjaciółki w łapy śmierciożerców. Od walki pomiędzy panem Potter, a śmierciożercami dzieli sekundy, gdy pojawił się jeden ze skrzatów domowych o imieniu Zgredek.
- Zgredek pokazał śmierciożercom, gdzie ich miejsca – powiedział nam Michael Corner – Odciął oba ramiona Augustowi Malfoy’owi, a resztę także nie oszczędził i mocno ich poturbował. Oczywiście, zniszczył także ich różdżki, aby śmierciożercy nie mieli okazji do jakiekolwiek obrony.
Pan Knot i profesor Dumbledore konsekwentnie odmawiają komentarzy do całej sytuacji. Nie próbują nawet bronić się przed oskarżeniami, które padają pod ich adresem. Ministerstwo także odmawia jakiekolwiek komentarza. To wszystkie odmowy dają wiele do myślenia. Czyżby zarówno ministerstwo jak i Dumbledore potwierdzali w ten sposób swoją bliską współpracę z Voldemortem? Wielu twierdzi, że jeśli tak nie jest, to niedługo na pewno się stanie.
Kilka godzin po wydarzeniach w Hogwarcie aurorzy na obrzeżach Manchesteru odnaleźli poćwiartowane i spalone ciała. Prawie dwie godziny zajęła im identyfikacja zwłok. W końcu przy pomocy mugolskich lekarzy udało się ustalić tożsamość zabitych. Byli nimi August i Dolores Malfoy. Na razie aurorzy odmawiają jakiekolwiek komentarza do sprawy, dopóki nie zbadają dokładnie całej sprawy. Jednak pogłoski krążące wokół mówią o tym, że śmierć ostatnich z Malfoy’ów jest swego rodzaju ostrzeżeniem dla Lorda Voldemorta. Zostali zamordowani dlatego, że Voldemort zażądał Ginny Weasley. Mówi się, że sam Harry Potter ich osobiście zabił, chociaż aurorzy nie odnaleźli żadnego ślady czy poszlaki, która by potwierdzała tą teorię. Jednak od pewnego czasu wszystkie morderstwa śmierciożerców wiąże się z Harrym Potterem.
Aurora przestała czytać i zamknęła gazetę, którą położyła na stoliku. Tony nalał sobie oraz Amandzie i Aurorze ognistą whiskey. Podniósł swoją szklankę i poczekał aż obie dziewczyny uniosą swoją. Opróżnili je w niemym toaście.
- Harry’emu musi bardzo zależeć na Ginny – odezwał się Amanda, odstawiając szklankę na stolik.
- To też zauważyliśmy – powiedział Tony, wskazując na siebie i Aurorę – Ale ostatnio stał się jeszcze bardziej czuły na jej punkcie. Jest to bardzo interesujące. Cóż… Jest tak od czasu, kiedy od Ginny biją dwa źródła mocy. Zakładam, że jest w ciąży z naszym młodszym braciszkiem.
- Tak sądzisz? – zapytała Aurora – A sądziłam, że są bardzo ostrożni.
- Może i są, ale nawet najlepszym zdarzają się wpadki – rzucił Tony, wygodniej się rozsiadając – W każdym razie… Harry dobrze zrobił zabijając tych śmieci.
- A skąd wiesz, że to on zrobił, co? – zapytała Aurora z lekką nutką zirytowania w głosie. Nie lubiła, gdy jej bliźniaczy brat okazywał taką pewność siebie.
- Nie bądź głupia, Auroro – rzucił swobodnie Tony – Harry na pewno im nie odpuścił. A zresztą… Zapytałem go o to.
- I co? – zapytała Amanda.
- Przyznał się, że idzie ich zabić. A nawet zapytał czy mam ochotę mu pomóc – rzucił Tony z szerokim uśmiechem – Powiedziałem, że jak będzie potrzebował, to żeby mnie wezwał.
- Przecież wiesz, że tego nie zrobi – powiedziały jednocześnie dziewczyny.
- Fakt, ale…
Tony urwał, gdy rozbrzmiał pukanie do dębowych drzwi. Cała trójkę zerknęła w ich stronę. Drzwi cicho skrzypnęły i w środku pojawił się Blaise. Tony był jego widokiem nieco zdumiony. Myślał, że teraz jest w siedzibie Voldemorta. Ale w końcu czarnoskóry Ślizgon nie spowiadał się mu. Miał tylko informować dowódców o swoich wizytach u Voldemorta.
- Hej – rzucił krótko Blaise – Amanda, możemy porozmawiać na osobności? – zapytał.
Trójka rodzeństwa Harry’ego wymieniła ukradkowe spojrzenia, co nie zostało nie zauważone przez Blaise’a.
- My musimy coś załatwić – rzuciła Aurora, wstając i łapiąc za ramię Tony’ego, który mruknął coś złowieszczego pod nosem, ale posłusznie wyszedł z siostrą.
Blaise i Amanda zostali sami. Siostra Harry’ego z ciekawością przyglądała czarnoskóremu Ślizgonowi, jednocześnie się zastanawiając co ma ważnego do powiedzenia jej. W końcu, gdyby była to jakaś błahostka, nie prosiłby o rozmowę na osobności.
- Słuchaj, Amando – w końcu odezwał się Blaise – Chciałem cię… Chciałem cię bardzo przeprosić za moje zachowanie.
- Za swoje zachowanie? – zdziwiła się.
- Tak – potwierdził Zabini – Widzisz, gdy byłaś w niewoli u Voldemorta nie próbowałem cię odbić. Cały czas mam wrażenie, że zrobiłem zbyt mało, żeby ciebie uratować.
Amanda delikatnie się uśmiechnęła, a w serce Blaise wlała się nutka nadziei. Czuł, że być może zbyt wiele od siebie zaczął wymagać.
- Och, przestań, Blaise – powiedziała cicho – Gdybyś spróbował mnie uratować, Voldemort na pewno od razu odkrył, że nie jesteś dla niego lojalny. A zresztą… Kilkukrotnie udało ci się zapobiec czynom śmierciożerców. Chociaż odnosiłam wrażenie, że z przyjemnością ich pozbawiałeś życia.
Na ciemne usta Blaise’a wpełzł nieśmiały uśmiech. Przez kilka sekund próbował uniknąć spojrzenia na siostrę Harry’ego. Przez tyle czasu unikał tej rozmowy, ponieważ bał się. Jednak teraz wydawało mu się, że to był poważny błąd. W końcu spojrzał na Amandę. Nie widział w jej źrenicach żadnego wyrzutu czy najmniejszej ilości nienawiści do jego osoby.
- Ale…
- Powiedziałam, żebyś przestał – przerwała mu od razu Amanda i podeszła do niego – Dzięki tobie uniknęłam większej ilości bólu.
Chwyciła go oburącz za przód koszuli i przyciągnęła do siebie. Pocałowała go, co całkowicie zaskoczyło czarnoskórego Ślizgona. Musiała przy tym wspiąć się na palcach. Blaise przez moment miał wytrzeszczony oczy, ale po chwili przymknął je, rozkoszując się pocałunkiem.
Amanda zaczęła całować szczękę Ślizgona, badając swoimi wargami każdy, nawet najdrobniejszy kawałek. Po kilku krótkich chwilach jej usta znalazły się na jego ciemnej szyi. Blaise zamknął oczy i objął Amandę, odczuwając sporą przyjemność z trwającej chwili. Nawet nie zauważył, kiedy siostra Harry’ego zdjęła z niego koszulę. Odnotował to dopiero, gdy poczuł jej delikatnie wargi na swoim nagim torsie. Po chwili Amanda uklękła przed nim i patrzyła w oczy z delikatnym uśmiechem.
- Po raz pierwszy od bardzo dawna, nie jestem do tego zmuszana, a sama chcę – wyszeptała.
W mgnieniu oka rozpięła jego pasek oraz rozpięła zamek i guzik w jego spodniach. Chwyciła je za brzegi, jednocześnie łapiąc za bokserki i ściągnęła je z czarnoskórego Ślizgona, który był tym zaskoczony. Przez moment pomyślał, żeby przeciwstawić się Amandzie. Przecież to siostra Harry’ego, ale szybko odrzucił tą myśl. Harry nie może zmuszać swojej siostry do robienia czegoś wbrew sobie.
Penis Blaise’a już powoli zaczął przybierać odpowiednią formę. Amanda chwyciła go w dłoń i wsadziła jego czubek w usta. Delikatnie go possała, co spotkało się z westchnięciem podniecenia Ślizgona, który zanurzył prawą dłoń w jej włosach i zaczął pieszczotliwie gładzić ją po głowie. Amanda zaczęła powoli poruszać głową w przód oraz w tył, od czasu do czasu zatrzymując się na czubku kutasa i go delikatnie ssąc. Czuła jak penis Zabiniego rośnie jej w ustach. Powoli twardniał, ale po kilku minutach uzyskał odpowiedni rozmiar. Amanda wyjęła penisa z ust i zaczęła lizać jego jądra. Blaise z każdym jej ruchem czuł coraz większe podniecenie. Sprawnymi ruchami dłoni ściągnął z niej bluzkę. Chwycił ją za nagie piersi i jej ściskał. Amanda w tym czasie pieściła ustami jego jądra: liżąc je, całując oraz ssąc. Następnie zaczęła lizać jego penisa od nasady do czubka, który pocałowała, aby po chwili wystawić język i zacząć go energicznie lizać. Znów zostawiła językiem ślad swojej śliny na całej długości jego penisa. Po kilku chwilach wsadziła jego czarnego penisa między swoje nagie piersi. Zaczęła poruszać się w górę i w dół, czując jak jądra Blaise uderzają ją w spód jej biustu. Po kilku takich ruchach zaczęła delikatnie całować czubek jego penisa, gdy tylko się odpowiednio zbliżył. Z czasem zaczęła go wsadzać w usta i ssać. Z każdym kolejnym ruchem coraz więcej brała do ust. Po kilku długich minutach Blaise wyciągnął penisa spośród jej biustu i wsadził do ust. Chwycił ją oburącz za tył głowy i zaczął poruszać się w przód oraz w tył, napierając czubkiem kutasa na wnętrze jej policzków. Amanda złapała się za nagi biust i delikatnie uciskała oraz masowała swoje piersi. Następnie złapała się za pośladki, skryte pod kusą spódniczką, aby po momencie przesunąć dłonie do swojego kroku. Obie wsadziła pod spódniczkę, a następnie pod majtki. Dwoma palcami prawej dłoni rozszerzyła swoje wargi sromowe, a wolną dłonią masowała swoją mokrą cipkę zaokrąglonymi ruchami. Po kilku chwilach wsadziła dwa palce w mokre wnętrze, wydając przy tym zdławiony jęk. Rozpoczęła energiczne poruszanie palcami. Blaise z każdym kolejnym ruchem wydawał z siebie coraz głośniejsze westchnięcia. Po penisie Ślizgona i brodzie Amandy ściekała jej własna ślina, która opadała na piersi. W pewnym momencie Blaise zwolnił, a jego ruchy stały się o wiele bardziej silniejsze. Można było powiedzieć, że uderzał kutasem w jej wnętrze policzka. Po chwili przycisnął głowę siostry Harry’ego do swojego kroku i głośno jęknął. Z delikatnym uśmiechem przyjął wyczekiwany orgazm. Z satysfakcją napełnił swoją spermą usta i gardło Amandy, która zaczęła się dławić. Oparła obie dłonie na jego udach, próbując go odepchnąć, ale Blaise mocno ją trzymał, czekając aż przełknie nasienie, które wtrysnął w jej usta. Amanda po chwili tak zrobiła. Blaise wyjął penisa z jej ust. Zebrał jego czubkiem swoją spermę z jej szyi i brody, a następnie z powrotem wsadził w jej usta, delektując się delikatnym ssaniem.
Blaise podniósł Amandę z podłogi i przeniósł na łóżku. Delikatnie całował jej twarz, usta i szyję, aby po chwili znaleźć się przy jej nagich piersiach. Im poświęcił najwięcej uwagi. Całował je, masował i pieścił w różnoraki sposób. Po tych czynnościach całował jej brzuch oraz podbrzusze. Ściągnął z niej spódniczkę i majtki. Nachylił się i objął ustami jej nabrzmiałą łechtaczkę, którą zaczął ssać. Po momencie oderwał się od niej i wsadził dwa palce w jej mokrą cipkę. Energicznie zaczął nimi poruszać. Z satysfakcją obserwował jak Amanda wygina się w łuk i wydaje z siebie głośne jęki. Następnie, nie wyjmując palców z jej cipki, zaczął lizać jej mokre krocze. Delikatnie pieścił jej wargi sromowe i łechtaczkę ustami oraz językiem, sprawiając jej wiele przyjemności. Po kilku minutach wyjął palce z jej cipki i zaczął masować jej odbyt, jednocześnie wkładając język w jej mokre wnętrze. Zaczął nim kręcić na wszystkie możliwe strony, a Amanda chwyciła go oburącz za głowę, mocniej przyciskając do swojego krocza, jednocześnie wydając z siebie głośny jęki. Blaise w tym czasie wsadził dwa palce w jej odbyt. Amanda krzyknęła z podniecenia i jeszcze bardziej się wygięła. Zabini chwycił wolną dłonią za jej pierś i zaczął ją pieścić: delikatnie ugniatając i masując.
Blaise wstał z kolan. Położył stopy Amandy na swoich barkach. Ocierał się twardym penisem o jej mokrą cipkę, a siostra Harry’ego wydawała przy tym ciche westchnięcia podniecenia. Po chwili Zabini wsadził kutasa w jej mokre wnętrze, a jego uszy wypełnił jęk podniecenia jego kochanki. Chwycił ją oburącz za piersi i zaczął poruszać biodrami w przód oraz w tył. Na początku powoli. Dając jej czas, aby przyzwyczaiła się do rozmiaru jego penisa. Po kilku minutach jego ruchy stały się silniejsze i bardziej energiczne. Kilka kolejnych minut i jądra Blaise uderzały Amandę o nagie pośladki. Złapał ją za przeguby i przeniósł dłonie nad głowę. Nachylił się i pocałował ją w czoło, wsłuchując się w jej jęki. Jej kolana dotykały jej nagich piersi, a na pośladkach co chwilę czuła uderzanie jąder Blaise’a. Była z każdą kolejną chwilą coraz bardziej podniecona.

Zabini wyjął penisa z mokrej cipki Amandy. Siostra Harry’ego od razu zsunęła się z łóżka i wsadziła sobie w usta jego twardego penisa, zlizując z niego swojego soki. Blaise zanurzył dłonie w jej włosach i zaczął energicznie poruszać biodrami, uderzając jądrami o jej brodę. Po chwili wyjął kutasa z jej ust i usiadł na łóżku. Amanda stanęła do niego plecami. Chwyciła się za pośladki, które odciągnęła na bok. Powoli opadła na kolana Blaise’a. Zabini na moment ją zatrzymał, a następnie wsadził w jej odbyt czubek kutasa. Złapał ją mocno za biodra i zaczął nią poruszać w górę oraz w dół, a jego jądra z impetem uderzały w jej mokrą cipkę. Amanda wydawała z siebie głośne okrzyki podniecenia, zamykając oczy i odchylając głowę do tyłu. Jedną dłoń oparła o bark Zabiniego i na niej się unosiła oraz opadła. Dwa palce wolnej dłoni wsadziła w mokrą cipkę i energicznie nimi poruszała. Wydawała z siebie jeszcze głośniejsze okrzyki niż przed chwilą. Blaise przeniósł dłonie z jej bioder na piersi, na których mocno zacisnął swoje palce. Amanda z każdym kolejnym ruchem przyspieszała. Po kilku chwilach zatrzymała się i zaczęła kręcić biodrami, odczuwając silne podniecenie. Po momencie zacisnęła nogi i wydała z siebie głośny jęk spełnienia. Zeszła z Blaise’a i wsadziła sobie w usta jego kutasa. Chwilę go possała, a następnie się od niego oderwała. Zaczęła energicznie po nim poruszać dłonią, a Blaise z każdym kolejnym jej ruchem, wydawał z siebie coraz głośniejsze odgłosy podniecenia. Po kilku minutach zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu. Amanda wyczuła, że nadszedł czas. Nachyliła się, otworzyła szeroko usta, zamykając oczy. Sperma Blaise idealnie trafiła do jej gardła. Amanda po raz kolejny tego wieczoru ją przełknęła. Oboje położyli się na łóżku i po chwili już spali.

2 komentarze: