Standardowe
Umiejętności Magiczne. W skrócie sumy. Według wielu uczniów najtrudniejsze
testy jakie przychodzi się zmierzyć uczniom w całej szkolnej karierze. Wszyscy
piątoklasiści w pocie czoło przez okrągły rok przygotowywali się do tych
egzaminów. No… Prawie wszyscy. Niektórzy odpuścili sobie długie zakuwanie po
nocach. Tak jak Ginny, która zamiast siedzieć po nocach i próbując czegoś się
nauczyć, wolała odpłynąć w przyjacielskie ramiona Morfeusza. Połowa tych testów
była już za piąto rocznymi, jednak przez nimi było jeszcze wiele trudnych
egzaminów.
Cóż… Ginny najmniej
przejmowała się sumami. Podchodziła do nich naprawdę lekceważąco. Harry
doskonale pamiętał jak denerwował się tymi testami i, mimo swojej niechęci do
nauki, zakuwał po nocach, a w każdej wolnej chwili powtarzał wszystkie
informacje. Najczęściej z Ronem. Teraz jak na to patrzył, uważał, że to była
głupota. Przecież przez ciągłą naukę ledwo dyszał, a i tak zakuwanie po nocach
niewiele dało. Jednak teraz to było najmniej istotne. Harry i Ginny widzieli
zachowanie swoich przyjaciół i wiedzieli, że zaczynają powoli się domyślać.
Ciążą Malutkiej była
pewnym problemem. Co prawda, oboje uznali, że zachowają to w tajemnicy przed
wszystkimi, ale z każdym kolejnym dniem było coraz trudniej dochować tajemnicy.
Co prawda, ciąża Ginny jeszcze nie była widoczna, ale większość członków Klanu
Lordów potrafiło wyczuć moc magiczną i energię innych. Robili to mimowolnie.
Harry zauważył, że gdy tylko Ginny się pojawiała przy nim, od razu wyczuwał dwa
źródła energii bijące od Malutkiej. Pozostali wojownicy Klanu także to
wyczuwali. Często, gdy tylko rudowłosa się pojawiała, wszyscy członkowie Klanu
odwracali się za nią. I to nie tylko chłopcy, którzy bardzo często oglądali się
za nią, aby podziwiać jej kształtne pośladki, skryte pod obcisłymi spódniczkami
czy spodniami. Teraz oglądali się za nią ze zdumieniem. Harry od razu się
domyślił, że zaczęli wyczuwać drugie źródło energii w Ginny. Hermiona bardzo
często popadała w zamyślenie, gdy tylko Malutka się przy niej pojawiła. A
Neville i Ron wyglądali na zdumionych, gdy Ginny pojawiała się. Harry nie był
pewien jak reaguje Luna, ponieważ nie udało mu się jeszcze zaobserwować jej
reakcji. Zresztą… To było bardzo trudne. Marzycielka niezależnie od sytuacji,
miała zawsze ten sam rozmarzony głos i błędny wzrok. Tylko od czasu do czasu w
jej głosie można było usłyszeć inną nutę, a w oczach zobaczyć jakieś inne
płomienie niż rozmarzenie.
Piąto roczni i siódmo
roczni właśnie wrócili z egzaminów. Trwała przerwa obiadowa. Jak to bywało
przez ostatnie dni, uczniowie rozmawiali na temat egzaminów, które przed chwilą
odbyli. Analizowali każde pytanie i każdą odpowiedź. Zastanawiali się wspólnie
nad odpowiedzią. Harry’ego to bardzo denerwowało. Po co rozpamiętywać coś co
jest mało istotne. Na szczęście w tym szaleństwie znalazło się kilka osób.
Ginny i Luna nigdy nie rozmawiały na temat odbytych egzaminów. Nie przejmowały
się tym czy dobrze im poszedł test czy też nie. Hermiona na początki często
pytała ich o zadania na egzaminach, ale obie dziewczyny za każdym razem mówiły,
że gówno je obchodzą egzaminy. Uczennica oczywiście była tym zdumiona, ale po
kilku głośnych okrzykach Ginny przestała interesować się pytaniami na sumach.
Trzask otwieranych
drzwi zagłuszył ciche rozmowy pomiędzy uczniami. Wszyscy spojrzeli w stronę
drzwi. Harry zmrużył oczy i powoli sięgnął za pas po sztylet, który tam
trzymał. Do Wielkiej Sali weszli śmierciożercy. Każdy z nich, jak to bywało,
miał maskę, zakrywającą twarz. Kapitan byłby zdumiony, że z taką łatwością
pokonali zabezpieczenia Hogwartu i wyminęli patrole aurorów, gdyby nie
wiedział, że to Dumbledore podsyła Voldemortowi informacje jak pokonać osłony
szkoły.
- Dzień dobry –
powiedział jeden ze śmierciożerców, znajomym dla Harry’ego głosem. Po chwili Kapitan
uświadomił sobie, że głos Lucjusza Malfoy’a brzmiał bardzo podobnie. Czyżby
żył? Nie, to niemożliwe. Lucjusz Malfoy na pewno jest martwy.
- Dzień dobry –
odpowiedział profesor Dumbledore, uśmiechając się uprzejmie – Co sprowadza
śmierciożerców do Hogwartu?
- Cóż… Czarny Pan
wybrał nas, abyśmy przedstawili jego propozycję – rzucił śmierciożerca, który
odezwał się przed chwilą.
- Doskonale znamy jego
„propozycję”, Auguście – rzekł Legolas, a Harry spojrzał z zaciekawieniem na
elfa – Czyżbyś zapomniał, Malfoy, co spotkało twojego starszego brata? Chyba
jest tu także twoja siostra, Dolores, prawda?
Harry rozszerzył oczy
ze zdumienia. Nie sądził nigdy, że Lucjusz Malfoy miał rodzeństwo. W końcu
nigdy tym się interesował. A może powinien? Bez wątpienia uniknąłby
zaskoczenia. Tak teraz zrobi, aby w przyszłości nie być już zaskoczonym jakimś
rodzeństwem śmierciożerców.
- Lubisz o wszystkim
wiedzieć, co Elfie? – zapytał śmierciożerca nazwany Augustem.
- To cena jaką płacę za
tak długie przebywanie w tej szkole – rzucił Legolas. Harry lekko się
uśmiechnął, widząc zdumienie na twarzy Dumbledore’a.
- Pomińmy te
uprzejmości i przejdźmy do konkretów – rzucił Dumbledore – A więc… Voldemort
przysłał was, abyście przedstawili jego propozycję, tak? A więc… Słucham?
Malfoy powoli przeniósł
wzrok na Dumbledore’a. Z uwagą mu się przyglądał. Harry poczuł dziwny niepokój
w sercu. Po chwili zrozumiał skąd.
- Czarny Pan postanowił
umilić sobie czas – rzekł śmierciożerca – Wybrał jedną z twoich uczennic, aby
towarzyszyła mu w jego życiu.
- Och, tak – powiedział
spokojnie Dumbledore – A dowiem się którą?
- Ginny Weasley –
odpowiedział Malfoy.
W Wielkiej Sali
nastąpiło poruszenie i głośne protesty. Ginny była ogólnie lubianą osobą i
niewielu chciało z nią zadzierać.
- Cisza! – zawołał
Dumbledore, wstając ze swojego miejsca i podnosząc obie dłonie – A więc…
Voldemort oczekuję, że oddam Ginny, tak? Niby czemu?
Harry zmrużył oczy.
Dumbledore doskonale udawał dyrektora, któremu zależało na uczniach. Kapitan
mógłby się na to nabrać parę lat temu, ale ten czas przeminął i już nie wróci.
- Jak widzisz,
profesorze, z dziecinną łatwością weszli do Hogwartu mimo osłon i sporej liczby
aurorów – odezwał się Malfoy – Chyba nie chcesz, żebyśmy tu wrócili z naszym
panem, co? Aurorzy was nie obronią, a na uczniów nie masz co liczyć. Jesteście
zbyt słabi.
Harry spojrzał na
Dumbledore’a. Zanim dyrektor odpowiedział, znał już jego wypowiedź. Był prawie
na sto procent pewien, że profesor sam wydał Voldemortowi odpowiednie
polecenie. Teraz tylko odgrywał swoją rolę. Bez wątpienia, nabierał i
nauczycieli, i aurorów, i uczniów. Jednak Harry zbyt wiele wiedział, żeby
nabrać się na jego grę. Swoją drogą… Dobrze mu to wychodziło.
- Myślicie, że się
ugnę? – zapytał Dumbledore.
- Owszem – odpowiedział
Malfoy – Zastanów się dobrze, Dumbledore, zanim nam odpowiesz. Wolisz, aby do
niewoli trafiła jedna uczennica czy żeby setka zginęła.
- Skąd pewność, że
zginą? – zapytał Dumbledore, a Harry lekko się uśmiechał. Już zaczynał widzieć
w tym kabaret, a nie dyskusję.
- Bądźmy szczerzy,
Dumbledore – rzekł śmierciożerca – Nawet jeśli w tej szkole są najlepsi
uczniowie jacy kiedykolwiek żyli na tej ziemi, to i tak wielu z nich zginie.
Nikt nie oprze się potędze śmierciożerców.
Dumbledore westchnął i
opuścił głowę. Następnie zerknął na Ginny, a na końcu na śmierciożercę.
- Niestety, muszę
podjąć nieodpowiednią decyzję – rzekł, a Harry zamknął oczy, aby odpowiednio
się skupić – Bardzo mi przykro, Ginny. Muszę kierować się dobrem większości, a
nie jednostki. Pójdziesz z nimi.
Harry zauważył, że
śmierciożercy byli zadowoleni. Ginny jednak nie ruszyła się z miejsca. Harry ją
powstrzymał. Postanowił poczekać aż podejdą.
- Głucha jesteś –
warknął Malfoy, patrząc wściekle na Ginny – Chodź tu, ale już.
- Czyżby zabrakło ci
odwagi, aby samemu podejść? – zapytał Harry.
Dumbledore spojrzał ze
złością na Harry’ego. Kapitan zauważył to i dyskretnie się uśmiechnął. Nie szło
po myśli dyrektora. Żaden uczeń nie miał się przeciwstawić, a jednak znalazł
się jeden. Harry rzucił wyzwanie śmierciożercom. Miał ochotę ich pozabijać tu i
teraz. Wiedział jednak, że wszyscy zaraz nabiorą podejrzeń. I tak byli
podejrzliwi po bitwie w Little Wihining.
Wszyscy spojrzeli na
śmierciożercę, czekając na jego reakcję. Harry doskonale sobie zdawał sprawę z
tego, że Voldemort wszystkim swoim sługom powiedział kim tak naprawdę jest
Kapitan. A co za tym idzie? W sercach śmierciożerców, gdy tylko stawali
naprzeciwko Gryfona rodził się strach, którego nie potrafili okiełznać.
- Myślisz, że jestem na
twoje rozkazy, Potter? – warknął śmierciożerca, a w Sali było słychać
prychnięcia pogardy.
Harry uśmiechnął się.
Wygrał bitwę zanim się zaczęła. Malfoy wyciągnął różdżkę i cofnął się. Strach w
jego oczach eksplodował niczym lawa.
- A więc się boisz –
stwierdził Harry.
- Już ja ci pokażę –
rzucił Malfoy.
Śmierciożerca podniósł
dłoń z różdżką i wycelował w Kapitana. Harry był gotowy do obrony i w myślach
planował kontratak, ale wówczas stało się coś, czego nie spodziewał się. Ramię
śmierciożercy zostało ucięte przez… tasak. Rękę z impetem upadła na podłogę, a
Malfoy wrzasnął z bólu, upadając na kolana i trzymając się za krwawiący kikut.
Przy jego kolanie powstała sporej wielkości kałuża krwi. Harry zauważył jak
tasak wraca. Jakby Malfoy’owi było mało, broń ucięła mu drugie ramię. Tasak z
powrotem wylądował w dłoni swojego właściciela. Zgredek podniósł dumnie wzrok,
nie przejmując się tym, że po tasaku spływa krew.
- Harry Potter zwrócił
Zgredkowi wolność – powiedział swoim piskliwym głosem skrzat domowy – Zgredek
wówczas obiecał, że nie pozwoli, aby ktokolwiek skrzywdził Harry’ego Pottera.
Pozostali śmierciożercy
podnieśli różdżki, celując w skrzata. Zgredek pstryknął palcami i różdżki
wyślizgnęły im się z dłoni, a następnie zawisły nad ich głowami. Zgredek
jeszcze raz pstryknął palcami, a różdżki zostały przełamane.
- Jak śmiesz używać
magii przeciwko czarodziejom? – warknął jeden ze śmierciożerców – Przeciwko
swoim panom – wskazał na Malfoy’a.
- Zgredek nie ma pana –
rzucił skrzat domowy – Zgredek jest wolnym skrzatem domowy i Zgredek was
zabije, jeśli tego zechce.
Śmierciożercy spojrzeli
na siebie niepewnie. Nie zdarzyło im się jeszcze, żeby skrzat domowy im się
sprzeciwił. A Zgredek był gotów ich zabić.
Skrzat domowy bardzo
szybko się poruszał. Zniknął ze swojego miejsca i znalazł się przed jednym ze
śmierciożerców. Obrócił tasak w dłoni i jego rączką uderzył w twarz poplecznika
Voldemorta. Maska pękła na pół, a kości nosa trzasnęły i trysnęła z niego krew.
Zgredek znów zniknął i pojawił się za plecami kolejnego przeciwnika. Zamachnął
się tasakiem i podciął ścięgna śmierciożercy, który zawył z bólu i padł na
posadzkę. Zgredek znów zniknął. Pojawił się przy nodze siostry Malfoy’a.
Zamachnął się i silnym ciosem złamał jej nogę.
Zgredek zawisł w
powietrzu nad śmierciożercami i patrzył z pogardą na nich. Wszyscy pojękiwali z
bólu. Mieli połamane kości i zostali poranieni. Skrzat domowy powoli wylądował
między śmierciożercami, którzy najlepiej jak potrafili cofnęli się od niego. W
ich oczach strach był niemal namacalny. Można było prawie go dotknąć. Od wieków
czarodzieje podobni do śmierciożerców ignorowali moc skrzatów domowych. Zgredek
w kilka chwil udowodnił im, że nie słusznie.
- Zgredek teraz daje
wam szanse – rzucił skrzat domowy – Odejdźcie z Hogwartu albo Zgredek was
pozabija.
Śmierciożercy nie mieli ochoty sprawdzać
na ile słowa skrzata domowego są realne. Najszybciej jak potrafili powstawali z
podłogi i pomogli podnieść się bardziej rannym, a następnie pospiesznie
opuścili Wielką Salę. Gdy tylko ostatni z nich wyszedł z sali, Zgredek zniknął.
„August
i Dolores Malfoy brutalnie zamordowani”
Wczoraj
późnym popołudniem do Hogwartu przybyli posłańcy Lorda Voldemorta. O tym
reporterzy „Żonglera” dowiedzieli się od jednej z uczennic, a ów informację
potwierdziła córka naszego redaktora naczelnego, panna Luna Lovegood. Od razu
ruszyliśmy w podróż wypełniając misję dziennikarza, aby przed wami, nasi drodzy
czytelnicy, odkryć całą prawdę. I tylko prawdę.
Gdy
w Wielkiej Sali uczniowie i nauczyciele Hogwartu przebywali na obiedzie, do
Hogwartu weszli śmierciożercy, którymi dowodził August Malfoy. Była tam także
jego siostra – Dolores. Nazwiska pozostałych śmierciożerców pominiemy, ponieważ
nie są to znaczące postacie. Zanim jednak przejdziemy do tego czego pragnął
Lord Voldemort, zastanowimy się jakim cudem śmierciożercy dostali się do
Hogwartu? Po pierwsze: ochronna Hogwartu jest doskonale wyszkolona. Aurorzy,
którzy tam przebywają, wzbudzają strach w sercach śmierciożerców. I niewielu z
czarnoksiężników miałoby chęć z nimi się zmierzyć. A jednak niewielka grupka
śmierciożerców ich wykiwała. Pierwsza myśl jaka nam się nasuwa to fakt, że ktoś
musiał im pomóc. Po drugie: śmierciożercy samodzielnie nie byliby w stanie
przełamać zaklęć Albusa Dumbledore’a. W tym momencie jesteśmy w stu procentach
pewni, że ktoś im pomógł. Wiele teorii zakłada, że tym, który im pomagał był…
profesor Dumbledore. Dlaczego? Aurorzy nie odnaleźli żadnych śladów buty Lorda
Voldemorta, który jest w stanie pokonać zaklęcia profesora Dumbledore’a. Istnieje
oczywiście możliwość, że śmierciożercom ich pan przekazał instrukcję jak
pokonać zaklęcia profesora Dumbledore’a. Jednak w tę opcję mało kto wierzy.
Jednak
nieco odbiegliśmy od tematu. Powróćmy do poselstwa Lorda Voldemorta, które
miało dosyć tragiczny finał. Śmierciożercy pominęli grzecznościowe formy, jakie
w takich sytuacjach powinno się zastosować. Nie ukazali odpowiedniego szacunku
profesorowi Dumbledore’owi ani nie pokłonili się lordom, którzy są wśród
uczniów. Ba, pominęli nawet Harry’ego Pottera. Widać, że śmierciożercy źle się
przygotowali do tego spotkania albo są skończonymi idiotami. Każdy inteligentny
i rozumny człowiek widzi, że profesor Dumbledore i minister Knot zrobili z pana
Pottera najważniejszą osobę w naszych państwie. Ten zabieg sprawił, że nikt kto
chce, aby się z nim liczyło, nie omija w swoich działaniach Harry’ego Pottera.
Cóż… Śmierciożercy tego nie zrobili. Zignorowali pana Pottera. Naszym skromnym
zdaniem, był to bardzo poważny błąd. Za zaniechanie ataku na Hogwartu zażądali
Ginny Weasley. Cóż… Nie chcielibyśmy być na miejscu profesora Dumbledore’a.
Musiał wybierać między krzywdą jednej uczennicy, a krzywdą wielu uczniów.
Jednak nikt nie miał wątpliwości, że profesor Dumbledore zbyt łatwo się zgodził
na warunki śmierciożerców.
-
Profesor Dumbledore spękał – mówi nam Zachariasz Smith – Śmierciożerców było
kilku, a w szkole przebywali profesorowie oraz aurorzy. Śmierciożercy nie
mieliby szans. Owszem, istniała możliwość, że Voldemort się zemści i wyśle
wszystkie swoje oddziały do Hogwartu, ale nie oszukujmy się. Profesor
Dumbledore jest szanowany na całym świecie. Ma wiele znajomości, a na dodatek
wiele osób ma u niego dług. Mógłby poprosić ich o pomoc. Wątpię, aby ktokolwiek
by mu odmówił.
Zdanie
Zachariasza Smitha wielu uczniów i nauczycieli podziela. Auror Tonks, dowódca
aurorów w Hogwarcie, stwierdziła, że była gotowa na walkę ze śmierciożercami i
miała plan na ewentualną obronę Hogwartu przed zmasowanym atakiem sił Lorda
Voldemorta. W każdym razie… profesor Dumbledore nie przewidział jednego.
Najpierw Harry Potter sprzeciwił się oddaniu przyjaciółki w łapy
śmierciożerców. Od walki pomiędzy panem Potter, a śmierciożercami dzieli
sekundy, gdy pojawił się jeden ze skrzatów domowych o imieniu Zgredek.
-
Zgredek pokazał śmierciożercom, gdzie ich miejsca – powiedział nam Michael
Corner – Odciął oba ramiona Augustowi Malfoy’owi, a resztę także nie oszczędził
i mocno ich poturbował. Oczywiście, zniszczył także ich różdżki, aby
śmierciożercy nie mieli okazji do jakiekolwiek obrony.
Pan
Knot i profesor Dumbledore konsekwentnie odmawiają komentarzy do całej
sytuacji. Nie próbują nawet bronić się przed oskarżeniami, które padają pod ich
adresem. Ministerstwo także odmawia jakiekolwiek komentarza. To wszystkie
odmowy dają wiele do myślenia. Czyżby zarówno ministerstwo jak i Dumbledore
potwierdzali w ten sposób swoją bliską współpracę z Voldemortem? Wielu
twierdzi, że jeśli tak nie jest, to niedługo na pewno się stanie.
Kilka
godzin po wydarzeniach w Hogwarcie aurorzy na obrzeżach Manchesteru odnaleźli
poćwiartowane i spalone ciała. Prawie dwie godziny zajęła im identyfikacja zwłok.
W końcu przy pomocy mugolskich lekarzy udało się ustalić tożsamość zabitych.
Byli nimi August i Dolores Malfoy. Na razie aurorzy odmawiają jakiekolwiek
komentarza do sprawy, dopóki nie zbadają dokładnie całej sprawy. Jednak pogłoski
krążące wokół mówią o tym, że śmierć ostatnich z Malfoy’ów jest swego rodzaju
ostrzeżeniem dla Lorda Voldemorta. Zostali zamordowani dlatego, że Voldemort
zażądał Ginny Weasley. Mówi się, że sam Harry Potter ich osobiście zabił,
chociaż aurorzy nie odnaleźli żadnego ślady czy poszlaki, która by potwierdzała
tą teorię. Jednak od pewnego czasu wszystkie morderstwa śmierciożerców wiąże
się z Harrym Potterem.
Aurora przestała czytać
i zamknęła gazetę, którą położyła na stoliku. Tony nalał sobie oraz Amandzie i
Aurorze ognistą whiskey. Podniósł swoją szklankę i poczekał aż obie dziewczyny
uniosą swoją. Opróżnili je w niemym toaście.
- Harry’emu musi bardzo
zależeć na Ginny – odezwał się Amanda, odstawiając szklankę na stolik.
- To też zauważyliśmy –
powiedział Tony, wskazując na siebie i Aurorę – Ale ostatnio stał się jeszcze
bardziej czuły na jej punkcie. Jest to bardzo interesujące. Cóż… Jest tak od
czasu, kiedy od Ginny biją dwa źródła mocy. Zakładam, że jest w ciąży z naszym
młodszym braciszkiem.
- Tak sądzisz? –
zapytała Aurora – A sądziłam, że są bardzo ostrożni.
- Może i są, ale nawet
najlepszym zdarzają się wpadki – rzucił Tony, wygodniej się rozsiadając – W każdym
razie… Harry dobrze zrobił zabijając tych śmieci.
- A skąd wiesz, że to
on zrobił, co? – zapytała Aurora z lekką nutką zirytowania w głosie. Nie
lubiła, gdy jej bliźniaczy brat okazywał taką pewność siebie.
- Nie bądź głupia,
Auroro – rzucił swobodnie Tony – Harry na pewno im nie odpuścił. A zresztą…
Zapytałem go o to.
- I co? – zapytała Amanda.
- Przyznał się, że
idzie ich zabić. A nawet zapytał czy mam ochotę mu pomóc – rzucił Tony z
szerokim uśmiechem – Powiedziałem, że jak będzie potrzebował, to żeby mnie
wezwał.
- Przecież wiesz, że
tego nie zrobi – powiedziały jednocześnie dziewczyny.
- Fakt, ale…
Tony urwał, gdy
rozbrzmiał pukanie do dębowych drzwi. Cała trójkę zerknęła w ich stronę. Drzwi
cicho skrzypnęły i w środku pojawił się Blaise. Tony był jego widokiem nieco
zdumiony. Myślał, że teraz jest w siedzibie Voldemorta. Ale w końcu czarnoskóry
Ślizgon nie spowiadał się mu. Miał tylko informować dowódców o swoich wizytach
u Voldemorta.
- Hej – rzucił krótko
Blaise – Amanda, możemy porozmawiać na osobności? – zapytał.
Trójka rodzeństwa Harry’ego
wymieniła ukradkowe spojrzenia, co nie zostało nie zauważone przez Blaise’a.
- My musimy coś
załatwić – rzuciła Aurora, wstając i łapiąc za ramię Tony’ego, który mruknął
coś złowieszczego pod nosem, ale posłusznie wyszedł z siostrą.
Blaise i Amanda zostali
sami. Siostra Harry’ego z ciekawością przyglądała czarnoskóremu Ślizgonowi,
jednocześnie się zastanawiając co ma ważnego do powiedzenia jej. W końcu, gdyby
była to jakaś błahostka, nie prosiłby o rozmowę na osobności.
- Słuchaj, Amando – w końcu
odezwał się Blaise – Chciałem cię… Chciałem cię bardzo przeprosić za moje
zachowanie.
- Za swoje zachowanie? –
zdziwiła się.
- Tak – potwierdził Zabini
– Widzisz, gdy byłaś w niewoli u Voldemorta nie próbowałem cię odbić. Cały czas
mam wrażenie, że zrobiłem zbyt mało, żeby ciebie uratować.
Amanda delikatnie się
uśmiechnęła, a w serce Blaise wlała się nutka nadziei. Czuł, że być może zbyt
wiele od siebie zaczął wymagać.
- Och, przestań, Blaise
– powiedziała cicho – Gdybyś spróbował mnie uratować, Voldemort na pewno od
razu odkrył, że nie jesteś dla niego lojalny. A zresztą… Kilkukrotnie udało ci
się zapobiec czynom śmierciożerców. Chociaż odnosiłam wrażenie, że z
przyjemnością ich pozbawiałeś życia.
Na ciemne usta Blaise’a
wpełzł nieśmiały uśmiech. Przez kilka sekund próbował uniknąć spojrzenia na
siostrę Harry’ego. Przez tyle czasu unikał tej rozmowy, ponieważ bał się.
Jednak teraz wydawało mu się, że to był poważny błąd. W końcu spojrzał na
Amandę. Nie widział w jej źrenicach żadnego wyrzutu czy najmniejszej ilości
nienawiści do jego osoby.
- Ale…
- Powiedziałam, żebyś
przestał – przerwała mu od razu Amanda i podeszła do niego – Dzięki tobie
uniknęłam większej ilości bólu.
Chwyciła go oburącz za przód
koszuli i przyciągnęła do siebie. Pocałowała go, co całkowicie zaskoczyło
czarnoskórego Ślizgona. Musiała przy tym wspiąć się na palcach. Blaise przez
moment miał wytrzeszczony oczy, ale po chwili przymknął je, rozkoszując się
pocałunkiem.
Amanda zaczęła całować
szczękę Ślizgona, badając swoimi wargami każdy, nawet najdrobniejszy kawałek. Po
kilku krótkich chwilach jej usta znalazły się na jego ciemnej szyi. Blaise
zamknął oczy i objął Amandę, odczuwając sporą przyjemność z trwającej chwili.
Nawet nie zauważył, kiedy siostra Harry’ego zdjęła z niego koszulę. Odnotował
to dopiero, gdy poczuł jej delikatnie wargi na swoim nagim torsie. Po chwili
Amanda uklękła przed nim i patrzyła w oczy z delikatnym uśmiechem.
- Po raz pierwszy od
bardzo dawna, nie jestem do tego
zmuszana, a sama chcę – wyszeptała.
W mgnieniu oka rozpięła
jego pasek oraz rozpięła zamek i guzik w jego spodniach. Chwyciła je za brzegi,
jednocześnie łapiąc za bokserki i ściągnęła je z czarnoskórego Ślizgona, który
był tym zaskoczony. Przez moment pomyślał, żeby przeciwstawić się Amandzie.
Przecież to siostra Harry’ego, ale szybko odrzucił tą myśl. Harry nie może
zmuszać swojej siostry do robienia czegoś wbrew sobie.
Penis Blaise’a już
powoli zaczął przybierać odpowiednią formę. Amanda chwyciła go w dłoń i
wsadziła jego czubek w usta. Delikatnie go possała, co spotkało się z
westchnięciem podniecenia Ślizgona, który zanurzył prawą dłoń w jej włosach i
zaczął pieszczotliwie gładzić ją po głowie. Amanda zaczęła powoli poruszać
głową w przód oraz w tył, od czasu do czasu zatrzymując się na czubku kutasa i
go delikatnie ssąc. Czuła jak penis Zabiniego rośnie jej w ustach. Powoli
twardniał, ale po kilku minutach uzyskał odpowiedni rozmiar. Amanda wyjęła
penisa z ust i zaczęła lizać jego jądra. Blaise z każdym jej ruchem czuł coraz
większe podniecenie. Sprawnymi ruchami dłoni ściągnął z niej bluzkę. Chwycił ją
za nagie piersi i jej ściskał. Amanda w tym czasie pieściła ustami jego jądra:
liżąc je, całując oraz ssąc. Następnie zaczęła lizać jego penisa od nasady do
czubka, który pocałowała, aby po chwili wystawić język i zacząć go energicznie
lizać. Znów zostawiła językiem ślad swojej śliny na całej długości jego penisa.
Po kilku chwilach wsadziła jego czarnego penisa między swoje nagie piersi.
Zaczęła poruszać się w górę i w dół, czując jak jądra Blaise uderzają ją w spód
jej biustu. Po kilku takich ruchach zaczęła delikatnie całować czubek jego
penisa, gdy tylko się odpowiednio zbliżył. Z czasem zaczęła go wsadzać w usta i
ssać. Z każdym kolejnym ruchem coraz więcej brała do ust. Po kilku długich
minutach Blaise wyciągnął penisa spośród jej biustu i wsadził do ust. Chwycił
ją oburącz za tył głowy i zaczął poruszać się w przód oraz w tył, napierając
czubkiem kutasa na wnętrze jej policzków. Amanda złapała się za nagi biust i
delikatnie uciskała oraz masowała swoje piersi. Następnie złapała się za
pośladki, skryte pod kusą spódniczką, aby po momencie przesunąć dłonie do
swojego kroku. Obie wsadziła pod spódniczkę, a następnie pod majtki. Dwoma
palcami prawej dłoni rozszerzyła swoje wargi sromowe, a wolną dłonią masowała
swoją mokrą cipkę zaokrąglonymi ruchami. Po kilku chwilach wsadziła dwa palce w
mokre wnętrze, wydając przy tym zdławiony jęk. Rozpoczęła energiczne poruszanie
palcami. Blaise z każdym kolejnym ruchem wydawał z siebie coraz głośniejsze
westchnięcia. Po penisie Ślizgona i brodzie Amandy ściekała jej własna ślina,
która opadała na piersi. W pewnym momencie Blaise zwolnił, a jego ruchy stały się
o wiele bardziej silniejsze. Można było powiedzieć, że uderzał kutasem w jej
wnętrze policzka. Po chwili przycisnął głowę siostry Harry’ego do swojego kroku
i głośno jęknął. Z delikatnym uśmiechem przyjął wyczekiwany orgazm. Z
satysfakcją napełnił swoją spermą usta i gardło Amandy, która zaczęła się
dławić. Oparła obie dłonie na jego udach, próbując go odepchnąć, ale Blaise
mocno ją trzymał, czekając aż przełknie nasienie, które wtrysnął w jej usta.
Amanda po chwili tak zrobiła. Blaise wyjął penisa z jej ust. Zebrał jego
czubkiem swoją spermę z jej szyi i brody, a następnie z powrotem wsadził w jej
usta, delektując się delikatnym ssaniem.
Blaise podniósł Amandę
z podłogi i przeniósł na łóżku. Delikatnie całował jej twarz, usta i szyję, aby
po chwili znaleźć się przy jej nagich piersiach. Im poświęcił najwięcej uwagi.
Całował je, masował i pieścił w różnoraki sposób. Po tych czynnościach całował
jej brzuch oraz podbrzusze. Ściągnął z niej spódniczkę i majtki. Nachylił się i
objął ustami jej nabrzmiałą łechtaczkę, którą zaczął ssać. Po momencie oderwał
się od niej i wsadził dwa palce w jej mokrą cipkę. Energicznie zaczął nimi
poruszać. Z satysfakcją obserwował jak Amanda wygina się w łuk i wydaje z
siebie głośne jęki. Następnie, nie wyjmując palców z jej cipki, zaczął lizać
jej mokre krocze. Delikatnie pieścił jej wargi sromowe i łechtaczkę ustami oraz
językiem, sprawiając jej wiele przyjemności. Po kilku minutach wyjął palce z
jej cipki i zaczął masować jej odbyt, jednocześnie wkładając język w jej mokre
wnętrze. Zaczął nim kręcić na wszystkie możliwe strony, a Amanda chwyciła go
oburącz za głowę, mocniej przyciskając do swojego krocza, jednocześnie wydając
z siebie głośny jęki. Blaise w tym czasie wsadził dwa palce w jej odbyt. Amanda
krzyknęła z podniecenia i jeszcze bardziej się wygięła. Zabini chwycił wolną
dłonią za jej pierś i zaczął ją pieścić: delikatnie ugniatając i masując.
Blaise wstał z kolan.
Położył stopy Amandy na swoich barkach. Ocierał się twardym penisem o jej mokrą
cipkę, a siostra Harry’ego wydawała przy tym ciche westchnięcia podniecenia. Po
chwili Zabini wsadził kutasa w jej mokre wnętrze, a jego uszy wypełnił jęk
podniecenia jego kochanki. Chwycił ją oburącz za piersi i zaczął poruszać
biodrami w przód oraz w tył. Na początku powoli. Dając jej czas, aby przyzwyczaiła
się do rozmiaru jego penisa. Po kilku minutach jego ruchy stały się silniejsze
i bardziej energiczne. Kilka kolejnych minut i jądra Blaise uderzały Amandę o
nagie pośladki. Złapał ją za przeguby i przeniósł dłonie nad głowę. Nachylił
się i pocałował ją w czoło, wsłuchując się w jej jęki. Jej kolana dotykały jej
nagich piersi, a na pośladkach co chwilę czuła uderzanie jąder Blaise’a. Była z
każdą kolejną chwilą coraz bardziej podniecona.
Zabini wyjął penisa z
mokrej cipki Amandy. Siostra Harry’ego od razu zsunęła się z łóżka i wsadziła
sobie w usta jego twardego penisa, zlizując z niego swojego soki. Blaise
zanurzył dłonie w jej włosach i zaczął energicznie poruszać biodrami, uderzając
jądrami o jej brodę. Po chwili wyjął kutasa z jej ust i usiadł na łóżku. Amanda
stanęła do niego plecami. Chwyciła się za pośladki, które odciągnęła na bok.
Powoli opadła na kolana Blaise’a. Zabini na moment ją zatrzymał, a następnie
wsadził w jej odbyt czubek kutasa. Złapał ją mocno za biodra i zaczął nią
poruszać w górę oraz w dół, a jego jądra z impetem uderzały w jej mokrą cipkę.
Amanda wydawała z siebie głośne okrzyki podniecenia, zamykając oczy i
odchylając głowę do tyłu. Jedną dłoń oparła o bark Zabiniego i na niej się
unosiła oraz opadła. Dwa palce wolnej dłoni wsadziła w mokrą cipkę i energicznie
nimi poruszała. Wydawała z siebie jeszcze głośniejsze okrzyki niż przed chwilą.
Blaise przeniósł dłonie z jej bioder na piersi, na których mocno zacisnął swoje
palce. Amanda z każdym kolejnym ruchem przyspieszała. Po kilku chwilach
zatrzymała się i zaczęła kręcić biodrami, odczuwając silne podniecenie. Po
momencie zacisnęła nogi i wydała z siebie głośny jęk spełnienia. Zeszła z
Blaise’a i wsadziła sobie w usta jego kutasa. Chwilę go possała, a następnie
się od niego oderwała. Zaczęła energicznie po nim poruszać dłonią, a Blaise z
każdym kolejnym jej ruchem, wydawał z siebie coraz głośniejsze odgłosy
podniecenia. Po kilku minutach zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu. Amanda
wyczuła, że nadszedł czas. Nachyliła się, otworzyła szeroko usta, zamykając
oczy. Sperma Blaise idealnie trafiła do jej gardła. Amanda po raz kolejny tego
wieczoru ją przełknęła. Oboje położyli się na łóżku i po chwili już spali.
Czekam na poród Ginny
OdpowiedzUsuńekstra!!
OdpowiedzUsuń