Translate

poniedziałek, 31 marca 2014

26. Puchar Quidditcha 3


Harry zrobił unik przed rozpędzonym tłuczkiem. Mecz pomiędzy Gryfonami, a Krukonami trwał w najlepsze. Można było uznać, że mecz był wyrównany, nie licząc jednego faktu. Obrońcy obu drużyn różnili się dość mocno poziomem umiejętności. Ron był bardzo skuteczny w bronieniu pętli. Bardzo często mu się zdarzało, że odbijał kafla czubkami palców i przenosił piłkę nad swoimi pętlami. Michael Corner, obrońca Krukonów, nie miał tyle szczęście, chociaż nie można było mu odmówić umiejętności. Jednak dzisiaj Ginny grała jak w transie. Jej strzały były prawie nie do obronienia i Michael rzadko kiedy odbił jej strzał. Zdarzyło się nawet raz, że Ginny posłała kafla prosto w niego. Krukon złapał pod brzuchem piłkę i zdawało się, że obronił jej strzał, gdy spadł z miotły i razem z kaflem wpadł do lewej pętli. Strzał Ginny był tak silny, że Michael nie był w stanie utrzymać się na miotle. Harry myślał, że pani Hooch nie uzna bramki, ale po dyskusji z nauczycielami, uznała gol Gryfonki.
- I kolejny piękny gol Ginny Weasley! – zawołał Zachariasz Smith. W tym roku odszedł Lee Jordan i przeprowadzane były swego rodzaju eliminacje na to stanowisko. Harry uważał, że Zachariasz był najbardziej odpowiednim uczniem na to stanowisko.
Harry zerknął na akcję Gryfonów, która właśnie przechodziła tuż pod jego stopami. Dean pędził z kaflem pod ramieniem na szpicy. Tuż za nim leciały Katie oraz Ginny, obie nieco niżej niż Dean. Dwa tłuczki pomknęły w stronę czarnoskórego Gryfona. Sprawnie wyminął jedną ze złośliwych piłek, ale nie zdążył zrobić uniku przed rugą, która trafiła kafla, wybijając mu go z ręki. Katie nadleciała za nim i złapała kafla. Pomknęła do góry, a tuż za nią ruszyli ścigający Krukonów. Gdy znaleźli się tak blisko Gryfonki, że mogła policzyć piegi na ich twarzą, wypuściła kafla, który swobodnie opadał na ziemię. Wówczas nadleciała Ginny, która chwyciła piłkę i poleciała w stronę pętli Rawenclav. Michael wyleciał jej na spotkanie, rozkładając szeroko ramiona i nogi, zasłaniając jej dostęp do pętli. Ginny rzuciła kafla na prawą stronę. Dean złapał piłkę i rzucił ją do prawej pętli, ale wówczas nadleciał tłuczek, który ją odbił. Michael wyciągnął ramiona, aby złapać ją, jednak Ginny wyleciała zza niego i chwyciła ją, a nastepnie rzuciła w lewą pętle. Kafel odbił się od krawędzi pętli i wpadła do środka.
- Dwieście czterdzieści do stu dziesięciu dla Gryffindoru! – zawołał Smith, wstając z miejsca – Kolejny gol może zapisać na koncie Ginny Weasley! Co za skuteczność! Jest niezwykle trudno zatrzymać jej strzały! Michaelowi Cornerowi nie można odmówić umiejętności, ale nie potrafi sobie poradzić ze strzelcem pokroju Ginny Weasley!
Harry przestał przyglądać się akcjom swojej drużyny. Wiedział, że musi odnaleźć znicza. Co prawda mieli sporą przewagę nad Krukonami, ale jeśli Cho złapałaby znicza przed nim Gryfoni przegraliby. Prawda jest taka, że nie mógł pozwolić, aby Krukonka złapała tą skrzydlatą piłeczkę przed nim. Nie przy takim wyniku.
Harry przeleciał już nie wiedział który raz nad boiskiem. Nigdy nie twierdził, że nie lubi grać w quidditcha. Bardzo lubił. W sumie miał nie mały talent w tej dziedzinie. A w tym roku drużyna Gryfonów był tak dobra, że Ron nawet zaproponował, aby założyć własną drużynę quidditcha. Harry często się nad tym zastanawiał, ale wiedział, że to nie wypali. Nie dlatego, że nie chciał, ale ze względu na ich działalność. Dumbledore od momentu, kiedy Kingsley na polecenie Rona powiedział mu kto jest przywódcą Klanu Lordów, bardzo uważnie ich obserwował. W końcu przestanie zachowywać to tylko dla siebie i wyda ich, ale w tej chwili tym się nie warto było przejmować.
Harry zamrugał. Przed jego oczami pomknął znicz. W końcu, od momentu, kiedy pani Hooch go wypuściła, Harry go zauważył. Bardzo długo się ukrywał i nareszcie go zobaczył. Zerknął na Cho. Była po drugie stronie boiska i obserwowała jak ścigający Krukonów próbują pokonać Rona. Harry uznał, że to najlepszy moment na złapanie znicza. Powoli ruszył za złotą piłeczką. Najpierw leciał, jakby jej nie szukał, a nie ścigał, cały czas obserwując znicza. Dopiero po paru chwilach przyspieszył. Leciał już cal nad ziemią i zacżął wyciągać przed siebie ramię, a w uszach usłyszał okrzyk Smitha:
- Harry Potter ściga znicza!
Harry położył się bardziej płasko na swojej miotle i przyspieszył. Był już kilka cali od znicza. Przeklinał w myślach fakt, że Zachariasz go zobaczył. Jeszcze moment, a mógłby go złapać i nikt by go nie ścigał, ani nie przeszkadzał. Teraz wiedział, że Cho rzuci za nim w pościg, a pałkarze zaczną go bombardować tłuczkami. Harry zerknął przez ramię, obserwując Cho. Była jakieś pięć stóp za nim i niebezpiecznie szybko się zbliżała. Przeniósł swoje zielone oczy na znicza, który znajdował się niecałe pół cala przed jego palcami. Harry postanowił spróbować czegoś nowego. Czegoś, co nikt nigdy nie próbował. Podskoczył na swojej miotle i stanął na niej jak na desce. Wziął głęboki oddech, uspakajać swoją krew pędzącą jak oszalała w żyłach i skoczył ku zniczowi. Zrobił salto w przód, łapiąc znicza. Pewnie stanął na miotle i zobaczył pędzącego w niego tłuczka. Zamachnął się i silnym kopniakiem przełamał złośliwą piłkę na dwie części, a następnie wzniósł się do góry. Pozostali zawodnicy Gryfonów stanęli na miotłach tak jak Harry. Przez ten lot udowodnili, że są nieprzeciętnymi zawodnikami.
- Harry Potter złapał znicza! – zawołał Smith, gdy otrząsł się po tym, jak Harry zniszczył tłuczka – Gryffindor wygrywa czterysta dziesięć do stu pięćdziesięciu! Jest to druga wygrana Gryfonów z rzędu! Obok mnie profesor Dumbledore, pani Hooch i nauczyciele prowadzą ożywioną dyskusję! Nie będę ukrywał, że Gryfoni mają ogromną przewagę nad drugimi Puchanami! Z moich obliczeń, chociaż jako Puchon mówię to z przykrością, wynika, że Gryffidnor nie ma najmniejszych szans na porażkę, nawet teoretycznie! – rozległy się gwizdy od strony Ślizgonów, ale ci zaraz zostali obrażeni przez pozostałą część szkoły. Nauczycieli zignorowali tą sytuację, chociaż nie ulegało wątpliwości, że uczniowie otrzymają reprymendę za to zachowanie – Zanim nauczyciele ogłoszą wyniki swojej narady, przypomnę tabelę! Pierwszy jest Gryffindor z dwoma zwycięstwami na koncie! Na drugim miejscu są Puchoni, którzy mają, co jest niezwykłym wyczynem na skalę światową, dwa remisy! Tuż za nim są Krukoni, a na końcu Ślizgoni! Krukoni i Ślizgoni mają po jednym remisie i jednej porażce, ale to dom Rawenclav ma lepszy stosunek punktów zdobytych do punktów straconych! Cóż… Przyznam szczerze, że na miejscu nauczycieli nie miałbym najmniejszych wątpliwości, że to Gryfoni są zwycięzcami tegorocznej edycji Pucharu Quiditcha w Hogwarcie! W końcu odnieśli dwa zwycięstwa, a druga drużyna ma dwa remisy! Przypomnę, że trzy remisy równają się jednemu zwycięstwu! A więc Puchonom, jeśli nawet w ostatnim meczu wygrają, zabraknie jednego meczu do zdobycia Pucharu Quidditcha!
Wokół zawodników drużyny Gryffindoru znaleźli się pozostali Gryfoni i większa część szkoły. Tylko Ślizgoni nie zeszli ze swojej trybuny, aby pogratulować zwycięstwa Gryfonom. Jacyś barczyści siódmo roczni Gryfoni wzięli na swoje barki Harry’ego i Rona. Kapitan wzniósł zaciśniętą prawą pieść, w której wciąż skrzydełkami trzepał znicz, próbując się z jego uścisku uwolnić. Pozostali zawodnicy drużyny także znaleźli się na barkach Gryfonów, a Ginny była podrzucana do góry przez Neville’a i Seammusa. Natomiast Colin to wszystko fotografował. Gdy Malutka po raz kolejny znalazła się w powietrzu wycelowała do góry wskazujące palce. Z jednego wystrzelił ognisty promień, a z drugiego złoty. Na bezchmurnym niebie pojawił się duży złoty lew, a pod jego stopami znajdował się płonący napis: „Gryffindor”. Lew wciągnął powietrze i potężnie ryknął, co sprawiło, że na stadionie zrobiło się cicho i wszyscy przez moment podziwiali dzieło Ginny. Po chwili cisza została zdławione przez gromkie brawa. Harry ukradkiem się rozejrzał czy ktoś zauważył w jaki sposób Ginny wyczarowała tego lwa, ale po chwili zignorował to. W końcu i tak Dumbledore wiedział o ich tajemnej działalności, więc nie musiał się przejmować tym, że coś może ktoś zauważyć. W końcu dyrektor Hogwartu i tak zdradzi ich tajemnicę, gdy uzna, że to jest dla niego korzystne.
- Tak, tak! – zawołał za pomocą magicznego mikrofonu Smith, gdy się znalazł wśród radujących się Gryfonów – Gryffindorowi należą się szczere gratulację! Cóż… W tym roku są bezkonkurencyjni! Na każdej pozycji mają najlepszych zawodników Hogwartu! Ginny Weasley jest bezkonkurencyjnym liderem tabeli strzelców! W ciągu dwóch meczy zdobyła aż czterdzieści bramek! Imponujący wynik, prawda?! Oho, profesor Dumbledore właśnie wstał! Dyskusja nauczycieli została zakończona! Posłuchajmy!
Dumbledore stanął na szczycie trybuny dla nauczycieli i poczekał aż wszyscy się uciszą. Gryfoni z zawodnikami swojej drużyny na barkach obrócili się w stronę uśmiechniętego dyrektora Hogwartu. Ten rozszerzył ramiona, jakby próbował ich wszystkich na raz przytulić, a następnie przemówił:
- Po dyskusji z nauczycielami i pani Hooch, podjęliśmy decyzję! Cóż… Wszystkie znak wskazują na to, że Gryffindor nie jest w stanie przegrać już Pucharu Quidditcha! Zatem… Ogłaszam, że Gryfoni są w tym roku zwycięzcami Pucharu Quidditcha w Hogwarcie!
Stadion został wypełniony poprzez wrzask radości wymieszany z okrzykiem: „Gryffindor! Gryffindor! Gryffindor!”, a lew wyczarowany przez Ginny, jakby wyczuwał emocji uczniów Hogwartu i wydawał z siebie coraz głośniejsze ryki, które zagłuszały wszelkie źródła hałasu na stadionie. Zawodnicy drużyny Gryfonów byli podrzucani, a z ich gardeł wydobywał się radosny śmiech. Harry w pewnej chwili zapragnął, aby jego rodzice i Syriusz żyli. Chciał, aby teraz siedzieli na stadionie, tak jak rodzice niektórych Gryfonów i Krukonów, i patrzyli na niego z dumą. Podświadomie czuł, że zapisał się na kartach historii Hogwartu jako pierwszy kapitan Gryfonów, który doprowadził ich do zdobycia Pucharu Quidditcha po dwóch meczach. Wiedział, że ich nazwiska będą powtarza przez bardzo wiele lat. Być może nawet po ich śmierci. Chociaż on już i tak wpisał się na kartach historii, ale nie był z tego dumny. Jak miał być dumny z czegoś, co dokonał dzięki głupocie swojego wroga?
Harry po raz kolejny został wyrzucony w powietrze. Tym razem o wiele wyżej niż poprzednio. Zerknął na południe, ponad bramę Hogwartu. Zaczął się zastanawiać czy słychać ich okrzyki w Hogsmeade? Gdy zaczął opadać, złapał kontakt wzrokowy z radośnie śmiejącą się Ginny, która przerwała swój śmiech i zalotnie się do niego uśmiechała, mrugając wesoło. Harry odpowiedział tym samym. Bez wątpienia, nie ważne ile dziewczyn zaliczył, najbardziej uwielbiał seks właśnie z najmłodszą latoroślą Weasley’ów.
- To jest niezwykły wyczyn, Gryffindorze! – zawołał Dumbledore, przekrzykując okrzyki radości uczniów, które zaczęły nieco słabnąć, jednak nie zniknęły w ogóle – I my i nasi potomkowie będą o tym wspominać! Po raz pierwszy w historii Hogwartu jakakolwiek drużyny zdobyła Puchar Quidditcha po dwóch meczach! Jednak Puchar wręczę Gryfonom tuż po ostatnim meczu! A teraz… Bawicie się i cieszcie się ze zdobycia Pucharu!
- W każdym zakamarku zamku! – ktoś krzyknął z tłumu Gryfonów.
- Niech tak będzie – rzucił Dumbledore, sprawiając, że wszyscy na niego spojrzeli z nieukrywaną mieszaniną uczuć na twarzach – Ten historyczny wyczyn powinniśmy świętować w odpowiedni moment! Zatem uczniowie będą mieli wstęp do każdego domu w Hogwarcie! Na ten jeden wieczór usunę hasła domów! Cały Hogwart jest, na ten wieczór, miejscem waszej zabawy! Miłej imprezy!
Na stadionie zapanowała cisza, a wszyscy uczniowie oraz nauczyciele wpatrywali się w Dumbledore’a, jakby mu wyrosły smocze rogi na głowie. Dopiero po kilku minutach wszyscy zaczęli wiwatować z tej okazji.
- No to mnie zaskoczył – mruknął Ron, a Harry się zaśmiał, słysząc te słowa. Kasparow rzadko się przyznawał, że coś go mogła zaskoczyć – W takim razie… Trzeba się przygotować do tak wielkiej imprezy!
- Słusznie – rzuciła Ginny.
Uczniowie wszystkich domów zaczęli dyskutować nad tym, co powinni przygotować z okazji tej imprezy. Puchoni dosyć głośno się zaczęli zastanawiać czy nauczyciele przymkną oko na ognistą whiskey, którą mają ochotę wypić. Krukoni postanowili, mimo porażki, zorganizować niezapomnianą imprezę. Takiej jakiej Hogwart jeszcze nie widział. Hermiona ogłosiła, że każdy uczeń, niezależnie z jakiego domu pochodzi, jest mile widziany na imprezie Gryfonów. Oczywiście, nikt nie miał wątpliwości, że Ślizgoni się wyłamią i nie będę świętować wraz z pozostałymi uczniami. Chociaż Luna stwierdziła, że na pewno kilku Ślizgonów nie będzie stało twardo przy reszcie swoich kolegów.
Uczniowie się rozeszli. Część wybrała się do swoich domów, aby odpowiednio je przyozdobić, część poszła w stronę Hogsmeade, aby zakupić odpowiednią ilość alkoholu. Natomiast zawodnicy Krukonów i Gryfonów ruszyli w stronę swoich szatni, aby się odświeżyć. Dean słusznie zauważył, że zapach potu, który ulatnia się z nich, może popsuć nawet najlepszą imprezę.
Harry wytarł pot szkarłatnym ręcznikiem ze złotym lwem. Zawodnicy drużyny Gryfonów powoli opuszczali szatnię po odświeżającej kąpieli. Kapitanowi było tak gorąco, że zdjął z siebie górną część stroju do quidditcha i siedział pół nagi na jednej z ławek. Nie zdziwił się, gdy Katie, wychodząc z szatni, na dłużej niż to byłoby akceptowalne przez którekolwiek nauczyciela, zawiesiła na nim wzrok. Jego ozdobiony wyrzeźbionymi mięśniami tors był ubarwiony przez liczne tatuaże. Harry nie należał do osób, które robiły sobie tatuaże dla sztucznego szpanu. Każdy z tatuaży coś znaczył. Niektórym wydawać by się mogło, gdyby wiedzieli o tych powodach, że są to błahe sprawy. Ale nie dla niego. Jeden z tatuaży zrobił, gdy założyli Klan Lordów. Inny zrobił po pierwszym seksie z Ginny, jeszcze inny po pierwszym seksie grupowym, jeszcze inny po pierwszym zabójstwie, a miecz na jego plecach oznaczał pokonanie dowódcy wampirów i zdobycie miecza hrabiego Drakuli. Harry westchnął ze zmęczenia i ruszył ku drzwiom łazienki, za którą zniknął.
Pół godziny później wyszedł spod prysznica i stanął przed zaparowanym lustrem. Jak zwykle, gdy nie nosił okularów albo szkieł kontaktowych wszystko było rozmazane, chociaż stał jakieś dziesięć cali przed lustrem. Było to dla niego tak irytujące, że czasem miał ochotę znaleźć jakąś złotą rybkę i poprosić ją o lepsze, zdrowe oczy. Co prawda, Harry nosił tylko soczewki, gdy wybierał się na jakąś walkę albo przeczuwał, że jego spotkanie zakończy się seksem. Jak każdy mężczyzna był wzrokowcem i miał słabość do pięknych kobiet. Zresztą… Który mężczyzna nie posiada tej słabości?
Harry wytarł swoje mokre ciało i owinął się ręcznikiem w pasie. Wiedząc, że zaraz znajdzie się na imprezie, postanowił, że założy soczewki. W końcu znajdzie się przynajmniej jedna dziewczyna, która w specyficzny sposób zechce mu podziękować za złapanie znicza. A on jest bardzo miły dla takich dziewczyn. W szczególności dla tych, które potrafią łokciami wyrywać gwoździe z podłogi. Wyszedł z łazienki i podszedł do swojej szaty. Pogrzebał w wewnętrznej kieszeni i wyjął z niej soczewki w specjalnym pudełku, które zawierało odpowiedni płyn zwilżający szkła. Harry wsadził oba szkła do oczu i zamrugał kilkukrotnie, aż oczy przyzwyczaiły się do nowego stanu rzeczy. Harry przetarł dłonią po brodzie. Co prawda, jego zarost nie był imponujący i raczej wolno się pojawiał, ale postanowił go usunąć. Odwrócił się, aby udać się z powrotem do łazienki i… stanął jak wryty.
- Długo czekała aż wszyscy wyjdą – powiedziała Ginny, do zdumionego jej widokiem Harry’ego – Jaką mnie lubisz najbardziej? Jako wyuzdaną dziwkę? Jako psychopatyczną morderczynie? Czy może jako niewinną uczennicę? – zapytała go, jakby pytała o pogodę.
Harry zamrugał kilkukrotnie, przetwarzając w umyśle to, co powiedziała, ale nie potrafił jednak się dobrze na tym skupić. Widok Ginny zbyt go dezorientował niż mógł się spodziewać, chociaż nie była naga. Miała na sobie pończochy w paski koloru Gryffindoru, szkarłatne stringi ze złotym lwem na samym środku oraz cieniutką i prześwitującą koszulkę, przez którą widać było jej sterczące sutki. Harry zaczął bardziej się zastanawiać nad tym czy się masturbowała przed rozmową z nim niż nad tym, co mu powiedziała. Po chwili jednak udało mu się odpowiedzieć:
- Każda twoja osobowość mnie pociąga. Chociaż najbardziej lubię jak jesteś morderczą nimfomanką z niewinnym uśmiechem nieświadomej nastolatki.
- Ładnie powiedziane – usłyszał dziewczęcy znajomy głos i się odwrócił. Tuż za nim, w progu drzwi do szatni Gryfonów, stała Cho, która zmysłowa się opierała o framugę. Była równie skromnie ubrana, co Ginny. Chociaż jej strój nie był aż tak pociągający co Gryfonki. Krukonka miała na sobie koszulkę na ramiączkach z dużym dekoltem, chociaż z grubszego materiału niż Malutka. Harry jedynie mógł dostrzec kształt jej piersi, ale nie widział ich. Nie miała żadnych pończoch czy kozaków. Jedynie jej krok był skrywany przez figi z czarnym krukiem. Cały jej strój był w barwach domu Rawenclav – niebieskim.
Cho nagimi stopami zostawiała przezroczyste ślady na podłodze i podeszła do Ginny. Zlustrowała ją od góry do dołu i lekko się uśmiechnęła. Jakby przepraszająco. Po chwili Harry już wiedział, że to był na pewno przepraszający uśmiech.
- Wybacz mi, Ginny – powiedziała, a Gryfonka spojrzała na nią ze zdumieniem – Usłyszałam jakie pytanie zadajesz Harry’emu. Wiem, że powinnam odejść i pozwolić ci kontynuować swoje pytanie, ale Krukoni mają jedną cechę, która jest jednocześnie wadą i zaletą. To ciekawość. Byłam ciekawa co powiesz Harry’emu. Nie potrafiłam tego przezwyciężyć i słuchałam. Jeśli pozwolisz, powiem ci coś? – Cho spojrzała pytająco na Ginny, a ta skinęła głową, jak król zezwalający swojemu słudze na odezwanie się – Nie znam cię jako, jak to sama określiłaś, wyuzdanej dziwki. Jednak wiem, że zanim posłałaś Snape’a do skrzydła szpitalnego i Lucjusza Malfoy’a do piekła, pozwoliłaś im się sobą pobawić. Wiem, że jesteś niezwykle utalentowaną wojowniczką. Ale ktoś inny może powiedzieć, że jesteś zwykłą morderczyni. Błąd. Nikt z Klanu Lordów nie jest zwykłym mordercą. To artyści śmierci. Na końcu chciałam ci powiedzieć, że twój niewinny, ale, jak sądzę po spojrzeniach chłopaków, pociągający wygląd, jest twoim największym atutem. Kto będzie podejrzewał o najbardziej brutalne morderstwa taką osobę jak ty? To jest moja opinia na twój temat.
- Och – wyrzuciła z siebie zaskoczona Ginny – Dziękuję ci, Cho – powiedziała po chwili i zlustrowała Krukonkę – Chyba wpadliśmy na ten sam pomysł, co? – zapytała.
- Owszem – przyznała Cho – Może kąpiel? – zapytała ze znaczącym akcentem.
- Kąpiel? – powtórzył zdziwiony Harry. O jaką kąpiel chodzi Cho?
- Czyżbyś słyszała o nowym zaklęciu Hermiony? – zaciekawiła się Ginny.
- I chciałabym je wypróbować – dodała Cho – Chyba mogę liczyć na to, że je znasz, prawda? W końcu jesteście dobrymi przyjaciółkami, prawda?
- Słusznie – rzekła Ginny i mrugnęła do Harry’ego – Harry, to zaklęcie ułatwi ci życie – zwróciła się do niego i machnęła krótko dłonią. W krocze Harry’ego uderzyło jakieś niebieskie światło. Gryfon wystraszył się, ale nie poczuł nic niepokojącego. Zresztą… Ginny nigdy nie zrobiłaby mu aż takiej krzywdy. Nawet jeśli zraniłby ją bardzo poważnie, a tego starał się unikać najlepiej jak potrafił.
Ginny podeszła do Harry’ego, położyła swoje delikatne dłonie na jego klatce piersiowej i go pocałowała. Kapitan zacisnął dłonie na jej pośladkach i przyciągnął ją do siebie tak blisko, że czuł jej twarde sutki na swoim torsie. Cho podeszła do dwójki Gryfonów i położyła dłonie na ich ramionach. Ginny oderwała się od Harry’ego, aby złączyć swoje wargi w pocałunku z Krukonką, która kilka krótkich chwil później oderwała się od Gryfonki, aby pocałować Harry’ego. Obie dziewczyny poprowadziły Gryfona do najbliższej ławki. Cho sprawnymi ruchami rozwiązała supeł ręcznika, który zrobił i bawełniane przykrycie Harry’ego opadło na ziemię, ukazując jego twardego i w pełnej gotowości penisa. Ginny popchnęła go, a Harry usiadł na ławce, rozkładając szeroko nogi.
- Dosyć tych pieszczot – stwierdziła Ginny, a Cho skinęła głową.
Ginny usiadła na kolanie Harry’ego, plecami do niego. Odchyliła się maksymalnie do tyłu i położyła swoją głowę na jego barku, łapiąc dłońmi za kark. Cho uklękła przed Gryfonem i chwyciła go za penisa. Przez kilka krótkich chwil, które wydały mu się zbyt krótki, potarła go. Następnie nachyliła się i wsadziła czubek jego kutasa do ust, ssąc go przez kilka minut. Harry odchylił głowę do tyłu, wydając z siebie westchnięcie zadowolenia. Spodziewał się seksu, ale nie sądził, że nastąpi to jeszcze w szatni.
Cho chwyciła prawą dłonią penisa Harry’ego u samej nasady, a palcami lewej zaczęła delikatnie drapać jego jądra, co wywołało kolejne odgłosy zadowolenia. Ginny zanurzyła prawą dłoń w jej czarnych włosach i zaczęła delikatnie ją naciskać. Krukonka poruszała głową w rytm, który nadawała jej malutka. Ginny i Harry spojrzeli sobie w oczy, aby po chwili się pocałować. Kapitan zaczął ją całować po delikatnej szyi, jednocześnie podnosząc jej koszulkę aż do samej szyi. Prawą dłonią zaczął bawić się jej kolczykiem w sutku, aby po chwili zacząć masować i ugniatać jej piersi. Lewą dłonią ściągnął jej stringi na wysokość połowy ud i wsadził dwa złączone palce – środkowy oraz czwarty – w jej mokrą cipkę, zaczynając energicznie poruszając nimi. Ginny wygięła ciało w łuk, zamykając oczy i wydając z siebie głośny jęk zadowolenia. Ten dźwięk dla uszu Harry’ego był jak najlepsza skomponowana muzyka przez geniuszu. Przyspieszył swoje ruchy, a Ginny wydała z siebie głośniejszy jęk. Spojrzał na wypięte pośladki Cho. Widział jak dłoń Krukonki zawędrowała do jej krocza i tam zaczęła masować, poprzez materiał swoich fig, swoją łechtaczkę. Harry puścił pierś Malutkiej, a następnie wsadził dłoń pod materiał fig Cho. Próbował sięgnąć do jej cipki, ale miał zbyt krótkie ramie. Gryfon tym się nie przejął. Jak nie cipka to seksowny tyłek. Cofnął dłoń do jej pośladków i delikatnie zaczął masować jej odbyt, aby po chwili powoli wsadzić w niego środkowy palec. Cho wydała z siebie zdławiony odgłos podniecenia i zacisnęła obie dłonie na swoich piersiach, skrytych pod koszulką. Harry powoli zaczął poruszać palcem w odbycie Cho, aby po kilku chwilach wsadzić drugi palec i zwiększyć tempo. Teraz obie dziewczyny jęczały tak samo głośno.
Harry z zaskoczeniem obserwował działania obu dziewczyn. Z dziecinną łatwością wstały i chwyciły go za barki, aby podnieść i położyć na ławce. Cho i Ginny pozbyły się swoich strój i stały przed Harrym tak jak je Pan Bóg stworzył. Krukonka uklękła okrakiem nad Harrym i dwoma palcami rozszerzyła swoje wargi sromowe, aby po chwili opaść na twarz Gryfona. Kapitan mocno chwycił ją za pośladki i przyciągnął do swojej twarzy. Zaatakował językiem jej cipkę, liżąc ją, całując i wkładając język najgłębiej jak potrafił, co sprawiło, że Cho wydała z siebie ciche jęki zadowolenia. Tymczasem Ginny uklękła przy jego kroczu, wypinając pośladki. Zacisnęła swoje nagie piersi na jego twardym penisie i zaczęła poruszać się w przód oraz do tyłu. Z każdym kolejnym jej ruchem czubek penisa Gryfona był bliżej jej twarzy. Po chwili znajdował się tak blisko jej twarzy, że prawie dotykał jej brody. Ginny wystawiła język i delikatnie go polizała, natychmiast go cofając. Znów czubek penisa znalazł się przy jej twarzy. Tym razem go pocałowała. Za kolejnym razem wsadziła go w usta. Gdy kolejne razy czubek penisa Harry’ego zbliżył się do jej twarzy, wsadzała go coraz głębiej w usta, od czasu do czasu zatrzymując się na moment, aby go possać. Po kilku minutach usiadła na Gryfonie okrakiem i wsadziła jego twardego penisa w swoją mokrą cipkę, wydając z siebie głośny jęk. Harry złapał ją za piersi i zaczął je ugniatać, jednocześnie poruszając biodrami, w górę oraz w dół, uderzając jądrami o jej nagie pośladki. Z każdym jego kolejnym ruchem Ginny wydawała z siebie coraz głośniejsze jęki. Pochyliła się i wspólnie z Harrym lizała cipkę Cho, która wydała z siebie głośne westchnięcie. Jednak nie na tyle głośne, aby zagłuszyć jęki Ginny.
- Długo… nie… wytrzymam – rzucił Harry, między kolejnymi westchnięciami i znów zaczął lizać cipkę Cho.
Obie dziewczyny na moment spojrzały sobie w oczy. Cho wytarła kciukiem z brody Ginny swoje soki, aby po chwili go oblizać. Obie dziewczyny zerwały się z Harry’ego, a ten wstał. Już chciał wycelować w twarze dziewczyn, gdy te znów zaczęły mu obciągać. Westchnął głośno, gdy wargi Gryfonki i Krukonki wędrowały po jego twardym penisie. Po kilku minutach, które dla niego wydały się być sekundami, wytrysnął. Harry doskonale sobie zdawał sprawę ile potrafi wyprodukować spermy i jak długo trwa jego spust. Jednak teraz, mimo podniecenia jakie osiągnął, był zdumiony swoimi możliwościami. Wytrysk nadal trwał, chociaż na ciałach obu dziewczyn trudno było znaleźć miejsce, gdzie nie było jego spermy. Po ułamku sekundy przypomniał sobie, że Ginny rzuciła na niego jakieś zaklęcie. Musiało ono działać na jego wytrysk. Innego wytłumaczenia nie potrafił znaleźć. Po kilku chwilach zakończył wytrysk, a Ginny i Cho przełknęły spermę, która znalazła się w ich ustach. Następnie zaczęły się całować, a Harry usiadł na ławce, ciężko oddychając.
- Czas na drugą część – powiedziała zmysłowo Cho, wskazującym palcem wycierając część nasienia Harry’ego ze swojej brody, które następnie oblizała. Gryfon zaczął się zastanawiać czy wyuzdanie jest zaraźliwe?
Cho i Ginny uklękły przed Harrym, a następnie zaczęły zlizywać jego spermę z jego kutasa. Gryfon cicho westchnął, zanurzając dłonie we włosy obu dziewczyn. Dłoń Ginny powędrowała po nagim ciele Cho, a Malutka po chwili wsadziła dwa palce w jej mokrą cipkę i zaczęła energicznie nimi poruszać. Krukonka wydała z siebie jęk zadowolenia, gdy poczuła dłoń Gryfonki w sobie. Sama postanowiła się odwdzięczyć w ten sam sposób i wsadziła środkowy palec w odbyt Malutkiej, która wydała z siebie cichy okrzyk podniecenia. Obie dziewczyny czuły jak w ich ustach rośnie kutas Harry’ego. Przez kilka minut ssały go, lizały i całowały, aż osiągnął odpowiednią grubość, twardość i długość. Gryfon wydawał przy tych zabiegach ciche westchnięcia, które były zagłuszone przez odgłosy podniecenia obu dziewczyn. Gdy jego penis przybrał odpowiedni kształt podniósł Cho i posadził ją na sobie, wkładając swojego penisa w jej mokrą cipkę. Krukonka wydała z siebie jęk zadowolenia, kładąc dłonie na jego ramionach i wbijając w nie paznokcie, pochylając się nieco w jego stronę. Harry klepnął ją w pośladki, a następnie przesunął dłonie na jej piersi, gdzie zacisnął mocno palce. Zaczął poruszać biodrami w górę oraz w dół, a na swoich jądrach czuł język Ginny. Harry nie potrafił powstrzymać się od wydawania z siebie odgłosów zadowolenia z tego powodu. Malutka przesunęła język po jego jądrach i kutasie, poprzez mokrą cipkę Cho aż znalazł się na pośladkach Krukonki. Zaczęła je lizać, aby po chwili wsadzić go w odbyt koleżanki i wiercić nim na wszystkie możliwe strony. Cho wydała z siebie głośny jęk, który graniczył z okrzykiem.
Harry zrzucił z siebie Cho i ukląkł za Ginny, która mocniej wypięła w jego stronę pośladki, opierając się na łokciach. Gryfon chwycił ją za pośladki, które odciągnął na bok i zaczął ocierać się o niej swoim penisem, aby po chwili wsadzić jego czubek w jej odbyt. Ginny odchyliła głowę do tyłu i wydała z siebie okrzyk podniecenia. Kapitan zacisnął dłonie na jej piersiach i zaczął poruszać energicznie biodrami, uderzając jądrami o jej mokrą cipkę. Przesunął prawą dłoń w stronę jej krocza, aby po chwili wsadzić dwa palce w jej mokre wnętrze. Malutka wydała z siebie głośniejszy okrzyk, a Harry włożył w swoje działania więcej energii. W tym czasie Cho położyła się przed jęczącą Ginny i rozszerzyła nogi. Malutka jednak nie zwróciła na nią najmniejszej uwagi, a jedynie odchylała głowę do tyłu i wydawała z siebie głośne okrzyki podniecenia. Krukonka w końcu chwyciła ją za tył głowy i skierowała jej twarz do swojej mokrej cipki. Ginny nie trzeba było już nic więcej mówić. Od razu zaczęła ją lizać, aby po chwili objąć ją wargami i possać jej łechtaczkę. Krukonka wydawała z siebie westchnięcia zadowolenia, opierając się na łokciu, a wolną dłonią kręcąc swojego sutka. Po kilku chwilach Ginny wsadziła w jej mokre wnętrze swój język, którym zaczęła kręcić na wszystkie strony.
Harry wyprostował się i załapał przyjaciółkę za biodra, a jego ruchy stały się bardziej intensywne. Cho wstała z podłogi i podeszła na czworaka do Harry’ego. Zaczęła całować Ginny po pośladkach, a dwa palce wsadziła w jej cipkę, intensywnie nimi poruszając. Malutka wydała z siebie głośniejszy okrzyk niż przed chwilą. Następnie wsadziła dwa palce w cipkę Cho i kciuk w jej odbyt. Energicznymi ruchami sprawiła, że jej okrzyki wymieszały się z okrzykami Krukonki. Kapitan zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu, zaciskając zęby. Czuł, że lada moment osiągnie orgazm, gdy jego uszy wypełniły jęki spełnienia obu dziewczyn. Otworzył oczy i spojrzał na obie dziewczyny. Wykonał jeszcze kilka silnych ruchów, a następnie wyciągnął penisa z odbytu Ginny. Potarł go przez chwilę i wytrysnął na pośladki Malutkiej oraz twarz Cho. Część spermy trafiła do otwartych ust Ktukonki, która ją przełknęła, a następnie possała jego penisa.

- To co? – zapytała Ginny, ciężko dysząc – Wspólna kąpiel i idziemy na imprezę?

4 komentarze:

  1. Nie spodziewałam się tak szybko! Super!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny blog, styl pisania masz super, fajnie też że bierzesz pod uwagę pomysły czytelników, ogólnie na pewno jeszcze zajrzę bo warto!

    OdpowiedzUsuń
  3. If some one wishes to be updated with newest technologies then he must be visit this web site and
    be up to date everyday.

    Feel free to surf to my homepage - jak samemu powiekszyc penisa

    OdpowiedzUsuń