Harry zrobił unik przed
rozpędzonym tłuczkiem. Mecz pomiędzy Gryfonami, a Krukonami trwał w najlepsze. Można
było uznać, że mecz był wyrównany, nie licząc jednego faktu. Obrońcy obu drużyn
różnili się dość mocno poziomem umiejętności. Ron był bardzo skuteczny w
bronieniu pętli. Bardzo często mu się zdarzało, że odbijał kafla czubkami
palców i przenosił piłkę nad swoimi pętlami. Michael Corner, obrońca Krukonów,
nie miał tyle szczęście, chociaż nie można było mu odmówić umiejętności. Jednak
dzisiaj Ginny grała jak w transie. Jej strzały były prawie nie do obronienia i
Michael rzadko kiedy odbił jej strzał. Zdarzyło się nawet raz, że Ginny posłała
kafla prosto w niego. Krukon złapał pod brzuchem piłkę i zdawało się, że
obronił jej strzał, gdy spadł z miotły i razem z kaflem wpadł do lewej pętli.
Strzał Ginny był tak silny, że Michael nie był w stanie utrzymać się na miotle.
Harry myślał, że pani Hooch nie uzna bramki, ale po dyskusji z nauczycielami,
uznała gol Gryfonki.
- I kolejny piękny gol
Ginny Weasley! – zawołał Zachariasz Smith. W tym roku odszedł Lee Jordan i przeprowadzane
były swego rodzaju eliminacje na to stanowisko. Harry uważał, że Zachariasz był
najbardziej odpowiednim uczniem na to stanowisko.
Harry zerknął na akcję
Gryfonów, która właśnie przechodziła tuż pod jego stopami. Dean pędził z kaflem
pod ramieniem na szpicy. Tuż za nim leciały Katie oraz Ginny, obie nieco niżej
niż Dean. Dwa tłuczki pomknęły w stronę czarnoskórego Gryfona. Sprawnie wyminął
jedną ze złośliwych piłek, ale nie zdążył zrobić uniku przed rugą, która
trafiła kafla, wybijając mu go z ręki. Katie nadleciała za nim i złapała kafla.
Pomknęła do góry, a tuż za nią ruszyli ścigający Krukonów. Gdy znaleźli się tak
blisko Gryfonki, że mogła policzyć piegi na ich twarzą, wypuściła kafla, który
swobodnie opadał na ziemię. Wówczas nadleciała Ginny, która chwyciła piłkę i poleciała
w stronę pętli Rawenclav. Michael wyleciał jej na spotkanie, rozkładając
szeroko ramiona i nogi, zasłaniając jej dostęp do pętli. Ginny rzuciła kafla na
prawą stronę. Dean złapał piłkę i rzucił ją do prawej pętli, ale wówczas
nadleciał tłuczek, który ją odbił. Michael wyciągnął ramiona, aby złapać ją,
jednak Ginny wyleciała zza niego i chwyciła ją, a nastepnie rzuciła w lewą
pętle. Kafel odbił się od krawędzi pętli i wpadła do środka.
- Dwieście czterdzieści
do stu dziesięciu dla Gryffindoru! – zawołał Smith, wstając z miejsca – Kolejny
gol może zapisać na koncie Ginny Weasley! Co za skuteczność! Jest niezwykle
trudno zatrzymać jej strzały! Michaelowi Cornerowi nie można odmówić
umiejętności, ale nie potrafi sobie poradzić ze strzelcem pokroju Ginny
Weasley!
Harry przestał
przyglądać się akcjom swojej drużyny. Wiedział, że musi odnaleźć znicza. Co
prawda mieli sporą przewagę nad Krukonami, ale jeśli Cho złapałaby znicza przed
nim Gryfoni przegraliby. Prawda jest taka, że nie mógł pozwolić, aby Krukonka
złapała tą skrzydlatą piłeczkę przed nim. Nie przy takim wyniku.
Harry przeleciał już
nie wiedział który raz nad boiskiem. Nigdy nie twierdził, że nie lubi grać w
quidditcha. Bardzo lubił. W sumie miał nie mały talent w tej dziedzinie. A w
tym roku drużyna Gryfonów był tak dobra, że Ron nawet zaproponował, aby założyć
własną drużynę quidditcha. Harry często się nad tym zastanawiał, ale wiedział,
że to nie wypali. Nie dlatego, że nie chciał, ale ze względu na ich
działalność. Dumbledore od momentu, kiedy Kingsley na polecenie Rona powiedział
mu kto jest przywódcą Klanu Lordów, bardzo uważnie ich obserwował. W końcu
przestanie zachowywać to tylko dla siebie i wyda ich, ale w tej chwili tym się
nie warto było przejmować.
Harry zamrugał. Przed
jego oczami pomknął znicz. W końcu, od momentu, kiedy pani Hooch go wypuściła,
Harry go zauważył. Bardzo długo się ukrywał i nareszcie go zobaczył. Zerknął na
Cho. Była po drugie stronie boiska i obserwowała jak ścigający Krukonów próbują
pokonać Rona. Harry uznał, że to najlepszy moment na złapanie znicza. Powoli
ruszył za złotą piłeczką. Najpierw leciał, jakby jej nie szukał, a nie ścigał,
cały czas obserwując znicza. Dopiero po paru chwilach przyspieszył. Leciał już
cal nad ziemią i zacżął wyciągać przed siebie ramię, a w uszach usłyszał okrzyk
Smitha:
- Harry Potter ściga
znicza!
Harry położył się
bardziej płasko na swojej miotle i przyspieszył. Był już kilka cali od znicza.
Przeklinał w myślach fakt, że Zachariasz go zobaczył. Jeszcze moment, a mógłby
go złapać i nikt by go nie ścigał, ani nie przeszkadzał. Teraz wiedział, że Cho
rzuci za nim w pościg, a pałkarze zaczną go bombardować tłuczkami. Harry
zerknął przez ramię, obserwując Cho. Była jakieś pięć stóp za nim i
niebezpiecznie szybko się zbliżała. Przeniósł swoje zielone oczy na znicza,
który znajdował się niecałe pół cala przed jego palcami. Harry postanowił
spróbować czegoś nowego. Czegoś, co nikt nigdy nie próbował. Podskoczył na
swojej miotle i stanął na niej jak na desce. Wziął głęboki oddech, uspakajać swoją
krew pędzącą jak oszalała w żyłach i skoczył ku zniczowi. Zrobił salto w przód,
łapiąc znicza. Pewnie stanął na miotle i zobaczył pędzącego w niego tłuczka.
Zamachnął się i silnym kopniakiem przełamał złośliwą piłkę na dwie części, a
następnie wzniósł się do góry. Pozostali zawodnicy Gryfonów stanęli na miotłach
tak jak Harry. Przez ten lot udowodnili, że są nieprzeciętnymi zawodnikami.
- Harry Potter złapał
znicza! – zawołał Smith, gdy otrząsł się po tym, jak Harry zniszczył tłuczka –
Gryffindor wygrywa czterysta dziesięć do stu pięćdziesięciu! Jest to druga
wygrana Gryfonów z rzędu! Obok mnie profesor Dumbledore, pani Hooch i
nauczyciele prowadzą ożywioną dyskusję! Nie będę ukrywał, że Gryfoni mają ogromną
przewagę nad drugimi Puchanami! Z moich obliczeń, chociaż jako Puchon mówię to
z przykrością, wynika, że Gryffidnor nie ma najmniejszych szans na porażkę,
nawet teoretycznie! – rozległy się gwizdy od strony Ślizgonów, ale ci zaraz
zostali obrażeni przez pozostałą część szkoły. Nauczycieli zignorowali tą
sytuację, chociaż nie ulegało wątpliwości, że uczniowie otrzymają reprymendę za
to zachowanie – Zanim nauczyciele ogłoszą wyniki swojej narady, przypomnę
tabelę! Pierwszy jest Gryffindor z dwoma zwycięstwami na koncie! Na drugim
miejscu są Puchoni, którzy mają, co jest niezwykłym wyczynem na skalę światową,
dwa remisy! Tuż za nim są Krukoni, a na końcu Ślizgoni! Krukoni i Ślizgoni mają
po jednym remisie i jednej porażce, ale to dom Rawenclav ma lepszy stosunek
punktów zdobytych do punktów straconych! Cóż… Przyznam szczerze, że na miejscu nauczycieli
nie miałbym najmniejszych wątpliwości, że to Gryfoni są zwycięzcami tegorocznej
edycji Pucharu Quiditcha w Hogwarcie! W końcu odnieśli dwa zwycięstwa, a druga
drużyna ma dwa remisy! Przypomnę, że trzy remisy równają się jednemu
zwycięstwu! A więc Puchonom, jeśli nawet w ostatnim meczu wygrają, zabraknie
jednego meczu do zdobycia Pucharu Quidditcha!
Wokół zawodników
drużyny Gryffindoru znaleźli się pozostali Gryfoni i większa część szkoły. Tylko
Ślizgoni nie zeszli ze swojej trybuny, aby pogratulować zwycięstwa Gryfonom.
Jacyś barczyści siódmo roczni Gryfoni wzięli na swoje barki Harry’ego i Rona.
Kapitan wzniósł zaciśniętą prawą pieść, w której wciąż skrzydełkami trzepał
znicz, próbując się z jego uścisku uwolnić. Pozostali zawodnicy drużyny także
znaleźli się na barkach Gryfonów, a Ginny była podrzucana do góry przez Neville’a
i Seammusa. Natomiast Colin to wszystko fotografował. Gdy Malutka po raz
kolejny znalazła się w powietrzu wycelowała do góry wskazujące palce. Z jednego
wystrzelił ognisty promień, a z drugiego złoty. Na bezchmurnym niebie pojawił
się duży złoty lew, a pod jego stopami znajdował się płonący napis: „Gryffindor”.
Lew wciągnął powietrze i potężnie ryknął, co sprawiło, że na stadionie zrobiło
się cicho i wszyscy przez moment podziwiali dzieło Ginny. Po chwili cisza
została zdławione przez gromkie brawa. Harry ukradkiem się rozejrzał czy ktoś
zauważył w jaki sposób Ginny wyczarowała tego lwa, ale po chwili zignorował to.
W końcu i tak Dumbledore wiedział o ich tajemnej działalności, więc nie musiał
się przejmować tym, że coś może ktoś zauważyć. W końcu dyrektor Hogwartu i tak
zdradzi ich tajemnicę, gdy uzna, że to jest dla niego korzystne.
- Tak, tak! – zawołał za
pomocą magicznego mikrofonu Smith, gdy się znalazł wśród radujących się
Gryfonów – Gryffindorowi należą się szczere gratulację! Cóż… W tym roku są
bezkonkurencyjni! Na każdej pozycji mają najlepszych zawodników Hogwartu! Ginny
Weasley jest bezkonkurencyjnym liderem tabeli strzelców! W ciągu dwóch meczy
zdobyła aż czterdzieści bramek! Imponujący wynik, prawda?! Oho, profesor
Dumbledore właśnie wstał! Dyskusja nauczycieli została zakończona! Posłuchajmy!
Dumbledore stanął na
szczycie trybuny dla nauczycieli i poczekał aż wszyscy się uciszą. Gryfoni z
zawodnikami swojej drużyny na barkach obrócili się w stronę uśmiechniętego
dyrektora Hogwartu. Ten rozszerzył ramiona, jakby próbował ich wszystkich na
raz przytulić, a następnie przemówił:
- Po dyskusji z
nauczycielami i pani Hooch, podjęliśmy decyzję! Cóż… Wszystkie znak wskazują na
to, że Gryffindor nie jest w stanie przegrać już Pucharu Quidditcha! Zatem…
Ogłaszam, że Gryfoni są w tym roku zwycięzcami Pucharu Quidditcha w Hogwarcie!
Stadion został
wypełniony poprzez wrzask radości wymieszany z okrzykiem: „Gryffindor!
Gryffindor! Gryffindor!”, a lew wyczarowany przez Ginny, jakby wyczuwał emocji
uczniów Hogwartu i wydawał z siebie coraz głośniejsze ryki, które zagłuszały
wszelkie źródła hałasu na stadionie. Zawodnicy drużyny Gryfonów byli
podrzucani, a z ich gardeł wydobywał się radosny śmiech. Harry w pewnej chwili
zapragnął, aby jego rodzice i Syriusz żyli. Chciał, aby teraz siedzieli na
stadionie, tak jak rodzice niektórych Gryfonów i Krukonów, i patrzyli na niego
z dumą. Podświadomie czuł, że zapisał się na kartach historii Hogwartu jako pierwszy
kapitan Gryfonów, który doprowadził ich do zdobycia Pucharu Quidditcha po dwóch
meczach. Wiedział, że ich nazwiska będą powtarza przez bardzo wiele lat. Być
może nawet po ich śmierci. Chociaż on już i tak wpisał się na kartach historii,
ale nie był z tego dumny. Jak miał być dumny z czegoś, co dokonał dzięki
głupocie swojego wroga?
Harry po raz kolejny
został wyrzucony w powietrze. Tym razem o wiele wyżej niż poprzednio. Zerknął
na południe, ponad bramę Hogwartu. Zaczął się zastanawiać czy słychać ich
okrzyki w Hogsmeade? Gdy zaczął opadać, złapał kontakt wzrokowy z radośnie
śmiejącą się Ginny, która przerwała swój śmiech i zalotnie się do niego
uśmiechała, mrugając wesoło. Harry odpowiedział tym samym. Bez wątpienia, nie
ważne ile dziewczyn zaliczył, najbardziej uwielbiał seks właśnie z najmłodszą
latoroślą Weasley’ów.
- To jest niezwykły
wyczyn, Gryffindorze! – zawołał Dumbledore, przekrzykując okrzyki radości
uczniów, które zaczęły nieco słabnąć, jednak nie zniknęły w ogóle – I my i nasi
potomkowie będą o tym wspominać! Po raz pierwszy w historii Hogwartu
jakakolwiek drużyny zdobyła Puchar Quidditcha po dwóch meczach! Jednak Puchar
wręczę Gryfonom tuż po ostatnim meczu! A teraz… Bawicie się i cieszcie się ze
zdobycia Pucharu!
- W każdym zakamarku
zamku! – ktoś krzyknął z tłumu Gryfonów.
- Niech tak będzie –
rzucił Dumbledore, sprawiając, że wszyscy na niego spojrzeli z nieukrywaną mieszaniną
uczuć na twarzach – Ten historyczny wyczyn powinniśmy świętować w odpowiedni
moment! Zatem uczniowie będą mieli wstęp do każdego domu w Hogwarcie! Na ten
jeden wieczór usunę hasła domów! Cały Hogwart jest, na ten wieczór, miejscem
waszej zabawy! Miłej imprezy!
Na stadionie zapanowała
cisza, a wszyscy uczniowie oraz nauczyciele wpatrywali się w Dumbledore’a,
jakby mu wyrosły smocze rogi na głowie. Dopiero po kilku minutach wszyscy
zaczęli wiwatować z tej okazji.
- No to mnie zaskoczył –
mruknął Ron, a Harry się zaśmiał, słysząc te słowa. Kasparow rzadko się
przyznawał, że coś go mogła zaskoczyć – W takim razie… Trzeba się przygotować
do tak wielkiej imprezy!
- Słusznie – rzuciła Ginny.
Uczniowie wszystkich
domów zaczęli dyskutować nad tym, co powinni przygotować z okazji tej imprezy.
Puchoni dosyć głośno się zaczęli zastanawiać czy nauczyciele przymkną oko na
ognistą whiskey, którą mają ochotę wypić. Krukoni postanowili, mimo porażki,
zorganizować niezapomnianą imprezę. Takiej jakiej Hogwart jeszcze nie widział.
Hermiona ogłosiła, że każdy uczeń, niezależnie z jakiego domu pochodzi, jest
mile widziany na imprezie Gryfonów. Oczywiście, nikt nie miał wątpliwości, że
Ślizgoni się wyłamią i nie będę świętować wraz z pozostałymi uczniami. Chociaż
Luna stwierdziła, że na pewno kilku Ślizgonów nie będzie stało twardo przy
reszcie swoich kolegów.
Uczniowie się rozeszli.
Część wybrała się do swoich domów, aby odpowiednio je przyozdobić, część poszła
w stronę Hogsmeade, aby zakupić odpowiednią ilość alkoholu. Natomiast zawodnicy
Krukonów i Gryfonów ruszyli w stronę swoich szatni, aby się odświeżyć. Dean
słusznie zauważył, że zapach potu, który ulatnia się z nich, może popsuć nawet
najlepszą imprezę.
Harry wytarł pot
szkarłatnym ręcznikiem ze złotym lwem. Zawodnicy drużyny Gryfonów powoli
opuszczali szatnię po odświeżającej kąpieli. Kapitanowi było tak gorąco, że
zdjął z siebie górną część stroju do quidditcha i siedział pół nagi na jednej z
ławek. Nie zdziwił się, gdy Katie, wychodząc z szatni, na dłużej niż to byłoby
akceptowalne przez którekolwiek nauczyciela, zawiesiła na nim wzrok. Jego
ozdobiony wyrzeźbionymi mięśniami tors był ubarwiony przez liczne tatuaże.
Harry nie należał do osób, które robiły sobie tatuaże dla sztucznego szpanu.
Każdy z tatuaży coś znaczył. Niektórym wydawać by się mogło, gdyby wiedzieli o
tych powodach, że są to błahe sprawy. Ale nie dla niego. Jeden z tatuaży
zrobił, gdy założyli Klan Lordów. Inny zrobił po pierwszym seksie z Ginny,
jeszcze inny po pierwszym seksie grupowym, jeszcze inny po pierwszym
zabójstwie, a miecz na jego plecach oznaczał pokonanie dowódcy wampirów i
zdobycie miecza hrabiego Drakuli. Harry westchnął ze zmęczenia i ruszył ku
drzwiom łazienki, za którą zniknął.
Pół godziny później
wyszedł spod prysznica i stanął przed zaparowanym lustrem. Jak zwykle, gdy nie
nosił okularów albo szkieł kontaktowych wszystko było rozmazane, chociaż stał
jakieś dziesięć cali przed lustrem. Było to dla niego tak irytujące, że czasem
miał ochotę znaleźć jakąś złotą rybkę i poprosić ją o lepsze, zdrowe oczy. Co
prawda, Harry nosił tylko soczewki, gdy wybierał się na jakąś walkę albo
przeczuwał, że jego spotkanie zakończy się seksem. Jak każdy mężczyzna był
wzrokowcem i miał słabość do pięknych kobiet. Zresztą… Który mężczyzna nie
posiada tej słabości?
Harry wytarł swoje
mokre ciało i owinął się ręcznikiem w pasie. Wiedząc, że zaraz znajdzie się na
imprezie, postanowił, że założy soczewki. W końcu znajdzie się przynajmniej
jedna dziewczyna, która w specyficzny sposób zechce mu podziękować za złapanie
znicza. A on jest bardzo miły dla takich dziewczyn. W szczególności dla tych,
które potrafią łokciami wyrywać gwoździe z podłogi. Wyszedł z łazienki i
podszedł do swojej szaty. Pogrzebał w wewnętrznej kieszeni i wyjął z niej
soczewki w specjalnym pudełku, które zawierało odpowiedni płyn zwilżający
szkła. Harry wsadził oba szkła do oczu i zamrugał kilkukrotnie, aż oczy przyzwyczaiły
się do nowego stanu rzeczy. Harry przetarł dłonią po brodzie. Co prawda, jego
zarost nie był imponujący i raczej wolno się pojawiał, ale postanowił go
usunąć. Odwrócił się, aby udać się z powrotem do łazienki i… stanął jak wryty.
- Długo czekała aż
wszyscy wyjdą – powiedziała Ginny, do zdumionego jej widokiem Harry’ego – Jaką
mnie lubisz najbardziej? Jako wyuzdaną dziwkę? Jako psychopatyczną
morderczynie? Czy może jako niewinną uczennicę? – zapytała go, jakby pytała o
pogodę.
Harry zamrugał
kilkukrotnie, przetwarzając w umyśle to, co powiedziała, ale nie potrafił
jednak się dobrze na tym skupić. Widok Ginny zbyt go dezorientował niż mógł się
spodziewać, chociaż nie była naga. Miała na sobie pończochy w paski koloru
Gryffindoru, szkarłatne stringi ze złotym lwem na samym środku oraz cieniutką i
prześwitującą koszulkę, przez którą widać było jej sterczące sutki. Harry
zaczął bardziej się zastanawiać nad tym czy się masturbowała przed rozmową z
nim niż nad tym, co mu powiedziała. Po chwili jednak udało mu się odpowiedzieć:
- Każda twoja osobowość
mnie pociąga. Chociaż najbardziej lubię jak jesteś morderczą nimfomanką z
niewinnym uśmiechem nieświadomej nastolatki.
- Ładnie powiedziane –
usłyszał dziewczęcy znajomy głos i się odwrócił. Tuż za nim, w progu drzwi do
szatni Gryfonów, stała Cho, która zmysłowa się opierała o framugę. Była równie
skromnie ubrana, co Ginny. Chociaż jej strój nie był aż tak pociągający co
Gryfonki. Krukonka miała na sobie koszulkę na ramiączkach z dużym dekoltem,
chociaż z grubszego materiału niż Malutka. Harry jedynie mógł dostrzec kształt
jej piersi, ale nie widział ich. Nie miała żadnych pończoch czy kozaków.
Jedynie jej krok był skrywany przez figi z czarnym krukiem. Cały jej strój był
w barwach domu Rawenclav – niebieskim.
Cho nagimi stopami
zostawiała przezroczyste ślady na podłodze i podeszła do Ginny. Zlustrowała ją
od góry do dołu i lekko się uśmiechnęła. Jakby przepraszająco. Po chwili Harry
już wiedział, że to był na pewno przepraszający uśmiech.
- Wybacz mi, Ginny –
powiedziała, a Gryfonka spojrzała na nią ze zdumieniem – Usłyszałam jakie
pytanie zadajesz Harry’emu. Wiem, że powinnam odejść i pozwolić ci kontynuować
swoje pytanie, ale Krukoni mają jedną cechę, która jest jednocześnie wadą i zaletą.
To ciekawość. Byłam ciekawa co powiesz Harry’emu. Nie potrafiłam tego
przezwyciężyć i słuchałam. Jeśli pozwolisz, powiem ci coś? – Cho spojrzała
pytająco na Ginny, a ta skinęła głową, jak król zezwalający swojemu słudze na
odezwanie się – Nie znam cię jako, jak to sama określiłaś, wyuzdanej dziwki. Jednak
wiem, że zanim posłałaś Snape’a do skrzydła szpitalnego i Lucjusza Malfoy’a do
piekła, pozwoliłaś im się sobą pobawić. Wiem, że jesteś niezwykle utalentowaną
wojowniczką. Ale ktoś inny może powiedzieć, że jesteś zwykłą morderczyni. Błąd.
Nikt z Klanu Lordów nie jest zwykłym mordercą. To artyści śmierci. Na końcu
chciałam ci powiedzieć, że twój niewinny, ale, jak sądzę po spojrzeniach
chłopaków, pociągający wygląd, jest twoim największym atutem. Kto będzie
podejrzewał o najbardziej brutalne morderstwa taką osobę jak ty? To jest moja
opinia na twój temat.
- Och – wyrzuciła z
siebie zaskoczona Ginny – Dziękuję ci, Cho – powiedziała po chwili i
zlustrowała Krukonkę – Chyba wpadliśmy na ten sam pomysł, co? – zapytała.
- Owszem – przyznała Cho
– Może kąpiel? – zapytała ze
znaczącym akcentem.
- Kąpiel? – powtórzył zdziwiony
Harry. O jaką kąpiel chodzi Cho?
- Czyżbyś słyszała o
nowym zaklęciu Hermiony? – zaciekawiła się Ginny.
- I chciałabym je
wypróbować – dodała Cho – Chyba mogę liczyć na to, że je znasz, prawda? W końcu
jesteście dobrymi przyjaciółkami, prawda?
- Słusznie – rzekła Ginny
i mrugnęła do Harry’ego – Harry, to zaklęcie ułatwi ci życie – zwróciła się do
niego i machnęła krótko dłonią. W krocze Harry’ego uderzyło jakieś niebieskie
światło. Gryfon wystraszył się, ale nie poczuł nic niepokojącego. Zresztą…
Ginny nigdy nie zrobiłaby mu aż takiej krzywdy. Nawet jeśli zraniłby ją bardzo
poważnie, a tego starał się unikać najlepiej jak potrafił.
Ginny podeszła do Harry’ego,
położyła swoje delikatne dłonie na jego klatce piersiowej i go pocałowała.
Kapitan zacisnął dłonie na jej pośladkach i przyciągnął ją do siebie tak
blisko, że czuł jej twarde sutki na swoim torsie. Cho podeszła do dwójki
Gryfonów i położyła dłonie na ich ramionach. Ginny oderwała się od Harry’ego,
aby złączyć swoje wargi w pocałunku z Krukonką, która kilka krótkich chwil
później oderwała się od Gryfonki, aby pocałować Harry’ego. Obie dziewczyny
poprowadziły Gryfona do najbliższej ławki. Cho sprawnymi ruchami rozwiązała supeł
ręcznika, który zrobił i bawełniane przykrycie Harry’ego opadło na ziemię,
ukazując jego twardego i w pełnej gotowości penisa. Ginny popchnęła go, a Harry
usiadł na ławce, rozkładając szeroko nogi.
- Dosyć tych pieszczot –
stwierdziła Ginny, a Cho skinęła głową.
Ginny usiadła na
kolanie Harry’ego, plecami do niego. Odchyliła się maksymalnie do tyłu i
położyła swoją głowę na jego barku, łapiąc dłońmi za kark. Cho uklękła przed
Gryfonem i chwyciła go za penisa. Przez kilka krótkich chwil, które wydały mu
się zbyt krótki, potarła go. Następnie nachyliła się i wsadziła czubek jego
kutasa do ust, ssąc go przez kilka minut. Harry odchylił głowę do tyłu, wydając
z siebie westchnięcie zadowolenia. Spodziewał się seksu, ale nie sądził, że
nastąpi to jeszcze w szatni.
Cho chwyciła prawą
dłonią penisa Harry’ego u samej nasady, a palcami lewej zaczęła delikatnie
drapać jego jądra, co wywołało kolejne odgłosy zadowolenia. Ginny zanurzyła
prawą dłoń w jej czarnych włosach i zaczęła delikatnie ją naciskać. Krukonka
poruszała głową w rytm, który nadawała jej malutka. Ginny i Harry spojrzeli
sobie w oczy, aby po chwili się pocałować. Kapitan zaczął ją całować po
delikatnej szyi, jednocześnie podnosząc jej koszulkę aż do samej szyi. Prawą
dłonią zaczął bawić się jej kolczykiem w sutku, aby po chwili zacząć masować i ugniatać
jej piersi. Lewą dłonią ściągnął jej stringi na wysokość połowy ud i wsadził
dwa złączone palce – środkowy oraz czwarty – w jej mokrą cipkę, zaczynając
energicznie poruszając nimi. Ginny wygięła ciało w łuk, zamykając oczy i
wydając z siebie głośny jęk zadowolenia. Ten dźwięk dla uszu Harry’ego był jak
najlepsza skomponowana muzyka przez geniuszu. Przyspieszył swoje ruchy, a Ginny
wydała z siebie głośniejszy jęk. Spojrzał na wypięte pośladki Cho. Widział jak
dłoń Krukonki zawędrowała do jej krocza i tam zaczęła masować, poprzez materiał
swoich fig, swoją łechtaczkę. Harry puścił pierś Malutkiej, a następnie wsadził
dłoń pod materiał fig Cho. Próbował sięgnąć do jej cipki, ale miał zbyt krótkie
ramie. Gryfon tym się nie przejął. Jak nie cipka to seksowny tyłek. Cofnął dłoń
do jej pośladków i delikatnie zaczął masować jej odbyt, aby po chwili powoli
wsadzić w niego środkowy palec. Cho wydała z siebie zdławiony odgłos
podniecenia i zacisnęła obie dłonie na swoich piersiach, skrytych pod koszulką.
Harry powoli zaczął poruszać palcem w odbycie Cho, aby po kilku chwilach
wsadzić drugi palec i zwiększyć tempo. Teraz obie dziewczyny jęczały tak samo
głośno.
Harry z zaskoczeniem
obserwował działania obu dziewczyn. Z dziecinną łatwością wstały i chwyciły go
za barki, aby podnieść i położyć na ławce. Cho i Ginny pozbyły się swoich strój
i stały przed Harrym tak jak je Pan Bóg stworzył. Krukonka uklękła okrakiem nad
Harrym i dwoma palcami rozszerzyła swoje wargi sromowe, aby po chwili opaść na
twarz Gryfona. Kapitan mocno chwycił ją za pośladki i przyciągnął do swojej
twarzy. Zaatakował językiem jej cipkę, liżąc ją, całując i wkładając język najgłębiej
jak potrafił, co sprawiło, że Cho wydała z siebie ciche jęki zadowolenia.
Tymczasem Ginny uklękła przy jego kroczu, wypinając pośladki. Zacisnęła swoje
nagie piersi na jego twardym penisie i zaczęła poruszać się w przód oraz do
tyłu. Z każdym kolejnym jej ruchem czubek penisa Gryfona był bliżej jej twarzy.
Po chwili znajdował się tak blisko jej twarzy, że prawie dotykał jej brody.
Ginny wystawiła język i delikatnie go polizała, natychmiast go cofając. Znów
czubek penisa znalazł się przy jej twarzy. Tym razem go pocałowała. Za kolejnym
razem wsadziła go w usta. Gdy kolejne razy czubek penisa Harry’ego zbliżył się
do jej twarzy, wsadzała go coraz głębiej w usta, od czasu do czasu zatrzymując
się na moment, aby go possać. Po kilku minutach usiadła na Gryfonie okrakiem i
wsadziła jego twardego penisa w swoją mokrą cipkę, wydając z siebie głośny jęk.
Harry złapał ją za piersi i zaczął je ugniatać, jednocześnie poruszając
biodrami, w górę oraz w dół, uderzając jądrami o jej nagie pośladki. Z każdym
jego kolejnym ruchem Ginny wydawała z siebie coraz głośniejsze jęki. Pochyliła
się i wspólnie z Harrym lizała cipkę Cho, która wydała z siebie głośne
westchnięcie. Jednak nie na tyle głośne, aby zagłuszyć jęki Ginny.
- Długo… nie… wytrzymam
– rzucił Harry, między kolejnymi westchnięciami i znów zaczął lizać cipkę Cho.
Obie dziewczyny na
moment spojrzały sobie w oczy. Cho wytarła kciukiem z brody Ginny swoje soki,
aby po chwili go oblizać. Obie dziewczyny zerwały się z Harry’ego, a ten wstał.
Już chciał wycelować w twarze dziewczyn, gdy te znów zaczęły mu obciągać.
Westchnął głośno, gdy wargi Gryfonki i Krukonki wędrowały po jego twardym penisie.
Po kilku minutach, które dla niego wydały się być sekundami, wytrysnął. Harry
doskonale sobie zdawał sprawę ile potrafi wyprodukować spermy i jak długo trwa
jego spust. Jednak teraz, mimo podniecenia jakie osiągnął, był zdumiony swoimi
możliwościami. Wytrysk nadal trwał, chociaż na ciałach obu dziewczyn trudno
było znaleźć miejsce, gdzie nie było jego spermy. Po ułamku sekundy przypomniał
sobie, że Ginny rzuciła na niego jakieś zaklęcie. Musiało ono działać na jego
wytrysk. Innego wytłumaczenia nie potrafił znaleźć. Po kilku chwilach zakończył
wytrysk, a Ginny i Cho przełknęły spermę, która znalazła się w ich ustach.
Następnie zaczęły się całować, a Harry usiadł na ławce, ciężko oddychając.
- Czas na drugą część –
powiedziała zmysłowo Cho, wskazującym palcem wycierając część nasienia Harry’ego
ze swojej brody, które następnie oblizała. Gryfon zaczął się zastanawiać czy
wyuzdanie jest zaraźliwe?
Cho i Ginny uklękły
przed Harrym, a następnie zaczęły zlizywać jego spermę z jego kutasa. Gryfon
cicho westchnął, zanurzając dłonie we włosy obu dziewczyn. Dłoń Ginny
powędrowała po nagim ciele Cho, a Malutka po chwili wsadziła dwa palce w jej
mokrą cipkę i zaczęła energicznie nimi poruszać. Krukonka wydała z siebie jęk zadowolenia,
gdy poczuła dłoń Gryfonki w sobie. Sama postanowiła się odwdzięczyć w ten sam
sposób i wsadziła środkowy palec w odbyt Malutkiej, która wydała z siebie cichy
okrzyk podniecenia. Obie dziewczyny czuły jak w ich ustach rośnie kutas Harry’ego.
Przez kilka minut ssały go, lizały i całowały, aż osiągnął odpowiednią grubość,
twardość i długość. Gryfon wydawał przy tych zabiegach ciche westchnięcia,
które były zagłuszone przez odgłosy podniecenia obu dziewczyn. Gdy jego penis
przybrał odpowiedni kształt podniósł Cho i posadził ją na sobie, wkładając
swojego penisa w jej mokrą cipkę. Krukonka wydała z siebie jęk zadowolenia,
kładąc dłonie na jego ramionach i wbijając w nie paznokcie, pochylając się
nieco w jego stronę. Harry klepnął ją w pośladki, a następnie przesunął dłonie
na jej piersi, gdzie zacisnął mocno palce. Zaczął poruszać biodrami w górę oraz
w dół, a na swoich jądrach czuł język Ginny. Harry nie potrafił powstrzymać się
od wydawania z siebie odgłosów zadowolenia z tego powodu. Malutka przesunęła
język po jego jądrach i kutasie, poprzez mokrą cipkę Cho aż znalazł się na
pośladkach Krukonki. Zaczęła je lizać, aby po chwili wsadzić go w odbyt
koleżanki i wiercić nim na wszystkie możliwe strony. Cho wydała z siebie głośny
jęk, który graniczył z okrzykiem.
Harry zrzucił z siebie
Cho i ukląkł za Ginny, która mocniej wypięła w jego stronę pośladki, opierając
się na łokciach. Gryfon chwycił ją za pośladki, które odciągnął na bok i zaczął
ocierać się o niej swoim penisem, aby po chwili wsadzić jego czubek w jej
odbyt. Ginny odchyliła głowę do tyłu i wydała z siebie okrzyk podniecenia.
Kapitan zacisnął dłonie na jej piersiach i zaczął poruszać energicznie
biodrami, uderzając jądrami o jej mokrą cipkę. Przesunął prawą dłoń w stronę
jej krocza, aby po chwili wsadzić dwa palce w jej mokre wnętrze. Malutka wydała
z siebie głośniejszy okrzyk, a Harry włożył w swoje działania więcej energii. W
tym czasie Cho położyła się przed jęczącą Ginny i rozszerzyła nogi. Malutka
jednak nie zwróciła na nią najmniejszej uwagi, a jedynie odchylała głowę do
tyłu i wydawała z siebie głośne okrzyki podniecenia. Krukonka w końcu chwyciła
ją za tył głowy i skierowała jej twarz do swojej mokrej cipki. Ginny nie trzeba
było już nic więcej mówić. Od razu zaczęła ją lizać, aby po chwili objąć ją
wargami i possać jej łechtaczkę. Krukonka wydawała z siebie westchnięcia zadowolenia,
opierając się na łokciu, a wolną dłonią kręcąc swojego sutka. Po kilku chwilach
Ginny wsadziła w jej mokre wnętrze swój język, którym zaczęła kręcić na
wszystkie strony.
Harry wyprostował się i
załapał przyjaciółkę za biodra, a jego ruchy stały się bardziej intensywne. Cho
wstała z podłogi i podeszła na czworaka do Harry’ego. Zaczęła całować Ginny po
pośladkach, a dwa palce wsadziła w jej cipkę, intensywnie nimi poruszając.
Malutka wydała z siebie głośniejszy okrzyk niż przed chwilą. Następnie wsadziła
dwa palce w cipkę Cho i kciuk w jej odbyt. Energicznymi ruchami sprawiła, że
jej okrzyki wymieszały się z okrzykami Krukonki. Kapitan zamknął oczy i
odchylił głowę do tyłu, zaciskając zęby. Czuł, że lada moment osiągnie orgazm,
gdy jego uszy wypełniły jęki spełnienia obu dziewczyn. Otworzył oczy i spojrzał
na obie dziewczyny. Wykonał jeszcze kilka silnych ruchów, a następnie wyciągnął
penisa z odbytu Ginny. Potarł go przez chwilę i wytrysnął na pośladki Malutkiej
oraz twarz Cho. Część spermy trafiła do otwartych ust Ktukonki, która ją
przełknęła, a następnie possała jego penisa.
- To co? – zapytała Ginny,
ciężko dysząc – Wspólna kąpiel i idziemy na imprezę?
Nie spodziewałam się tak szybko! Super!
OdpowiedzUsuńfajne
OdpowiedzUsuńBardzo fajny blog, styl pisania masz super, fajnie też że bierzesz pod uwagę pomysły czytelników, ogólnie na pewno jeszcze zajrzę bo warto!
OdpowiedzUsuńIf some one wishes to be updated with newest technologies then he must be visit this web site and
OdpowiedzUsuńbe up to date everyday.
Feel free to surf to my homepage - jak samemu powiekszyc penisa