Translate

niedziela, 23 lutego 2014

18. Ród Potterów 1

- Och, Albusie, nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę – powiedziała profesor McGonagall, gdy wyszła zza zakrętu na jednym z korytarzy drugiego piętra i zauważyła profesora Dumbledore’a. Dyrektor Hogwartu lekko się uśmiechnął, a następnie rzekł:
- Musi być ku temu jakiś powód, prawda?
- Oczywiście – potwierdziła opiekunka Gryfonów – Kilkanaście minut temu skończyłam rozmawiać z panią Pomfrey – powiedziała, gdy razem z dyrektorem ruszyła ku jego gabinetowi – Poinformowała mnie, że Severus odzyskał przytomność, a Draco Malfoy zaczyna powoli się budzić.
- To doskonała informacja – powiedział, nie kryjąc radości, Dumbledore – Dzięki ich zeznaniom ruszy sprawa ataku na nich.
- Też tak sądzę – powiedziała McGonagall, gdy zatrzymali się przed gargulec strzegącym wejścia do gabinetu dyrektora. Dumbledore szybko wypowiedział hasło i w mgnieniu oka znaleźli się na ruchomych schodach, które powoli poruszały się ku górze – Albusie, pani Pomfrey wyraziła swoją obawę co do bezpieczeństwa Severusa i pana Malfoy’a. Obawia się, że ci co ich zaatakowali, gdy dowiedzą się o ich przebudzeniu, zechcą ich wykończyć.
- Tak, domyślam się tego – rzekł Dumbledore – Dlatego już kilka dni po tym jak trafili do szpitala, spotkałem się z ministrem Knotem i ustaliśmy, że obaj będą chronieni. To by była wielka strata, gdybyś któryś z nich umarłby, zanim poznalibyśmy prawdę.
Dumbledore otworzył drzwi do swojego gabinetu i gestem dłoni zaprosił do środka McGonagall, która bez wahania weszła do środka. Gdy tylko dwójka nauczycieli weszli do środka, zastali niespodziewany widok. Na jednym z foteli przed biurkiem dyrektora siedziała Ginny. W lewej dłoni trzymała kieliszek z winem skrzatów domowych, a w prawej papierosa, którym się zaciągała. Dumbledore westchnął widząc jej ubiór. Od kiedy wróciła z wakacji ubierała się bardzo wyzywająco. Teraz miała na sobie obcisłe dżinsy, które idealnie podkreślały jej krągłości. Miała na sobie także czerwoną bluzkę z dużym trójkątnym dekoltem. Ginny uznała, że szata szkolna niszczy jej prawdziwe piękno. Co prawda, nosiła ją gdy chodziła na zajęciach, ale jak tylko kończyła lekcja szła do swojego dormitorium i ubierała strój odpowiedni według niej. Zresztą… Hermiona i Luna także nosiły szkolne szaty tylko na zajęcia. Z czasem Dumbledore zauważył, że coraz więcej dziewczyn podąża przykładem tej trójki. W szczególność z GD. Ale nie zabrakło także kilku Ślizgonek.
- Panno Weasley, czy pani pali? – zapytała McGonagall.
- Oczywiście – odpowiedziała Ginny.
- Tu nie wolno palić – powiedziała surowo opiekunka Gryfonów.
- Robię to szybko – rzuciła z lekkim uśmiechem – Ale nie przyszłam tutaj, aby wysłuchiwać o moim nałogu. Przysyła mnie Harry.
To nie była do końca prawda. Ron wykorzystał swój niezwykły talent w szachach i obmyślił pewien plan. Postanowili go wprowadzić w życie. Ginny doskonale sobie zdawała sprawę, że jeśli wykona wszystko o co ją poprosił brat, to uda się wyciągnąć od Dumbledore potrzebne informacje. Ron od kiedy przybył do Hogwartu rok rocznie zdobywał tytuł mistrza szachów. A od trzech lat nawet Dumbledore nie mógł go pokonać. Ginny wiedziała czemu Harry tak wierzy w skuteczność strategii Rona. Zresztą… Ona także w nią wierzyła. Jeśli posiadała jakieś błędy, to ona nie potrafiła ich dostrzec. Ron potrafił przewidzieć każdy ruch przeciwnika i dlatego był tak dobry. Nie dziwiła się Harry’emu, że chętnie wykorzystuje talent jego brata w planowaniu strategii na mecze quidditcha.
Ginny wiedziała, że musi dokładnie zastosować się do rad Rona. Musiała być opanowana, ale jednocześnie dać Dumbledore’owi do zrozumienia, że nie powinien czuć się bezpiecznie w Hogwarcie. Ron prawie cały czas jej powtarzał, aby panowała nad sobą i może tylko delikatnie uwolnić swoją moc, gdy sytuacja tego będzie wymagać. Ginny jakimś dziwnym trafem nie chciała nie stosować rad brata.
- Harry? – zapytał Dumbledore, który nawet nie próbował ukrywać swojego zdumienia. Po chwili lekko się uśmiechnął i kontynuował – Jeśli Harry pragnie ze mną chce porozmawiać, wie gdzie jest mój gabinet. Nie potrzebuje żadnego adwokata.
- Niech pan dziękuję Merlinowi, że Ron w odpowiednim momencie się obudził i powstrzymał Harry’ego. Inaczej teraz rozmawiałabym z pańskim portretem na tej ścianie – powiedziała powoli Ginny i zagasiła wypalonego papierosa, a następnie zaczerpnęła łyk wina.
- Mam wątpliwości czy mówisz prawdę, Ginny – rzekł Dumbledore, obchodząc swoje biurko i siadając za nim.
- W przeciwieństwie do pana, nie kłamię – powiedziała Ginny, wprawiając w zdumienia zarówno Dumbledore’a jak i McGonagall.
- Panno Weasley – upomniała podopieczną opiekunka Gryfonów.
- Czyżby prawda panią bolała, pani profesor? – zapytała Ginny.
Dumbledore przyglądał jej się z ciekawością. Widział jej opanowanie i uprzejmy uśmiech na twarzy, ale w jej oczach widać było gniew graniczący z nienawiścią, gdy tylko na niego spojrzała. Dumbledore był już wiekowym czarodziejem i swoje doświadczył w życiu, zatem wiedział, że takie połączenie jest bardzo niebezpieczne. W szczególności u rudowłosych kobiet.
- Nigdy nie zrobiłem czegoś, co by szkodziło moim uczniom – zapewnił Dumbledore z lekkim uśmiechem – I Harry’emu także nic złego nie zrobiłem.
- Szkoda, że tylko pan tak sądzi – rzuciła swobodnie Ginny, coraz bardziej pokazując Dumbledore’owi, że nie zasługuje na jej szacunek – Opowiem panu bardzo ciekawą historię. Historię, która powstała dzięki pańskiej pomocy. Szkoda, że jest w niej tak wiele bólu i cierpienia.
- Panno Weasley, chyba pani się zapomina – powiedziała ostro profesor McGonagall.
- Raczej profesor Dumbledore zapomniał o czymś ważnym – odpowiedziała na atak opiekunki Ginny z ciekawością się jej przyglądając – Może pani usiądzie, pani profesor. Bardzo zdziwią pani moje słowa, ale zapewniam, że są prawdziwe.
- Ginny, jestem pewien, że coś usłyszałaś. Może niedokładnie, a resztę sobie dopowiedziałaś – rzekł Dumbledore.
- Tak? – zapytała Ginny i przeszła do swojej opowieści – Kilka tygodni temu Harry otrzymał pewne wspomnienia od Remusa. Niestety, nie mógł ich wtedy obejrzeć, ponieważ nie posiadał myślodsiewni. Co prawda, mógł pana poprosić o użyczenie pańskiej myślodsiewni, ale wolał mieć własną. Wczoraj wieczorem w końcu otrzymał myślodsiewnię i postanowił przejrzeć wspomnienia. Nie ciekawi pana czyje te wspomnienia były? – Ginny spojrzała na Dumbledore z lekkim uśmiechem. Jakby zachęcającym. Dumbledore czuł, że odpowiedź na to pytanie mu się nie spodoba, ale jakby kierowany przez jakąś pozaziemską siłę, skinął głową – Na wieczku skrzynki, w której były umieszczone wspomnienia, był wyryty napis Pamiętnik Huncwotów i Lily Evans.
Dumbledore przełknął głośno ślinę i zbladł. McGonagall była bardzo zaciekawiona jego reakcją, ale przemogła się i spojrzała na Ginny, która kontynuowała:
- Na pewno pan wie co łączy Jamesa Pottera, Lily Evans, Severusa Snape’a i Daphne Hunts, prawda?
- Oczywiście – odpowiedział Dumbledore, licząc na to, że Ginny jednak nie zna całej prawdy i blefuje – Wszyscy uczyli się w Hogwarcie.
- To samo łączy mnie i pana, profesorze – powiedziała spokojnie Ginny, chociaż można było wyczuć w jej wypowiedzi złość – A tak dokładniej cała ma ze sobą dzieci. Lily i James są rodzicami Harry’ego, James i Daphne mają córkę Amadnę, a profesor Snape i Lily są rodzicami Aurory oraz jej brata bliźniaka Tony’ego.
- Potter ma rodzeństwo? – zapytała z niedowierzaniem profesor McGonagall, patrząc to na Ginny to na Dumbledore’a. W przeciwieństwie do dyrektora Hogwartu, rudowłosa Gryfonka zachowywała pełen spokój i swobodę.
- Nie mam pojęcia jak zmusił pan Syriusza, Remusa i profesora Snape’a do milczenia – kontynuował Ginny – Sądzę, że zastraszył pan ich. Zdecydował pan także, że Harry trafi do Dursley’ów, chociaż wolą jego rodziców było, aby wychowali go Syriusz i Remus. Ron powstrzymał Harry’ego przed konkretnym działaniem wobec pana osoby, a dzięki namowom Hermiony, Harry jest gotów dać panu jeszcze jedną szansę. Gdzie jest Amanda?
- Nie mam pojęcia – odpowiedział Dumbledore, próbując swoją postawą przekonać Ginny, że mówi prawdę.
- Czyżby? – zapytała Gryfonka.
- Zaraz, zaraz – wtrąciła się profesor McGonagall, zanim Dumbledore zdążył odpowiedzieć Ginny – Dlaczego nie wiem, że Lily i James mieli nieślubne dzieci?
- James Potter o to zadbał – wyjaśniła Ginny – Przeczuwał, że gdy umrze profesor Dumbledore nie będzie milczał na ten temat i opowie o tym światu, gdy uzna, że to przyniesie mu zysk. James wolał, aby jego córka i dzieci Lily i Snape’a pozostały tajemnicą, więc rzucił pewną starożytną klątwę na profesora. Jeśli wyjawił tą tajemnicę rozpadłby się jak domek z kart, a jego dusza błąkałaby się pomiędzy światem żywych, a umarłych dopóki nie odpracowałby swoich win.
- James nie byłby do tego zdolny – próbowała przekonać Ginny McGonagall – Owszem, czasem był nierozsądny, ale nigdy nie posunąłby się do takiego czegoś.
- Milczenie profesora Dumbledore’a jest najlepszym dowodem na to, że jednak posunął się do tego – Ginny wyciągnęła kolejny argument – Jednak wróćmy do tego gdzie jest Amanda?
- Już mówiłem, że nie wiem – powtórzył swoją odpowiedź Dumbledore – Kilka miesięcy po śmierci Lily i James Daphne została zaatakowana przez śmierciożerców. Zginęła po ciężkiej walce. Aurorom udało się złapać tych śmierciożerców i zostali skazani na dożywotni pobyt w Azkabanie. Po domie Daphne zostały tylko zgliszcza. Nie znaleźliśmy Amandy. Udało nam się tylko odnaleźć krew Amandy. Aurorzy uznali, że zginęła.
- A pan? – zapytała Ginny – Szukał jej?
- Nie – odpowiedział Dumbledore – Miałem ważniejsze sprawy do załatwienia.
- Taa – mruknęła pogardliwie Ginny – Cóż… Powiem tak. Harry może zapomnieć o tym, że nakazał pan milczeć profesorowi Snape’owi, Remusowi i Syriuszowi, jeśli odbierze pan Amandę handlarzom niewolników.
Dumbledore był tym zdumiony. Bez wątpienia Harry miał dużą wiedzę. Jednak po chwili się ucieszył, uświadamiając sobie, że jednak całkiem nie stracił zaufania Harry’ego, gdy Ginny przemówiła:
- Gdyby nie prośba Hermiony, leżałby pan już martwy. Bez problemu możemy sami odbić Amandę z rąk handlarzy. I huj nas obchodzi, że handel niewolnikami jest legalny w czarodziejskim świecie. Jednak dobre serce Harry’ego wzięło nad nim górę i postanowił dać panu szansę. Powinien pan się cieszyć. Gdybym była na miejscu Harry’ego nie bawiłabym się z panem jak to robi Harry.
Ginny wstała ze swojego miejsca i zniknęła w drzwiach, zostawiając Dumbledore ze wściekłą profesor McGonagall.
Harry zaciągnął się papierosem, siedzącym w jednej z nieużywanych klas w Hogwarcie. Wczoraj Ginny odwiedziła Dumbledore’a i od tamtej pory dyrektor unika jego. Być może się wystraszył, że Harry jednak pozbawi go życia. W sumie już mu przeszło. Na początku, owszem, pragnął śmierci dyrektora Hogwartu, jednak gdy ochłonął, uznał, że nie warto plamić sobie dłonie krwią takiego kogoś. Harry doskonale sobie zdawał sprawę z tego, że przy tej rozmowie była McGonagall. Opiekunka Gryfonów poprosiła go dziś na chwilę rozmowy, aby zapewnić, że postara się, aby Dumbledore uwolnił Amandę, a jeśli tego nie dokona, powie mu gdzie odbędzie się następna wystawa niewolników. Harry’ego to bardzo ucieszyło. Zdawało mu się, że McGonagall jest bardzo oddana Dumbledore’owi i nie zrobi nic, co by nie było zgodne z jego planem. Jednak się mylił.
Harry spojrzał na zegarek. Lada moment miała przyjść Fleur. Kilka dni temu uznał, że powinien znać nieco więcej języków niż tylko swój ojczysty. Napisał do Fleur z prośbą o naukę francuskiego, a ta bez wahania się zgodziła. Jednak dzisiaj otrzymał list od Billa. Na początku pomyślał, że starszy brat Rona jest zazdrosny, jednak treść listu całkowicie go zaskoczyła. Bill wyjaśnił mu fenomen wil, a zarazem poprosił go, aby nigdy mu nie opowiadał tego, co robią na tych lekcjach. Bill wyjaśnił mu, że wile są dobrymi kochankami, ale jeśli chodzi o żonę, to trzeba być naprawdę wyrozumiałym. Okazało się, że wile mają bardzo duży popęd seksualny i często trudno jednemu mężczyźnie zaspokoić popęd wili. Mimo, że Fleur nie jest w pełni wilą, to posiada ten gen, z którego słyną wilę. Bill prosił go, aby nie bronił się przed nią, ponieważ i tak osiągnie swój cel, a Harry nawet nie spostrzeże się, kiedy do tego doszło. Cóż… Harry musiał przyznać, że gdyby Fleur nie była narzeczoną Billa, pewnie dawno by ją już poderwał, ale się powstrzymywał.
Ktoś zapukał, a Harry krótkim: „Proszę”, zaprosił tę osobę do środka. Oczywiście, była to Fleur, która szeroko się uśmiechnęła, pokazując swój śnieżnobiały uśmiech. Krótko się przy nim przywitała. Była ubrana w niebieską sukienkę, a Harry zastanawiał się czy ma na sobie białe pończochy czy rajstopy. Usiadła na kanapie, naprzeciwko Harry’ego i rozpoczęli lekcje.
- Doskonale, Harry – powiedziała Fleur po godzinie. Harry zauważył, że Fleur również zaczęła bardzo płynnie mówić po angielsku. Nie sprawiało jej to żadnych trudności. Co prawda, nadal było słychać w jej głosie francuski akcent, ale nie mógł zauważyć, że doskonale posługuje się językiem Brytyjczyków.
Jednak Harry’ego od kwadransa bardziej od prowadzonej lekcji interesowało zachowanie Fleur. Od dobrych piętnastu minut pocierała udem o udo, jakby przed czymś się powstrzymywała.
- Może zostawmy już te lekcje? – zaproponowała Fleur.
- Mi to obojętne. Możemy już zakończyć – odpowiedział Harry, który uznał, że udało mu się wystarczająco dużo jak na jedną lekcję, opanować.
- To dobrze – powiedziała, patrząc jak Harry podnosi się z miejsca – Poczekaj jeszcze, Harry. Mam dla ciebie niespodziankę.
Harry zatrzymał się w połowie i z powrotem opadł. Wówczas przypomniał sobie o liście Billa. Cóż… Chętnie skorzysta z tego co zaproponuje mu Fleur. W końcu była jedną z najpiękniejszych kobiet, jakie kiedykolwiek poznał i być może pozna.
Fleur powoli zaczęła rozpinać guziki swojej sukienki, aby po chwili odrzucić ją na podłogę. Miała na sobie białe majtki i takiego samego koloru koronkowy stanik. Do połowy jej ud sięgały białe pończochy, które przyczepione były do paska na jej biodrach. Fleur powoli rozpięła stanik, pozwalając Harry’emu przyglądając się swojemu pół nagiemu ciału. Odrzuciła stanik i zaczęła bawić się swoimi piersiami. Na spodniach Harry’ego pojawiło się wybrzuszenie, które świadczyło o tym, że podobało mu się to, co widział. Fleur pochwyciła między dwa palce swoje twarde sutki i zaczęła nimi kręcić. Po chwili Francuzka polizała dwa palce i przesunęła nimi po swoim ciele, aby po chwili włożyć je w majtki i wydać z siebie głośny jęk. Fleur wolną dłonią złapała się za jedną ze swoich nagich piersi. Zamknęła oczy, odchyliła głowę do tyłu i z każdym kolejnym ruchem wydawała z siebie coraz głośniejsze jęki. Harry zaczął zastanawiać się od czego by tu zacząć, gdy nagle jęki Fleur zostały wymieszane z trzaskiem zamka w drzwiach. Gryfon gwałtownie się obrócił w tamtą stronę, a Francuzka zaprzestała masturbacji. W drzwiach stanęła ze zmrużonymi oczami Tonks, która po chwili się uśmiechnęła. Fleur, jakby nigdy nic, wyjęła dłoń ze swoich majtek i oblizała palce ze swoich soków. Na białym materiale jej majtek pojawiła się mokra plama.
- Myślałam, że to jacyś uczniowie się zabawiają – rzuciła Tonks.
- Przecież ja jestem uczniem – zauważył rozsądnie Harry, przyglądając się z błyskiem w oku Tonks.
- Ale nie jakimś tam – mruknęła Tonks i przegryzła wargę, przyglądając się półnagiej Fleur – Swoją drogą, powinniście rzucić zaklęcia wyciszające.
- Może dołączysz? – zaproponowała z błyskiem w oku Fleur. Harry lekko się uśmiechnął z wdzięcznością. Chciał zabawiać się właśnie z Fleur i Tonks jednocześnie, ale było mu trochę głupio to proponować Tonks. Nie chciał, żeby uznała go za jakiegoś niewyżytego seksualnie nastolatka. Zresztą… Ginny, Hermiona i Luna często dbały, aby miał więcej niż jedną dziewczynę w łóżku.
- No nie wiem – mruknęła Tonks, chociaż zaczęła pocierać udem o udo jak przed chwilą Fleur – Jestem na służbie.
- Musisz też odpoczywać – rzuciła Fleur – Zrób sobie przerwę.
Tonks wyjrzała na korytarz, rozglądając się wokół, jakby sprawdzała czy nikt nie słyszy ich rozmowy.
- No dobrze – rzuciła w końcu, gdy zamknęła za sobą drzwi i rzuciła kilka zaklęć ochronnych – W sumie, służba nie nieśmiałek, nie ucieknie.
Tonks ruszyła w stronę Fleur, rozpinając guziki swojej aurorskiej szaty, która spadła z jej ramion, uderzając delikatnie w podłogę. Na swoich delikatnych stopach miała fioletowe szpilki z niewielkim obcasem. Harry zastanawiał się czy ów szpilki nie przeszkadzają jej w pracy aurora? Miała na sobie takiego samego koloru pończochy i figi. Ubrana była w prześwitującą, lekko fioletową koszulkę na ramiączkach. Pod koszulką nie miała już żadnych ubrań, więc Harry doskonale widział jej nagie piersi z sterczącymi sutkami.
Tonks usiadła obok Fleur, twarzą do Francuzki, siadając na jednej ze swoich nóg. Położyła jedną dłoń na jej prawej piersi, a drugą złapała za kark i przyciągnęła do siebie, składając na jej pełnych ustach pocałunek. Fleur najpierw złapała Tonks za piersi, mocno zaciskając na nich palce, a następnie ściągnęła z niej bluzkę, na moment przerywając pocałunek. Gdy tylko koszulka młodej auror znalazła się na podłodze, obie kobiety znów zaczęły się całować. Fleur bawiła się nagimi piersiami Tonks, a auror gładziła jej brzuch, aby po chwili zacisnąć dłonie na piersiach kochanki. Fleur powoli opuściła jedną z dłoni, przesuwając opuszkami palców po wysportowanym i płaskim brzuchu metamorfomag, a następnie włożyła dłoń w jej fioletowe figi. Tonks wydała z siebie zdławiony jęk. Zdawało się, że Fleur jest zniecierpliwiona ociąganiem kochanki i chwyciła ją za jedną z dłoni. Delikatnymi ruchami zmusiła młodą auror, aby przesunęła ją po brzuchu Francuzki i także włożyła ją w jej majtki. Tonks tak zrobiła, a po chwili pokój został wypełniony przez stłumione jęki obu kobiet. Ani jedna ani druga nie zamierzała oderwać od siebie. Harry miał wrażenie, że chcą pobić rekord w całowaniu się.
Tonks wyjęła dłoń z majtek Fleur i włożyła do jej ust dwa palce, którymi przed chwilą sprawiła rozkosz, grzebiąc w jej mokre cipce. Fleur bez wahania jej oblizała, patrząc prosto w oczy uśmiechniętej i zadowolonej Tonks. Francuzka zrobiła to samo, co przed chwilą młoda auror. Harry zauważył, że metamofomag lekko się zawahała przed oblizaniem palców pół wili, ale to zrobiła. Tonks chwyciła za koronkowe majtki Fleur i mocnym pociągnięciem zerwała jej z kochanki. Z majtek pozostały tylko strzępy, które powoli opadły na ziemię. Tonks zaczęła całować szczęki Fleur, aby po chwili sprawić swoimi wargami przyjemne dreszcze na jej szyi. Następnym etapem były nagie piersi Francuzki. Delikatnie je całowała, co chwilę biorąc w usta jej twarde sutki, które ssała. Fleur jednak nie należała do cierpliwych osób. Chwyciła Tonks za tył głowy i zepchnęła ją w dół, rozkładając szeroko swoje uda. Młoda auror bez wahania zaczęła lizać mokrą cipkę Francuzki, dając jej kolejną dawkę rozkoszy. Fleur odchyliła głowę w tył, zamykając oczy i łapiąc się za piersi, a z jej otwartych ust wydobywały się ciche westchnięcie zadowolenia.
Harry, przyglądając się Fleur i Tonks, pomyślał, że od samego patrzenia jego kutas zacznie pluć spermą. Jednak wolał, aby obie kobiety mu w tym pomogły. Wstał ze swojego fotela, lekko się uśmiechnął i podszedł do obu kobiet.
Harry wyjął swojego twardego kutasa i bez wahania wsadził go do otwartych ust Fleur. Francuzka otworzyła usta ze zdumienia, ale po chwili pochwyciła go w obie dłonie i powoli zaczęła poruszać głową w przód oraz w tył, od czasu do czasu zatrzymując się na jego czubku i ssąc go. Po kilku sekundach wyjęła penisa z ust i zaczęła okrężnymi ruchami lizać jego czubek. Harry wydawał z przy tym głośne westchnięcia. Tonks oderwała się od cipki Fleur i zaczęła całować jej brzuch, pnąc się ku górze. Po chwili całowała jej piersi, ale nie odrywała wzroku od kutasa Harry’ego. Nieświadomie oblizała wargi, a po chwili w swoich ustach miała już jądra Harry’ego, które intensywnie ssała. Tymczasem Fleur lizała, ssała i energicznie poruszała głową na kutasie Harry’ego. Gryfon z każdą kolejną chwilą coraz głośniej wzdychał z zadowolenia. Po kilku minutach wyjął kutasa z ust Fleur, a następnie chwycił za ramiona Tonks, którą położył na kanapie. Fluer uklękła okrakiem nad jej twarzą, a młoda auror chwyciła ją za pośladki i przyciągnęła jej mokrą cipkę do swoich ust, zaczynając ją lizać i wkładać język do jej mokrego wnętrza. Fleur wydała z siebie głośny jęk, a następnie złapała za kostki metamorfomag i podniosła jej nogi do góry. Harry potarł przez moment swój kutas, a następnie włożył go do odbytu młodej auror. Tonks wydała z siebie głośny okrzyk, a Fleur wsadziła dwa palce w jej cipkę. Gryfon zaczął energicznie poruszać biodrami w tył i w przód, uderzając jądrami o pośladki młodej auror. Tonks z każdym ruchem Harry’ego wydawała z siebie coraz głośniejsze okrzyki podniecenia, które były zagłuszone. Jej szybki oddech sprawiał, że cipka Fleur była coraz bardziej podrażniona. Harry zacisnął jedną dłoń na udzie Tonks, a drugą masował piersi Fleur i łapał ją za twarde sutki, które mocno zaciskał i odciągnął, aby po momencie puścić. Zacisnął dłoń na jednej z piersi Francuzki i zagryzł zęby, zamykając oczy. Po kilku sekundach głośno jęknął, wtryskując w odbyt Tonks. Gdy auror poczuła ciepłą spermę Harry’ego w sobie, także wydała z siebie głośny jęk spełnienia.
Harry wyjął kutasa z Tonks i usiadł z zadowolonym uśmiechem na łóżku. Fleur od razu chwyciła go za kutasa i zaczęła zlizywać resztki jego spermy z penisa, przełykając ją. Tonks uklękła przed Harrym i włożyła sobie kutasa w usta, podczas gdy Fleur zlizywała spermę Harry’ego z jej ud. Tonks zaczęła energicznie poruszać głową w dół i w górę, aby po chwili poczuć jak kutas Harry’ego rośnie i twardnieje w jej ustach, aby po kilku minut osiągnąć odpowiednią wielkość i twardość. Wila usiadła na nim okrakiem, a Tonks polizała przez moment jej cipkę, aby potem wsadził twardy kutas Harry’ego w jej mokre wnętrze. Fleur wydała z siebie głośny jęk, gdy poczuła przyrodzenie Harry’ego w sobie. Gryfon złapał ją mocno za piersi, a następnie zaczął energicznie poruszać biodrami, uderzając jądrami o nagie pośladki Fleur. Tonks zaczęła delikatnie lizać jądra Harry’ego. Po chwili splunęła w odbyt Fleur i wsadziła w niego język, wirując nim na wszystkie strony. Francuzka wydała z siebie głośniejszy jęk niż przed chwilą. Po kilku minutach Tonks zaczęła lizać cipkę Fleur tuż przy kutasie Harry’ego, który również odczuł te działania młodej auror na swoim penisie. Kutas Harry’ego wypadł z cipki Fleur, a Tonks od razu wzięła go do ust, poruszając przez kilkanaście sekund energicznie głową. Następnie polizała cipkę Fleur i włożyła w nią z powrotem kutasa Harry’ego. Gryfon z powrotem zaczął energicznie poruszać biodrami, uderzając jądrami o pośladki Francuzki. Fleur odchylała głowę w tył i z każdym kolejnym ruchem Harry’ego wydawała z siebie coraz głośniejsze jęki. Tonks z lekkim uśmiechem wsadziła środkowy palec w odbyt Francuzki, co wywołało u niej głośny okrzyk podniecenia. Harry czuł, że dużymi krokami zbliża się do orgazmu. Wiedział, że za drugim razem szybciej osiągnie szczyt. Miał zbyt krótką przerwę między jednym, a drugim seksem. W zasadzie, w ogóle jej nie miał. Starał się jak mógł powstrzymywać się przed wytryskiem, energicznie poruszać biodrami. Pamiętając, że Tonks osiągnęła orgazm, chciał, aby Fleur także doświadczyła spełnienia. W końcu jego uszy wypełnił dźwięk orgazmu Fleur, a on lekko się uśmiechnął. Wyjął kutasa z mokrej cipki Francuzki i energicznie potarł po nim dłonią. Zrobił ledwo kilka ruchów, gdy głośno jęknął i wtrysnął. Sperma trafiła w twarz Tonks, a pozostała część opadła na pośladki Fleur. Tonks z satysfakcją zlizała nasienie Harry’ego z pośladków Francuzki, które zeszła z Harry’ego i wyczyściła twarz młodej auror ze spermy Gryfona za pomocą języka. Harry lekko się uśmiechnął. Miał nadzieję, że Bill nie będzie miał mu tego za złe. Jednak na wszelki wypadek nie miał zamiaru go o wszystkim informować.
Kapitanie,
Tak ja mnie prosiłeś, starałem się dowiedzieć co nieco na temat tego co wiedzą Ślizgoni na temat ataku na Malfoy’a. Okazuje się, że Malfoy, Crabbe i Goyle mają za długie języki. Co prawda, Crabbe i Goyle już ze swoich nie skorzystają (dzięki Uczennicy), ale Malfoy może dużo powiedzieć. Kilku Ślizgonów wiedziało o tym, że Uczennica przychodzi do Malfoy’a, aby mu się oddać. Planują już zemstę, ale chcą, aby dokonał ją Malfoy. Napisałem już odpowiednie listy do Malutkiej i Marzycielki. Obiecały, że będą uważnie obserwować Ślizgonów. Myślę, że warto im pokazać, że ich życie jest dla Was gówno warte. Tak, aby każdy to widział.
B.
Harry złożył list i schował do kieszeni. Szedł razem z Neville’em w stronę skrzydła szpitalnego, gdzie jeszcze przebywał Snape i Malfoy. Po kilku miesiącach od ataku na nich odzyskali w końcu przytomność. Chociaż Malfoy jeszcze nie potrafił wymówić żadnego słowa, za kilka dni to się zmieni i musieli szybko działać.
Blaise nadal dla nich szpiegował Ślizgonów i Śmierciożerców. Często pisał do nich listy, ale nie korzystał z ich nazwisk czy imion. Każdemu wymyślił jakiś pseudonim. Harry’ego nazywał kapitanem. Jak tłumaczył, uznał, że ten pseudonim najlepiej do niego pasuje, ponieważ w tamtym roku prowadził GD i dobrze mu szło, więc jest jak kapitan drużyny quidditcha. Ginny nazywał Malutką. Tutaj jego tłumaczenie było bardzo ciekawe. Otóż jej pseudonim był przeciwieństwem jej mocy. Chociaż nie należała do wysokich dziewcząt, każdy kto z nią zadarł wiedział, że jest wielka. Hermiona nazywał Uczennicą. Przyznał, że myślał o nazywanie ją kujonką, ale uznał ja za zbyt obraźliwe, a Uczennica idealnie pasuje, ponieważ Hermiona bardzo lubi się uczyć. Rona nazywał Kasparowem. Ze względu na jego niemałe umiejętności szachowe. Zresztą… Ronowi bardzo podobała się ta ksywka. Neville’owi najtrudniej było mu wymyślić pseudonim. Na początku myślał o Cichym, ale to jest zbyt powszechna nazwa. Uznał w końcu, że nazwie go Puchonem, ale można było go łatwo pomylić z innymi Puchonami. W końcu nazwał go Fidelis, co po łacińsku oznacza lojalny. Harry uważał, że to bardzo odpowiedni pseudonim dla Neville’a, który nie raz i nie dwa udowodnił, że potrafi być bardzo lojalny. Najłatwiej było mu wymyślić pseudonim dla Luny, którą nazywał Marzycielką. Stwierdził, że za każdym razem gdy ją widzi albo z nią rozmawia wygląda jakby marzyła i ten pseudonim najlepiej dla niej pasował. Dla siebie zostawił pseudonim B. Powiedział, że nie ma pojęcia jak siebie nazywać, więc będzie to pierwsza litera jego imienia. Harry próbował kilka razy mu wymyślić pseudonim, ale jego myśli zawsze schodzi na inny plan i w końcu zapomniał o tym, a B przyjęło się wśród nich i nikt już nie chciał tego zmieniać.
Harry i Neville weszli do skrzydła szpitalnego. Prócz Malfoy’a i Snape’a nie było tu nikogo. W oczach Malfoy’a w mgnieniu oka pojawił się strach, a nauczyciel eliksirów głośno przełknął ślinę. Neville podszedł do blondyna i silnym ciosem w kark pozbawił go przytomności.
- Co ty robisz, Longbottom? – zapytał Snape, ale nie potrafił ukryć strachu w swoim głosie.
- Spokojnie profesorze – rzekł Harry – Gdybyśmy chcieli go zabić, nie zrobiliśmy by tego w biały dzień – zapewnił, siadając przy łóżku Snape’a – Mam jedno pytanie.
- Jakie? – zapytał Snape, uważnie obserwował Neville’a, który szczelnie zamykał okna i drzwi w pomieszczeniu.
- Dlaczego nie powiedział mi pan, że jest pan ojcem mojej siostry i brata?
Nauczyciel eliksirów stracił zainteresowanie Neville’em i spojrzał gwałtownie na Harry’ego. Nie krył na swojej twarzy zdumienia. Nie ulegało wątpliwości, że pytanie Harry’ego go zaskoczyło.
- Skąd o tym wiesz? – zapytał cicho – Dumbledore ci powiedział?
- Remus przesłał mi pewne wspomnienia, które wszystko mi wyjaśniły – odpowiedział Harry – Jednak nie potrafię zrozumieć dlaczego przez tyle lat milczeliście? Czyżby mnie aż tak pan nienawidził?
- Nie, to nie dlatego – odpowiedział Snape – Dumbledore zmusił mnie, Blacka i Lupina do milczenia. Zastraszył nas. Na początku próbował nas przekonać, że tak będzie lepiej dla ciebie, ale Black i Lupin nie dali się przekonać, więc Dumbledore nas zastraszył. Wszyscy tak się wystraszyliśmy, że przez wiele lat na ten temat milczeliśmy. Przyznam szczerze, że to mój jeden z największych błędów. Nigdy nie pragnąłem aby syn Lily nie poznał swojego rodzeństwa. Twój ojciec także pragnął, abyś znał jego córkę, którą miał z Hunts.
- Wiem – rzekł Harry – Czy Aurora i Tony wiedzą o mnie? Wiedzą, że ejstem ich bratem?
Snape rozszerzył oczy ze zdumienia. Nie potrafił zrozumieć skąd Harry posiada taką wiedzę na temat swojego rodzeństwa. Jeszcze kilka miesięcy temu nawet się by nie zająknął na ich temat, a teraz wykazywał się nie mała wiedzą.
- Tak – odpowiedział mistrz eliksirów – Powiedziałem im o tym dwa lata po śmierci Lily i Pottera.
- Zaakceptowali to, że nie mogą mnie poznać? – zaciekawił się Harry.
- Nigdy – odpowiedział szczerze Snape. Coś mu podpowiadało, że nie warto w tej sprawie kłamać – Powiedzieli mi, że nie daliby się zastraszyć staremu pierdzielowi i by za wszelką cenę doprowadzili do poznania ciebie i ich. Nawet próbowali, ale Dumbledore potrafi dostrzec to, czego inni nie widzą. Skutecznie blokował im dostęp do ciebie.
- Dumbledore kiedyś potrafił dostrzec to, czego inni nie widzieli – rzekł Neville – Teraz jest ślepy.
- Jak to? – zdziwił się Snape.
- Gdyby nadal tak było pan i Draco Malfoy nie zapadlibyście w kilkumiesięczną śpiączkę – wytłumaczył Harry – A Crabbe, Goyle i Lucjusz Malfoy żyliby nadal.
Harry wstał i podszedł do drzwi. Położył dłoń na klamce i spojrzał na dębowe drewno drzwi, po czym rzekł:
- Liczę na to, że pan zachowa to co usłyszał dla siebie. Proszę także, aby przekazał pan Tony’emu i Aurorze, że chętnie się z nimi spotkam i poznam. Jeśli chcą do mnie napisać, niech nie korzystają z sów, a wezwą Zgredka i Stworka. Aha, chyba nie muszę mówić, że lepiej, aby Dumbledore nie dowiedział się o tej rozmowie.
- Niby jak mam to sprawić? – zapytał Snape.

- Jest pan mistrzem oklumencji. Dumbledore i Vodlemort to zwykli amatorzy, którzy jeszcze nie domyślili się, że oszukuje ich pan na każdym kroku – rzekł Harry, a następnie razem z Neville’em zniknął za drzwiami, zostawiając Snape’a ze swoimi myślami.

3 komentarze:

  1. No, no no trójkącik z Fleu i Tonks super

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz talent to jest pewne!

    OdpowiedzUsuń
  3. fajne ,masz pomysły ! A o kim następna?

    OdpowiedzUsuń