-
Och, Albusie, nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę – powiedziała
profesor McGonagall, gdy wyszła zza zakrętu na jednym z korytarzy drugiego
piętra i zauważyła profesora Dumbledore’a. Dyrektor Hogwartu lekko się
uśmiechnął, a następnie rzekł:
-
Musi być ku temu jakiś powód, prawda?
-
Oczywiście – potwierdziła opiekunka Gryfonów – Kilkanaście minut temu
skończyłam rozmawiać z panią Pomfrey – powiedziała, gdy razem z dyrektorem
ruszyła ku jego gabinetowi – Poinformowała mnie, że Severus odzyskał przytomność,
a Draco Malfoy zaczyna powoli się budzić.
-
To doskonała informacja – powiedział, nie kryjąc radości, Dumbledore – Dzięki
ich zeznaniom ruszy sprawa ataku na nich.
-
Też tak sądzę – powiedziała McGonagall, gdy zatrzymali się przed gargulec strzegącym
wejścia do gabinetu dyrektora. Dumbledore szybko wypowiedział hasło i w
mgnieniu oka znaleźli się na ruchomych schodach, które powoli poruszały się ku
górze – Albusie, pani Pomfrey wyraziła swoją obawę co do bezpieczeństwa
Severusa i pana Malfoy’a. Obawia się, że ci co ich zaatakowali, gdy dowiedzą
się o ich przebudzeniu, zechcą ich wykończyć.
-
Tak, domyślam się tego – rzekł Dumbledore – Dlatego już kilka dni po tym jak
trafili do szpitala, spotkałem się z ministrem Knotem i ustaliśmy, że obaj będą
chronieni. To by była wielka strata, gdybyś któryś z nich umarłby, zanim
poznalibyśmy prawdę.
Dumbledore
otworzył drzwi do swojego gabinetu i gestem dłoni zaprosił do środka
McGonagall, która bez wahania weszła do środka. Gdy tylko dwójka nauczycieli
weszli do środka, zastali niespodziewany widok. Na jednym z foteli przed
biurkiem dyrektora siedziała Ginny. W lewej dłoni trzymała kieliszek z winem
skrzatów domowych, a w prawej papierosa, którym się zaciągała. Dumbledore
westchnął widząc jej ubiór. Od kiedy wróciła z wakacji ubierała się bardzo
wyzywająco. Teraz miała na sobie obcisłe dżinsy, które idealnie podkreślały jej
krągłości. Miała na sobie także czerwoną bluzkę z dużym trójkątnym dekoltem.
Ginny uznała, że szata szkolna niszczy jej prawdziwe piękno. Co prawda, nosiła
ją gdy chodziła na zajęciach, ale jak tylko kończyła lekcja szła do swojego
dormitorium i ubierała strój odpowiedni według niej. Zresztą… Hermiona i Luna
także nosiły szkolne szaty tylko na zajęcia. Z czasem Dumbledore zauważył, że
coraz więcej dziewczyn podąża przykładem tej trójki. W szczególność z GD. Ale
nie zabrakło także kilku Ślizgonek.
-
Panno Weasley, czy pani pali? – zapytała McGonagall.
-
Oczywiście – odpowiedziała Ginny.
-
Tu nie wolno palić – powiedziała surowo opiekunka Gryfonów.
-
Robię to szybko – rzuciła z lekkim uśmiechem – Ale nie przyszłam tutaj, aby
wysłuchiwać o moim nałogu. Przysyła mnie Harry.
To
nie była do końca prawda. Ron wykorzystał swój niezwykły talent w szachach i
obmyślił pewien plan. Postanowili go wprowadzić w życie. Ginny doskonale sobie
zdawała sprawę, że jeśli wykona wszystko o co ją poprosił brat, to uda się
wyciągnąć od Dumbledore potrzebne informacje. Ron od kiedy przybył do Hogwartu
rok rocznie zdobywał tytuł mistrza szachów. A od trzech lat nawet Dumbledore
nie mógł go pokonać. Ginny wiedziała czemu Harry tak wierzy w skuteczność
strategii Rona. Zresztą… Ona także w nią wierzyła. Jeśli posiadała jakieś
błędy, to ona nie potrafiła ich dostrzec. Ron potrafił przewidzieć każdy ruch
przeciwnika i dlatego był tak dobry. Nie dziwiła się Harry’emu, że chętnie
wykorzystuje talent jego brata w planowaniu strategii na mecze quidditcha.
Ginny
wiedziała, że musi dokładnie zastosować się do rad Rona. Musiała być opanowana,
ale jednocześnie dać Dumbledore’owi do zrozumienia, że nie powinien czuć się
bezpiecznie w Hogwarcie. Ron prawie cały czas jej powtarzał, aby panowała nad
sobą i może tylko delikatnie uwolnić swoją moc, gdy sytuacja tego będzie
wymagać. Ginny jakimś dziwnym trafem nie chciała nie stosować rad brata.
-
Harry? – zapytał Dumbledore, który nawet nie próbował ukrywać swojego
zdumienia. Po chwili lekko się uśmiechnął i kontynuował – Jeśli Harry pragnie
ze mną chce porozmawiać, wie gdzie jest mój gabinet. Nie potrzebuje żadnego
adwokata.
-
Niech pan dziękuję Merlinowi, że Ron w odpowiednim momencie się obudził i
powstrzymał Harry’ego. Inaczej teraz rozmawiałabym z pańskim portretem na tej
ścianie – powiedziała powoli Ginny i zagasiła wypalonego papierosa, a następnie
zaczerpnęła łyk wina.
-
Mam wątpliwości czy mówisz prawdę, Ginny – rzekł Dumbledore, obchodząc swoje
biurko i siadając za nim.
-
W przeciwieństwie do pana, nie kłamię – powiedziała Ginny, wprawiając w
zdumienia zarówno Dumbledore’a jak i McGonagall.
-
Panno Weasley – upomniała podopieczną opiekunka Gryfonów.
-
Czyżby prawda panią bolała, pani profesor? – zapytała Ginny.
Dumbledore
przyglądał jej się z ciekawością. Widział jej opanowanie i uprzejmy uśmiech na
twarzy, ale w jej oczach widać było gniew graniczący z nienawiścią, gdy tylko
na niego spojrzała. Dumbledore był już wiekowym czarodziejem i swoje
doświadczył w życiu, zatem wiedział, że takie połączenie jest bardzo
niebezpieczne. W szczególności u rudowłosych kobiet.
-
Nigdy nie zrobiłem czegoś, co by szkodziło moim uczniom – zapewnił Dumbledore z
lekkim uśmiechem – I Harry’emu także nic złego nie zrobiłem.
-
Szkoda, że tylko pan tak sądzi – rzuciła swobodnie Ginny, coraz bardziej
pokazując Dumbledore’owi, że nie zasługuje na jej szacunek – Opowiem panu
bardzo ciekawą historię. Historię, która powstała dzięki pańskiej pomocy.
Szkoda, że jest w niej tak wiele bólu i cierpienia.
-
Panno Weasley, chyba pani się zapomina – powiedziała ostro profesor McGonagall.
-
Raczej profesor Dumbledore zapomniał o czymś ważnym – odpowiedziała na atak
opiekunki Ginny z ciekawością się jej przyglądając – Może pani usiądzie, pani
profesor. Bardzo zdziwią pani moje słowa, ale zapewniam, że są prawdziwe.
-
Ginny, jestem pewien, że coś usłyszałaś. Może niedokładnie, a resztę sobie
dopowiedziałaś – rzekł Dumbledore.
-
Tak? – zapytała Ginny i przeszła do swojej opowieści – Kilka tygodni temu Harry
otrzymał pewne wspomnienia od Remusa. Niestety, nie mógł ich wtedy obejrzeć,
ponieważ nie posiadał myślodsiewni. Co prawda, mógł pana poprosić o użyczenie
pańskiej myślodsiewni, ale wolał mieć własną. Wczoraj wieczorem w końcu
otrzymał myślodsiewnię i postanowił przejrzeć wspomnienia. Nie ciekawi pana
czyje te wspomnienia były? – Ginny spojrzała na Dumbledore z lekkim uśmiechem.
Jakby zachęcającym. Dumbledore czuł, że odpowiedź na to pytanie mu się nie
spodoba, ale jakby kierowany przez jakąś pozaziemską siłę, skinął głową – Na
wieczku skrzynki, w której były umieszczone wspomnienia, był wyryty napis Pamiętnik Huncwotów i Lily Evans.
Dumbledore
przełknął głośno ślinę i zbladł. McGonagall była bardzo zaciekawiona jego
reakcją, ale przemogła się i spojrzała na Ginny, która kontynuowała:
-
Na pewno pan wie co łączy Jamesa Pottera, Lily Evans, Severusa Snape’a i Daphne
Hunts, prawda?
-
Oczywiście – odpowiedział Dumbledore, licząc na to, że Ginny jednak nie zna
całej prawdy i blefuje – Wszyscy uczyli się w Hogwarcie.
-
To samo łączy mnie i pana, profesorze – powiedziała spokojnie Ginny, chociaż
można było wyczuć w jej wypowiedzi złość – A tak dokładniej cała ma ze sobą
dzieci. Lily i James są rodzicami Harry’ego, James i Daphne mają córkę Amadnę,
a profesor Snape i Lily są rodzicami Aurory oraz jej brata bliźniaka Tony’ego.
-
Potter ma rodzeństwo? – zapytała z niedowierzaniem profesor McGonagall, patrząc
to na Ginny to na Dumbledore’a. W przeciwieństwie do dyrektora Hogwartu,
rudowłosa Gryfonka zachowywała pełen spokój i swobodę.
-
Nie mam pojęcia jak zmusił pan Syriusza, Remusa i profesora Snape’a do
milczenia – kontynuował Ginny – Sądzę, że zastraszył pan ich. Zdecydował pan
także, że Harry trafi do Dursley’ów, chociaż wolą jego rodziców było, aby
wychowali go Syriusz i Remus. Ron powstrzymał Harry’ego przed konkretnym
działaniem wobec pana osoby, a dzięki namowom Hermiony, Harry jest gotów dać
panu jeszcze jedną szansę. Gdzie jest Amanda?
-
Nie mam pojęcia – odpowiedział Dumbledore, próbując swoją postawą przekonać
Ginny, że mówi prawdę.
-
Czyżby? – zapytała Gryfonka.
-
Zaraz, zaraz – wtrąciła się profesor McGonagall, zanim Dumbledore zdążył
odpowiedzieć Ginny – Dlaczego nie wiem, że Lily i James mieli nieślubne dzieci?
-
James Potter o to zadbał – wyjaśniła Ginny – Przeczuwał, że gdy umrze profesor
Dumbledore nie będzie milczał na ten temat i opowie o tym światu, gdy uzna, że
to przyniesie mu zysk. James wolał, aby jego córka i dzieci Lily i Snape’a
pozostały tajemnicą, więc rzucił pewną starożytną klątwę na profesora. Jeśli
wyjawił tą tajemnicę rozpadłby się jak domek z kart, a jego dusza błąkałaby się
pomiędzy światem żywych, a umarłych dopóki nie odpracowałby swoich win.
-
James nie byłby do tego zdolny – próbowała przekonać Ginny McGonagall – Owszem,
czasem był nierozsądny, ale nigdy nie posunąłby się do takiego czegoś.
-
Milczenie profesora Dumbledore’a jest najlepszym dowodem na to, że jednak
posunął się do tego – Ginny wyciągnęła kolejny argument – Jednak wróćmy do tego
gdzie jest Amanda?
-
Już mówiłem, że nie wiem – powtórzył swoją odpowiedź Dumbledore – Kilka miesięcy
po śmierci Lily i James Daphne została zaatakowana przez śmierciożerców.
Zginęła po ciężkiej walce. Aurorom udało się złapać tych śmierciożerców i
zostali skazani na dożywotni pobyt w Azkabanie. Po domie Daphne zostały tylko
zgliszcza. Nie znaleźliśmy Amandy. Udało nam się tylko odnaleźć krew Amandy.
Aurorzy uznali, że zginęła.
-
A pan? – zapytała Ginny – Szukał jej?
-
Nie – odpowiedział Dumbledore – Miałem ważniejsze sprawy do załatwienia.
-
Taa – mruknęła pogardliwie Ginny – Cóż… Powiem tak. Harry może zapomnieć o tym,
że nakazał pan milczeć profesorowi Snape’owi, Remusowi i Syriuszowi, jeśli
odbierze pan Amandę handlarzom niewolników.
Dumbledore
był tym zdumiony. Bez wątpienia Harry miał dużą wiedzę. Jednak po chwili się
ucieszył, uświadamiając sobie, że jednak całkiem nie stracił zaufania Harry’ego,
gdy Ginny przemówiła:
-
Gdyby nie prośba Hermiony, leżałby pan już martwy. Bez problemu możemy sami odbić
Amandę z rąk handlarzy. I huj nas obchodzi, że handel niewolnikami jest legalny
w czarodziejskim świecie. Jednak dobre serce Harry’ego wzięło nad nim górę i
postanowił dać panu szansę. Powinien pan się cieszyć. Gdybym była na miejscu
Harry’ego nie bawiłabym się z panem jak to robi Harry.
Ginny wstała ze
swojego miejsca i zniknęła w drzwiach, zostawiając Dumbledore ze wściekłą
profesor McGonagall.
Harry
zaciągnął się papierosem, siedzącym w jednej z nieużywanych klas w Hogwarcie.
Wczoraj Ginny odwiedziła Dumbledore’a i od tamtej pory dyrektor unika jego. Być
może się wystraszył, że Harry jednak pozbawi go życia. W sumie już mu przeszło.
Na początku, owszem, pragnął śmierci dyrektora Hogwartu, jednak gdy ochłonął,
uznał, że nie warto plamić sobie dłonie krwią takiego kogoś. Harry doskonale
sobie zdawał sprawę z tego, że przy tej rozmowie była McGonagall. Opiekunka
Gryfonów poprosiła go dziś na chwilę rozmowy, aby zapewnić, że postara się, aby
Dumbledore uwolnił Amandę, a jeśli tego nie dokona, powie mu gdzie odbędzie się
następna wystawa niewolników. Harry’ego to bardzo ucieszyło. Zdawało mu się, że
McGonagall jest bardzo oddana Dumbledore’owi i nie zrobi nic, co by nie było
zgodne z jego planem. Jednak się mylił.
Harry
spojrzał na zegarek. Lada moment miała przyjść Fleur. Kilka dni temu uznał, że
powinien znać nieco więcej języków niż tylko swój ojczysty. Napisał do Fleur z
prośbą o naukę francuskiego, a ta bez wahania się zgodziła. Jednak dzisiaj
otrzymał list od Billa. Na początku pomyślał, że starszy brat Rona jest
zazdrosny, jednak treść listu całkowicie go zaskoczyła. Bill wyjaśnił mu
fenomen wil, a zarazem poprosił go, aby nigdy mu nie opowiadał tego, co robią
na tych lekcjach. Bill wyjaśnił mu, że wile są dobrymi kochankami, ale jeśli
chodzi o żonę, to trzeba być naprawdę wyrozumiałym. Okazało się, że wile mają
bardzo duży popęd seksualny i często trudno jednemu mężczyźnie zaspokoić popęd
wili. Mimo, że Fleur nie jest w pełni wilą, to posiada ten gen, z którego słyną
wilę. Bill prosił go, aby nie bronił się przed nią, ponieważ i tak osiągnie
swój cel, a Harry nawet nie spostrzeże się, kiedy do tego doszło. Cóż… Harry
musiał przyznać, że gdyby Fleur nie była narzeczoną Billa, pewnie dawno by ją
już poderwał, ale się powstrzymywał.
Ktoś
zapukał, a Harry krótkim: „Proszę”, zaprosił tę osobę do środka. Oczywiście,
była to Fleur, która szeroko się uśmiechnęła, pokazując swój śnieżnobiały
uśmiech. Krótko się przy nim przywitała. Była ubrana w niebieską sukienkę, a
Harry zastanawiał się czy ma na sobie białe pończochy czy rajstopy. Usiadła na
kanapie, naprzeciwko Harry’ego i rozpoczęli lekcje.
-
Doskonale, Harry – powiedziała Fleur po godzinie. Harry zauważył, że Fleur
również zaczęła bardzo płynnie mówić po angielsku. Nie sprawiało jej to żadnych
trudności. Co prawda, nadal było słychać w jej głosie francuski akcent, ale nie
mógł zauważyć, że doskonale posługuje się językiem Brytyjczyków.
Jednak
Harry’ego od kwadransa bardziej od prowadzonej lekcji interesowało zachowanie
Fleur. Od dobrych piętnastu minut pocierała udem o udo, jakby przed czymś się
powstrzymywała.
-
Może zostawmy już te lekcje? – zaproponowała Fleur.
-
Mi to obojętne. Możemy już zakończyć – odpowiedział Harry, który uznał, że
udało mu się wystarczająco dużo jak na jedną lekcję, opanować.
-
To dobrze – powiedziała, patrząc jak Harry podnosi się z miejsca – Poczekaj jeszcze,
Harry. Mam dla ciebie niespodziankę.
Harry
zatrzymał się w połowie i z powrotem opadł. Wówczas przypomniał sobie o liście
Billa. Cóż… Chętnie skorzysta z tego co zaproponuje mu Fleur. W końcu była
jedną z najpiękniejszych kobiet, jakie kiedykolwiek poznał i być może pozna.
Fleur
powoli zaczęła rozpinać guziki swojej sukienki, aby po chwili odrzucić ją na
podłogę. Miała na sobie białe majtki i takiego samego koloru koronkowy stanik.
Do połowy jej ud sięgały białe pończochy, które przyczepione były do paska na
jej biodrach. Fleur powoli rozpięła stanik, pozwalając Harry’emu przyglądając
się swojemu pół nagiemu ciału. Odrzuciła stanik i zaczęła bawić się swoimi
piersiami. Na spodniach Harry’ego pojawiło się wybrzuszenie, które świadczyło o
tym, że podobało mu się to, co widział. Fleur pochwyciła między dwa palce swoje
twarde sutki i zaczęła nimi kręcić. Po chwili Francuzka polizała dwa palce i
przesunęła nimi po swoim ciele, aby po chwili włożyć je w majtki i wydać z
siebie głośny jęk. Fleur wolną dłonią złapała się za jedną ze swoich nagich
piersi. Zamknęła oczy, odchyliła głowę do tyłu i z każdym kolejnym ruchem
wydawała z siebie coraz głośniejsze jęki. Harry zaczął zastanawiać się od czego
by tu zacząć, gdy nagle jęki Fleur zostały wymieszane z trzaskiem zamka w
drzwiach. Gryfon gwałtownie się obrócił w tamtą stronę, a Francuzka zaprzestała
masturbacji. W drzwiach stanęła ze zmrużonymi oczami Tonks, która po chwili się
uśmiechnęła. Fleur, jakby nigdy nic, wyjęła dłoń ze swoich majtek i oblizała
palce ze swoich soków. Na białym materiale jej majtek pojawiła się mokra plama.
-
Myślałam, że to jacyś uczniowie się zabawiają – rzuciła Tonks.
-
Przecież ja jestem uczniem – zauważył rozsądnie Harry, przyglądając się z
błyskiem w oku Tonks.
-
Ale nie jakimś tam – mruknęła Tonks i przegryzła wargę, przyglądając się
półnagiej Fleur – Swoją drogą, powinniście rzucić zaklęcia wyciszające.
-
Może dołączysz? – zaproponowała z błyskiem w oku Fleur. Harry lekko się
uśmiechnął z wdzięcznością. Chciał zabawiać się właśnie z Fleur i Tonks
jednocześnie, ale było mu trochę głupio to proponować Tonks. Nie chciał, żeby
uznała go za jakiegoś niewyżytego seksualnie nastolatka. Zresztą… Ginny,
Hermiona i Luna często dbały, aby miał więcej niż jedną dziewczynę w łóżku.
-
No nie wiem – mruknęła Tonks, chociaż zaczęła pocierać udem o udo jak przed
chwilą Fleur – Jestem na służbie.
-
Musisz też odpoczywać – rzuciła Fleur – Zrób sobie przerwę.
Tonks
wyjrzała na korytarz, rozglądając się wokół, jakby sprawdzała czy nikt nie
słyszy ich rozmowy.
-
No dobrze – rzuciła w końcu, gdy zamknęła za sobą drzwi i rzuciła kilka zaklęć
ochronnych – W sumie, służba nie nieśmiałek, nie ucieknie.
Tonks
ruszyła w stronę Fleur, rozpinając guziki swojej aurorskiej szaty, która spadła
z jej ramion, uderzając delikatnie w podłogę. Na swoich delikatnych stopach
miała fioletowe szpilki z niewielkim obcasem. Harry zastanawiał się czy ów
szpilki nie przeszkadzają jej w pracy aurora? Miała na sobie takiego samego
koloru pończochy i figi. Ubrana była w prześwitującą, lekko fioletową koszulkę
na ramiączkach. Pod koszulką nie miała już żadnych ubrań, więc Harry doskonale widział
jej nagie piersi z sterczącymi sutkami.
Tonks
usiadła obok Fleur, twarzą do Francuzki, siadając na jednej ze swoich nóg.
Położyła jedną dłoń na jej prawej piersi, a drugą złapała za kark i
przyciągnęła do siebie, składając na jej pełnych ustach pocałunek. Fleur
najpierw złapała Tonks za piersi, mocno zaciskając na nich palce, a następnie
ściągnęła z niej bluzkę, na moment przerywając pocałunek. Gdy tylko koszulka
młodej auror znalazła się na podłodze, obie kobiety znów zaczęły się całować.
Fleur bawiła się nagimi piersiami Tonks, a auror gładziła jej brzuch, aby po
chwili zacisnąć dłonie na piersiach kochanki. Fleur powoli opuściła jedną z
dłoni, przesuwając opuszkami palców po wysportowanym i płaskim brzuchu metamorfomag,
a następnie włożyła dłoń w jej fioletowe figi. Tonks wydała z siebie zdławiony
jęk. Zdawało się, że Fleur jest zniecierpliwiona ociąganiem kochanki i chwyciła
ją za jedną z dłoni. Delikatnymi ruchami zmusiła młodą auror, aby przesunęła ją
po brzuchu Francuzki i także włożyła ją w jej majtki. Tonks tak zrobiła, a po
chwili pokój został wypełniony przez stłumione jęki obu kobiet. Ani jedna ani
druga nie zamierzała oderwać od siebie. Harry miał wrażenie, że chcą pobić
rekord w całowaniu się.
Tonks
wyjęła dłoń z majtek Fleur i włożyła do jej ust dwa palce, którymi przed chwilą
sprawiła rozkosz, grzebiąc w jej mokre cipce. Fleur bez wahania jej oblizała,
patrząc prosto w oczy uśmiechniętej i zadowolonej Tonks. Francuzka zrobiła to
samo, co przed chwilą młoda auror. Harry zauważył, że metamofomag lekko się
zawahała przed oblizaniem palców pół wili, ale to zrobiła. Tonks chwyciła za
koronkowe majtki Fleur i mocnym pociągnięciem zerwała jej z kochanki. Z majtek
pozostały tylko strzępy, które powoli opadły na ziemię. Tonks zaczęła całować
szczęki Fleur, aby po chwili sprawić swoimi wargami przyjemne dreszcze na jej
szyi. Następnym etapem były nagie piersi Francuzki. Delikatnie je całowała, co
chwilę biorąc w usta jej twarde sutki, które ssała. Fleur jednak nie należała
do cierpliwych osób. Chwyciła Tonks za tył głowy i zepchnęła ją w dół, rozkładając
szeroko swoje uda. Młoda auror bez wahania zaczęła lizać mokrą cipkę Francuzki,
dając jej kolejną dawkę rozkoszy. Fleur odchyliła głowę w tył, zamykając oczy i
łapiąc się za piersi, a z jej otwartych ust wydobywały się ciche westchnięcie zadowolenia.
Harry,
przyglądając się Fleur i Tonks, pomyślał, że od samego patrzenia jego kutas
zacznie pluć spermą. Jednak wolał, aby obie kobiety mu w tym pomogły. Wstał ze
swojego fotela, lekko się uśmiechnął i podszedł do obu kobiet.
Harry
wyjął swojego twardego kutasa i bez wahania wsadził go do otwartych ust Fleur.
Francuzka otworzyła usta ze zdumienia, ale po chwili pochwyciła go w obie
dłonie i powoli zaczęła poruszać głową w przód oraz w tył, od czasu do czasu
zatrzymując się na jego czubku i ssąc go. Po kilku sekundach wyjęła penisa z
ust i zaczęła okrężnymi ruchami lizać jego czubek. Harry wydawał z przy tym
głośne westchnięcia. Tonks oderwała się od cipki Fleur i zaczęła całować jej
brzuch, pnąc się ku górze. Po chwili całowała jej piersi, ale nie odrywała
wzroku od kutasa Harry’ego. Nieświadomie oblizała wargi, a po chwili w swoich
ustach miała już jądra Harry’ego, które intensywnie ssała. Tymczasem Fleur
lizała, ssała i energicznie poruszała głową na kutasie Harry’ego. Gryfon z
każdą kolejną chwilą coraz głośniej wzdychał z zadowolenia. Po kilku minutach
wyjął kutasa z ust Fleur, a następnie chwycił za ramiona Tonks, którą położył
na kanapie. Fluer uklękła okrakiem nad jej twarzą, a młoda auror chwyciła ją za
pośladki i przyciągnęła jej mokrą cipkę do swoich ust, zaczynając ją lizać i
wkładać język do jej mokrego wnętrza. Fleur wydała z siebie głośny jęk, a
następnie złapała za kostki metamorfomag i podniosła jej nogi do góry. Harry
potarł przez moment swój kutas, a następnie włożył go do odbytu młodej auror. Tonks
wydała z siebie głośny okrzyk, a Fleur wsadziła dwa palce w jej cipkę. Gryfon
zaczął energicznie poruszać biodrami w tył i w przód, uderzając jądrami o
pośladki młodej auror. Tonks z każdym ruchem Harry’ego wydawała z siebie coraz
głośniejsze okrzyki podniecenia, które były zagłuszone. Jej szybki oddech
sprawiał, że cipka Fleur była coraz bardziej podrażniona. Harry zacisnął jedną
dłoń na udzie Tonks, a drugą masował piersi Fleur i łapał ją za twarde sutki,
które mocno zaciskał i odciągnął, aby po momencie puścić. Zacisnął dłoń na
jednej z piersi Francuzki i zagryzł zęby, zamykając oczy. Po kilku sekundach
głośno jęknął, wtryskując w odbyt Tonks. Gdy auror poczuła ciepłą spermę Harry’ego
w sobie, także wydała z siebie głośny jęk spełnienia.
Harry wyjął kutasa
z Tonks i usiadł z zadowolonym uśmiechem na łóżku. Fleur od razu chwyciła go za
kutasa i zaczęła zlizywać resztki jego spermy z penisa, przełykając ją. Tonks
uklękła przed Harrym i włożyła sobie kutasa w usta, podczas gdy Fleur zlizywała
spermę Harry’ego z jej ud. Tonks zaczęła energicznie poruszać głową w dół i w
górę, aby po chwili poczuć jak kutas Harry’ego rośnie i twardnieje w jej
ustach, aby po kilku minut osiągnąć odpowiednią wielkość i twardość. Wila
usiadła na nim okrakiem, a Tonks polizała przez moment jej cipkę, aby potem
wsadził twardy kutas Harry’ego w jej mokre wnętrze. Fleur wydała z siebie
głośny jęk, gdy poczuła przyrodzenie Harry’ego w sobie. Gryfon złapał ją mocno
za piersi, a następnie zaczął energicznie poruszać biodrami, uderzając jądrami
o nagie pośladki Fleur. Tonks zaczęła delikatnie lizać jądra Harry’ego. Po chwili
splunęła w odbyt Fleur i wsadziła w niego język, wirując nim na wszystkie
strony. Francuzka wydała z siebie głośniejszy jęk niż przed chwilą. Po kilku
minutach Tonks zaczęła lizać cipkę Fleur tuż przy kutasie Harry’ego, który
również odczuł te działania młodej auror na swoim penisie. Kutas Harry’ego
wypadł z cipki Fleur, a Tonks od razu wzięła go do ust, poruszając przez
kilkanaście sekund energicznie głową. Następnie polizała cipkę Fleur i włożyła
w nią z powrotem kutasa Harry’ego. Gryfon z powrotem zaczął energicznie poruszać
biodrami, uderzając jądrami o pośladki Francuzki. Fleur odchylała głowę w tył i
z każdym kolejnym ruchem Harry’ego wydawała z siebie coraz głośniejsze jęki.
Tonks z lekkim uśmiechem wsadziła środkowy palec w odbyt Francuzki, co wywołało
u niej głośny okrzyk podniecenia. Harry czuł, że dużymi krokami zbliża się do
orgazmu. Wiedział, że za drugim razem szybciej osiągnie szczyt. Miał zbyt
krótką przerwę między jednym, a drugim seksem. W zasadzie, w ogóle jej nie
miał. Starał się jak mógł powstrzymywać się przed wytryskiem, energicznie
poruszać biodrami. Pamiętając, że Tonks osiągnęła orgazm, chciał, aby Fleur
także doświadczyła spełnienia. W końcu jego uszy wypełnił dźwięk orgazmu Fleur,
a on lekko się uśmiechnął. Wyjął kutasa z mokrej cipki Francuzki i energicznie
potarł po nim dłonią. Zrobił ledwo kilka ruchów, gdy głośno jęknął i wtrysnął. Sperma
trafiła w twarz Tonks, a pozostała część opadła na pośladki Fleur. Tonks z
satysfakcją zlizała nasienie Harry’ego z pośladków Francuzki, które zeszła z
Harry’ego i wyczyściła twarz młodej auror ze spermy Gryfona za pomocą języka.
Harry lekko się uśmiechnął. Miał nadzieję, że Bill nie będzie miał mu tego za
złe. Jednak na wszelki wypadek nie miał zamiaru go o wszystkim informować.
Kapitanie,
Tak ja mnie prosiłeś, starałem się
dowiedzieć co nieco na temat tego co wiedzą Ślizgoni na temat ataku na Malfoy’a.
Okazuje się, że Malfoy, Crabbe i Goyle mają za długie języki. Co prawda, Crabbe
i Goyle już ze swoich nie skorzystają (dzięki Uczennicy), ale Malfoy może dużo
powiedzieć. Kilku Ślizgonów wiedziało o tym, że Uczennica przychodzi do Malfoy’a,
aby mu się oddać. Planują już zemstę, ale chcą, aby dokonał ją Malfoy.
Napisałem już odpowiednie listy do Malutkiej i Marzycielki. Obiecały, że będą
uważnie obserwować Ślizgonów. Myślę, że warto im pokazać, że ich życie jest dla
Was gówno warte. Tak, aby każdy to widział.
B.
Harry
złożył list i schował do kieszeni. Szedł razem z Neville’em w stronę skrzydła
szpitalnego, gdzie jeszcze przebywał Snape i Malfoy. Po kilku miesiącach od
ataku na nich odzyskali w końcu przytomność. Chociaż Malfoy jeszcze nie
potrafił wymówić żadnego słowa, za kilka dni to się zmieni i musieli szybko
działać.
Blaise
nadal dla nich szpiegował Ślizgonów i Śmierciożerców. Często pisał do nich
listy, ale nie korzystał z ich nazwisk czy imion. Każdemu wymyślił jakiś
pseudonim. Harry’ego nazywał kapitanem. Jak tłumaczył, uznał, że ten pseudonim
najlepiej do niego pasuje, ponieważ w tamtym roku prowadził GD i dobrze mu
szło, więc jest jak kapitan drużyny quidditcha. Ginny nazywał Malutką. Tutaj
jego tłumaczenie było bardzo ciekawe. Otóż jej pseudonim był przeciwieństwem
jej mocy. Chociaż nie należała do wysokich dziewcząt, każdy kto z nią zadarł
wiedział, że jest wielka. Hermiona nazywał Uczennicą. Przyznał, że myślał o
nazywanie ją kujonką, ale uznał ja za zbyt obraźliwe, a Uczennica idealnie
pasuje, ponieważ Hermiona bardzo lubi się uczyć. Rona nazywał Kasparowem. Ze
względu na jego niemałe umiejętności szachowe. Zresztą… Ronowi bardzo podobała
się ta ksywka. Neville’owi najtrudniej było mu wymyślić pseudonim. Na początku
myślał o Cichym, ale to jest zbyt powszechna nazwa. Uznał w końcu, że nazwie go
Puchonem, ale można było go łatwo pomylić z innymi Puchonami. W końcu nazwał go
Fidelis, co po łacińsku oznacza lojalny. Harry uważał, że to bardzo odpowiedni
pseudonim dla Neville’a, który nie raz i nie dwa udowodnił, że potrafi być
bardzo lojalny. Najłatwiej było mu wymyślić pseudonim dla Luny, którą nazywał
Marzycielką. Stwierdził, że za każdym razem gdy ją widzi albo z nią rozmawia
wygląda jakby marzyła i ten pseudonim najlepiej dla niej pasował. Dla siebie
zostawił pseudonim B. Powiedział, że nie ma pojęcia jak siebie nazywać, więc
będzie to pierwsza litera jego imienia. Harry próbował kilka razy mu wymyślić
pseudonim, ale jego myśli zawsze schodzi na inny plan i w końcu zapomniał o
tym, a B przyjęło się wśród nich i nikt już nie chciał tego zmieniać.
Harry
i Neville weszli do skrzydła szpitalnego. Prócz Malfoy’a i Snape’a nie było tu
nikogo. W oczach Malfoy’a w mgnieniu oka pojawił się strach, a nauczyciel
eliksirów głośno przełknął ślinę. Neville podszedł do blondyna i silnym ciosem
w kark pozbawił go przytomności.
-
Co ty robisz, Longbottom? – zapytał Snape, ale nie potrafił ukryć strachu w
swoim głosie.
-
Spokojnie profesorze – rzekł Harry – Gdybyśmy chcieli go zabić, nie zrobiliśmy
by tego w biały dzień – zapewnił, siadając przy łóżku Snape’a – Mam jedno
pytanie.
-
Jakie? – zapytał Snape, uważnie obserwował Neville’a, który szczelnie zamykał
okna i drzwi w pomieszczeniu.
-
Dlaczego nie powiedział mi pan, że jest pan ojcem mojej siostry i brata?
Nauczyciel
eliksirów stracił zainteresowanie Neville’em i spojrzał gwałtownie na Harry’ego.
Nie krył na swojej twarzy zdumienia. Nie ulegało wątpliwości, że pytanie Harry’ego
go zaskoczyło.
-
Skąd o tym wiesz? – zapytał cicho – Dumbledore ci powiedział?
-
Remus przesłał mi pewne wspomnienia, które wszystko mi wyjaśniły – odpowiedział
Harry – Jednak nie potrafię zrozumieć dlaczego przez tyle lat milczeliście?
Czyżby mnie aż tak pan nienawidził?
-
Nie, to nie dlatego – odpowiedział Snape – Dumbledore zmusił mnie, Blacka i
Lupina do milczenia. Zastraszył nas. Na początku próbował nas przekonać, że tak
będzie lepiej dla ciebie, ale Black i Lupin nie dali się przekonać, więc Dumbledore
nas zastraszył. Wszyscy tak się wystraszyliśmy, że przez wiele lat na ten temat
milczeliśmy. Przyznam szczerze, że to mój jeden z największych błędów. Nigdy
nie pragnąłem aby syn Lily nie poznał swojego rodzeństwa. Twój ojciec także
pragnął, abyś znał jego córkę, którą miał z Hunts.
-
Wiem – rzekł Harry – Czy Aurora i Tony wiedzą o mnie? Wiedzą, że ejstem ich
bratem?
Snape
rozszerzył oczy ze zdumienia. Nie potrafił zrozumieć skąd Harry posiada taką
wiedzę na temat swojego rodzeństwa. Jeszcze kilka miesięcy temu nawet się by
nie zająknął na ich temat, a teraz wykazywał się nie mała wiedzą.
-
Tak – odpowiedział mistrz eliksirów – Powiedziałem im o tym dwa lata po śmierci
Lily i Pottera.
-
Zaakceptowali to, że nie mogą mnie poznać? – zaciekawił się Harry.
-
Nigdy – odpowiedział szczerze Snape. Coś mu podpowiadało, że nie warto w tej
sprawie kłamać – Powiedzieli mi, że nie daliby się zastraszyć staremu
pierdzielowi i by za wszelką cenę doprowadzili do poznania ciebie i ich. Nawet
próbowali, ale Dumbledore potrafi dostrzec to, czego inni nie widzą. Skutecznie
blokował im dostęp do ciebie.
-
Dumbledore kiedyś potrafił dostrzec to, czego inni nie widzieli – rzekł Neville
– Teraz jest ślepy.
-
Jak to? – zdziwił się Snape.
-
Gdyby nadal tak było pan i Draco Malfoy nie zapadlibyście w kilkumiesięczną
śpiączkę – wytłumaczył Harry – A Crabbe, Goyle i Lucjusz Malfoy żyliby nadal.
Harry
wstał i podszedł do drzwi. Położył dłoń na klamce i spojrzał na dębowe drewno
drzwi, po czym rzekł:
-
Liczę na to, że pan zachowa to co usłyszał dla siebie. Proszę także, aby
przekazał pan Tony’emu i Aurorze, że chętnie się z nimi spotkam i poznam. Jeśli
chcą do mnie napisać, niech nie korzystają z sów, a wezwą Zgredka i Stworka.
Aha, chyba nie muszę mówić, że lepiej, aby Dumbledore nie dowiedział się o tej
rozmowie.
-
Niby jak mam to sprawić? – zapytał Snape.
-
Jest pan mistrzem oklumencji. Dumbledore i Vodlemort to zwykli amatorzy, którzy
jeszcze nie domyślili się, że oszukuje ich pan na każdym kroku – rzekł Harry, a
następnie razem z Neville’em zniknął za drzwiami, zostawiając Snape’a ze swoimi
myślami.
No, no no trójkącik z Fleu i Tonks super
OdpowiedzUsuńMasz talent to jest pewne!
OdpowiedzUsuńfajne ,masz pomysły ! A o kim następna?
OdpowiedzUsuń