Translate

sobota, 15 lutego 2014

15. Pamiętnik Huncwotów i Lily Evans 4

Harry pojawił się w jednym z hogwardzkich korytarzy. Z ciekawością się po nim rozejrzał. Po kilku krótkich chwilach zorientował się, że znajduje się na drugim piętrze. Przynajmniej tak sądził po obrazach i zbrojach tutaj się znajdujących. Wiedział, że skoro jest to jedno ze wspomnień jego rodziców i pozostałych Huncowtów, musi ktoś z nich gdzieś tutaj być. I miał rację. Po chwili zza rogu wyszli James, Syriusz oraz Remus. Prowadziła ich profesor McGonagall, która wyglądała na zatroskaną. Harry kilkukrotnie doświadczył takiego spojrzenia u opiekunki Gryfonów. Czarnowłosy Gryfon sądził, że jego ojciec i dwójka jego przyjaciół wycięła komuś jakiegoś figla. W końcu wielokrotnie słyszał, że byli w tym tak dobrzy, że bliźniacy Weasley’owie mogliby mówić do nich: „Mistrzu”. James i Syriusz szli pewnym krokiem z lekkimi uśmiechami na twarzach i pewnością siebie w oczach. Natomiast w oczach Remusa można było zauważyć strach. Czyżby bał się, że wywalą go ze szkoły? Przecież Huncowci nigdy nie zrobi tak poważnego figla, aby do tego doszło. Przynajmniej tak sądził Harry.
- Wchodźcie – rozkazała profesor McGonagall, przybierając swój surowy wyraz twarzy, gdy zatrzymali się przed drzwiami jej gabinetu. Cała trójka posłusznie weszła do środka. Nawet nie próbowali zaprotestować. Harry także znalazł się w środku – Przejdę od razu do rzeczy – zaczęła rozmowę McGonagall – Doskonale zdaję sobie sprawę, że Lily, Dorocas i Ann są wam niezwykle bliskie. Nie wiem czemu tak jest i dlaczego akurat trzy najgrzeczniejsze dziewczyny w całej szkole spodobały się najgorszym rozrabiakom, ale to nie istotne. Wiem też, że parę dni temu zdarzył się wypadek Dorocas.
- Niech pani tego nie ukrywa – powiedział gniewnie Syriusz, nie zwracając uwagi do kogo się zwraca – Dorocas została zgwałcona.
Harry zamrugał ze zdumienia. Dorocas była zgwałcona? Wydała mu się dość rozrywkową osobą i raczej nie sądził, aby ktoś mógł jej zrobić krzywdę. No… Nie licząc Voldemorta.
Harry spojrzał na McGonagall. Na jej twarzy malowało się zdumienie. Bez wątpienia, słowa Syriusza zaskoczyły ją i nie potrafiła tego ukryć. Cóż… Chyba nawet nie miała takiego zamiaru.
- Panie Black, wie pan, że dostęp do tych informacji ma tylko dyrekcja szkoły, ministerstwo i rodzice pani Meadowes? – zapytała.
- Gdyby aurorzy bardziej dbali o to, kto kręci się wokół ich dokumentów, pewnie nadal byśmy nie wiedzieli o tym – odpowiedział, zamiast Syriusza, James, patrząc prosto w oczy swojej opiekunce – Idioci zostawili je na parapecie i poszli na kawę. Musi pani przyznać, że to szczyt głupoty.
- Ma pan rację, panie Potter – rzekła McGonagall – To skandal. Cóż… Przyznam szczerze, że nie wiem czy was wynagrodzić czy ukarać? Z jednej strony dowiedliście niekompetencji aurorów. Z drugiej złamaliście prawo. Wiecie chyba, że nikt niepowołany nie może czytać dokumentów aurorów. Za przeczytanie niektórych można trafić do Azkabanu.
- Doskonale sobie z tego zdajemy sprawę – rzekł Remus.
Harry zauważył, że Lupin nie był tak opanowany jak jego ojciec i Syriusz. W przeciwieństwie do swoich przyjaciół nie panował tak świetnie nad emocjami.
- Może porzućmy już ten cyrk – zaproponował James, tonem, który sugerował, aby jak najszybciej przejść do meritum – Nie wezwała nas pani, aby prawić kazania na temat tego, że nie należy czytać dokumentów aurorów. Doskonale pani sobie zdaje sprawę, że i tak zrobimy to jeszcze raz jak nadarzy się okazja.
McGonagall uważnie przyjrzała się Jamesowi, a następnie spojrzała na Syriusza i Remusa, po czym westchnęła i wstała ze swojego miejsca. Obeszła biurko i usiadła na rogu. Jej wzrok się zmienił. Był łagodniejszy, co spowodowało lekką dekoncentrację trójki Huncwotów.
- Dzisiaj rano znaleziono ciała piątki Ślizgonów – powiedziała McGonagall – Aurorzy podejrzewają, że ich śmierć ma coś wspólnego z gwałtem na pannie Meadowes. To, co teraz powiem pozostanie między nami, dobrze? Minister wymógł na Dumbledore’rze, aby nie rozmawiał z nikim na ten temat. W szczególności z uczniami. Jednak ja też tam byłam i zapomniał o mnie. Na szczęście Dumbledore także zignorował mnie. Albo udał, że ignoruje.
- Nie rozumiem do czego pani zmierza – rzekł James, chcąc pokazać nauczycielce, że odchodzi od tematu.
- Przy ciałach Ślizgonów znaleziono twój włos, Potter. A odciski Blacka i Lupina zdjęto z ich ubrań – powiedziała szybko McGonagall i uważnie obserwowała swoich podopiecznych.
Cała trójka porozumiała się. Dla kogoś niewprawionego mogłoby się zdawać, że wykonali jakieś niekontrolowane ruchy. Jednak doskonale zauważył znaki jakie przesyłają między sobą Huncwoci, chociaż trwało to ułamek sekundy.
- Pani profesor, to żadne dowody – odezwał się Remus – Nie mam pojęcie gdzie znaleziono te ciała, ale mogę panią zapewnić, że James i Syriusz wejdą wszędzie. A co do odcisków palców… Cóż… Nie mam pojęcia o jakich Ślizgonach pani mówi, ale razem z Syriuszem mieliśmy małą przepychankę z grupą Ślizgonów. Nie trudno w takich sytuacjach zostawić odciski palców. Te rzekome dowody są nic nie warte. Zresztą… Nie sądzi czasem pani, że gdybyśmy mieli zabić tych Ślizgonów, zrobiliśmy by to z Peterem.
- Nie rozśmieszaj mnie, Lupin – powiedziała McGonagall – Petgriew boi się własnego cienia, a ty mi próbujesz wcisnąć, że by wam pomógł. Nie przeceniaj jego odwagi. Nie mam pojęcia jakim cudem trafił do mojego domu.
Harry zauważył w oczach trójki Huncwotów zrozumienia. Zapewne oni także zastanawiali się jakim cudem Glizdogon został Gryfonem?
- No dobrze, ale powróćmy do was – powiedziała – Jestem pewna, że to wy zabiliście tych Ślizgonów. Opowiedzcie mi o tym, a obiecuję, że nikt się nie dowie. Nawet Dumbledore.
Trójka Huncwotów zerknęła na siebie, a potem na McGonagall.
- Dobrze – rzekł James – Ma pani rację sądząc, że zabiliśmy tych Ślizgonów. Na pewno także domyśla się pani dlaczego? – zapytał i nie czekając na odpowiedź kontynuował – Gdy dowiedzieliśmy się o gwałcie na Dorocas, poszliśmy do niej i porozmawialiśmy o tym. Powiedziała nam kto to zrobił i ruszyliśmy po sprawiedliwość.
- Po sprawiedliwość? – wtrąciła McGonagall – To nazywasz sprawiedliwością, Potter? Powinniście zostawić to wszystko Wizengamotowi i aurorom.
- Ta, jasne – mruknął Syriusz – Wiznegamot nic by nie zrobił, bo to są… znaczy się… byli członkowie szlacheckich rodów i to bardzo bogatych. Przekupiliby sędziów i tyle. A aurorzy tak się wloką w niektórych sprawach, że szkoda gadać.
- W każdym razie – James wrócił do odpowiadania – Gdy dorwaliśmy tego skurwiela, zjawili się inni Ślizgoni i zostawiliśmy nieco więcej trupów niż przypuszczaliśmy.
- Tak – powiedziała McGonagall jakby odpowiadała na nie zadane pytanie – Potterowie i Blackowie od zawsze mieli mordercze zapędy i mogłam się tego po waszej dwójce spodziewać, ale Lupin mnie zaskoczył. W każdym razie… Lepiej postarajcie się wymyślić sobie jakie przekonujące alibi.
Harry westchnął, gdy poczuł, że znów przenosi się do kolejnego wspomnienia. Chciał jeszcze tutaj zostać i dowiedzieć się w jaki sposób trójka Huncwotów zabiła Ślizgonów. Niestety nie było mu to dane.
Harry pojawił się w jednym z pomieszczeń Hogwartu. Sądząc po pięciu łóżkach z czterema kolumnami, porozrzucanymi skarpetkami i papierkami po cukierkach znaleźli się w dormitorium chłopców. Od razu wiedział, że to było dormitorium Huncwotów. Na jednym z łóżek siedział Remus, Syriusz i James, a naprzeciwko nich Lily i niebieskooka blondynka, która prawdopodobnie była przyjaciółką matki Harry’ego. Ale nie to przesądziło o osądzie Harry’ego. Na jednej ze ścian wysiała ogromna mapa Hogwartu z jakimiś zaznaczonymi miejscami, a na drugiej tablica z jakimiś wycinkami z gazet, dotyczącymi Voldemorta. Na jednym z wycinków było dopisane: „Jak wielu jest śmierciożerców?”.
- To czemu zawdzięczamy tę wizytę? - zapytał z szerokim uśmiechem James – Znowu dasz nam kazanie, Liluś? No coś ty… Ślizgoni zasłużyli, żeby ubarwić im trochę pokój wspólny.
- Byś mógł się trochę kryć z tym, Potter – mruknęła matka Harry’ego – Nie zapominaj, że jestem prefektem. Powinnam wam za to wlepić szlaban. I nie mów na mnie Liluś.
James wybuchnął wesołym śmiechem, a w jego rozbawieniu towarzyszyli mu Syriusz, które śmiech przypominał szczekanie psa, i Remus, który starał się ukryć swoją wesołość.
- Czy kiedykolwiek cię posłuchałem w tej sprawie, Liluś? – zapytał James, a Harry miał wrażenie, że jego ojciec uwielbiał jak jego matka była wściekła. Widział jak złość maluje się na jej twarzy z powodu tego nieszczęsnego „Liluś”.
- W tym kłopot, że nie, ale kiedyś tego pożałujesz – warknęła Lily.
- Wątpię, Liluś.
- Nie chcę wam przerywać tej uroczej rozmowy – rzuciła blondynka, siedząca obok matki Harry’ego, która spojrzała na nią ze złością. James także patrzył na nią ze złością. A przynajmniej udawał złość – Jednak przyszliśmy tutaj w innym celu. Kiedy indziej się posprzeczacie.
- A o czym chciałyście porozmawiać, Ann? – zapytał Remus, patrząc na blondynkę.
- O Dorocas – odpowiedziała Ann – Wiecie co jej się stało, prawda?
- No i co z tego – odpowiedział Syriusz, a Harry wytrzeszczył oczy ze zdumienia. Zdawało mu się, że bardzo lubi Dorocas – Samą wiedzą nic nie zrobimy.
- Chodzą plotki, że wykorzystaliście tą wiedzę – rzekła Lily, jakby zapomniała jak przed chwilą nazywał ją James.
- Wierzysz w plotki, Liluś? – zapytał James.
- Nie, ale znam was i wiem, że mogliście to zrobić – odpowiedziała Lily i uważnie przyjrzała się całej trójce – Powiedzcie prawdę.
- Prawdę? – zapytał Syriusz, genialnie udając niewiedzę – Nie mam pojęcia o czym mówisz.
- Byście mogli nie kłamać – powiedziała Ann – Dorocas nam powiedziała, że wyjawiła wam imiona tego, który to jej zrobił. Jakimś dziwnym trafem, ostatnio umarł. Chyba to nie był przypadek, prawda?
Huncwoci spojrzeli na siebie i Harry znów odniósł wrażenie, że przekazują sobie jakieś znaki. Po chwili Remus przemówił:
- Cóż… Zrobiliśmy to co uznaliśmy za słuszne.
- Wiedziałam – rzuciła radośnie Lily.
James, Remus i Syriusz spojrzeli na nią ze zdumieniem. Chyba nie spodziewali się po niej takiej reakcji. Cóż… Harry także spodziewał się jakiegoś długiego monologu na temat tego jak należy postępować w takich sytuacjach.
- Dobrze się czujesz, Liluś? – zapytał James – A gdzie: „Powinniście zostawić to ministerstwu?” albo „Nie wy decydujecie o tym kto ma żyć?”.
- Daj spokój, Potter – rzuciła Lily – Chyba nie jesteś na tyle głupi, żeby zostawiać to ministerstwu, co? Przecież oni prędzej zatrzymają jakiegoś staruszka za niezapłacenie podatku niż gwałcicieli. Zresztą… Sama bym zabiła tego skurwiela. Niestety, nie zabraliście mnie ze sobą – Lily zrobiła naburmuszoną minę, a po chwili cała piątka ryknęła śmiechem.
- Następnym razem weźmiemy ciebie – zapewnił Syriusz – Na pewno będziesz o wiele lepsza niż Glizdogon.
- Glizdogon? – zaciekawiła się Ann – A on nie poszedł z wami?
- Wystraszył się i zniknął – wyjaśnił Remus – Od tamtej pory unika nas. Chyba wstydzi się swojego zachowania. Trudno. W każdym razie… Można go zrozumieć.
- Tak. Można – przyznała Lily i nachyliła się do Ann, do której zaczęła coś szeptać. Huncwoci nieco się zdziwili jej zachowaniem. Harry postanowił podejść i posłuchać o czym rozmawiają jego matka i jej przyjaciółka. Jednak zanim doszedł do dwójki Gryfonek, te przestały rozmawiać. Wstały ze swoich miejsc i podeszły do Huncwotów, całkowicie likwidując odległość między nimi, a sobą. Lily i Ann dotykały ich klatek piersiowych oraz karków.
- Cóż, jestem pewna, że Dorocas chętnie sama bym wam podziękowała – powiedziała Lily.
- Jednak pani Pomfrey powiedziała nam ostatnio, że jeszcze przez kilka tygodni nie wyjdzie ze skrzydła szpitalnego – dodała Ann.
- Dlatego postanowiliśmy wam podziękować w jej imieniu – rzuciła Lily.
- Najlepiej jak potrafimy – dokończyła Ann.
Harry odniósł wrażenie jakby właśnie słucham żeńskich wersji braci Weasley. Jakby w ich głowach powstało cało to przemówienie i każda w odpowiednim momencie się odzywała. Zawsze było to dla niego fascynujące i żałował, że nie miał z nikim takiego „połączenia”.
- Nie bardzo rozumiem o czym mówisz, Liluś – rzekł James, patrząc w jej oczy, a następnie zerknął na jej biust, skrywany pod obcisłą bluzką.
- Zaraz pojmiesz – powiedziała Lily z lekkim uśmiechem – Doskonale wiem, że nie jesteście wstydliwi.
Lily nachyliła się i pocałowała Jamesa, podczas gdy Ann całowała na przemian Syriusza i Remusa. Łapa bez wahania wsadził pod spódniczkę Gryfonki rękę i po chwili dziewczyna zaczęła wydawać z siebie ciche jęki. W mgnieniu oka cała trójka była naga. Delikatnie całowali się nawzajem. W pewnym momencie Remus położył się na plecach z twardym kutasem.Lily i Ann uklękły po jego bokach, stojąc na czworaka i opierając się na łokciach. Ann włożyła czubek kutasa Remusa w usta i zaczęła delikatnie poruszać głową w dół oraz w górę. Lily zaczęła lizać jego jądra, które obejmowała od czasu do czasu w usta i ssała. James zaszedł od tyłu Lily, a Syriusz Ann. Rogacz potarł kutasem o mokrą cipkę Gryfonki i wsadził go do jej mokrego wnętrza. Matka Harry’ego wydała z siebie zdławiony jęk. To samo zrobił Syriusz z cipką Ann, która również wydała z siebie zdławiony jęk. James klepnął Lily w jeden pośladek, a następnie w drugi i zacisnął na nich palce, aby po chwili zacząć energicznie poruszać biodrami, uderzając jądrami o jej nagie ciało. Syriusz złapał Ann za biodra i zaczął energicznie się poruszać w podobnym rytmie do przyjaciela. Remus łapał Ann i Lily za piersi i zaciskał na nich palce, bawił się sutkami i delikatnie uciskał. Matka Harry’ego i jej przyjaciółka na chwilę przerwały obciąganie Remusowi, a pokój został wypełniony ich jękami. Jednak Lupin był zniecierpliwiony brakiem z ich strony reakcją i delikatnymi pchnięciami głów, zmusił, aby wróciły do swojego zadania. Lily chwyciła Remusa za kutasa i wsadziła sobie jego czubek do ust, a następnie zaczęła poruszać głową w dół oraz górę, podczas gdy Ann lizała jego jądra. Tymczasem James i Syriusz coraz szybciej się poruszali, wywołując u obu dziewczyn coraz głośniejsze jęki. Lily wyjęła kutasa z ust i razem z przyjaciółką zaczęła lizać go od nasady do czubka – matka Harry’ego z jednej strony, a Ann z drugiej, aby po chwili złączyć usta w pocałunku na czubku penisa Remusa.
Syriusz i James podnieśli Lily oraz Ann, a następnie wyjęli z nich swoje kutasy. Lily uklękła przed Jamesem, wsadziła sobie dwa palce w cipkę i energicznie zaczęła poruszać dłonią, wydając z siebie głośne jęki. Ojciec Harry’ego wsadził kutasa w otwarte usta Gryfonki i chwycił ją za głowę, a następnie zaczął energicznie poruszać biodrami w tył oraz w przód, uderzając jądrami o jej brodę. Lily złapała się wolną dłonią za pierś i zaczęła ją ugniatać. Tymczasem uklękła przed Syriuszem i chwyciła go za twardego penisa, którego następnie włożyła do ust. Zaczęła energicznie poruszać głową w przód oraz w tył. Remus stanął po jej lewej stronie. Od razu złapała go za twardego penisa i zaczęła po nim szybko poruszać dłonią. Ann po chwili wsadziła w usta kutasa Remusa i zaczęła energicznie go ssać, podczas gdy dłonią poruszała po penisie Syriusza. W pomieszczeniu rozbrzmiewały głośne westchnięcia trójki Huncwotów. Ann zaczęła na zmianę wsadzać kutasy Remusa i Syriusza w usta. Raz Remusa i raz Syriusza. Po kilku minutach Remus podszedł do Jamesa i Lily. Rogacz podniósł matkę Harrry’ego i wsadził swojego twardego penisa w jej mokrą cipkę. Lily jęknęła i objęła go nogami w pasie, a dłonie złożyła na jego karku. James chwycił ją mocno za uda i delikatnie zaczął się poruszać w przód oraz w tył, a z otwartych ust Gryfonki zaczęły wydobywać się głośne jęki. Remus podszedł do Lily od tyłu. Potarł chwilę swojego kutasa i wsadził go w odbyt Lily, która krótko krzyknęła. Chwycił ją za boki i zaczął poruszać się w przód oraz w tył. Tymczasem Syriusz wydawał z siebie coraz głośniejsze westchnięcia, gdy Ann trzymała jego kutasa w ustach i energicznie poruszała głową. Po chwili Łapa wyjął kutasa z ust Gryfonki i podniósł ją z podłogi. Podeszli do najbliższego łóżka, na którym Syriusz położył się na plecach. Ann stanęła nad nim okrakiem, dwoma palcami rozszerzyła swoje wargi sromowe, a wolną dłonią złapała Huncwota za kutasa, po czym wsadziła go sobie w cipkę, wydając z siebie głośny jęk.
- Lunatyku, zostaw Lily Jamesowi – rzekł Syriusz – Chodź, zabawimy się z Ann.
Remus wyszedł z Lily i podszedł do Ann, która głośno pojękiwała, skacząc na Syriuszu. Remus popchnął ją, a ta położyła się na Syriuszu. Wilkołak wszedł w jej odbyt i zaczął energicznie poruszać biodrami. Jej głośne okrzyki wypełniły pomieszczenie, zagłuszając inne odgłosy. Syriusz złapał ją za pośladki, a Remus zaczął uciskać jej piersi.
W tym czasie James wyszedł z Lily, która uklękła przed nim i wzięła jego kutasa między swoje nagie piersi. Zaczęła poruszać się w górę i w dół, a jądra Jamesa uderzały ją o spód piersi. Harry był tym widokiem zafascynowany i nie sądził, że jego matka mogła być aż tak wyuzdana. Lily po chwili splunęła na kutasa Jamesa, aby zlizać z niego swoją ślinę. James podniósł ją i podeszli do fotelu. Rogacz usiadł na nim i potarł swojego kutasa. Lily odwróciła się do niego tyłem, chwyciła za poręcze fotela i zaczęła powoli opadać na Jamesa. Rogacz chwycił ją za prawy pośladek, który odciągnął maksymalnie do tyłu i wsadził swojego kutasa w jej odbyt. Lily wydała z siebie głośny okrzyk, który wymieszał się z odgłosami Ann. James chwycił ją za biodra i chwilę trwali w bezruchu. Harry nie miał wątpliwości, że jego ojciec pozwala przyzwyczaić się ciału jego matki do nowej sytuacji. Po chwili zaczął energicznie poruszać ciałem Lily, która wydawała z siebie głośne okrzyki, a jadra Jamesa uderzyły o jej cipkę. Matka Harry’ego polizała dwa palce prawej dłoni, a następnie włożyła je w swoją mokrą cipkę, gdzie zaczęła nimi energicznie poruszać. Tymczasem James złapał ją za piersi i mocno zaciskał na nich dłonie, od czasu do czasu bawiąc się sutkami.
Harry spojrzał na Remusa, Ann i Syriusza. Zmienili nieco pozycję. Syriusz wciąż leżał na plecach, ale Ann była odwrócona do niego plecami i miała jego penisa w odbycie. Natomiast Remus wsadził swojego kutasa w jej mokrą cipkę. Obaj Huncowci energicznie się poruszali, a Gryfonka wydawała z siebie głośne okrzyki. Jej nagie piersi podrygiwały w rytm ruchów obu Huncwotów. W pewnym momencie Ann wygięła ciało w łuk i wydała z siebie przydługi jęk, oznajmiający spełnienie. Chwilę później Lily również wydała z siebie jęk spełnienia. Obie dziewczyny uklękły obok siebie, a trójka Huncwotów stanęła naprzeciwko nich. Szybki ruchami dłoni na swoich penisach doprowadzili się do orgazmów i wytrysnęli na twarze obu Gryfonek. Sperma trójki chłopaków powpadała w otwarte usta zarówno Lily jak i Ann, które szybko ją przełknęły.

Harry był ciekaw czy powiedzą jeszcze coś na temat gwałtu Dorocas. Chciał tego posłuchać, ale nie było mu to dane. Po raz kolejny porwało go kolejne wspomnienie.

1 komentarz:

  1. No no dorcas zgwałcona?
    Podziękowani huncwotów marzenie kazdego faceta
    czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń