Harry pojawił się w
jednym z hogwardzkich korytarzy. Z ciekawością się po nim rozejrzał. Po kilku
krótkich chwilach zorientował się, że znajduje się na drugim piętrze.
Przynajmniej tak sądził po obrazach i zbrojach tutaj się znajdujących.
Wiedział, że skoro jest to jedno ze wspomnień jego rodziców i pozostałych
Huncowtów, musi ktoś z nich gdzieś tutaj być. I miał rację. Po chwili zza rogu
wyszli James, Syriusz oraz Remus. Prowadziła ich profesor McGonagall, która
wyglądała na zatroskaną. Harry kilkukrotnie doświadczył takiego spojrzenia u
opiekunki Gryfonów. Czarnowłosy Gryfon sądził, że jego ojciec i dwójka jego
przyjaciół wycięła komuś jakiegoś figla. W końcu wielokrotnie słyszał, że byli
w tym tak dobrzy, że bliźniacy Weasley’owie mogliby mówić do nich: „Mistrzu”.
James i Syriusz szli pewnym krokiem z lekkimi uśmiechami na twarzach i
pewnością siebie w oczach. Natomiast w oczach Remusa można było zauważyć
strach. Czyżby bał się, że wywalą go ze szkoły? Przecież Huncowci nigdy nie
zrobi tak poważnego figla, aby do tego doszło. Przynajmniej tak sądził Harry.
- Wchodźcie – rozkazała
profesor McGonagall, przybierając swój surowy wyraz twarzy, gdy zatrzymali się
przed drzwiami jej gabinetu. Cała trójka posłusznie weszła do środka. Nawet nie
próbowali zaprotestować. Harry także znalazł się w środku – Przejdę od razu do
rzeczy – zaczęła rozmowę McGonagall – Doskonale zdaję sobie sprawę, że Lily,
Dorocas i Ann są wam niezwykle bliskie. Nie wiem czemu tak jest i dlaczego
akurat trzy najgrzeczniejsze dziewczyny w całej szkole spodobały się najgorszym
rozrabiakom, ale to nie istotne. Wiem też, że parę dni temu zdarzył się wypadek
Dorocas.
- Niech pani tego nie
ukrywa – powiedział gniewnie Syriusz, nie zwracając uwagi do kogo się zwraca –
Dorocas została zgwałcona.
Harry zamrugał ze
zdumienia. Dorocas była zgwałcona? Wydała mu się dość rozrywkową osobą i raczej
nie sądził, aby ktoś mógł jej zrobić krzywdę. No… Nie licząc Voldemorta.
Harry spojrzał na
McGonagall. Na jej twarzy malowało się zdumienie. Bez wątpienia, słowa Syriusza
zaskoczyły ją i nie potrafiła tego ukryć. Cóż… Chyba nawet nie miała takiego
zamiaru.
- Panie Black, wie pan,
że dostęp do tych informacji ma tylko dyrekcja szkoły, ministerstwo i rodzice
pani Meadowes? – zapytała.
- Gdyby aurorzy
bardziej dbali o to, kto kręci się wokół ich dokumentów, pewnie nadal byśmy nie
wiedzieli o tym – odpowiedział, zamiast Syriusza, James, patrząc prosto w oczy
swojej opiekunce – Idioci zostawili je na parapecie i poszli na kawę. Musi pani
przyznać, że to szczyt głupoty.
- Ma pan rację, panie
Potter – rzekła McGonagall – To skandal. Cóż… Przyznam szczerze, że nie wiem
czy was wynagrodzić czy ukarać? Z jednej strony dowiedliście niekompetencji
aurorów. Z drugiej złamaliście prawo. Wiecie chyba, że nikt niepowołany nie może
czytać dokumentów aurorów. Za przeczytanie niektórych można trafić do Azkabanu.
- Doskonale sobie z
tego zdajemy sprawę – rzekł Remus.
Harry zauważył, że
Lupin nie był tak opanowany jak jego ojciec i Syriusz. W przeciwieństwie do
swoich przyjaciół nie panował tak świetnie nad emocjami.
- Może porzućmy już ten
cyrk – zaproponował James, tonem, który sugerował, aby jak najszybciej przejść
do meritum – Nie wezwała nas pani, aby prawić kazania na temat tego, że nie
należy czytać dokumentów aurorów. Doskonale pani sobie zdaje sprawę, że i tak
zrobimy to jeszcze raz jak nadarzy się okazja.
McGonagall uważnie
przyjrzała się Jamesowi, a następnie spojrzała na Syriusza i Remusa, po czym
westchnęła i wstała ze swojego miejsca. Obeszła biurko i usiadła na rogu. Jej wzrok
się zmienił. Był łagodniejszy, co spowodowało lekką dekoncentrację trójki
Huncwotów.
- Dzisiaj rano
znaleziono ciała piątki Ślizgonów – powiedziała McGonagall – Aurorzy
podejrzewają, że ich śmierć ma coś wspólnego z gwałtem na pannie Meadowes. To,
co teraz powiem pozostanie między nami, dobrze? Minister wymógł na
Dumbledore’rze, aby nie rozmawiał z nikim na ten temat. W szczególności z
uczniami. Jednak ja też tam byłam i zapomniał o mnie. Na szczęście Dumbledore
także zignorował mnie. Albo udał, że ignoruje.
- Nie rozumiem do czego
pani zmierza – rzekł James, chcąc pokazać nauczycielce, że odchodzi od tematu.
- Przy ciałach
Ślizgonów znaleziono twój włos, Potter. A odciski Blacka i Lupina zdjęto z ich
ubrań – powiedziała szybko McGonagall i uważnie obserwowała swoich
podopiecznych.
Cała trójka porozumiała
się. Dla kogoś niewprawionego mogłoby się zdawać, że wykonali jakieś
niekontrolowane ruchy. Jednak doskonale zauważył znaki jakie przesyłają między
sobą Huncwoci, chociaż trwało to ułamek sekundy.
- Pani profesor, to
żadne dowody – odezwał się Remus – Nie mam pojęcie gdzie znaleziono te ciała,
ale mogę panią zapewnić, że James i Syriusz wejdą wszędzie. A co do odcisków
palców… Cóż… Nie mam pojęcia o jakich Ślizgonach pani mówi, ale razem z
Syriuszem mieliśmy małą przepychankę z grupą Ślizgonów. Nie trudno w takich
sytuacjach zostawić odciski palców. Te rzekome dowody są nic nie warte.
Zresztą… Nie sądzi czasem pani, że gdybyśmy mieli zabić tych Ślizgonów,
zrobiliśmy by to z Peterem.
- Nie rozśmieszaj mnie,
Lupin – powiedziała McGonagall – Petgriew boi się własnego cienia, a ty mi
próbujesz wcisnąć, że by wam pomógł. Nie przeceniaj jego odwagi. Nie mam
pojęcia jakim cudem trafił do mojego domu.
Harry zauważył w oczach
trójki Huncwotów zrozumienia. Zapewne oni także zastanawiali się jakim cudem
Glizdogon został Gryfonem?
- No dobrze, ale
powróćmy do was – powiedziała – Jestem pewna, że to wy zabiliście tych
Ślizgonów. Opowiedzcie mi o tym, a obiecuję, że nikt się nie dowie. Nawet
Dumbledore.
Trójka Huncwotów zerknęła
na siebie, a potem na McGonagall.
- Dobrze – rzekł James
– Ma pani rację sądząc, że zabiliśmy tych Ślizgonów. Na pewno także domyśla się
pani dlaczego? – zapytał i nie czekając na odpowiedź kontynuował – Gdy
dowiedzieliśmy się o gwałcie na Dorocas, poszliśmy do niej i porozmawialiśmy o
tym. Powiedziała nam kto to zrobił i ruszyliśmy po sprawiedliwość.
- Po sprawiedliwość? –
wtrąciła McGonagall – To nazywasz sprawiedliwością, Potter? Powinniście
zostawić to wszystko Wizengamotowi i aurorom.
- Ta, jasne – mruknął
Syriusz – Wiznegamot nic by nie zrobił, bo to są… znaczy się… byli członkowie
szlacheckich rodów i to bardzo bogatych. Przekupiliby sędziów i tyle. A aurorzy
tak się wloką w niektórych sprawach, że szkoda gadać.
- W każdym razie –
James wrócił do odpowiadania – Gdy dorwaliśmy tego skurwiela, zjawili się inni
Ślizgoni i zostawiliśmy nieco więcej trupów niż przypuszczaliśmy.
- Tak – powiedziała
McGonagall jakby odpowiadała na nie zadane pytanie – Potterowie i Blackowie od
zawsze mieli mordercze zapędy i mogłam się tego po waszej dwójce spodziewać,
ale Lupin mnie zaskoczył. W każdym razie… Lepiej postarajcie się wymyślić sobie
jakie przekonujące alibi.
Harry westchnął, gdy
poczuł, że znów przenosi się do kolejnego wspomnienia. Chciał jeszcze tutaj
zostać i dowiedzieć się w jaki sposób trójka Huncwotów zabiła Ślizgonów.
Niestety nie było mu to dane.
Harry pojawił się w
jednym z pomieszczeń Hogwartu. Sądząc po pięciu łóżkach z czterema kolumnami,
porozrzucanymi skarpetkami i papierkami po cukierkach znaleźli się w
dormitorium chłopców. Od razu wiedział, że to było dormitorium Huncwotów. Na
jednym z łóżek siedział Remus, Syriusz i James, a naprzeciwko nich Lily i
niebieskooka blondynka, która prawdopodobnie była przyjaciółką matki Harry’ego.
Ale nie to przesądziło o osądzie Harry’ego. Na jednej ze ścian wysiała ogromna
mapa Hogwartu z jakimiś zaznaczonymi miejscami, a na drugiej tablica z jakimiś
wycinkami z gazet, dotyczącymi Voldemorta. Na jednym z wycinków było dopisane:
„Jak wielu jest śmierciożerców?”.
- To czemu zawdzięczamy
tę wizytę? - zapytał z szerokim uśmiechem James – Znowu dasz nam kazanie, Liluś?
No coś ty… Ślizgoni zasłużyli, żeby ubarwić im trochę pokój wspólny.
- Byś mógł się trochę
kryć z tym, Potter – mruknęła matka Harry’ego – Nie zapominaj, że jestem
prefektem. Powinnam wam za to wlepić szlaban. I nie mów na mnie Liluś.
James wybuchnął wesołym
śmiechem, a w jego rozbawieniu towarzyszyli mu Syriusz, które śmiech
przypominał szczekanie psa, i Remus, który starał się ukryć swoją wesołość.
- Czy kiedykolwiek cię
posłuchałem w tej sprawie, Liluś? – zapytał James, a Harry miał wrażenie, że jego
ojciec uwielbiał jak jego matka była wściekła. Widział jak złość maluje się na
jej twarzy z powodu tego nieszczęsnego „Liluś”.
- W tym kłopot, że nie,
ale kiedyś tego pożałujesz – warknęła Lily.
- Wątpię, Liluś.
- Nie chcę wam
przerywać tej uroczej rozmowy – rzuciła blondynka, siedząca obok matki
Harry’ego, która spojrzała na nią ze złością. James także patrzył na nią ze
złością. A przynajmniej udawał złość – Jednak przyszliśmy tutaj w innym celu.
Kiedy indziej się posprzeczacie.
- A o czym chciałyście
porozmawiać, Ann? – zapytał Remus, patrząc na blondynkę.
- O Dorocas –
odpowiedziała Ann – Wiecie co jej się stało, prawda?
- No i co z tego –
odpowiedział Syriusz, a Harry wytrzeszczył oczy ze zdumienia. Zdawało mu się,
że bardzo lubi Dorocas – Samą wiedzą nic nie zrobimy.
- Chodzą plotki, że
wykorzystaliście tą wiedzę – rzekła Lily, jakby zapomniała jak przed chwilą
nazywał ją James.
- Wierzysz w plotki,
Liluś? – zapytał James.
- Nie, ale znam was i
wiem, że mogliście to zrobić – odpowiedziała Lily i uważnie przyjrzała się
całej trójce – Powiedzcie prawdę.
- Prawdę? – zapytał
Syriusz, genialnie udając niewiedzę – Nie mam pojęcia o czym mówisz.
- Byście mogli nie
kłamać – powiedziała Ann – Dorocas nam powiedziała, że wyjawiła wam imiona
tego, który to jej zrobił. Jakimś dziwnym trafem, ostatnio umarł. Chyba to nie
był przypadek, prawda?
Huncwoci spojrzeli na
siebie i Harry znów odniósł wrażenie, że przekazują sobie jakieś znaki. Po
chwili Remus przemówił:
- Cóż… Zrobiliśmy to co
uznaliśmy za słuszne.
- Wiedziałam – rzuciła
radośnie Lily.
James, Remus i Syriusz
spojrzeli na nią ze zdumieniem. Chyba nie spodziewali się po niej takiej
reakcji. Cóż… Harry także spodziewał się jakiegoś długiego monologu na temat
tego jak należy postępować w takich sytuacjach.
- Dobrze się czujesz,
Liluś? – zapytał James – A gdzie: „Powinniście zostawić to ministerstwu?” albo
„Nie wy decydujecie o tym kto ma żyć?”.
- Daj spokój, Potter –
rzuciła Lily – Chyba nie jesteś na tyle głupi, żeby zostawiać to ministerstwu,
co? Przecież oni prędzej zatrzymają jakiegoś staruszka za niezapłacenie podatku
niż gwałcicieli. Zresztą… Sama bym zabiła tego skurwiela. Niestety, nie
zabraliście mnie ze sobą – Lily zrobiła naburmuszoną minę, a po chwili cała
piątka ryknęła śmiechem.
- Następnym razem weźmiemy
ciebie – zapewnił Syriusz – Na pewno będziesz o wiele lepsza niż Glizdogon.
- Glizdogon? –
zaciekawiła się Ann – A on nie poszedł z wami?
- Wystraszył się i
zniknął – wyjaśnił Remus – Od tamtej pory unika nas. Chyba wstydzi się swojego
zachowania. Trudno. W każdym razie… Można go zrozumieć.
- Tak. Można –
przyznała Lily i nachyliła się do Ann, do której zaczęła coś szeptać. Huncwoci
nieco się zdziwili jej zachowaniem. Harry postanowił podejść i posłuchać o czym
rozmawiają jego matka i jej przyjaciółka. Jednak zanim doszedł do dwójki
Gryfonek, te przestały rozmawiać. Wstały ze swoich miejsc i podeszły do
Huncwotów, całkowicie likwidując odległość między nimi, a sobą. Lily i Ann
dotykały ich klatek piersiowych oraz karków.
- Cóż, jestem pewna, że
Dorocas chętnie sama bym wam podziękowała – powiedziała Lily.
- Jednak pani Pomfrey
powiedziała nam ostatnio, że jeszcze przez kilka tygodni nie wyjdzie ze
skrzydła szpitalnego – dodała Ann.
- Dlatego
postanowiliśmy wam podziękować w jej imieniu – rzuciła Lily.
- Najlepiej jak
potrafimy – dokończyła Ann.
Harry odniósł wrażenie
jakby właśnie słucham żeńskich wersji braci Weasley. Jakby w ich głowach
powstało cało to przemówienie i każda w odpowiednim momencie się odzywała.
Zawsze było to dla niego fascynujące i żałował, że nie miał z nikim takiego
„połączenia”.
- Nie bardzo rozumiem o
czym mówisz, Liluś – rzekł James, patrząc w jej oczy, a następnie zerknął na
jej biust, skrywany pod obcisłą bluzką.
- Zaraz pojmiesz –
powiedziała Lily z lekkim uśmiechem – Doskonale wiem, że nie jesteście
wstydliwi.
Lily nachyliła się i
pocałowała Jamesa, podczas gdy Ann całowała na przemian Syriusza i Remusa. Łapa
bez wahania wsadził pod spódniczkę Gryfonki rękę i po chwili dziewczyna zaczęła
wydawać z siebie ciche jęki. W mgnieniu oka cała trójka była naga. Delikatnie
całowali się nawzajem. W pewnym momencie Remus położył się na plecach z twardym
kutasem.Lily i Ann uklękły po jego bokach, stojąc na czworaka i opierając się
na łokciach. Ann włożyła czubek kutasa Remusa w usta i zaczęła delikatnie
poruszać głową w dół oraz w górę. Lily zaczęła lizać jego jądra, które
obejmowała od czasu do czasu w usta i ssała. James zaszedł od tyłu Lily, a
Syriusz Ann. Rogacz potarł kutasem o mokrą cipkę Gryfonki i wsadził go do jej
mokrego wnętrza. Matka Harry’ego wydała z siebie zdławiony jęk. To samo zrobił
Syriusz z cipką Ann, która również wydała z siebie zdławiony jęk. James klepnął
Lily w jeden pośladek, a następnie w drugi i zacisnął na nich palce, aby po
chwili zacząć energicznie poruszać biodrami, uderzając jądrami o jej nagie
ciało. Syriusz złapał Ann za biodra i zaczął energicznie się poruszać w
podobnym rytmie do przyjaciela. Remus łapał Ann i Lily za piersi i zaciskał na
nich palce, bawił się sutkami i delikatnie uciskał. Matka Harry’ego i jej
przyjaciółka na chwilę przerwały obciąganie Remusowi, a pokój został wypełniony
ich jękami. Jednak Lupin był zniecierpliwiony brakiem z ich strony reakcją i
delikatnymi pchnięciami głów, zmusił, aby wróciły do swojego zadania. Lily
chwyciła Remusa za kutasa i wsadziła sobie jego czubek do ust, a następnie
zaczęła poruszać głową w dół oraz górę, podczas gdy Ann lizała jego jądra.
Tymczasem James i Syriusz coraz szybciej się poruszali, wywołując u obu
dziewczyn coraz głośniejsze jęki. Lily wyjęła kutasa z ust i razem z
przyjaciółką zaczęła lizać go od nasady do czubka – matka Harry’ego z jednej
strony, a Ann z drugiej, aby po chwili złączyć usta w pocałunku na czubku
penisa Remusa.
Syriusz i James
podnieśli Lily oraz Ann, a następnie wyjęli z nich swoje kutasy. Lily uklękła
przed Jamesem, wsadziła sobie dwa palce w cipkę i energicznie zaczęła poruszać
dłonią, wydając z siebie głośne jęki. Ojciec Harry’ego wsadził kutasa w otwarte
usta Gryfonki i chwycił ją za głowę, a następnie zaczął energicznie poruszać
biodrami w tył oraz w przód, uderzając jądrami o jej brodę. Lily złapała się
wolną dłonią za pierś i zaczęła ją ugniatać. Tymczasem uklękła przed Syriuszem
i chwyciła go za twardego penisa, którego następnie włożyła do ust. Zaczęła
energicznie poruszać głową w przód oraz w tył. Remus stanął po jej lewej
stronie. Od razu złapała go za twardego penisa i zaczęła po nim szybko poruszać
dłonią. Ann po chwili wsadziła w usta kutasa Remusa i zaczęła energicznie go
ssać, podczas gdy dłonią poruszała po penisie Syriusza. W pomieszczeniu
rozbrzmiewały głośne westchnięcia trójki Huncwotów. Ann zaczęła na zmianę
wsadzać kutasy Remusa i Syriusza w usta. Raz Remusa i raz Syriusza. Po kilku
minutach Remus podszedł do Jamesa i Lily. Rogacz podniósł matkę Harrry’ego i
wsadził swojego twardego penisa w jej mokrą cipkę. Lily jęknęła i objęła go
nogami w pasie, a dłonie złożyła na jego karku. James chwycił ją mocno za uda i
delikatnie zaczął się poruszać w przód oraz w tył, a z otwartych ust Gryfonki
zaczęły wydobywać się głośne jęki. Remus podszedł do Lily od tyłu. Potarł
chwilę swojego kutasa i wsadził go w odbyt Lily, która krótko krzyknęła.
Chwycił ją za boki i zaczął poruszać się w przód oraz w tył. Tymczasem Syriusz
wydawał z siebie coraz głośniejsze westchnięcia, gdy Ann trzymała jego kutasa w
ustach i energicznie poruszała głową. Po chwili Łapa wyjął kutasa z ust
Gryfonki i podniósł ją z podłogi. Podeszli do najbliższego łóżka, na którym
Syriusz położył się na plecach. Ann stanęła nad nim okrakiem, dwoma palcami
rozszerzyła swoje wargi sromowe, a wolną dłonią złapała Huncwota za kutasa, po
czym wsadziła go sobie w cipkę, wydając z siebie głośny jęk.
- Lunatyku, zostaw Lily
Jamesowi – rzekł Syriusz – Chodź, zabawimy się z Ann.
Remus wyszedł z Lily i
podszedł do Ann, która głośno pojękiwała, skacząc na Syriuszu. Remus popchnął
ją, a ta położyła się na Syriuszu. Wilkołak wszedł w jej odbyt i zaczął energicznie
poruszać biodrami. Jej głośne okrzyki wypełniły pomieszczenie, zagłuszając inne
odgłosy. Syriusz złapał ją za pośladki, a Remus zaczął uciskać jej piersi.
W tym czasie James
wyszedł z Lily, która uklękła przed nim i wzięła jego kutasa między swoje nagie
piersi. Zaczęła poruszać się w górę i w dół, a jądra Jamesa uderzały ją o spód
piersi. Harry był tym widokiem zafascynowany i nie sądził, że jego matka mogła
być aż tak wyuzdana. Lily po chwili splunęła na kutasa Jamesa, aby zlizać z
niego swoją ślinę. James podniósł ją i podeszli do fotelu. Rogacz usiadł na nim
i potarł swojego kutasa. Lily odwróciła się do niego tyłem, chwyciła za poręcze
fotela i zaczęła powoli opadać na Jamesa. Rogacz chwycił ją za prawy pośladek,
który odciągnął maksymalnie do tyłu i wsadził swojego kutasa w jej odbyt. Lily
wydała z siebie głośny okrzyk, który wymieszał się z odgłosami Ann. James
chwycił ją za biodra i chwilę trwali w bezruchu. Harry nie miał wątpliwości, że
jego ojciec pozwala przyzwyczaić się ciału jego matki do nowej sytuacji. Po
chwili zaczął energicznie poruszać ciałem Lily, która wydawała z siebie głośne
okrzyki, a jadra Jamesa uderzyły o jej cipkę. Matka Harry’ego polizała dwa
palce prawej dłoni, a następnie włożyła je w swoją mokrą cipkę, gdzie zaczęła
nimi energicznie poruszać. Tymczasem James złapał ją za piersi i mocno zaciskał
na nich dłonie, od czasu do czasu bawiąc się sutkami.
Harry spojrzał na
Remusa, Ann i Syriusza. Zmienili nieco pozycję. Syriusz wciąż leżał na plecach,
ale Ann była odwrócona do niego plecami i miała jego penisa w odbycie.
Natomiast Remus wsadził swojego kutasa w jej mokrą cipkę. Obaj Huncowci
energicznie się poruszali, a Gryfonka wydawała z siebie głośne okrzyki. Jej
nagie piersi podrygiwały w rytm ruchów obu Huncwotów. W pewnym momencie Ann
wygięła ciało w łuk i wydała z siebie przydługi jęk, oznajmiający spełnienie.
Chwilę później Lily również wydała z siebie jęk spełnienia. Obie dziewczyny
uklękły obok siebie, a trójka Huncwotów stanęła naprzeciwko nich. Szybki
ruchami dłoni na swoich penisach doprowadzili się do orgazmów i wytrysnęli na
twarze obu Gryfonek. Sperma trójki chłopaków powpadała w otwarte usta zarówno
Lily jak i Ann, które szybko ją przełknęły.
Harry był ciekaw czy
powiedzą jeszcze coś na temat gwałtu Dorocas. Chciał tego posłuchać, ale nie
było mu to dane. Po raz kolejny porwało go kolejne wspomnienie.
No no dorcas zgwałcona?
OdpowiedzUsuńPodziękowani huncwotów marzenie kazdego faceta
czekam na nexta