Translate

niedziela, 1 grudnia 2024

Źródło Mocy 6

 


Rozdział 6

Dumbledore odstawił filiżankę z herbatą i westchnął. Ostatnie parę godzin nie było najlepszym okresem. Owszem, odkąd wrócił Voldemort wszyscy żyli w napięciu. W szczególności, gdy Knot w końcu przyznał, że naprawdę wrócił. Częściej niż rzadziej było widać wystraszone twarze. Uczniowie w Hogwarcie także wyrażali niepokój. W szczególności, gdy dostali w swoje ręce “Proroka Codziennego”.

-Albusie, co się stało? - zapytał w końcu pan Weasley.

Dumbledore spojrzał na Artura. Siedzieli w salonie w Norze. Oprócz ich dwójki byli tu Molly, ich synowie wraz z Fleur oraz Hermiona i jej rodzice. Gdy po zakończeniu roku uczniowie wracali Ekspresem Hogwart do domów nie dotarli do Londynu. Pociąg został zniszczony. Aurorzy szybko zareagowali i zorganizowali świstokliki, który przetransportowały uczniów do Londynu. Wciąż byli w szoku, gdy dowiedzieli się że za tak rozległe zniszczenia odpowiedzialni byli Harry i Ginny. Koła pociągu były pokryte lodem, co uniemożliwiało mu jazdę. Dach był zerwany, a przedziały popalone. Wciąż od czasu do czasu uderzały w pociąg błyskawice.

-To nie śmierciożercy zaatakowali Ekspres Hogwart, tylko Harry i Ginny dokonali tych zniszczeń - odpowiedział Dumbledore - To cud, że nikt nie zginął.

-Nie cud, profesorze - rzucił Fred - Odkąd oboje wpadli do Źródła Mocy trenowali kontrolę nad swoją magią.

-Chcesz mi powiedzieć, że tak wygląda ich kontrola? - zapytał Dumbledore, nieco czując złość.

-Jestem przekonany, zresztą nie tylko ja, że gdyby Harry i Ginny stracili kontrolę, w przyszłym roku szkolnym w Hogwarcie byliby tylko pierwszoroczni - dodał George - Zniszczyli pociąg, bo byli sfrustrowani. Ciekawe kto ich sprowokował? Jak myślisz, Ron?

Dla żadnego z Weasley’ów nie było tajemnicą, że Harry i Ron mocno się poróżnili w kwestii dziewczyn Harry’ego. Ronowi nie pasowało, że jego siostra jest jedną z nich i zażądał, żeby zostawił ją w spokoju, co z kolei nie spodobało się Ginny. Jeszcze istniała szansa, że zakończą tę sprzeczkę łagodnie, ale wtedy wtrąciła się Hermiona, która stanęła po stronie Rona. Stwierdziła, że Harry nie powinien zakładać haremu, tylko wybrać jedną dziewczynę, której byłby wierny. Nie udało im się załagodzić sytuacji i od tamtej pory konflikt narastał między nimi, co było widać na korytarzach Hogwartu. Kilku Ślizgonów chętnych na wstąpienie w szeregi Voldemorta próbowało wykorzystać sytuację, ale się sparzyli.

-Nic takiego nie powiedziałem - warknął Ron - Chciałem tylko, żeby przestał wykorzystywać Ginny. Traktuje ją jakby była jedną z…

-Nawet nie próbuj tego kończyć, Ron - ostrzegł go Charlie - Bo to nie nas będziesz musiał się obawiać.

-Sądzę, że Ron ma w tej sprawie rację - poparł młodszego Weasley’a Dumbledore - Nie wypada, aby Harry miał więcej niż jedną kobietę.

-Z całym szacunkiem, profesorze Dumbledore, ale niezależnie od tego czy panu się to podoba czy nie, nie sądze aby do pana należał wybór w tej sprawie - stwierdziła pani Weasley. Lekko się uśmiechnęła, gdy zauważyła zdumienie na twarzach Dumbledore’a, Grangerów oraz Rona. Uchodziła za kobietę staromodną, ale liczyło się dla niej szczęście jej własnych dzieci, więc potrafiła zrezygnować z własnych zasad, jeśli kolidowało to z ich radością.

-Naprawdę pani to nie przeszkadza, pani Weasley? - zapytała Hermiona.

-Hermiono, to nie tak, że nam nie przeszkadza czy nie mamy jakikolwiek obaw - przyznał Bill, skinieniem głowy dziękując Fleur za podanie cukiernicy - Gdy tylko o tym się dowiedzieliśmy, mieliśmy duże obawy. Dobrze, że to tata napisał list do Ginny, a nie mama. W każdym razie… Ginny zapewniła nas, że nic nie dzieje się wbrew jej woli i zgody. A ty, Ron, powinieneś to zaakceptować.

-Zdaje się, że zbaczamy z tematu - wtrącił Dumbledore, zanim ktokolwiek coś dodał na temat Ginny - Mieliśmy rozmawiać o wypadku w Ekspresie Hogwart.

-I dyskutujemy, profesorze - odpowiedział pan Weasley - O jego przyczynach, tak naprawdę. Gdybym mój syn zachował się jak powinien, aurorzy nie musieliby organizować świstoklików, prawda?

Dumbledore zamrugał ze zdumienia. Zaskoczyło go to podejście do sprawy.

-Przepraszam, ale nie do końca rozumiem - przyznał.

-Profesorze, Ron nie rozumiem zasadniczej różnicy między opieką i ochronną, a kontrolą - wyjaśnił pan Weasley - Jest jedynym, który nie rozumie, że po traumie jaką przeżyła w Komnacie Tajemnic, nie należy jej kontrolować. Do niczego nie można jej zmusić. Gdy spróbujemy, będzie się bronić przed tym. Wyznała mi kiedyś, że jeśli nic nie pomoże w walce z kontrolą, popełni samobójstwo.

Szok na twarzach jego rozmówców był bardziej namacalny niż podejście jego i żony do związku Ginny i Harry’ego. Państwo Weasley jak i czwórka ich synów zaakceptowali to. Dlatego nie wtrącali się w życie córki. Akceptowali jej wybory i co najwyżej sugerowali pewne zmiany. Nigdy nie zmuszali do podjęcia decyzji, która im odpowiadała.

-Harry ma takie samo podejście - stwierdził George i z drwiną się uśmiechnął - Ron, Hermiono, nie wiecie?

-Harry o wszystkim nam mówi - rzuciła Hermiona - Ufa nam, dlatego ten żart ci nie wyszedł, George.

-Och, naprawdę? - tym razem odezwał się Charlie. Przesunął spojrzenie z Hermiony na Dumbledore’a - Jak pan sądzi, profesorze Dumbledore? Harry wystarczająco im ufa, żeby powiedzieć o próbie kontroli nad jego życiem przez pana?

-Słucham? - zapytał dyrektor ze zdumieniem - Harry ci tak powiedział?

-Bliźniakom.

-Cóż… Podejrzewam, że stres związany z walką z Voldemortem nieco namieszał mu w głowie - wyznał Dumbledore.

-Nic panu nie udowodnimy - stwierdził Bill - A nawet jeśli, nikt nam nie uwierzy. W końcu jest pan Albusem Dumbledore’em. Jednak… Mam zbyt wiele lat, żeby nie mieć wątpliwości. Zawsze zastanawiałem się, dlaczego Harry został oddany mugolom, którzy go z całego serca nienawidzą? Gdy poznałem Syriusza, zacząłem się zastanawiać dlaczego nie interweniował pan, gdy skazywano go na Azkaban bez procesu? A teraz… Zastanawiam się kogo pan znów poświęci, żeby dobić Harry’ego? Remusa? Tonks? Mnie? Charliego? Któregoś z bliźniaków? Mamę? Tatę? A może Ginny?

-Zdaje się, że coś sobie ubzdurałeś, Williamie - stwierdził Dumbledore - Nigdy nikogo nie poświęciłem, żeby dobić Harry’ego jak to ująłeś. zawsze leżało mi na sercu dobro Harry’ego. Jednak teraz, patrząc jak się zachowuje, zastanawiam się czy nie popełniłem błędu.

-Profesor Dumbledore zawsze dbał o Harry’ego - stwierdziła Hermiona.

-Skoro tak mówisz - rzucił Fred i zerknął na Ron - A ty, mój drogi bracie. Co myślisz?

-Myśle, że rodzice powinni rozważyć podpisanie kontraktu małżeńskiego dla Ginny.

Zdumione miny Weasleyów mówiły wszystko o pomyśle Rona. Chłopak był przerażony, gdy ujrzał zawód na twarzy ojca. Nigdy tego nie doświadczył i po raz pierwszy czuł się źle pod spojrzeniem ojca.

-Ron ma rację -stwierdził autorytarnie Dumbledore - To by pomogło rozwiązać problem Harry’ego.

Jeśli propozycja Rona zadała pierwszy cios, to poparcie Dumbledore’a ich dobiło. Weasleyom zabrakło słów. Od siedmiuset lat, czyli od momentu, gdy książki historyczne po raz pierwszy odnotowały nazwisko “Weasley”, nigdy nie podpisali kontraktu małżeńskiego. I to jedyna tradycja rodzinna, której Artur pragnął dotrzymać z całego serca. A mimo to jego najmłodszy syn wychodzi z takim pomysłem.

-Słyszałeś, Harry, jesteś problemem.

Dumbledore rozszerzył oczy ze zdumienia, gdy usłyszał głos Ginny nad sobą. Widząc równie zdumione twarze pozostałych, uświadomił sobie, że ginny weszła do Nory i nikt tego nie zauważył.

-Odkąd pamiętał zawsze byłem dla kogoś problemem - przyznał Harry, który siedział obok pani Weasley.

Harry postawił talerz czekoladowych ciasteczek na stoliku i lekko się uśmiechnął do Weasleyów.

-Musiałem jakoś załagodzić nerwy, więc upiekłem ciasteczka - stwierdził.

-Nie wiedziałam, Harry, że gotujesz - rzuciła pani Weasley, chwytając za jedno z ciasteczek i je próbując - Bardzo dobre.

-Dursley’owie zmuszali Harry’ego do gotowanie, więc to normalne, że umie - powiedziała Ginny.

Pani Weasley zatrzymała ciastko tuż przed swoimi wargami i spojrzała najpierw na Harry’ego, a następnie na Dumbledore’a.

-Profesorze, sądzę że powinniśmy poznać odpowiedź na pytanie Billa - rzuciła z wyczuwalną nutą gniewu w głosie - Dlaczego umieścił pan Harry’ego u Dursley’ów, skoro wiadomo, że go nienawidzą?

-Przejmowanie się tym teraz w niczym nie pomoże - stwierdził Harry - Są o wiele pilniejsze sprawy.

-Wyśmienite ciastka, Harry. Obiad też ugotujesz? - zapytał Fred i zanim czarnowłosy chłopak zdążył odpowiedzieć, dodał - Więc? Co to za pilna sprawa?

-Na pewno wszyscy jesteście ciekawi dlaczego ja i Ginny zniszczyliśmy Ekspres Hogwart, prawda? - zapytał, aby następnie kontynuować, zanim ktokolwiek przerwie mu swoją odpowiedzią - Jestem pewien, że macie swoje domysły. Lepsze lub gorsze. Więc? Co się stało? Cóż… Nie spodziewałem się, że jedno zdanie wypowiedziane przez Rona aż tak wyprowadzi mnie z równowagi.

-Przypomnisz nam jak to szło, braciszku? - zapytała z pozornie uprzejmym uśmiechem Ginny - “Hermiona ma rację, Harry, ciebie i Ginny ciężko kontrolować”

Cisza, która pojawiła się po wypowiedzi Ginny była nieprzyjemna. Harry kątem oka zauważył spojrzenia Weasley’ów i w duchu ucieszył się, że nie jest ich adresatem. Ron był na tylko świadomy krzywd, które wyrządził, że spojrzał na swoje buty.

-Wytłumaczysz się jakoś, Ron? - zapytał w końcu Bill, a w jego głosie słychać było groźbę.

-Och, panie Weasley, sadzę że nasza córka także powinna wyjaśnić kilka spraw, prawda? - dodał pan Granger z wyraźnym zawodem.

-Hermiona i Ron, niezależnie od tego jak to okrutnie może brzmieć, są tylko pionkami - powiedział Harry - Profesor Dumbledore ich wykorzystał - szok na twarzach dorosłych był trudny do wyrażenie słowami - To się zaczęło zaraz po tym jak Dumbledore opowiedział mi o przepowiedni. Chociaż nie byłem w najlepszej formie po śmierci Syriusza, widziałem pierwsze oznaki. Ron naprawdę myślałeś, że nabiorę się na tę twoją gadkę. Znamy się tyle lat, a ty próbujesz mnie oszukać jakbym był pierwszą lepszą napotkaną osobą? Muszę jednak przyznać, że was pomysł był dobry. Ron miał robić za dywersję, a Hermiona rzucić odpowiednie zaklęcie. Jednak zauważyliście, że wyczuł, że coś nie tak i zacząłem się od was odsuwać. Więc wykorzystaliście Ginny, której zacząłem ufać bardziej niż wam. Hermiona, ponoć jesteś tak inteligentna. Naprawdę myślałaś, że Ginny nie wyczuje próby kontroli. Od Komnaty jest bardzo wrażliwa na wszelką magię kontrolującą - Harry stanął przed dwójką swoich przyjaciół i spojrzał na nich pustym wzrokiem. To sprawiło, że Hermiona i Ron zadrżeli - Ze względu na starą przyjaźń powstrzymam się.

Ginny wskoczył mu na barana i coś szepnęła do ucha. Jego wzrok natychmiast złagodniał. Odwrócił się i podszedł do państwa Weasley’ów.

-Razem z Ginny zamierzał odwiedzać przez wakację nasze przyjaciółki - powiedział - Proszę się nie martwić. Dopilnuję, żeby jej włos z głowy nie spadł.

-O to się nie martwię - przyznał pan Weasley.

-Ale spędzicie trochę wakacji w Norze? - zapytała z obawą pani Weasley.

-Postaramy się dotrzeć na jej urodziny - zapewnił.

Harry ruszył w stronę wyjścia wciąż z Ginny na plecach. Jakby chcąc go nieco sprowokować, wbijała swoje piersi w jego plecy.

-Harry - odezwał się Dumbledore, który do tej pory siedział cicho i wszystko obserwował - Muszę od ciebie żądać, żebyś wrócił na Privet Drive. Tłumaczyłem już ci w poprzednim roku dlaczego to tak ważne, prawda?

-Pamiętam - odpowiedział Harry - Nie obchodzi mnie to jednak. Bo w sumie… Dlaczego miałoby?

-Harry - ton Dumbledore zrobił się groźny - Nie igraj ze mną.

Z ust Ginny wyrwał się śmiech, a następnie oboje zniknęli. Dumbledore zamrugał. Widział ich sekundę temu, a teraz ich nie było. Rzucił szybkie zaklęcie wykrywające, ale nie przyniosło efektów. Wykryło tylko osoby znajdujące się w salonie.

-Odpuściłbym, profesorze - rzucił Charlie - Źródło Mocy dało im niezwykłego kopa. Od Departamentu Tajemnic nie potrafię wykryć, gdzie jest Ginny. Przechodzi przez zabezpieczenia Billa jakby były powietrzem. Oboje mają wielkie zdolności. Podejrzewam, że nikt z nas nawet nie ma pojęcia jak wielkie są.

-Charlie, nie rozumiesz - powiedział z pozornym spokojem Dumbledore - Jeśli Harry nie wróci do domu kuzynostwa, to starożytna magia, której użyła Lily osłabnie, a niewykluczone, że upadnie. To stwarza wielkie zagrożenie dla rodziny Harry’ego.

-Albusie, dlaczego tak uparcie uważasz, że mój syn traktuje rodzinę mojej siostry jak swoją własną? - zapytał łagodny głos. Wszyscy zerknęli w stronę kuchni. W progu stały trzy duchy. Jednym z nich był Syriusz. Drugim mężczyzna niezwykle podobny do Jamesa. Kobieta, która przemawiała miała długie rude włosy oraz zielone oczy - Wyśmienita herbata, Molly - rzuciła, wdychając aromat z filiżanki - Mam nadzieje, że nie czujesz się urażona, że się poczęstowaliśmy. Syriusz zapewniał nas, że to cię nie zdenerwuje.

-Och, oczywiście, że nie - powiedziała radośnie pani Weasley, wstając i chwytając tacę z ciasteczkami - Lily, powinnaś to spróbować. Zrobił je Harry.

-Ach, tak - rzuciła ze smutnym uśmiechem, chwytając jedno z ciasteczek - Moja siostra i jej podejście do magii - westchnęła - Wiesz, Molly, czasami myślę, że gdyby moja siostra i jej mąż byli czarodziejami, staliby po stronie Voldemorta - ugryzła ciasteczko - Wyśmienite - powiedziała i zerknął w oczy pani Weasley - Chciałam ci podziękować. Ci i Arturowi. Gdyby Harry nie spotkał was, prawdopodobnie dawno temu wszedłby na drogę Voldemorta. Niewykluczone, że stanąłby po jego stronie.

-Twierdzisz, Lily, że tak się nie stanie? - zapytał Dumbledore - Mam wiele podstaw, aby wątpić.

Dumbledore uważnie obserwował duchy. Gdy James się ruszył, ukradkiem sięgnął po różdżkę, ale rozszerzył oczy ze zdumienia, gdy zrozumiał, że jest ignorowany. Mężczyzna podszedł do państwa Granger.

-James Potter, ojciec Harry’ego - przedstawił się, ściskając dłonie państwa Granger - Ta ślicznotka to moja duma i żona, Lily. Obok stoi mój najlepszy przyjaciel, Łapa… znaczy Syriusz Black.

-Edmund Granger - odpowiedział ojciec Hermiony - I moja żona, Emma. Znasz naszą córkę, Hermionę?

-Nie osobiście - zapewnił James - Ale dobrze się składa - spojrzał na Hermionę - Wiesz, Hermiono, Ginny jest szalona. Gdyby uczęszczała do Hogwartu, gdy ja się uczyłem bez wątpliwości zaprosiłbym ją do Huncwotów.

-Co?

-Powiem ci, co wymyśliła. Na szczęście Harry odziedziczył rozsądek po matce, więc masz szansę tego uniknąć - stwierdził.

-Czego uniknąć, Jamesie? - zaciekawił się Artur.

-Ginny zaproponowała, żeby zniewolić Hermionę i sprzedawać jej ciało - rzucił James, a Hermiona zbladła - Harry na początku uznał, że to dobry pomysł. Jednak stwierdził, że ty, Hermiona, oraz Ron byliście jego pierwszymi przyjaciółmi i da wam jeszcze jedną szansę. Wykorzystajcie ją dobrze.

Grobowa cisza. To najlepsze określenie na stan rzeczy, jaki pojawił się, gdy James skończył swoją wypowiedź. Wszyscy się w niego wpatrywali, ale James nauczył się przez lata być w centrum zainteresowania. Sam o to zabiegał.

-No dobrze - odezwał się Syriusz - Przejdźmy do interesów. Albusie, powinieneś się wytłumaczyć.

-Wytłumaczyć? - zdumiał się Dumbledore - Z czego?

-Naprawdę nie wiesz? - zadrwiła Lily - Oświecę cię. Powiedz, Albusie, kiedy chciałeś poinformować Harry’ego, że ma w sobie cząstkę duszy Lorda Voldemorta?

Westchnienia przerażenia wypełniły salon.

-Przepraszam, pani Potter - odezwał się Bill.

-Lily - poprawiła go.

-Lily - powtórzył - Co masz na myśli, że w Harrym jest cząstka duszy Sama-Wiesz-Kogo?

-Bill, na pewno wiesz o tej nocy, kiedy Voldemort zamordował mnie i Jamesa? - zapytała, a chłopak skinął głową - Nawiasem mówiąc, Albusie, prawie idealnie się domyśliłeś.

-Tak?

-Jedyną różnicą było to, że James wyskoczył do Voldemorta z nożem do otwierania kopert.

W salonie rozbrzmiało kilka parsknięć śmiechu, chociaż to nie przeszkadzało spojrzeć na Jamesa z podziwem.

-No co? - zapytał - Różdżki zostały w innym pokoju. Miałem niewielki wybór.

-W każdym razie - przerwała mężowi Lily, zanim zaczął rozkręcać historię - Gdy zaklęcie zabijające odbiło się od Harry’ego i trafiło Voldemorta, kawałek jego duszy został oderwany. I ten kawałek przyczepił się do jedynej żywej istoty w pokoju. Do Harry’ego. Dokładnie do jego blizny. Dlatego ma te dziwne wizje. Te, które Dumbledore nazywa specyficznym połączeniem. Doskonale rozumiem, Albusie, dlaczego nie chcesz mówić obcym ludziom o cząstce duszy Voldemorta w Harrym. Rozumiem i popieram. Wytłumacz mi jedno. Dlaczego samemu Harry’emu o tym nie powiedziałeś?

Wszystkie oczy wpatrywały się w Dumbledore’a, oczekując odpowiedzi.

-Czekałem, aż będzie gotowy - wyjaśnił.

-Ach, tak - rzucił z psotnym uśmiechem Syriusz - Stary, dobry argument o gotowości. O ile Molly jeszcze rozumiałem, gdy mówiła mi, że Harry jest dzieckiem i nie powinien znać niektórych sekretów. O tyle ciebie nie. Obserwowałeś Harry’ego o wiele dłużej niż ktokolwiek inny.

-I w tym tkwi problemem, Syriuszu - odezwał się pan Weasley - Albus tylko obserwował. Dlaczego?

-Właśnie… Dlaczego tylko obserwował? - rzucił Charlie.

Dumbledore wyglądał na spokojnego i opanowanego, ale w jego umyśle trwała nieustanna gonitwa myśli. Przyszedł tu, aby wyjaśnić sprawę zniszczenia Ekspresu Hogwart. Miał zamiar kilku ładnymi słówkami przekonać Weasley’ów do tego, że Harry’ego i Ginny należy obserwować, a być może nałożyć na nich jakiś rodzaj kontroli. Ale wszystko poszło nie tak. Dumbledore musiał bronić się przed oskarżeniami. W większości przypadków wystarczyło, że się odezwał, a wszyscy podporządkowali się jego woli. Nie miał problemu z kontrolowaniem ministerstwa z cienia czy kierowaniem co bardziej przydatnymi czarodziejami w odpowiednim kierunku. Jednak Źródło Mocy do którego wpadli Harry i Ginny wiele zmieniło. Zbyt wiele.

-Wyręczę cię, Albusie - stwierdziła Lily - Przygotowywałeś mojego syna jako baranka na rzeź.

-Co? - szok był głęboki w pani Weasley. Nigdy nie uważała Dumbledore’a za kogoś nieomylnego. Jednak nawet przez sekundę nie pomyślała o czymś takim - Możesz wyjaśnić, Lily?

-Taki mam zamiar - przyznała Lily - Powiedz, Molly, nigdy cię nie zastanawiało dlaczego Harry przynajmniej raz w roku znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie? - pani Weasley zerknęła na kobietę z zaciekawieniem - To były przygotowania. Dumbledore uznał, że najlepszym rozwiązaniem na pozbycie się Voldemorta jest śmierć Harry’ego.

-Czekaj, czekaj, czekaj - powiedział Fred - Dlaczego, do cholery, Harry ma umrzeć….

-... żeby zniknął Sam-Wiesz-Kto? - dokończył George.

-Och, to proste - odpowiedział zamiast żony James - Widzisz, dopóki cząstka duszy Voldemorta będzie w Harrym, Voldemorta nie można zabić.

-I to nie jest jedyne co go trzyma wśród żywych - rzucił Syriusz.

-DOŚĆ! - ryknął Dumbledore.

Lekko się zawstydził na swój brak kontroli, ale lepsze było to niz aby ta tajemnica wyszła poza pewne kręgi. Szczególnie, gdy nie miał nad tym kontroli.

-Dość? - powtórzył z drwiną Syriusz - Naprawdę, Albusie? Nie wierzę, że jesteś aż tak naiwny. Bill i Fleur to światowej klasy łamacze klątw. Naprawdę myślisz, że nie mają pomysłu? Że nie badają tego?

-O czym mówisz, Syriuszu? - zapytał pan Weasley.

-O dzienniku Riddle’a - rzucił w odpowiedzi Bill.

-Tak myślałem - powiedział James, widząc zdumione miny pozostałych Weasley’ów - Dumbledore wiedział, że jeśli powie, że Voldemort jest tak potężny, że może opętać człowieka to wszyscy mu uwierzą. Prawda jest taka, że opętanie jest cechą istot niematerialnych. Jak duchy. Dlatego Voldemort zmienił formę, gdy chciał opętać Harry’ego w ministerstwie.

-Czekaj… Co? - zapytał zdezorientowany Charlie.

-Sam-Wiesz-Kto od morderstwa Lily i Jamesa aż do swojego odrodzenia był czymś w rodzaju ducha - wyjaśnił Bill - Dlatego opętał Quirrella. Nie miał ciała, dzięki któremu mógł trzymać różdżkę. Żeby trzymać różdżkę, musiał kogoś opętać. Dzięki pomocy Fleur przeprowadziłem odpowiednie śledztwo.

-Ginny i ‘Arry są jedynymi, którzy przeżyli opętanie przez Sami-Wiecie-Kogo - wyjaśniła Fleur.

-Co?

Dezorientacja Weasley’ów była aż nadto widoczna. Rozumieli, że ich córka i przybrany syn byli wyjątkowi nawet przed wpadnięciem do Źródła Mocy. Tak, Ginny została okrutnie oszukana przez Voldemorta, co nie zmienia faktu, że przetrwała w przeciwności do wielu innych.

-Voldemort stworzył horkruksy, dzięki czemu stał się nieśmiertelny - wyjaśniła Lily.

-Powiedziałem: dość - odezwał się ponownie Dumbledore.

-Co za różnica - stwierdził rozbawiony James - Bill i Fleur wykonali kawał dobrej roboty, badając dziennik. Doskonale zdają sobie sprawę z tego, że Voldemort ma siedem horkruksów. Ach, tak. Gdybyś wpadł na genialny pomysł, żeby zmusić ich do zachowania tajemnicy przed rodziną albo zmodyfikowania im pamięci, pamiętaj że my ci przeszkodzimy.

-Duchy nie mogą zrobić krzywdy - rzuciła Hermiona - Przynajmniej fizycznej.

-Naprawdę jesteś inteligentną czarownicą, Hermiono - przyznał Syriusz - Więc już wiesz, że próbujesz oszukać samą siebie, prawda?

-No dobrze… Ile ich stworzył? - zapytał pan Weasley - Rozumiem, że dziennik był jednym, ale został zniszczony. Więc było ich co najmniej dwa.

Dumbledore westchnął. Wiedział, że nie ma wpływu na to komu zostanie przekazana ta informacja. Chciał chociaż przekazać ją osobiście.

-Sześć - odpowiedział.

-Sześć - mruknął słabo Charlie, ale po twarzach pozostałych Weasley’ów można było wywnioskować, że są równie w wielkim szoku.

-Licząc Harry’ego… Siedem - powiedziała Lily – I żeby go zabić, trzeba je wszystkie zniszczyć.

Dumbledore spojrzał nieco ze złością na Lily. Nie chciał tak wiele zdradzać Weasley’om. Właściwie nie wiedział komu przekazać tę wiedzę. Czuł, że musi z kimś się nią podzielić, ale nie miał pojęcia z kim. Jednak pragnął sam wybrać komu zdradzi tę tajemnicę, a to zostało mu odebrane.

-To musi pozostać tajemnicą - rzucił - Gdyby Voldemort dowiedział się, że wiemy o horkruksach, trudniej było je znaleźć. Jestem pewien, że przeniósłby je, a na dodatek mocniej zabezpieczył. Nawet bez zaklęć ochronnych horkruks jest niezwykle ciężki do zniszczenia. Harry miał niezwykłe szczęście, że w Komnacie użył kła bazyliszka. Są trzy znane sposoby na zniszczenie horkruksa i wszystkie są niebezpieczne.

-Tylko trzy? - zdziwił się Fred.

-Horkruks to paskudna magia - wyjaśnił Bill - Bardzo mroczna. Ale jest to też starożytna magia. I to utrudnia przeciwdziałanie. Jedyne sposoby na zniszczenie horkruksa to jad bazyliszka, Piekielna Pożoga oraz Zaklęcie Zabijające.

-Synu, to wszystko jest czarna magia albo powiązane z czarną magią - zauważył pan Weasley - Nie każdy jest zdolny do rzucania takich zaklęć. Ze względu na ich naturę.

Nastała cisza. Wszyscy trawili informacje, które właśnie usłyszeli. Pani Weasley przyglądała się Dumbledore’owi ze zmarszczonym czołem.

-Albusie, zraziłeś do siebie nie tylko moja córkę, ale także Harry’ego. Powiedz, uważasz, że jego śmierć to jedyny sposób na zniszczenie horkruksa w nim?

-Nie ma innego.

-Beznadziejny przypadek - mruknęła Lily.

-Zdecydowanie - zgodziła się pani Weasley i zerknęła na najstarszego syna - Szukacie?

-Nieustannie - odpowiedzieli jednocześnie Bill i Fleur.

-Dobrze - mruknęła - Albusie, sądzę że nie musisz tym się już przejmować. Wierzę w Billa i Fleur. Znajdą sposób na zniszczenie horkruksa w Harrym bez potrzeby zabijania go.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz