Prolog
Kilka dni temu Harry przybył do Nory. Ucieszył się z tego, bo przynajmniej miał obok siebie przyjaciół. Jednak skłamałby, gdyby powiedział, że źle się czuł u Dursley’ów. Dudley, jakby wyczuł, że Harry cierpi po śmierci Syriusza i był dla niego milszy niż zwykle. Tylko przy kumplach zachowywał się tak jak dawniej. Nie można mieć wszystkiego.
- Słuchajcie, wyjeżdżam na tydzień do Francji – powiedziała pewnego dnia przy śniadaniu, pani Weasley – Rodzice Fleur zaprosili mnie i ojca. Na szczęście udało mu się wziąć tydzień wolnego. Bill z Fluer jadą z nami. Akurat dobrze się składa, bo Charlie napisał, że jak chcecie to możecie przyjechać do niego, do Rumunii.
Na usta Hermiony wpełzł wesoły uśmiech. Podobnie jak u Rona.
- Jasne. Ja bardzo chętnie zobaczę smoki – powiedziała z podnieceniem Hermiona.
- Ja również chcę zobaczyć park – rzekł Ron z niemniejszym entuzjazmem jak Hermiona.
Pani Weasley uśmiechnęła się radośnie.
- Harry? Ginny? – spojrzała na dwójkę nastolatków.
Harry podniósł wzrok i wzruszył ramionami.
- Nie wiem czy mam ochotę, pani Weasley – odrzekł Harry.
- Nie musisz spieszyć się z odpowiedzią – powiedziała pani Weasley – Masz na to kilka dni. A ty Ginny?
Rudowłosa spojrzała na matkę i westchnęła.
- Chciałam w lato przyłożyć się trochę do sumów. Wolałabym zostać w Norze – powiedziała Ginny.
Pani Weasley spojrzał z zainteresowaniem na Ginny. Przez chwilę na nią patrzyła, a potem chwyciła za chleb i zaczęła go kroić.
- Porozmawiam o tym z ojcem i wtedy podejmiemy decyzję, dobrze? – zapytała córki, a Ginny pokiwała głową – A ty, Harry, zastanów się. Dobrze by było, gdybyś jak najszybciej dał mi odpowiedź. Wtedy napiszę list do Charliego.
- Dobrze, pani Weasley – potaknął Harry.
Przez następne kilka dni Harry na zmianę myślał o przepowiedni, o śmierci Syriusza i wyjeździe do Rumuni. Najwięcej jednak myślał o przepowiedni. Czuł ból po stracie Syriusza, jednak uznał tłumaczenie Dumbledore’a i Hagrida. Syriusz nie był kimś, kto siedziałby bezpiecznie w domu, kiedy jego syn chrzestny znalazł się w zagrożeniu. Przestał już myśleć: „co by było, gdyby...”, ale zaczął myśleć, jak wykorzystać śmierć Syriusza, żeby zyskać siły w pojedynku z Voldemortem. W końcu znalazł sposób.
Razem z bliźniakami, którzy przeprowadzili się na Pokątną, aby pilnować swojego biznesu, i Ronem znaleźli w szopie pana Weasley’a stary worek. Wypchali go wszystkimi zużytymi i zepsutymi przedmiotami, które nikomu już się nie przydadzą. Harry, który dostał pozwolenie na używanie czarów poza szkołą od samego Ministra Magii, Rufusa Scrimgeoura, wyczarował hak, zwisający z sufitu w pokoju Freda i George’a, który zajmował podczas mieszkania w Norze. Fred znalazł na strychu kawałek sznurka i powiesili na nim worek. Razem ćwiczyli walkę, uderzając worek treningowy w różnych miejscach i różnymi technikami.
Największy problem miał z przepowiednią. Nie wiedział co o niej myśleć. Dumbledore mu przedstawił fakty, które powodowały, że to jednak Harry był Wybrańcem. Już wiedział, że będzie musiał zrobić coś, czego nikt z jego przyjaciół nie zaakceptuje, ale ktoś musiał w końcu pokonać Voldemorta, a wszystko wskazywało, że to będzie on. Nie wiedział jak z tym sobie poradzić. Perspektywa walki z Voldemortem była przerażająca. Nie chciał umierać w tak młodym wieku, a wiedział, że tak się stanie.
Jeśli zaś chodzi o wyjazd do Rumunii... No cóż, Harry nie miał ochoty latać po całym świecie, żeby zobaczyć smoka. Już raz, wystarczająco blisko widział smoka. Tym razem nie miał ochoty. Nie chciał się przekonywać na własnej skórze czy pozostałe smoki są tak samo agresywne jak roggogon węgierski, którego spotkał dwa lata temu podczas Turnieju Trójmagicznego. Podjął decyzję, że zostanie.
Oprócz tych problemów, miał jeszcze jeden. O wiele poważniejszy, patrząc na to z perspektywy czasu. Był już prawie dorosłym czarodziejem, a co za tym idzie dojrzewał. Kiedy chodził z Cho, ta twierdziła, że ma wszystko tak na prawdziwego mężczyznę przystało. Nie wiedział ile w tym jest prawdy, bo, oprócz Cho, nie miał innej dziewczyny, a Hermiony i Ginny, które były jego najlepszymi przyjaciółkami, o takie sprawy nie pytał. Jednak nie mógł sam siebie oszukiwać. Od kiedy zaczął dojrzewać nie wiedział co z sobą zrobić. Oglądał się za dziewczynami i wyobrażał sobie je bez ubrań. Często jego wyobrażenia były... słowo najlepiej to określające to „wyuzdane”. Często też miewał sny erotyczne i nic na to poradzić nie mógł. Bał się, że wariuje i poszedł z tym wstydliwym problemem do pani Pomfrey. Wytłumaczył jej o co chodzi, a pielęgniarka powiedziała, że to z czasem minie i nie musi się przejmować. Dała mu nawet książkę zatytułowaną Okres dojrzewania. Jak sobie z tym poradzić?. Znalazł tam wiele ciekawych rad, który dotyczyły właśnie seksualnych wyobrażeń. Jedna z tych rad mówiła, że często podniecenie seksualne zależy od zdarzeń w życiu danego czarodzieja. Harry z tym zgadzał się w stu procentach. Podczas Turnieju Trójmagicznego, po tym jak wszyscy uwierzyli, że nie zgłosił się sam, onanizował się dość często. Ale gdy nikt mu nie uwierzył, że Voldemort powrócił, robił to już rzadziej.
Harry nie był z tych, którzy kombinują jak tu podejść dziewczynę, aby zdjęła swoje ciuszki i dobrać się do jej mokrej cipeczki. Pewnego razu powiedział Cho, że chętnie by miał już swój pierwszy raz za sobą. Trochę się przy tym zarumienił. Cho zgodziła się od razu. Umówili się i wszystkim kierowała, aby Harry nie miał problemu w przyszłości. Harry żałował, że tylko raz zaciągnął ją do łóżka, bo była naprawdę atrakcyjną nastolatką.
- Harry, może podjąłeś już decyzję, co do wyjazdu do Rumunii? – zapytał podczas jednej z kolacji pan Weasley – Bo wiesz, za dwa dni wyjeżdżamy.
Harry przechylił puchar i dopił swój sok dyniowy.
- Postanowiłem, że zostanę – odrzekł.
- Jesteś tego pewien? – dopytywała się pani Weasley.
- Oczywiście.
- Ale...
- Pani Weasley, nie bardzo mam ochotę na wyjazd – przerwał jej Harry – Chcę po prostu tu zostać i oswoić się z myślą o śmierci Syriusza.
Oczywiście to nie była prawda. Harry już dawno pogodził się z tym, że nie zobaczy swojego ojca chrzestnego. Chciał zostać w Norze, bo wiedział, że będzie mógł zaspokoić się, masturbując. Od kiedy przyjechał do Nory, nie miał takiej możliwości, bo, gdzie nie poszedł tam był któryś z Weasley’ów albo Fluer, ewentualnie Hermiona. Nie mógł znaleźć odpowiedniego miejsca.
- To chyba nie zgodzimy się, żeby Ginny też została – mruknęła cicho pani Weasley.
- Dlaczego? – zapytała z nutką złości Ginny – Uważasz, że jestem nieodpowiedzialna? – domagała się odpowiedzi.
- Ginny, jakby to ci powiedzieć – mruknął pan Weasley – Chodzi o to, że... No... eee... Chodzi o to...
Podczas jąkania się pana Weasley’a, na Harry’ego spadło olśnienie jak pikujący hipogryf. Zrozumiał czego obawiają się państwo Weasley i nie miał im tego za złe. Ginny była naprawdę atrakcyjna i ładna. Nigdy tego nie powiedział Ronowi, ale Ginny mu się podobała i to bardzo.
- Panie Weasley, jesteśmy już prawie dorośli – przerwał wypowiedź pana Weasley’a Harry – A zresztą... Ginny jest moją przyjaciółka i jest także siostrą mojego najlepszego przyjaciela. Domyślam się czego państwo się obawiają i mogę zapewnić, że do niczego nie dojdzie oprócz wspólnych rozmów i spędzania razem czasu.
- O czym ty mówisz? – zdziwił się Ron, a Ginny, Hermiona i Harry wywrócili oczami.
- Słuchaj, Ron, twoi rodzice obawiają się, że... ee... wykorzystam Ginny – próbował wytłumaczyć Harry.
- W bardzo naturalny sposób – dodała Ginny.
- Aaa – powiedział Ron.
- Beee – dodali Harry i Ginny.
Wokół stołu rozbrzmiała salwa śmiechu. Każdy śmiał się w najlepsze, a Harry pomyślał, że niektórzy ucieszą się z jego dobrego humoru.
- Powiem tak – rzekła pani Weasley, kiedy śmiechy ucichły – Zgodzimy się na to, ale po kilkoma warunkami.
- Jakimi? – zapytała znudzona Ginny.
Posłała Harry’emu znaczące spojrzenie, dając mu do zrozumienia, żeby zgodził się na wszystko, co jej matka zaproponuje.
- Codziennie wysyłacie nam listy, informując nas co u was słychać – powiedziała – I codziennie będzie was ktoś odwiedzał. Kogoś znajdę.
- Mamo – jęknęła Ginny – Co trzy dni – poprosiła.
- Nie – zaoponowała pani Weasley.
- Pani Weasley, trochę więcej zaufania – powiedział Harry, lekko się uśmiechając, wiedząc, że matka Rona traktuje go jak kolejnego syna – Co dwa dni? – zapytał.
Pani Weasley spojrzała na męża, sprawdzając co on o tym sądzi. Ojciec Ginny kiwnął głową, na znak, że przyjmuje propozycję Harry’ego.
- Dobrze, co dwa dni – powiedziała – A teraz, już czas do łóżek – zarządziła, machając rękami, dając wszystkim do zrozumienia, aby rozeszli się do pokojów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz