Dumbledore westchnął.
Siedział w swoim gabinecie i z ciekawością się po nim rozglądał. To już siedem
lat. Siedem lat od śmierci Harry’ego i jego przyjaciół. Dla jednych minęły
bardzo szybko, a dla drugich trwały całą wieczność. Cóż… Bez względu jak szybko
upłynęły, wielu się przez ten czas zmieniło. Za sprawą Kręgu Nieśmiertelnych
oczywiście.
Dumbledore był bardzo
zadowolony, że wszystko szło zgodnie z jego planem. Co prawda, z każdą kolejną
śmiercią, czuł pewien niepokój, którego nie potrafił zrozumieć. Jednak zdławił
go w sobie, zagłuszając dalszymi działaniami. Potterowie, Weasley’owie,
Hermiona, Luna i Neville byli martwi. To było najważniejsze. Próbował dorwać
Syriusza i Remusa, ale bardzo skutecznie się ukryli. Podobnie jak Dursley’owie.
Co prawda, kuzynów Harry’ego nie uważał za wyjątkowo groźnych przeciwników, ale
dla bezpieczeństwa wolał, aby zginęli. Klan Lordów również zniknął. Jego
członkowie pochowali się w swoich norach. Cóż… Być może czekali aż najgorsze
minie. Na początku Dumbledore pragnął aby wszystkich zabić albo wsadzić do
Azkabanu. Jednak po paru miesiącach z tego zrezygnował. Owszem, wydali
odpowiednie listy gończe, jednak nie przykładali do tego zbyt wielkiej uwagi.
Gdy tylko dowódcy Klanu Lordów zostali zabici, a sam klan zapadł się, a raczej
rozpadł, Dumbledore uznał, że Snape i Kingsley są zbędni. Po dyskusji z
Voldemortem, swoim bratem i Grindewaldem postanowił ich zabić. I tak się stało.
Kingsley jednak przez sporą ilość czasu przebywał wśród członków Klanu. Mógł
czuć do nich pewien sentyment. Dumbledore wolał uniknąć niepotrzebnych
komplikacji. Natomiast syn i córka Snape’a zginęli w bitwie o Hogwart.
Dumbledore obawiał się, że zaplanuje zemstę. Jego obawy podzielał Voldemort.
Gdy już wszystkie możliwe zagrożenia zostały wyeliminowane, przeszli do
kolejnego etapu swojego planu.
Podbicie świata nie
było zbyt trudne. W mgnieniu oka przejęli władzę nad Wyspami Brytyjskimi.
Następnie rozciągnęli swoją kampanię na Europę. Dopóki atakowali kraje tak
zwanej zachodniej Europy, wszystko szło gładko. Kłopoty zaczęły się, gdy
dotarli do granicy Polski i Czech. Udało im się, co prawda, zająć niewielką
część obu tych państw, ale dosyć szybko utracili nad tym teren kontrolę. Zanim
Krąg zdążył się zorganizować i ponowić atak, słowiańskie państwa otoczyły się
szczelnym murem i stawili silny opór. Wówczas Dumbledore postanowił nimi zająć
się później. Ruszyli dalej. Azja, obie Ameryki, Afryka, Australia. Wszystkie
kontynenty zostały zdobyte i znajdowały się pod ich jurysdykcją. Jedni stawiali
silniejsi opór, drudzy słabszy, ale każdy w końcu uległ. Najgorzej jednak było
ze Wschodem Europy. Atakowali ich ze wszystkich możliwych stron i najbardziej
wymyślnymi taktykami, ale Słowianie byli bardzo uparci i doskonale się bronili.
Byli wojownikami jakich nie udało im się spotkać w żadnym zakątku świata odkąd
Klan Lordów zniknął. Od siedmiu lat się doskonale bronią. Gdyby nie ta część
Europy, Dumbledore mógłby nazwać się władcą całego świata.
Cichy brzdęk, niczym
uderzenie w delikatną ściankę szklanki, poinformował Dumbledore’a, że ktoś się
właśnie zbliża. Zanim rozbrzmiało pukanie, rzekł:
- Proszę.
Drzwi cicho skrzypnęły
i do środka wszedł młody auror. Dumbledore delikatnie się uśmiechnął, jakby
zachęcając go do mówienia.
- Ma pan gościa,
profesorze – rzekł auror.
- Gościa? – zdziwił się
Dumbledore, nie przypominając sobie, aby z kimkolwiek był umówiony – Zaproś go
– rzucił.
- To będzie trudne –
przyznał auror – Powiedział, że chce odbyć rozmowę w Wielkiej Sali. Mówi, że
doskonale pan zna magię Hogwartu i wie pan, że każdy uczeń tej szkoły i tak się
dowie o treści tej rozmowy.
- W sumie ma rację –
stwierdził Dumbledore – W Hogwarcie ciężko jest zachować tajemnicę. Kim jest
ten gość?
- To mugol –
odpowiedział auror, patrząc jak Dumbledore powoli się podnosi. Dyrektor
Hogwartu zatrzymał się w połowie wstawania i spojrzał ze zdumieniem na aurora.
- Mugol? – zdumiał się
– Jakim cudem tutaj się dostał?
- Badamy to –
odpowiedział auror.
- Byle szybko – rzekł
dyrektor Hogwartu, podchodząc do drzwi – Nie dobrze jest, gdy nie wiemy w jaki
sposób wchodzą tutaj mugole. Musimy o tym wiedzieć. Ale o tym później… Jak się
nazywa ten mugol?
- Dudley Dursley.
Jeśli auror myślał, że
nie można bardziej zaskoczyć Dumbledore’a, to się mylił. Dyrektor Hogwartu
wyglądał jakby usłyszał jakąś niewiarygodną historię, w którą nie potrafił
uwierzyć.
- Niemożliwe – mruknął
– Myślałem, że nie spotkam go na swojej drodze.
Dumbledore, wciąż z
szokiem na twarzy, powoli zszedł do Wielkiej Sali. Przez całą drogę towarzyszył
mu auror, który niechętnie spoglądał na dyrektora Hogwartu, jakby obawiał się o
jego zdrowie psychiczne. Jednak zanim dotarli do Wielkiej Sali, na usta
Dumbledore’a powrócił wesoły uśmiech, a jego twarz znów przypominała twarz
dobrodusznego staruszka.
Dumbledore wraz z
aurorem wszedł do Wielkiej Sali z charakterystycznym dla siebie uśmiechem na
twarzy. Dudley stał na jej środku i z zainteresowaniem rozglądał się po
wnętrzu. Nawet nie zauważył Dumbledore’a. Chociaż dyrektor przypuszczał, że nie
chciał go zauważyć. Jakby go prowokował.
- Dzień dobry –
przywitał się Dumbledore.
Dudley spojrzał na
dyrektora Hogwartu, a następnie znów wrócił do oglądania wnętrza Wielkiej Sali.
- Żałuję, że nigdy
wcześniej tutaj nie byłem – rzekł Dudley – Jest tutaj tak mistycznie. Może
kiedyś sam zbuduje sobie taki zamek albo kupię.
- Chyba nie przyszedłeś
tutaj, aby podziwiać architekturę, prawda? – zapytał z delikatnym naciskiem
Dumbledore.
- Po co mówić o czymś
co jest i tak oczywiste? – odpowiedział pytaniem na pytanie Dudley, patrząc na
dyrektora Hogwartu – W każdym razie… Zanim przejdziemy do meritum tego
spotkania, chętnie wysłucham pana pytań. Na pewno parę zrodziło się ich w
pańskim umyśle, prawda?
- Raczej jedno –
odpowiedział Dumbledore, czując, że nie bardzo mu się podoba to, że Dudley z
taką łatwość odgadł, co go dręczy – Jakim cudem tutaj wszedłeś? Jesteś
pieprzonym mugolem.
Na usta Dudley’a wpełzł
uśmiech zadowolenia. Wyglądał jakby właśnie Boże Narodzenie przyszło o wiele za
wcześnie niż zwykle.
- Wykorzystałem waszą ignorancję
– odpowiedział z zadowoleniem – Owszem, nie mogę zobaczyć Hogsmeade, Hogwartu
czy Pokątnej, bo jestem, jak to pan pięknie ujął, pieprzonym mugolem. Jednak
otrzymałem pewien medalion, który pozwala mi ujrzeć ukryte, magiczne miejsca.
Na pewno jest pan zdziwiony, że nie wyczuł pan, że przekroczyłem granicę
Hogwartu, prawda? – zapytał i kontynuował nie czekając na odpowiedź Dumbledore’a
– Wasze osłony mają jedną, ale to bardzo poważną wadę. Są czułe na stężenie
magii w krwi. W mojej nie ma ani grama. Ale mogę wnieść tutaj różdżkę, eliksiry
czy też inne magiczne przedmioty, a osłony tego nie wykryją. Dlaczego?
Odpowiedź jest banalna. Zignorują mnie, bo jestem mugolem. I to jest, w tej
kwestii oczywiście, moja przewaga nad wami. Przyznam szczerze, że po człowieku,
który całe życie bronił mugoli i mugolaków, spodziewałem się przemyślania
kwestii stworzeń bez magii. Bardzo mnie pan rozczarował.
Mimo, że Dumbledore
ciągle się miło uśmiechał, w środku wszystko w nim wrzało. Dudley właśnie na
oczach uczniów i jego podwładnych obnażył go. Pokazał wszystkim jego ignorancję
i słabość. Pragnął pokazać temu mugolowi, że nie bez powodu jest
najpotężniejszym czarodziejem na tym świecie. Jednak powstrzymał się przed tym.
Wiedział, że Dudley nie był idiotą. Skoro dał radę tutaj wejść, przygotował się
także na ewentualny atak ze strony czarodziejów. Być może jego strój zawiera
jakieś zaklęcia ochronne. Co prawda, Dumbledore wiedział, że większość ubrań
akceptuje tylko słabsze zaklęcia ochronne, ale Klan Lordów nie raz już go
zaskoczył. Dyrektor Hogwartu doskonale sobie zdawał sprawę, że przybycie Dudley’a
do Hogwartu jest, swego rodzaju, obwieszczeniem, że Klan tak naprawdę nigdy nie
złożył broni, a jedynie przygotowywał się do walki.
- Cóż… Dziękuję ci,
Dudley, że mi to wszystko wytłumaczyłeś – powiedział Dumbledore, a kuzyn Harry’ego
lekko skinął głową, chociaż robił to ze względu na dobry obyczaj, a nie
dlatego, że uważał, że tak powinien się zachować – Jednak bardzo mnie ciekawi,
dlaczego tutaj przybyłeś? Chyba nie tylko po to, aby sprawdzić czy uda ci się
pokonać zabezpieczenia Hogwartu, prawda?
- Owszem – rzucił w
odpowiedzi Dudley z szerokim uśmiechem i sięgnął do kieszeni. Wyciągnął z niej
jakąś kulę, z której biło złote światło – Mam za zadanie dostarczyć to do
Hogwartu – uniósł kule Dudley – Resztę wyjaśni panu następny rozmówca.
Dudley przekręcił dłoń
i upuścił kulę. Ta z brzękiem uderzyła w posadzkę i rozbita została na drobne
kawałeczki. Złote światło przemieniło się w złoty dym i zawirował, niczym
śmieci poderwane przez wiatr. Dumbledore z ciekawością się przyglądał jak dym
formułuje jakąś postać, a następnie znika. Przed dyrektorem Hogwartu stała
zakapturzona postać, świecąca niezwykle jasnym światłem. Dumbledore od razu
rozpoznał iluzję. I zaczął ją podziwiać. Niewielu czarodziejom udaje się zrobić
aż tak doskonałą iluzję.
- Bardzo dawno się nie
widzieliśmy, Dumbledore – rzekł mężczyzna, który się pojawił po rozbiciu kuli.
- Znamy się? – zapytał Dumbledore.
Kaptur zasłaniał twarz mężczyzny i nie mógł jej dojrzeć. Głos zdawał mu się
znajomy, ale nie potrafił odnaleźć w pamięci, do kogo należał.
- Owszem – przyznał mężczyzna
– Chociaż uważasz mnie za martwego.
- Jeśli kogoś uważam za
martwego, to jest on martwy – powiedział Dumbledore.
- Och, tak. Już o tym
prawie zapomniałem. Wielki Dumbledore musi o wszystkim wiedzieć. Jaka szkoda,
że nie potrafisz zauważyć tego, że nie można o wszystkim wiedzieć.
- Tak sądzisz?
- Nie, ja to wiem.
- Jednak, wybacz mi to,
ale chyba nie chcesz ze mną rozmawiać ze mną na temat tego czy można o
wszystkim wiedzieć czy też nie, prawda?
- Owszem – przyznał mężczyzna
– Przybyłem, aby ci wytłumaczyć co się działo przez ostatnie siedem lat.
- Tak? – zapytał Dumbledore
– A kim jesteś, jeśli można wiedzieć.
- Ja? – zapytał mężczyzna
i zdjął kaptur. Dumbledore dojrzał jego twarz i rozszerzył oczy ze zdumienia.
Od razu dojrzał bliznę w kształcie błyskawicy na czole, zielone oczy i
sterczące włosy na czubku głowy – Jestem lord Harry James Potter.
W Wielkiej Sali
zawrzało. Wszyscy zaczęli głośno mówić o Harrym, a wokół słychać było
najczęściej słowo: „Niemożliwe”. Dumbledore był w szoku. Cofnął się o parę
kroków, potarł oczy i potrząsnął głową, jakby próbował się pozbyć jakiś omanów.
Niestety, Harry nie był jego przewidzeniem.
- Tak, przeżyłem –
rzucił Harry, jakby przeczuwał, co za chwilę usłyszy.
- Widziałem jak
umierasz! – zawołał przerażonym głosem Dumbledore.
- Wiem, że widziałeś –
przyznał Harry – Ale nie widziałeś jak umarłem. A do tego nie doszło. Na pewno
jesteś ciekawy jakim cudem udało mi się przeżyć, co?
Dumbledore otwierał i
zamykał usta, jakby próbował coś powiedzieć, jednak nawet najmniejszy dźwięk
nie wyszedł z jego gardła. Jedynie wpatrywał się w Harry’ego, jakby nie
potrafił uwierzyć w to, co widzi. Po raz kolejny przetarł oczy, próbując się
pozbyć widoku Harry’ego.
- Dzięki eliksirowi
Luny i Hermiony – powiedział spokojnie Harry, nie czekając aż dyrektor Hogwartu
zada mu odpowiednie pytanie – Gdy tylko otrzymaliśmy śmiertelne ciosy,
wstrzyknęliśmy go sobie w żyły. Dzięki temu przeżyliśmy. Eliksir podtrzymywał
nasze funkcje życiowe przez pół roku. Wystarczająco długo, aby elfy mogły nas
wyleczyć. Cóż… Przechytrzyliśmy ciebie, Dumbledore. Nigdy nie zastanawiałeś się
dlaczego nie mogłeś znaleźć ciała żadnego z nas?
Dumbledore nie
odpowiedział. Patrzył na Harry’ego, jakby w nadziei, że ktoś pragnie namieszać
mu w głowie i stworzył iluzję żywego Kapitana, aby go pogrążyć. Jednak po
chwili delikatnie się uśmiechnął.
- Cóż… Nawet jeśli
prawdą jest, że przeżyłeś to i tak swoim zniknięciem dowiodłeś mojej potęgi,
prawda? – zapytał Dumbledore.
- Nawet jeśli
przeżyłem? – powtórzył Harry i uśmiechnął się – Idioto, będziesz jeszcze
pragną, abyśmy zginęli siedem lat temu.
- Nie bądź głupcem,
Harry – rzucił pogardliwie Dumbledore, machając lekceważąco dłonią – Bez wysiłki
moi ludzie zabili Ginny Weasley. Myślisz, że wy stanowicie problem?
- Och, Ginny żyje –
zapewnił Harry – Co prawda, była w krytycznym stanie, ale przeżyła. Puścili w
świat informację, że jest martwa, bo to było częścią planu. Doskonale sobie
zdawaliśmy sprawę, że niewiele zdziałamy, gdy będziesz patrzył nam na ręce.
Więc Ron wpadł na pomysł pewnej mistyfikacji. Jak widzisz udała się. Aha, tak
przy okazji. Twoim przekleństwem jest to, że ja i Ginny przeżyliśmy. Co prawda,
nie udało ci się nas pozbyć, ale przez twoje działanie nasze nienarodzone
dziecko umarło. Będziesz zdychać w samotności, patrząc jak twój Krąg
Nieśmiertelnych staje się śmiertelny.
- Nie boję się twoich
gróźb. Są bez pokrycia – rzucił Dumbledore.
- Tak? – zapytał Harry –
Niepotrzebnie próbowałeś się pozbyć Kingsley’a i Snape’a. Teraz nie masz
nikogo, kto by nas szpiegował. Twoje działania dowodzą doskonałości planowi
Rona. Gdy my zniknęliśmy, uznałem, że już ich nie potrzebujesz, prawda? Bałeś
się, że zapragną zemsty. To był twój błąd. Owszem, orkowie i wampiry
zaatakowali Kingsley’a i Snape’a, ale tak samo jak nam, im także się udało
przeżyć.
- Mieliście szczęście –
mruknął Dumbledore – A i tak padnięcie martwi.
- Och, Dumbledore –
pokręcił głową Harry – Mimo, że ci właśnie pokazuję, że jesteśmy od ciebie
sprytniejsi i tak nadal uważasz, że nie pokonamy ciebie? Zastanawiam się czy to
z twojej strony głupota czy może ślepota? Zresztą… Nieważne. Posłuchaj mnie teraz
uważnie, Dumbledore. Słowianie długo ci się przeciwstawiają. Mimo, że
odpowiednio podzieliłeś świat pomiędzy członków Kręgu Nieśmiertelnych, długo
ten stan rzeczy się nie utrzyma. Gdy rozpoczniemy walkę, nie poradzisz sobie.
Myślisz, że Słowianie będą siedzieć cicho za swoim murem? Jeśli tak, dowodzi to
twojej głupoty. Chociaż jesteś już w podeszłym wieku. Jak długo twój umysł
pozostanie sprawny, co?
- Być może masz rację –
rzucił spokojnie Dumbledore – Jednak nie mam wątpliwości, że będzie jak trzystu
Spartan.
- Od trzystu Spartan
wolę czterystu Husarzy – rzekł Harry.
Dumbledore spojrzał na
niego z niemałym zdumieniem.
- Czterystu Husarzy? –
powtórzył.
- Owszem – rzekł Kapitan
– Masz prawo o tym nie wiedzieć. Niewielu o tym wie. Nie bardzo rozumiem
dlaczego, ale nie wnikajmy w szczegóły. Jak doskonale wiesz, Dumbledore,
trzystu Spartan stanęło naprzeciwko trzydziestotysięcznej armii Persji. Wszyscy
Spartanie polegli w tej bitwie. Natomiast z Husarzami było o wiele lepiej.
Czterystu Husarzy stanęło naprzeciwko czterdziestotysięcznej armii Tatarów.
Cóż… Tatarzy nie mogli uwierzyć, gdy czterystu Husarzy rozniosło ich armię.
Dumbledore popatrzył ze
zdumieniem na Harry’ego, który delikatnie się uśmiechnął.
- Do zobaczenia na polu
bitwy, Dumbledore.
Iluzja Kapitana
rozpłynęła się w powietrzu i zniknęła. Dyrektor Hogwartu zerknął na Dudley’a,
który stał spokojnie na środku Wielkiej Sali.
- Twój kuzyn zostawił
cię na pewną śmierć – mruknął Dumbledore.
- Myli się pan – rzekł Dudley
– wyciągnął jakiś medalion spod szaty – Zostałem odpowiednio zabezpieczony.
Zacisnął w dłoni
medalion i mruknął coś pod nosem. Rozbłysło niebieskie światło, a świstoklik
przeniósł Dudley’a w bezpieczne miejsce. Z dala od Hogwartu, Dumbledore’a i
jego armii.
- Dawlish! – zawołał dyrektor
Hogwartu, a przy nim od razu pojawił się odpowiedni auror – Roześlij wici. Idź
do każdego z członków Kręgu Nieśmiertelnych i ostrzeżesz ich.
- Tak jest – rzekł Dawlish
i odwrócił się w stronę wyjścia, gdy Dumbledore położył na jego barku dłoń.
- Jeszcze nie
skończyłem – mruknął dyrektor – Powiedz im, aby zebrali swoje oddziały. Szykujemy
się do wojny.
To było genialne rozegrane !:D
OdpowiedzUsuńopłacało się czekać :D
No zaszalałeś!
OdpowiedzUsuńSuper!
Strasznie przewidywalne to było ale ok.
OdpowiedzUsuńMi się cholernie podobało!
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta!
fajne
OdpowiedzUsuńKiedy będzie następny rozdział??
OdpowiedzUsuńCzemu już nie dajesz zapowiedzi?
OdpowiedzUsuńKiedy coś dodasz?
OdpowiedzUsuńKiedy pojawi się następny rozdział??
OdpowiedzUsuńDodasz coś jeszcze?
OdpowiedzUsuń