Gdyby nie fakt, że
Harry miał załamaną nogę, zapewne krążył był przed jednymi z drzwi w tą i z
powrotem. Jednak złamanie mu to uniemożliwiało. Co nie było powodem, aby
przestał się denerwować. Palił papierosa za papierosem, szukając uspokojenia,
które jak uparty osioł nie przychodziło. Jego matka nawet mu nie zwracała
uwagi, że za dużo pali. Harry doskonale sobie zdawał sprawę, że gdyby nie fakt,
że Ginny jest ciężko ranna, jego matka dałaby mu popalić za te papierosy. A tak
mu odpuściła. Nie obchodziło go to.
W korytarzu znajdowało
się wielu rannych w bitwie z siłami Lorda Voldemorta. Elfy uznały, że zajmą się
w pierwszej kolejności tymi, którzy są najbardziej ranni, a potem resztą.
Niektórzy, tak jak Fred i George, zostali raz dwa opatrzeni, ponieważ nie wymagali
specjalistycznej opieki medycznej. Harry z całych sił starał się nie myśleć o
tym ilu zginęło. A było wielu. Jeszcze wszystkich ofiar nie policzono, ale było
ich już pięćdziesiąt po stronie Jeźdźców i Klanu. Na pocieszenie mógł sobie
dopowiedzieć, że wszystkie siły Voldemorta, które zaatakowały zamek Jeźdźców,
były rozniesione na strzępy. Nikt z nich nie przeżył. I to było, na swój
sposób, pocieszające. Świadczyło o ich skuteczności w walce.
- Ile można
przeprowadzać badanie? – irytował się Ron, chodząc w tą i z powrotem.
- Uspokój się, Ron –
powiedziała Hermiona – Skoro jeszcze ją badają, to znaczy, że widzą szanse na
uratowanie jej. Gdyby było inaczej już byśmy o tym wiedzieli.
Harry zerknął ze
zmrużonymi oczami na Hermionę, ale po chwili odwrócił głowę i pogrążył się we
własnych myślach. Zastanawiał się co usłyszy, gdy uzdrowiciel wyjdzie z tego
pokoju. Jego serce podsuwało mu najgorsze obawy. Bał się tego. Nie tego, że
Ginny umrze, ale tego co on zrobi, gdy tak się stanie. Bał się własnego demona,
który ukrył się głęboko w jego serce.
Drzwi skrzypnęły i z
pokoju wyszła wysoka elfka z blond włosami. W ręcznik wycierała krew ze swoich
rąk, a po czole spływał jej pot. Widać było, że włożyła w wiele energii w swoją
pracę. Ciężko oddychała. Jednak nie wyglądała na zadowoloną. Wręcz przeciwnie.
W jej niebieskich oczach Harry dojrzał smutek. Czyżby odnieśli porażkę?
- Co z Ginny? –
zapytała od razu pani Weasley, wstające ze swojego miejsca, a w jej oczach
widać było strach.
- Ginny jest w ciężkim
stanie – odpowiedziała ze smutkiem elfka – Trudno powiedzieć czy przeżyje
kolejną dobę czy też nie. Znajduje się pod stałą obserwacją. Rany są zbyt
rozległe, żeby mogła z dnia na dzień wstać z łóżka. Chwilowo jest w śpiączce.
Jeśli jej stan nie pogorszy w najbliższych dniach, wyzdrowieje.
Elfka zerknęła na
przyjaciół i rodzinę Ginny, a następnie odwróciła głowę. Zamknęła oczy, jakby
zbierała siły na powiedzenie czegoś, czego nie pragnęła nigdy wypowiedzieć.
- Niestety, dziecka nie
udało nam się uratować – powiedziała cicho.
Jej głos w zapełnionym
korytarzu był ledwo słyszalny, a Harry’emu zdawało się, że brzmiał jak huk
tysięcy armat. Zbladł i poczuł się słabo. Potrząsnął głową. Nie mógł pozwolić
sobie na słabość w tej chwili. Nienawiść jaka pojawiła się w jego oczach
przeraziłaby najodważniejszych ludzi na świecie. Jego krew płonęła żywym
ogniem, a serce domagało się krwawej zemsty na tych, którzy dokonali tego
czynu.
- Gdy tylko ją tu
przynieśliśmy, płód był już martwy – zaczęła cicho wyjaśniać elfka, unikając
wzroku wszystkich zgromadzonych. Wyglądała jakby czuła, że to jej wina, chociaż
nikt z przyjaciół i rodziny Ginny jej za śmierć dziecka nie winił – Musieliśmy
go usunąć, bo zagrażał życiu Ginny. Chciałabym wam przekazać weselsze
wiadomości, jednak nie mogę tego zrobić. Przykro mi.
Elfka odwróciła się i zniknęła za
drzwiami. Harry patrzył na nie, jakby miał nadzieję, że zaraz wyjdzie stamtąd
Ginny i zawołał swoim dźwięcznym głosem, że wycięła im dowcip. Okrutny, ale
jednak dowcip. Oddałby wszystko za to, żeby tak się stało.
Zegar na szafce nocnej
wybił jedenastą w nocy. W pokoju, który oświetlała niewielka świeca stało
łóżko. Na ów łóżku leżała Ginny. Spała. Jednak widać było zaklęcia monitorujące
jej stan zdrowia. Obok łóżka siedział Harry, który nie potrafił oderwać od niej
wzroku. Z całej jego postaci biło cierpienie i przygnębienie. Jednak gdy tylko
ktoś spojrzał w jego zielone oczy widział w nich nienawiść i żądze mordu. Każdy
kto choć w ułamku znał Harry’ego, wiedział, że Kapitan w umyśle planuje już
krwawą zemstę. Odwieść Harry’ego od wprowadzenia swojego planu zemsty w życie
było bardzo trudne. Niektórzy stwierdziliby, że niemożliwe.
Ciche skrzypnięcie
drzwi wypełniło uszy Harry’ego. Jednak młodzieniec nawet nie spojrzał w tamtą
stronę. Słyszał ciche kroki, które zbliżały się do niego. Ktoś stanął
naprzeciwko niego, po drugiej stronie łóżka Ginny. Harry powoli podniósł wzrok.
Zobaczył Rona, który patrzył ze smutkiem na swoją siostrę. Wyczarował krzesło i
usiadł na nim. Jeszcze przez kilka minut wpatrywał się w nieprzytomną Ginny, a
następnie przeniósł swój wzrok na najlepszego przyjaciela.
- Harry – mruknął Ron i
zamilkł, jakby w głowie szukał odpowiednich słów – Wiem, co chcesz zrobić.
- Niby skąd? – zapytał
Harry, patrząc na przyjaciela – Nie znasz moich myśli.
- Nie, ale za długo się
znamy, żeby nie domyślić się co planujesz – powiedział Ron.
- Uważasz, że na zemstę
za wcześnie? – zapytał Harry – Nie próbuj mnie powstrzymać. I tak to zrobię.
- Tak jak każdy z
Weasley’ów jestem w gorącej wodzie kąpany – rzucił rudowłosy – Poszedłbym z
tobą i pozabijał tych skurwieli. Ale Hermiona mnie słusznie powstrzymała.
Powiedziała, że Dumbledore się tego spodziewa.
- A co mnie to…
- Poczekaj – przerwał
mu Ron, podnosząc lewą dłoń – Posłuchaj mnie, a potem ja ciebie wysłucham.
Harry spojrzał z
zaciekawieniem na przyjaciela. Zawsze, gdy w ten sposób się odzywał, oznaczało
to, że ma jakiś pomysł. Skinął krótko głową, czekając na to, aż Ron przemówił.
- Powiedziałem
Hermionie, że dlatego musimy zaatakować – powiedział rudowłosy, wprawiając w
zdumienie Harry’ego – Nie możemy przecież go zawieść, prawda? – zapytał Ron z
delikatnym i wesołym uśmiechem – W sumie… Jeśli teraz nie ruszymy z zemstą, to
Dumbledore będzie wiedział, że zrobimy to później i będzie czekał aż zaatakujemy.
Będzie przygotowany.
- Nie rozumiem do czego
zmierzasz – rzekł Kapitan, patrząc pytająco na swojego przyjaciela.
- Zaraz zrozumiesz –
rzekł spokojnie Ron, a w jego oczach widać było pasję, które dawno nie było –
Blaise nam powiedział, że Voldemort, Dumbledore i cały Krąg uważa, że jeśli nas
nie będzie to Klan się rozpadnie. Trzeba zatem im pokazać, że się mylą.
Pójdziemy do Hogwartu i zrobimy małą bitewkę. Dumbledore na pewno skorzysta z
okazji i nas pozabija. Jednak będziemy musieli wszystkim pokazać hipokryzję
dyrektora. Hermiona nie bardzo zgadza się ze mną, ale doskonale sobie zdaje
sprawę, że w normalnej walce z nimi nie wygramy.
- Tak sądzisz? –
zapytał Harry.
- Nie udawaj idioty,
Harry – zirytował się Ron – Doskonale wiesz, że nie bez powodu nazwali się
Kręgiem Nieśmiertelnych. Na pewno każdy z nich jest nieśmiertelny. Remus i
Hermiona już szukają każdego możliwego sposobu na uzyskanie nieśmiertelności
przez zwykłych ludzi. Szukają także tego jak zniszczyć nieśmiertelnego.
- Przecież skoro są
nieśmiertelni, nie można ich zabić – zauważył Harry.
- Zabić nie można Boga,
anioły i jeszcze parę magicznych stworzeń, ale ludzie, czarodzieja, wampiry czy
elfy mogą umrzeć – zauważył Ron – Dumbledore na pewno ucieszy się, gdy
zginiemy. Oczywiście, on będzie tak myślał. Będzie zatem ścigał pozostałych
członków Klanu. Ale oni wszyscy znikną. Być może Snape i Kingsley także znajdą
się w niebezpieczeństwie, ale ich też w odpowiednie eliksiry wyposażymy, żeby
mogli żyć.
Harry spojrzał na Rona,
a w jego oczach pojawiło się zadowolenie. Ron delikatnie się uśmiechnął. Udało
mu się przekonać przyjaciela i o to mu chodziło.
- To jak? – zapytał
rudowłosy.
- Kiedy zaczynamy? – odpowiedział
pytaniem na pytanie Harry.
Hermiona siedziała w
wygodnym fotelu w jednym z pokojów w zamku Jeźdźców Merlina. Z zaciekawieniem
przyglądała się jak James i Syriusz rozmawiają z Cho i Padmą. Dopiero po kilku
chwilach zrozumiała, że obaj mężczyźni podrywają jej koleżanki. Zamrugała
kilkukrotnie powiekami. Nie potrafiła tego zaakceptować. O ile do Syriusza nie
miała o to pretensji. W końcu był kawalerem. O tyle bardzo dziwiła się
Jamesowi. Przecież miał żonę, która lada moment mogła tutaj wejść. Jednak on w
ogóle się tym nie przejmował. Zaczęła się zastanawiać jak zareaguje na to Lily.
Chyba, że nie zauważy tego. W sumie… Pamięta swoją przygodę z panem Weasley’em.
Do dzisiaj państwo Weasley’owie żyją wspólnie, chociaż oboje zdradzali. Jednak
żadne z nich o tym nie wiedziało. Może James i Lily kierują się tą samą zasadą.
Hermiona wyprostowała
się z zaciekawieniem. Właśnie weszła Lily. Cho i Padma niespokojnie się
poruszyły. James jednak nawet nie przejął się obecnością żony. W końcu mógł jej
nie zauważyć. Był odwrócony tyłem do drzwi, przez które weszła Lily. Kobieta
podeszła do swojego męża i położyła na jego ramieniu dłoń. Hermiona
przygotowała się na eksplozję i głośną wymianę zdań, ale nie doczekała się
tego. Zamiast tego, Lily coś powiedziała do swojego męża, a James zaśmiał się i
mrugnął do niej wesoło. Lily delikatnie się uśmiechnęła i odeszła od męża,
zostawiając go z obiema Krukonkami. Matka Harry’ego usiadła obok Hermiony i
przyglądała się swojemu mężowi.
- Czemu mu nie zrobiłaś
awantury? – zapytała Hermiona, nie mogąc się powstrzymać. To była jej
największa wada, a zarazem zaleta. Musiała pochłaniać wiedzę.
Lily spojrzała na
Hermionę ze zdumieniem rysującym się na jej młodej twarzy. Mimo, że tak
naprawdę miała około czterdziestu lat, wyglądała na dwudziesto parolatkę. Gdy
stała przy Harrym prędzej można by było powiedzieć, że jest jego starszą
siostrą, a nie matka. Cóż… Zaleta wskrzeszenia. Wyglądała na tyle lat, ile
miała, gdy umierała.
- Komu i jakiej
awantury? – zapytała matka Harry’ego.
- No… Jamesowi –
odpowiedziała lekko zdezorientowana Hermiona – Przecież nawet nie próbuje
ukrywać tego, że podrywa te dziewczyny. Jestem pewna, że zaciągnie je do łóżka.
- Wiem o tym –
powiedziała Lily, wprawiając Uczennicę w jeszcze większe zdumienie – Nie warto
jednak walczyć z naturą.
- Nie rozumiem –
rzuciła Hermiona.
- Jesteś przyjaciółką
Harry’ego, więc wiesz, że ma pewną słabość, prawda? – zapytała Lily, a Hermiona
ostrożnie skinęła głową. Wiedziała, że Harry’emu ciężko się oprzeć, gdy widzi
piękną dziewczynę. Wówczas robi wszystko, aby zaciągnąć ją do łóżka. Cóż… Tą
słabość mogą wykorzystać jego wrogowie, ale jak na razie, jakoś udaje mu się
tego uniknąć – Harry odziedziczył tę słabość po swoim ojcu, Jamesie. Ta słabość
jest dziedziczna. Męscy potomkowie rodu Potterów nie potrafią nie obejrzeć się
za piękną kobietą. Nie potrafią się jej oprzeć. Nie mogą myśleć o tym jakby to
było, gdyby znaleźli się z nią w łóżku. Dlatego podrywają różne dziewczyny.
- I to akceptujesz? –
zapytała ze zdumieniem Hermiona.
- Miałem dwie
możliwości – zaczęła wyjaśniać Lily – Albo zmusić Jamesa do wierności jednej kobiecie,
albo pozwolić mu na skoki w bok.
- Jak rozumiem,
wybrałaś tą drugą opcję – powiedziała powoli Hermiona.
- Owszem – potwierdziła
matka Harry’ego – Doskonale sobie zdawałam sprawę, że James ma taką słabość.
Zanim urodził się Harry. Zanim zostaliśmy małżeństwem. Widziałam wiele wad i
zalet, zarówno w jednej jak i w drugiej opcji. Po podliczeniu zysk i strat,
wybrałam drugą opcję. Dlaczego? Bo James nie ma do mnie pretensji, gdy nakryje
mnie w łóżku z kimś innym niż on. Nie jest hipokrytą. Wie, że jeśli ja
akceptuję to, że on od czasu do czasu zrobi skok w bok, nie może ode mnie
wymagać, żebym była mu wierna.
Lily rozejrzała się, delikatnie
uśmiechnęła się i przeprosiła Hermionę, a następnie odeszła. Uczennica ze
zdumieniem wpatrywała się w starszą kobietę. Nie potrafiła zrozumieć jakim
cudem zostali małżeństwem. Ona nie była z nikim związana i mogła sobie pozwolić
na przypadkowy seks z przypadkowymi mężczyznami. Jednak Lily była mężatką i
również miała przysłowiowe przypadkowe spotkania. Hermiona zaczęła się
zastanawiać czy mogłaby żyć w małżeństwie tak jak matka Harry’ego? Miałaby
zaakceptować słabość swojego męża do płci przeciwnej? Czy udałoby się je to
zrobić? Miała co do tego wiele wątpliwości.
- A więc… Jak
wykorzystacie drugą szansę? – zapytała Cho – Niewielu otrzymało drugie życie.
- Fakt – przyznał James
– Trochę powalczymy, zabawimy się i mam nadzieję, że doczekam się wnuków.
- W tak młodym wieku? –
zdziwiła się Padma.
- To, że ktoś młodo
wygląda, nie oznacza, że jest młody – zauważył rozsądnie Syriusz z szerokim
uśmiechem.
Mimo, że Syriusz zginął
kilkanaście lat po swoim najlepszym przyjacielu, wyglądał na taki sam wiek jak
James. Na jego twarzy nie było widać znaków jakie pozostawił po sobie Azkaban.
Jakby cofnął się w czasie i znów miał dwadzieścia lat.
Padma i Cho spojrzały
na siebie. Nie potrafiły ukryć swoich pragnień, chociaż z całych sił próbowały
to przezwyciężyć. Zdumiały się, gdy Lily nawet nie podniosła głosu, gdy do nich
podeszłą. Ba, nawet nie było słychać w jej głosie nutki zazdrości czy złości.
Obie Krukonki odniosły wrażenie, że Lily akceptuje to co się stanie, zanim
nadejdzie.
- Chodźmy – powiedziała
Cho, chwytając Jamesa za dłoń i prowadząc korytarzem. Obejrzała się przez
ramię, sprawdzając reakcję Lily. Jednak matki Harry’ego nigdzie nie było.
Zdziwiło ją to, ale postanowiła się nad tym nie zastanawiać. Chciała sprawdzać
czy James już równie dobry co Harry.
- O tutaj – powiedziała
Cho, otwierając jakieś drzwi – Nikt nam nie będzie przeszkadzał.
Weszła pierwsza,
ciągnąc za sobą Jamesa. Tuż za nimi weszła Padma, które wciągnęła do środka
Syriusza. Padma rzuciła zaklęcie zamykające i wyciszające. Obie dziewczyny nie
chciały, aby ktokolwiek usłyszał ich albo wszedł do środka. Lepiej, aby nikt o
tym nic nie wiedział. Tak było bezpieczniej.
Gdy zamek skrzypnął,
dając wszystkim znak, że drzwi zostały zamknięte, dziewczyny pociągnęły
mężczyzn w dwa kąty ciemnego pokoju, oświetlanego przez ledwie palącą się
świece. Cho popchnęła Jamesa, a ten usiadł na wygodnym fotelu. Z ciekawością
przyglądał się nastolatce. Krukonka z delikatnym uśmiechem na ustach zdjęła z
siebie bluzkę. Pod ładnym, białym i koronkowym stanikiem, ukrywany był jej
biust. Powoli, jakby drażniąc Rogacza, sięgnęła do tyłu pleców. Chwyciła za
zapięcie i zatrzymała się. Spojrzała na Jamesa, zastanawiając się nad jego
reakcją. Myślała, że zaraz wstanie i sam przejdzie do działania. Jednak on
wpatrywał się w nią, pozwalając rozegrać jej to tak jak sobie wymyśliła. Cho
przestała przeciągać tą chwilę i rozpięła stanik, który wylądował po prawej
stronie fotela, na którym siedział James. Delikatne dłonie Cho wędrowały po jej
nagim torsie i szyi, aby po chwili załapać się za piersi. Przez kilka krótkich
chwil bawiła się nimi ugniatając je, masując i opuszkami palcami drażniąc swoje
twarde sutki. Po momencie Cho uklękła przed ojcem Harry’ego. Sprawnymi ruchami
dłoni rozpięła pasek, guzik i rozporek jego spodni. Wyciągnęła z jego czarnych
bokserek jego twardego penisa. Delikatnie poruszyła po nim swoją dłonią, a
James zamknął oczy, odchylił głowę do tyłu i wydał z siebie ciche westchnięcie
zadowolenia. Prawie niesłyszalne. Cho powoli się nachyliła i pocałowała czubek
penisa Jamesa, który wydał z siebie głośniejsze westchnięcie. Następnie jeszcze
bardziej się nachyliła i wzięła pomiędzy wargi jego jądra, delikatnie je ssąc.
Po momencie lizała je i całowała, aby następnie zacząć lizać jego kutasa od
nasady po sam czubek, który wkładała sobie w usta. Wolną dłonią złapała się za
nagą pierś i przez kilka minut ją ugniatała. Następnie przesunęła dłoń po swoim
nagim ciele i zniknęła pod jej skąpą spódniczką, a następnie pod majtkami. Wsadziła
dwa palce w swoja mokrą cipkę i zaczęła nimi energicznie poruszać, wydając z
siebie zdławione jęki. Jej głowa coraz szybciej się poruszać, a James coraz
głośniej wzdychał z zadowolenia. Cho zostawiała na jego penisa ślady swojej
śliny. Rogacz zanurzył dłoń w jej włosach i mocniej zaczął naciskać ją, aby
głębiej do ust wkładała sobie jego kutasa.
W tym czasie Padma
poprowadziła Syriusza w przeciwległy kąt pokoju. Stanęli tuż przy ścianie.
Krukonka delikatnie zaczęła całować mężczyznę. Dłonie łapy zaczęły wędrować po
ciele Padmy od ud po barki i z powrotem. Na dłużej zatrzymały się na jej
pośladkach oraz piersiach. Po kilku chwilach Padma stała tylko w granatowych
figach, delikatnie całując szczękę Syriusza. Zdjęła z niego bluzę i swoimi
wargami, znaczyła śliną drogę po jego nagiej klatce piersiowej. Sprawnymi
ruchami dłoni zdjęła z niego spodnie. Wsadziła jego kutasa między swoje nagie
piersi, które ściskała dłońmi. Zaczęła się poruszać w górę oraz w dół, a penis
Syriusza z każdym kolejnym jej ruchem zbliżał się do jej ust. Po chwili
wsadziła jego czubek do ust, delikatnie ssąc. Przy następnych ruchach coraz
głębiej go sobie wkładała, jednocześnie czuć jądra Łapa pod spodem swoich
nagich piersi. Syriusz delikatnie głaskał ją po głowie, cicho wzdychał. Po
kilku chwilach czubek penisa Łapa zaczął naciskać na wnętrze jej policzka.
Ślina Padmy spływała po jego penisie. Po kilku minutach Syriusz załapał ją
oburącz za głowę i zaczął energicznie poruszać biodrami w przód oraz w tył,
uderzając jądrami o jej brodę z uśmiechem zadowolenia na ustach.
Syriusz podniósł Padmę
i obrócił ją do ściany. Powoli zdjął z niej majtki, które wylądowały gdzieś na
podłodze. Otarł się kutasem o jej mokrą cipkę, jednocześnie delikatnie całując
ją po policzkach i szczęce. Po chwili włożył penisa w jej mokre wnętrze.
Krukonka zacisnęła palce na barkach Łapy, odchyliła głowę do tyłu, uderzając
jej tyłem w ścianę, zamknęła oczy i wydała z siebie jęk. Objęła go nogami na
wysokości bioder. Syriusz złapał ją za pośladki i wtulił się w jej szyję.
Zaczął powoli poruszać się w przód oraz w tył, wsłuchując się w jej jęki. Każdy
kolejny ruch Syriusza był szybszy i silniejszy, a jęki Padmy stały się coraz
głośniejsze. Po kilku chwilach jądra Łapy zaczęły uderzać o nagie ciało
Krukonki, która zaczęła się wić jak wąż. Dłonie mężczyzny prześlizgnęły się z
pośladków, poprzez nagą talię i zatrzymały się na jej piersiach. Zaczął je
ugniatać, okrężnymi ruchami masować oraz łapać ją za sutki, które odciągał je
od niej, a następnie puszczał. Jego usta wędrowały po jej twarzy i szyi, dając
jej wiele satysfakcji. Każdy kolejny ruch Syriusza miał w sobie więcej energii.
W tym czasie James
chwycił Cho za głowę i podniósł ją. Zaprowadził ją do łóżka i popchnął ją na
materac. Krukonka położyła się na plecach i rozszerzyła nogi, łapiąc się lewą
dłonią za nagą pierś. Prawą przesunęła po swoim ciele i po chwili masowała
swoją mokrą cipkę. James przez kilka krótkich chwil potarł swojego penisa, a
następnie włożył go w mokre wnętrze Cho. Krukonka złapała drugą dłonią za nagą
pierś, wygięła ciało w łuk i wydała z siebie głośny jęk. Rogacz złapał ją za
kostki i położył jej stopy na swoich barkach. Chwycił ją za piersi, kładąc
dłonie na jej dłonie. Zaczął powoli się poruszać, a jego uszy zostały wypełnione
przez jęki Cho. Z każdą kolejną chwilą wkładał swojego kutasa coraz głębiej
oraz poruszał się szybciej i wkładał w swoje ruchy więcej energii. Cho jeszcze
bardziej wygięła ciało w łuk niż przed chwilą. Po kilku minutach jądra Rogacza
zaczęły uderzać w nagie pośladki Krukonki, zostawiając na nich czerwone ślady.
- Ej, James – mruknął Syriusz,
patrząc na przyjaciela – Zamienimy się?
- Czemu nie – rzucił swobodnie
James.
Obaj mężczyźni
zamienili się kochankami. James podszedł do Padmy. Chwycił ją za ramię i
popchnął na podłogę. Krukonka ustała na niej na czworaka, opierając się o
łokcie i wypinając pośladki w stronę Jamesa. Ojciec Harry’ego ukląkł za nią i
złapał ją mocno za pośladki, delikatnie je masując. Po krótkiej chwili
rozszerzył je i zaczął się o nie ocierać kutasem. Po momencie wsadził czubek
penisa w jej odbyt. Padma głośno krzyknęła, odchylając głowę do tyłu i głośno
krzycząc. James zacisnął mocno dłonie na pośladkach Padmy i zaczął energicznie się
poruszać. Prawie od razu jego jądra zaczęły uderzać w mokrą cipkę Krukonki,
która wydawała z siebie coraz głośniejsze odgłosy. James powoli się nachylił i
złapał ją za nagie piersi. Zaczął nimi się bawić: ugniatał, masował i delikatnie
drażnił jej twarde sutki opuszkami palców. Po chwili Rogacz przesunął lewą dłoń
po jej nagim brzuchu ku krocza. Przez moment masował jej cipkę okrężnymi ruchami.
Następnie włożył w nią trzy place. Zaczął energicznie poruszać dłonią, jednocześnie
poruszając biodrami w przód oraz w tył, uderzając jądrami o jej mokrą cipkę.
Padma z każdym kolejnym ruchem Rogacza wydawała z siebie coraz głośniejsze
okrzyki podniecenia. Po kilku długich minutach jej ciało zaczęło drżeć.
Syriusz podniósł Cho z
materacu i sam usiadł na łóżku. Chwycił się za penisa i potarł go energicznie.
Cho odwróciła się do niego plecami i złapała za pośladki, które odciągnęła na
bok. Powoli opadła na Łapę, przegryzając wargę. Po chwili czubek penisa Łapy
znalazł się w jej odbycie. Krukonka wydała z siebie głośny okrzyk podniecenia.
Przez kilka krótkich chwil szybko oddychała, zastygając w pół przysiadzie. Następnie
obniżyła się, a kutas Łapy cały znalazł się w jej odbycie, co spowodowało, że
Cho wydała z siebie jeszcze głośniejszy okrzyk, który wymieszał się z okrzykiem
Padmy. Syriusz złapał ją za nagie piersi, a Krukonka położyła dłonie na jego
barkach, natomiast stopy postawiła na jego udach. Wzięła kilka głębszych
oddechów i zaczęła powoli poruszać biodrami w przód oraz w tył, wydając przy
tym głośne okrzyki. Syriusz zaczął ugniatać jej nagie piersi i je masować, aby
po kilku krótkich chwilach wykręcać jej sutki. Następnie prawą dłoń zacisnął na
jej piersi, a lewą przesunął po brzuchu i podbrzuszu, aby zanurzyć dwa palce w
jej mokrą cipkę. Cho wydała z siebie jeszcze głośniejszy okrzyk i
przyspieszyła. Jądra Syriusza zaczęły uderzać ją o nagie ciało, zostawiając na
nim czerwone ślady. Łapa zaczął energicznie poruszać palcami w cipce Cho,
jednocześnie delikatnie całując ją po barkach i szyi. Natomiast prawą dłonią
coraz mocniej ugniatał jej nagą pierś.
Padma spojrzała na Cho i delikatnie do
niej mrugnęła, aby po chwili odchylić głowę do tyłu i wydać z siebie głośny
okrzyk. Cho zeskoczyła z Syriusza i ruszyła w stronę Padmy oraz Jamesa. Łapa,
nieco był tym zaskoczony, ale ruszył za nią. Cho wsunęła się pod Padmę i
zaczęła lizać jej cipkę. Padma nachyliła się i zaczęła lizać cipkę koleżanki,
jakby dziękując jej za to, co robiła. Syriusz ukląkł przed twarzą Padmy i
wsadził w odbyt Cho kutasa, a następnie zaczął energicznie poruszać biodrami w
tył oraz w przód, uderzając jądrami o jej nagie ciało. Po kilku minutach
zarówno Syriusz jak i James wyjęli penisy z odbytów dziewczyn, a wsadzili w ich
usta – James w Cho, a Syriusz w Padmy. Obaj mężczyźni głośno westchnęli.
Zaczęli poruszać energicznie biodrami, uderzając biodrami o ich brody z uśmiechem
zadowolenia na ustach. Po kilku minutach obaj mężczyźni wyjęli penisy i stanęli
obok nich, delikatnie pocierając swoje penisy. Dziewczyny z powrotem zaczęły
lizać swoje cipki. Długo jednak nie było trzeba, aby usłyszeć jęki orgazmu obu
Krukonek. Trudno było stwierdzić, która z nich osiągnęła go pierwsza, ale obu
Huncwotów to nie obchodziło. Dziewczyny wstały z podłogi i uklękły przed sobą.
Zaczęły się całować. James i Syriusz stanęli po obu ich stronach. Wycelowali
czubkami penisy w nie i zaczęli energicznie po nich pocierać. Lada moment mieli
osiągnąć orgazmy, gdy Cho włożyła penisa Jamesa do ust, a Padma to samo zrobiła
z penisem Łapy. Obaj Huncwoci jednocześnie wydali z siebie głośne jęki, a ich
spermy znalazły się w policzkach i gardłach Krukonek, które wymieniły się nią w
pocałunku.
Lily wprowadziła Lunę
do jednego z pustych pomieszczeń, których wiele w zamku Jeźdźców Merlina.
Krukonka do tej pory nie mogła zrozumieć jak się tutaj znalazła. Zaczęło się od
rozmowy. Było przyjemnie. Jednak nie zauważyła kiedy rozmowa zeszła na, jakby
to określili ludzie pokroju Albusa Dumbledore’a, złe drogi. Cóż… Zaczęły
rozmawiać o seksie między kobietami. Luna przyznała się matce Harry’ego, że już
kilkukrotnie miała okazję znaleźć się w łóżku z inną dziewczyną. Zabawne było
to, że Lily twierdziła, że mają wiele wspaniałych nocy z kobietami. Po kilku
kolejnych minutach znaleźli się tutaj. Już nie było odwrotu, ale Luna nie
pragnęła się cofnąć.
Lily pocałowała Krukonkę,
zanurzając swoje delikatne dłonie w jej długich i miękkich włosach. Luna
złapała ja za pośladki i przyciągnęła do siebie, czując jej twarde sutki na
swojej piersi. Zaczęły powoli zdejmować z siebie ubrania. W końcu zostały w
samych majtkach, a wokół nich były porozrzucane części ich garderoby. Lily
popchnęła Lunę na ścianę i ją odwróciła. Krukonka położyła obie dłonie na
ścianie i wypięła w stronę matki Harry’ego pośladki. Lily chwyciła ją za nagie piersi
i zaczęła całować ją po szyi, a następnie po barkach. Następnie zaczęła całować
jej plecy z każdym pocałunkiem znajdując się coraz bliżej jej pośladków.
Delikatnymi ruchami zdjęła z niej majtki, które znalazły się pod przeciwległą
ścianą. Powoli zaczęła całować jej pośladki i je lizać, zostawiając na nich
swoją ślinę. Następnie mocno zacisnęła palce na jej pośladkach i odciągnęła je
na bok. Bez najmniejszego wahania wsadziła w jej odbyt język i zaczęła nim
wiercić na wszystkie strony. Luna złapała się za pierś i wydała z siebie głośny
jęk zadowolenia. Soki zaczęły spływać po jej udach. Lily po kilku chwilach
oderwała się od jej odbytu i zlizała jej soki z ud. Następnie objęła wargami
jej mokrą cipkę i zaczęła ją ssać, aby po chwili delikatnie ją pocałować i
lizać. Po kilku krótkich minutach włożyła język w jej mokre wnętrze i zaczęła
nim wiercić na wszystkie możliwe strony. Luna pochyliła głowę, zamknęła oczy i
wydała z siebie jeszcze głośniejszy jęk niż przed chwilą.
Po kilku minutach Luna
odwróciła się i podniosła Lily z podłogi. Pocałowała ją w usta, smakując swoich
soków. Następnie popchnęła ją na łóżku i położyła się na matkę Harry’ego.
Jeszcze raz ją pocałowała, a następnie zaczęła całować jej szyję. Nieco
obniżyła głowę i jej wargi znalazły się na nagich piersiach Lily. Zaczęła je
całować, lizać i ssać jej sutki, aby po kilku minutach znaczyć sobie drogę
ustami na jej ciele ku kroczowi. Zdjęła z niej majtki, które wylądowały pod
drzwiami. Rozszerzyła wargi sromowe Lily i włożyła w jej cipkę język, wiercąc
nim na wszystkie możliwe strony. Lily wygięła ciało w łuk i wydała z siebie
głośny jęk. Wolna dłoń Luny powędrował po jej ciele ku dołowi. Bez wahania
wsadziła dwa palce w swoją mokrą cipkę i wydała z siebie zdławiony jęk. Zaczęła
energicznie poruszać dłonią, jednocześnie poruszając energicznie językiem w
mokrym wnętrzu Lily, które jęki zagłuszały odgłosy Krukonki. Luna coraz
energiczniej zaczęła lizać cipkę matki Harry’ego, gdy… usłyszała trzask drzwi.
Obie kobiety spojrzały w tamtą stronę. Stał tam… Severus Snape ze zdumieniem na
twarzy.
- Lily? – rzucił bez
ładu i składu Snape.
- Przyłączysz się,
Severusie? – zapytała Lily.
- Ale…
- Och, nie bądź taki
nieśmiały, Sev – przerwała mu, chwytając Lunę za głowę i przyciągając ją do
swojego kroki. Głośno westchnęła, a następnie klepnęła Krukonkę w pośladek i
odciągnęła go na bok, dokładnie ukazując jak Marzycielka się masturbuje –
Przecież pamiętam jak z ciebie gracz.
Snape przegryzł wargę,
patrząc jak obie kobiety się zabawiają. Czuł jak jego penis w mgnieniu oka
urósł i był gotów do akcji. Przez kilkanaście sekund przestępował z nogi na
nogą, aż w końcu ruszył ku Lunie i Lily, zdejmując swoją szatę. Ukląkł za
Krukonką i wyciągnął swojego twardego penisa. Potarł go przez moment, a
następnie wsadził w odbyt Marzycielki. Luna wydała z siebie zdławiony okrzyk
podniecenia, który zagłuszył westchnięcia Lily. Chwycił Krukonkę za biodra i
zaczął energicznie poruszać się w przód oraz w tył, uderzając blondynkę jądrami
o mokrą cipkę. Po chwili uderzył kilkukrotnie Marzycielkę w pośladki, a
następnie przesunął dłonie ku jej nagich piersi i zaczął je ugniatać oraz
masować. Jego ruchy z każdą kolejną chwilą były coraz bardziej energicznie. Po
kilku minutach wyjął penisa z odbytu Luny i podszedł do Lily. Od razu wsadził
całego penisa do ust dawnej przyjaciółki. Chwycił ją za głowę oburącz i zaczął
energicznie poruszać biodrami w przód oraz w tył, uderzając jądrami o jej
brodę. Odchylił głowę do tyłu, zamknął oczy i wydawał z siebie głośne
westchnięcia zadowolenia. Po kilku minutach wyjął penisa z ust Lily i położył
ją tak, aby jej cipka znalazła się przed nim. Wsadził kutasa w jej mokre
wnętrze i zaczął energicznie poruszać biodrami, uderzając jądrami o jej nagie
pośladki, zostawiając na nich czerwone ślady. Chwycił ją za nagie piersi i
zaczął jej ugniatać. W tym czasie Luna uklękła nad twarzą matki Harry’ego.
Potarła swoją morką cipkę i powoli opadła na jej twarz. Lily chwyciła Krukonkę
za pośladki i wsadziła język w jej cipkę, kręcąc nim na wszystkie możliwe
strony. Luna wydała z siebie głośny jęk podniecenia. Odgłosy Lily były
zdławione. Snape złapał prawą dłonią za nagą pierś Luny i zaczął ją ugniatać,
jednocześnie lewą dłonią ugniatać pierś Lily. Po kilku długich minutach, być
może kilkunastu, żadne z trójki nie wiedziało ile czasu minęło, Snape wyszedł z
zielonookiej i usiadł na materacu. Luna uklękła przy jego prawej nodze i wsadziła
sobie kutasa do ust, ssąc go intensywnie i energicznie poruszając głową, czując
jednocześnie kolano na swojej nagiej piersi. Po lewej stronie Snape’a usiadła
Lily. Severus od razu zaczął całować i ssać jej nagie piersi, wkładając palce w
jej cipkę oraz odbyt. Matka Harry’ego oparła się na dłoniach i podniosła swoje
nagie ciało, wydając z siebie głośne okrzyki podniecenia. Po chwili wydała z
siebie przydługi jęk spełnienia. Kobiety zamieniły się miejscami. Teraz to Lily
miała w ustach kutasa Snape’a, poruszając energicznie głową, jednocześnie
drapiąc go po jądrach. Obok mistrza eliksirów usiadła Luna. Severus wsadził w
jej cipkę dwa palce i zaczął nimi energicznie poruszać, a Krukonka wydawała z
siebie głośne jęki. Luna o wiele szybciej niż starsza kobieta doszła do
spełnienia. Lily ściągnęła ją z łóżka. Krukonka uklękła naprzeciwko matki Harry’ego.
Lily sprawiła, że penis Snape’a znalazła się między barkami jej i Luny. Obie
kobiety zaczęły się całować. Lily energicznie poruszała dłonią po penisie Snape’a,
a Luna drapała jego jądra. Po kilku chwilach Severus głośno jęknął i wytrysnął,
a jego sperma znalazła się na szyjach i piersiach obu dziewczyn. Usiadł na
łóżku i patrzył jak obie kobiety zlizują z siebie jego spermę.
- Myślisz, że to
koniec, Severusie? – zapytała Lily, chwytając go za penisa – Bardzo długo byłam
nieużywana i jestem niezaspokojona.
Wsadziła w usta kutasa
Severusa i zaczęła energicznie go ssać, czując jak rośnie w jej ustach.
Mega!
OdpowiedzUsuńNiby fajne ale dużo błędów. Zmieniasz litery i nawet pomijasz niektóre wyrazy. Poza tym, to świat czarodziejów a sex odbywa się bez magi. Jak to poprawisz będzie idealnie
OdpowiedzUsuńSzkoda że dziecko nie przeżyło..
OdpowiedzUsuńale rozdział i tak świetny !
wymiatasz! Jest trochę błędów ale spoko rozdział!
OdpowiedzUsuńCiekawe co wymyślisz następne!
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział , szkoda że dziecko nie przeżyło, czekam na następny!
OdpowiedzUsuńEkstra! Dodaj szybko następną część!
OdpowiedzUsuńXXB