- Arturze! – zawołała
oburzona pani Weasley, patrząc na swojego męża – To są jeszcze dzieci. Nie
uważasz, że zdążą jeszcze posmakować alkoholu?
Artur spojrzał na swoją
żonę, a następnie dokończył dolewać ognistą whiskey Neville’owi. Mimo, że
Wielkanoc nie była traktowana przez panią Weasley jako ważne święto, to zawsze
chętnie gościła przyjaciół w tym czasie. I teraz tak było. Do Nory na przerwę świąteczną
przyjechali Ginny i Ron. Na obiad świąteczny zostali zaproszeni Neville z
babcią oraz Luna z ojcem. Prócz nich w Norze pojawili się wszyscy synowie
Weasley’ów. Nawet Percy, który pogodził się z rodziną i przyznał do błędu. Bill
przyprowadził także Fleur oraz Gabrielle, które urodą onieśmielały wszystkich
wokół.
- Och, moja droga,
Molly – rzekł pan Weasley, nalewając ognistą Ronowi – Są już wystarczająco
dorośli, żeby wiedzieć co nieco o życiu. Mamy takie czasy, że teraz wszystkie
oczy wpatrzone są z nadzieją w nich, a nie w Dumbledore’a. Zresztą… Profesor
już swoje przeżył i nie jest już taki młody. Teraz do nich należy decydujący
cios.
- Profesor Dumbledore
mimo swojego wieku jest naprawdę potężnym czarodziejem – powiedziała Molly.
- Och, znam przynajmniej
sześciu, którym mógłbym buty lizać – rzucił beztrosko pan Weasley, wprawiając w
zdumienie prawie wszystkich zgromadzonych. Od zawsze wypowiadał się o
Dumbledore’rze w samych superlatywach, więc wszystkich zaskoczyła jego
negatywna ocena dyrektora Hogwartu.
- To jednak nie
tłumaczy czemu ich poisz ognistą whiskey – powiedziała pani Longbottom, patrząc
surowo na pana Weasley’a. W większości przypadków to bardzo dobrze działo.
Niewielu udało się nie ugiąć pod tym spojrzeniem. I Artur mógł się do tego
elitarnego grona zaliczyć. Jakby nigdy nic, lekko się uśmiechnął, patrząc
prosto na panią Longbottom:
- Och, Augusto, po co
te niepotrzebne złudzenia. Wszyscy doskonale wiemy, że już nie raz ani nie dwa
próbowali ognistej whiskey, prawda? Kto odmówi Harry’emu Potterowi? W tym kraju
zrobiono z niego króla, a co za tym idzie, jego najlepsi przyjaciele są uważani
za mędrców. Doskonale sobie zdaję sprawę, że mój syn od czasu do czasu popala
marihuanę wraz z Neville’em i Harrym – zarówno Fidelis jak i Kasparow zakrztusili
się pitym napojem – A ty, Ksenio? – zwrócił się do ojca Luna – Uważasz, ze
twoja córeczka jest dziewicą? – zapytał, a pan Lovegood pokiwał głową z dumą na
twarzy – Nie bądź głupi, mój drogi – Luna zamknęła oczy i zaczęła się modlić w
duchu, aby pan Weasley nie wspomniał o swojej przygodzie z nią. Zresztą… Chyba
nie byłby na tyle głupi, aby mówić o tym przy żonie – Rozczaruję cię, Ksenio.
Ja doskonale sobie zdaję sprawę, że moja córka nie jest już niewinną
dziewczynką. Powinieneś też przeczuwać, że twoja córka nieco się zmieniła.
- Zaraz, zaraz –
odezwała się gniewnie pani Weasley, patrząc na najmłodsze dziecko – Ginny,
czemu nie zaprzeczasz? A ty, Luna?
Obie dziewczyny
uniknęły odpowiedzi. Mogłyby zaprzeczyć, ale po co ukrywać taką prawdę.
- Och, daj spokój, mamo
– rzucił beztrosko Ron – Na karku czujemy oddech Voldemorta, a ty przejmujesz
się takimi głupotami? Ginny i Luna są wystarczająco odpowiedzialne, aby uniknąć
różnego rodzaju chorób i ciąży.
Ron przemilczał fakt,
że podczas imprezy z okazji zdobycia przez Gryfonów Pucharu Quidditcha, wypili
eliksir, pod wpływem którego urządzili orgię. Być może to nie byłoby aż tak
straszne, gdyby nie fakt, że nikt się nie zabezpieczył. Każdy bał się
konsekwencji z tym związanych, ale Legolas obiecał, że po świętach przyrządzi
odpowiedni eliksir, dzięki któremu będą mogli stwierdzić czy zaszły w nich
jakieś zmiany.
Molly wciągnęła głośno
powietrze przez usta, co sprawiło, że w pomieszczeniu rozbrzmiał cichy gwizd.
Rozszerzyła wargi, aby coś powiedzieć, gdy drzwi kuchenne, prowadzące na
podwórko stanęły otworem. Do środka weszło kilku śmierciożerców na czele z
Teodorem Nottem, który uśmiechał się szeroko, jakby właśnie wygrał milion
galeonów w loterii „Proroka Codziennego”. Ron zmrużył brwi. Nie spodobało mu się,
że śmierciożercy weszli do jego rodzinnego domu jak do siebie. I miał zamiar to
okazać.
- Nikt was nie nauczył,
że gdy przychodzi się do kogoś należy zapukać i oczekiwać zaproszenia? –
zapytał Ron, a w jego głosie wyraźnie było słychać ukrytą groźbę.
- Cała Wielka Brytania
należy do Czarnego Pana, a więc tylko jego pytamy się o pozwolenia – rzucił
pogardliwie Nott.
Ron i Neville wymienili
porozumiewawcze spojrzenia. Kasparow potarł wskazującym palcem lewej dłoni o
brodę, dając znak Lunie, Ginny, Fredowi, George’owi i swojemu ojcu, żeby
czekali na sygnał do ataku. Artur lekko się uśmiechnął. Od kiedy widział swoje
dzieci i przyjaciół w akcji, zapragnął posiąść takie umiejętności. Co prawda,
nie dorastał im do pięt, ale trening, który opracował dla niego Remus sprawił,
że nie potrzebował już różdżki do rzucania klątw. Niestety, nie miał jeszcze
okazji, aby sprawdzić swoje nowe umiejętności w walce.
- Zanim cokolwiek
powiecie, śmierciożercy, pamiętajcie, że nie jesteście w jednym ze swoich
fortec, a w moim domu. Za każde słowo, które mi się nie spodoba, zapłacicie
życiem – rzekł Artur, wprawiając w zdumienie swoją żonę, najstarszych synów i
gości w Norze. Jednak najbardziej zdumieni byli śmierciożercy, którzy lekko
otumanieni patrzyli na siebie, jakby szukali wśród siebie jakiegoś mędrca,
który by im powiedział jak zinterpretować słowa głowy rodziny Weasley.
- Nie bądź śmieszny,
Weasley – rzekł jeden z zamaskowanych śmierciożerców – Bez pozwolenia
Dumbledore’a nawet po dupie się nie podrapiesz.
- To trochę zastanawiające – porozumiał się telepatycznie Neville z
Ginny, Ronem, Luną, Fredem, George’em i panem Weasley’em – Podobno Dumbledore rzucił na Norę zaklęcia ochronne, które trudno jest
pokonać. A jednak na śmierciożercach nie widać choćby najmniejszych oznak
trudności czy zmęczenia.
-
Chcesz powiedzieć, że Dumbledore pracuje dla Voldemorta? –
zapytał telepatycznie pan Weasley, obserwując śmierciożerców.
- Raczej, że Voldemrot pracuje dla Dumbledore’a – odrzekł Neville.
- A nie jest czasem tak, że chce poświęcić wszystkich w Norze dla
większego dobra? – zapytała Ginny.
- Czas pokaże – rzekł Ron za pomocą umysłu – Na razie przejmujmy się śmierciożercami.
- Dobrze – rzucił
spokojnie pan Weasley, ignorując obelgę jaką usłyszał. Doskonale zdawał sobie
sprawę z tego, że jego najmłodsze dzieci i ich przyjaciele nie pozwolą odejść
stąd śmierciożercom żywym, ale należało najpierw dowiedzieć się o co chodzi –
Skończmy te zwyczajowe uprzejmości i przejdźmy do konkretów. Powiedzcie co tu
robicie i czego chcecie, a następnie stąd wyjdźcie. Nie jesteście mile widziani
w moi domu.
- Nie za dużo sobie
pozwalasz, Weasley? – zapytał Nott.
- Zamknij mordę, Nott,
bo daję ci szansę na wyjścia stąd żywym – warknął pan Weasley, ignorując
udawania spokojnego człowieka. Od kiedy zobaczył śmierciożerców w swoim domu,
wszystko w nim się gotowało, a jakiś głos w jego głowie powtarzał, że ich
śmierć zapewni jego rodzinie i gościom bezpieczeństwo, a to dla niego, jako
głowy rodziny, było priorytetem – Mówcie czego chcecie. Chyba mi nie powiecie,
że bez pozwolenia przestaliście lizać jaja Voldemortowi i tu przyszliście?
- Ty…
Nott został
powstrzymany przez jakiegoś śmierciożercę, który spojrzał na niego znacząco.
Ślizgon się uspokoił i zerknął na pana Weasley’a, uśmiechając się pogardliwie.
- Posłuchaj mnie
uważnie, Weasley, mamy szansę na dojście do porozumienia i zakończenia tej
bezsensownej wojny. Czarny Pan bardzo żałuje, że już tyle czarodziejskiej krwi
zostało przelanej i pragnie zapobiec temu procederowi – rzekł Nott – Jest gotów
usunąć się w cień i zniknąć z widoku, a wojna wówczas zostanie zakończona.
Jednak coś za coś.
- Coś za coś, tak? –
zapytał pan Weasley – Mów zatem. Jestem ciekaw czego może żądać Voldemort.
- Jedynym warunkiem,
aby zakończyć tę wojnę będzie oddanie twojej córki – rzekł Nott – Twoja córka
ma zostać moją żoną, albo wojna będzie trwała dalej i to wy przegracie.
Wszyscy bracia Ginny
poruszyli się. Najbliżej śmierciożerców stał Percy, który silnym ciosem w
szczękę pozbawił równowagi Notta, który runął na ziemię. Poplecznicy Voldemorta
wycelowali w niego różdżkami, ale je stracili, gdy Ron podniósł wskazujący
palec. Różdżki śmierciożerców wirowały wokół jego dłoni, jakby były na jakieś
niewidocznej karuzeli.
- Moi synowie doskonale
wyrazili to, co ja czuję – rzekł pan Weasley z pogardą i złością w głosie – Nigdy
nie oddam byle śmieciowy mojej córki.
- Dumbledore na pewno
nie będzie zadowolony z takiej decyzji i rozkaże ci oddać twoją córkę – rzucił
jeden ze śmierciożerców.
- Skoro Dumbledore jest
taki mądry niech odda własną córkę, jeśli jakąś posiada – powiedział Charlie,
nerwowo zaciskając pięści.
- Nie z tobą rozmawiam
– warknął śmierciożerca.
Wściekłość jaką widać
było u Weasley’ów trudno było z czymkolwiek porównać. Molly otwierała już usta,
gdy zauważyła jak jej najmłodszy syn wstaje z miejsca i coś ją powstrzymało
przed wyrzuceniem z siebie kąśliwej uwagi. Pan Weasley delikatnym uciskiem
powstrzymał Percy’ego i Billa przed rękoczynami. Ron zatrzymał się przed
śmierciożercami i oparł się pośladkami o krawędź stołu. Skrzyżował ramiona na
piersi i przechylił głowę na prawo jak zaciekawiony noworodek.
- Skończmy to udawania,
bo stało się nudne – rzekł Ron z wyczuwalną pogardą w głosie – Przychodzicie tu
i nie okazujecie mojemu ojcu ani odrobiny szacunku. Swoją postawą obrażacie
moje rodzeństwo, rodziców i przyjaciół. Do tego żądacie od nas, abyśmy wam
oddali Ginny. Głupie kutasy, zapomnieliście przed kim stoicie?
Pani Weasley krzyknęła
ostrzegawczo: „Ron!”, ale nikt na to nie zwrócił uwagi. Wszyscy byli
zaciekawieni słowami najmłodszego z synów Weasley’ów i czekali co na to
odpowiedzą śmierciożercy.
- Myślisz, że się
ciebie boimy, Kasparow – odezwał się Nott, a nie licząc kilku osób, wszyscy
byli zdumieni tym co usłyszeli. Każdy wiedział, że Kasparow jest jednym z
dowódców Klanu Lordów. Pani Weasley kilka dni temu widziała list gończy za nim,
a teraz uświadomiła sobie, że to jej syn – Ciekawi mnie skąd wiesz, że
rozpracowaliśmy waszą tożsamość?
- To jest banalnie
proste – rzekł Ron – To na mój rozkaz, szpieg wyjawił Dumbledore’owi prawdę.
Powiedział, że ja, Ginny, Neville, Luna, Harry i Hermiona założyliśmy Klan
Lordów. Powiedział mu, że osiągnęliśmy poziom boskich czarodziejów. Dumbledore
o wszystkim powiedział Snape’owi i kazał mu to przekazać Voldemortowi. Mamy
przewagę nad tymi ciotami i to dzięki mnie.
- Jesteś głupcem,
myśląc, że was się boimy – warknął jeden ze śmierciożerców – Straciliście swoją
szansę. Wszyscy – rzekł i powoli się przemieścić. Zatrzymał się tuż za
Nevill’em i rozejrzał się wokół z pogardą w czarnych oczach – A wasze
przyjaciółki zostaną kurwami.
Śmierciożerca nie
przewidział takiej reakcji Neville’a. Fidelis szybko wstał ze swojego miejsca,
obrócił się do poplecznika Voldemorta i chwycił go za przód szaty. Następnie
przerzucił go przez siebie i śmierciożerca uderzył z impetem w blat stołu
plecami, wydając z siebie jęk bólu. Neville od razu złapał poplecznika
Voldemrota za szyję i mocno zacisnął na niej palce. Śmierciożerca zaczął tracić
oddech i próbował się bronić, chwytając Neville’a za twarz, szyję i szatę, ale
nie przynosiło to żadnego efektu. Przynajmniej takiego jakiego by oczekiwał.
- Nie masz prawa nas
atakować! – wrzasnął jeden ze śmierciożerców – Chroni nas święte prawo posłów! –
sięgnął prawą dłonią do kostki i wyjął z niej zapasową różdżkę, którą wycelował
w Neville’a, oczekując reakcji z jego strony.
Ginny wyprostowała wskazujący
i środkowy palec swojej prawej dłoni, które złączyła. Delikatnie nimi machnęła
w swoją stronę, a śmierciożercę podniosło i z dużą prędkością wystrzeliło w
stronę Malutkiej. Najmłodsza latorośl Weasley’ów podskoczyła, a jej lewa noga
zaświeciła się na złoto. Wyprowadziła silny kopniaka w twarz poplecznika
Voldemorta, a jego głowa eksplodowała, wyrzucając strumienie krwi. Bezgłowe
ciało z impetem uderzyło w stół, przesunęło się po nim i z łoskotem spadło na
podłogę. Ginny wylądowała delikatnie na blacie stołu i rozłożyła delikatnie
ramiona, jakby zachęcała śmierciożerców do ataku.
- Aby stosować to
prawo, musicie je przestrzegać od początku do końca – rzekł Artur – A nie
wtedy, gdy wam to odpowiada. Nie mówcie, że jesteście zdziwienie, że jeden z
was… – pan Weasley urwał, patrząc jak Neville wypuszcza z rąk martwego
śmierciożercę –… dwóch z was zginęło. Trwa wojna, panowie. A jak to się mówi…
Na wojnie i w miłości wszystkie chwyty są dozwolone.
Nott zaczął nerwowo
rozglądać się za drogą ucieczki po całej kuchni, a po chwili krótkim
machnięciem dłoni dał do zrozumienia swoim towarzyszom, aby zaczęli się
wycofywać. Nie przejmował się tym, że znak był bardzo czytelny. Chciał jak
najszybciej wrócić do domu i o wszystkim opowiedzieć Voldemortowi. Wiedział, że
jego pan ceni każdą informację o Klanie Lordów. Prócz tego kto rządzi tą
organizacją, nic o niej nie wiedzieli.
Nott i śmierciożercy
odwrócili się w stronę drzwi, aby stanąć jak wryci. Ze zdumieniem, które
pojawiło się w ich oczach patrzyli na Lunę oraz bliźniaków. Żaden z
popleczników Lorda Voldemorta nie zauważył jak cała trójka się przemieszcza, a
jednak znaleźli się między nimi, a drzwiami. Lewe ramię Freda zaświeciło się na
złoto. Jeden z bliźniaków Weasley wziął zamach i przebił ręką pierś jednego ze
śmierciożerców. Z tułowia poplecznika Voldemorta trysnęła krew, gdy Fred cofnął
swoje ramię, a śmierciożerca opadł martwy z głośnym łoskotem uderzając o
podłogę. W tym czasie George załapał drugiego ze śmierciożerców za szyję. Ten
chwycił jedną dłonią go za przegub, a drugą za szyję. George uśmiechnął się
psotnie, jakby właśnie miał wywinąć komuś jakiegoś figla. Jego dłoń stanęła w
płomieniach, ale nie takich zwyczajnych. Jego ramię płonęło czarnym ogniem.
Śmierciożerca wrzasnął z bólu i puścił przegub George’a. Gdy wyjął z czarnego
ognia swoją dłoń z bólem i zdumieniem w oczach przyglądał się spopielonej
dłoni, która się rozsypała. Przypalony rękaw szaty opadł i wszystkim ukazał się
żarzący się przegub poplecznika Voldemorta. George zacisnął pięść na szyi
swojego przeciwnika, która pękła, a głowa śmierciożerca podskoczyła do góry,
jak piłka. W miejscu, gdzie się zaczynała szyja widać było żar, jakby palono
tam ognisko. Taki sam widok ukazał się wszystkim na bezgłowym ciele
śmierciożercy. W miejscu, gdzie zaczynała się szyja.
Śmierciożerca, który
stał naprzeciwko Luny, drżał ze strachu. Patrzył na nią jakby była
najokrutniejszym potworem, którego dane mu było w swoim życiu spotkać. Kolana i
ramiona tak mu się trzęsły, że mógłby nimi wybijać rytm do tańca. Jednak po
chwili zebrał w sobie resztki odwagi, a raczej strachu przed swoim panem. Każdy
śmierciożerca napędzany był strachem przed karą z ręki Lorda Voldemorta. I to
była ich największa słabość.
Śmierciożerca zacisnął
prawą pieść i wyprowadził cios w twarz Luny. Marzycielka swobodnie podniosła
lewą dłoń i złapała pięść przeciwnika. Mocno wbiła palce w dłoń śmierciożercy,
a następnie wyprowadziła cios prawą dłonią. Uderzyła w łokieć śmierciożercy i
przełamała go, a poplecznik Voldemorta wrzasnął z bólu. Natomiast w jego czach
pojawiły się łzy cierpienia. Jednak Luny nie okazywała litości dla
śmierciożerców, tak jak oni i Lord Voldemort nie okazywali litości innym.
Zamachnęła się lewą pięścią i uderzyła śmierciożercę w twarz. Jego maska opadła
z głośnym łoskotem na podłogę. Jednak nie tylko to spadło z jego twarzy. Cios
Marzycielki był tak silny, że urwała mu dolną szczękę, która spadła na pobliską
kuchenkę. Śmierciożerca jeszcze głośniej wrzasnął z bólu, opadł na kolana, a z
urwanej części twarzy krew lała się jak z odkręconego kranu. Luna wycelowała w
jego głowę wskazującym palcem prawej dłoni. Wystrzelił z niego czarny promień,
który przebił środek czoło śmierciożercy. Poplecznik Voldemorta zachwiał się, a
w jego oczach zgasło życie, gdy opadła na bok.
Siedmioro wojowników
Klanu otoczyło pozostałych śmierciożerców, którzy stanęli do siebie plecami,
celując w nich różdżkami. Członkowie Klanu Lordów wycelowali w nich
wskazującymi palcami, a jeden ze śmierciożerców przełknął głośno ślinę.
- Czarny Pan wam tego
nie daruje – rzucił Nott.
- Za to, że umieracie,
podziękujcie właśnie jemu – rzekł Ron – To on sprawił, że jesteśmy
psychopatycznymi mordercami. Niepotrzebnie nas wciągnął do Departamentu
Tajemnic.
- Nie odważycie się –
powiedział ze strachem w głosie jeden ze śmierciożerców.
Z palców wojowników
Klanu wystrzeliły czarne promienie, które przebijały twarze, klatki piersiowe
oraz szyje śmierciożerców. Jedynie Nott wykazał się szybką reakcją i unikną
promieni, padając na podłogę i zasłaniając swoją głowę. Śmierciożercy jeden po
drugim padali martwi na podłogę wokół Notta.
- Myślisz, że o tobie
zapomnieliśmy, Nott? – zapytał Neville, chwytając go za kark i podnosząc do
góry – Niepotrzebnie tu przyszliście.
- Nie zabijecie mnie –
rzucił nieco niepewnie Nott – Jestem jedynym synem mojego ojca i mogę korzystać
z wielu przywilejów, z których i ty korzystasz, Longbottom.
- Nie przestrzegam praw
ludzkich – rzekł Neville i rzucił go pod nogi Ginny. Ta stanęła na jego twarzy,
a Ślizgon z przerażeniem wpatrywał się w jej brązowe oczy.
- Błagam – wyszeptał –
Weasley, nie jesteś taka. Jesteś dobra i szlachetna.
- Dobra i szlachetna? –
zapytała Ginny, mrużąc oczy w geście pogardy – O tak. Jestem dobra w zabijaniu.
A jeśli chodzi o „szlachetność”… W sumie, możesz mnie nazwać szlachetną.
Zabijałam szlachciców, prawda?
Ginny zacisnęła pięść i
szybko otworzyła dłoń. Pojawiła się żółta tarcza, która kręciła się wokół własnej
osi. Malutka zamachnęła się i rzuciła ją w Notta. Tarcza przecięła jego szyję,
pozbawiając śmierciożercę szyi.
- Dobra – mruknął
Neville, gdy Nott został zabity – Ukryjmy ciała.
- A ja wszystko wyjaśnię – zaproponował Artur,
podchodząc do swojej żony i gości.
Artur bardzo starał
się, aby wszystko wyjaśnić swojej żonie i przyjaciołom. Najbardziej obawiał się
reakcji Molly. Jednak poszło mu nieźle. Pani Weasley zaakceptowała to, że jej
dzieci należą do Klanu Lordów, a dwójka z nich jest współzałożycielami tej organizacji.
Wiedziała, że Ginny odziedziczyła po niej opór, a po ojcu dążenia do swoich
celów. Nie mogła przecież walczyć z własną córką. Ronowi też odpuściła. Stał
się mężczyzną i niezwykle potężnym czarodziejem. Doskonale to widziała i
wiedziała, że nie uda jej się go tak łatwo przekonać do swoich racji. Zawsze
mogła wydać rozkaz, ale wątpiła, aby coś zadziałało. W każdym razie… Wielu się
dziwiło jakim cudem Arturowi udało się przekonać Molly, że to nic złego, że
czwórka ich dzieci jest w Klanie Lordów. Ten niepozorny czarodziej miał parę
asów w rękawie.
Neville szedł
korytarzem drugiego piętra. Dzisiejszy dzień był bardzo męczący i pani Weasley
zaproponowała wszystkim gościom, aby przenocowali u nich. Fidelis nie mógł
powiedzieć, że odczuwał zmęczenie. W końcu raz dwa rozprawili się ze
śmierciożercami. Jednak jedna myśl mu nie dawała spokoju, a raczej pytanie. Czy
Dumbledore naprawdę współpracuje z Voldemortem? Nie potrafił w to uwierzyć,
jednak pewne fakty przemawiały za tą współpracą. Z sielankową łatwością oddawał
Ginny śmierciożercom i pozwolił im wejść do Nory. Neville nie potrafił
uwierzyć, że poplecznicy Voldemorta przełamaliby te zaklęcia. Były naprawdę
silne i trzeba było mieć albo ogromną moc albo ogromne doświadczenie, żeby je
złamać. A śmierciożercy, którzy przybyli do Nory byli młodzi i nie należeli do
najpotężniejszych czarodziejów świata. Jedno wiedział. O tych podejrzeniach
trzeba poinformować Harry’ego i Hermionę. Potem podejmą odpowiednie działania.
Fidelis zatrzymał się
przed drzwiami do pokoju Ginny. Stał tak przez kilka minut i wpatrywał się w
nie. Jego wyobraźnia podesłała mu wiele szalonych obrazów, na których widział
siebie i Ginny. Lekko się uśmiechnął. Po co polegać na wyobraźni, skoro można
zrealizować swoje fascynacje? Popchnął drzwi i wszedł do środka bez pukania.
Przez moment pomyślał, że tego pożałuje, ale szybko pozbył się tej myśli. Ginny
nie była bardziej niebezpieczna niż on.
Neville cicho zamknął
za sobą drzwi i rozejrzał się za Ginny. Od razu ją dojrzał. Klęczała przy
łóżku, czegoś pod nim szukając. Wypinała do góry pośladki, a Neville poczuł jak
jego organizm reaguje w odpowiedni sposób. Powoli podszedł do Ginny i ukląkł za
nią. Klepnął ją w pośladki, a Malutka cicho pisnęła, prostując się. Delikatnie
zerknęła przez ramię i uśmiechnęła się, widząc znajomą twarz. Objęła Neville’a
za kark dłońmi i pocałowała go. Fidelis przesunął dłonie z jej pośladków na
piersi, na których zacisnął palce. Fidelis zaczął całować Malutką po szyi, a
ona odchyliła głowę na bok, aby miał lepszy dostęp do jej delikatnej szyi.
Neville powoli przesunął swoją prawą dłoń z jej piersi, ukrytej pod bluzą,
poprzez jej brzuch i zatrzymał na jej podbrzuszu, tuż przy wiązaniu jej dresów.
Powoli rozwiązał sznurki i wsadził dłoń w jej dresowe spodnie, a następnie w
figi. Ginny cicho jęknęła, gdy Neville umieścił dwa palce w jej mokrej cipce.
Fidelis rozpoczął szybkie ruchy dłonie, jednocześnie mocniej zaciskając drugą
dłoń na jej piersi. Ginny odchyliła mocno do tyłu głowę, zamknęła oczy i wydawała
z siebie coraz głośniejsze jęki. Oboje byli tak sobą pochłonięci, że nawet nie
zauważyli jak ktoś wszedł do pokoju Ginny.
Neville wyjął dłoń z
cipki przyjaciółki i sprawnymi ruchami rozpiął zamek jej bluzy, aby ją ściągnąć
z Ginny, a następnie odrzucić na bok. Po chwili ściągnął z Malutkiej jej
cieniutki podkoszulek, aby na końcu zdjąć z niej stanik. Neville z powrotem
zacisnął dłonie na piersiach Ginny. Tym razem nagich. Szybkimi ruchami języka
na jej szyi sprawił, że jej oddech stał się cięższy i szybszy. Fidelis
przesunął dłonie na jej biodra i ściągnął jej spodnie oraz figi do połowy ud.
Prawą dłonią złapał ją za nagą pierś, a dwa palce lewej wsadził w jej mokrą
cipkę i zaczął energicznie ruchy. Ginny z powrotem zaczęła wydawać z siebie
głośne jęki, łapiąc Neville’a za kark. Naga pierś Malutkiej coraz szybciej się
unosiła i opadała, a jej jęki podniecenia z każdym kolejnym ruchem jej
przyjaciela były głośniejsze. Po kilku chwilach wydała z siebie głośny jęk
spełnienia, wyginając ciało w łuk.
- M-mama? – rzuciła niepewnie
naga Ginny, gdy odwróciła się do Neville’a.
Fidelis szybko się
odwrócił i ujrzał panią Weasley. Poczuł lekkie ukłucie strachu w sercu. Ale im
się oberwie. A on jest taki napalony. Czy pani Weasley nie mogła przyjść tutaj
później? Albo w ogóle?
Neville i Ginny
niepewnie na siebie spojrzeli. Molly, zamiast wybuchnąć gniewem, lekko się
uśmiechała. W jej oczach widać było… pożądanie. Ginny poczuła nieco niepewnie.
Nigdy nie widziała takiego czegoś w oczach swojej matki. Prawdę mówiąc,
sądziła, że jej rodzicom już takie pożądanie minęło. Jednak chyba się myliła.
- Przypominacie mnie i
Artura – powiedziała nagle Molly, a Neville i Ginny po raz kolejny na siebie
spojrzeli. Tym razem ze zdumieniem – Pamiętam jak ja i Artur byliśmy w waszym
wieku. Nie zwracając uwagi na otaczający nas świat, pieprzyliśmy się wszędzie.
Nawet jeśli czuliśmy, że nas złapią. Jednak to nie było istotne – spojrzała na
dwójkę młodych Gryfonów – W sumie… Mogę was czegoś nauczyć, prawda?
Molly zaskoczyła swoją
wypowiedzią jedyną córkę i jej przyjaciela. Oboje mieli szeroko otwarte usta
oraz rozszerzone oczy, a po chwili z ich ust wydobyły się jakieś trudne do
zrozumienia dźwięki, z których Molly wydobyła jedynie: „eee”. Molly uznała to
za twierdzącą odpowiedź i podeszła do dwójki Gryfonów.
Molly bez najmniejszego
wahania czy oznak oporu pocałowała zaskoczonego Neville’a, który nawet nie
odwzajemnił od razu pocałunku. Dopiero po chwili zaczął oddawać pocałunek,
przymykając oczy, a jego dłonie znalazły się na pośladkach Molly. Ginny jednak
nadal była w szoku. Potrząsała głową, jakby próbował pozbyć się niechcianego
obrazu. Pomyślał, że wypiła za dużo ognistej whiskey i ma dziwne wizje na
jawie. Dyskretnie uszczypnęła się w ramię i już wiedziała, że wszystko dzieje
się naprawdę. To było bardzo szalone. Trójkąt z własną matką? Lekko się uśmiechnęła.
To było w jej stylu. Od Departamentu Tajemnic uwielbiała szaleństwo. Nieważne
czy w łóżku czy też w walce.
Malutka sprawnymi ruchami
stóp zdjęła z siebie buty, które znalazły się pod jej łóżkiem. Następnie
zaczęła przestępować z nogi na nogę, zdejmując z siebie spodnie i figi, które
Neville wcześniej z niej nieco zdjął. W tym czasie jej matka całowała Fidelisa,
pozbawiając go górnej części jego ubioru. Molly spojrzała na Ginny. Delikatnie
położyła na jej prawym ramieniu lewą dłoń i nacisnęła je. Malutka uklękła przed
Neville’em, tak samo jak jej matka. Pani Weasley nachyliła się i szepnęła coś
na ucho Ginny. Młodsza z rudowłosych wywróciła oczami.
- Oh, mamo, mam w tym
już doświadczenie – zapewniła Malutka.
- Oh, tak? – zapytała Molly
– To pokaż.
Ginny wzruszyła
ramionami i zbliżała głowę do krocza Neville’a. Molly ze zdumieniem przyglądała
się jak jej córka za pomocą ust i języka rozpina pasek oraz rozporek spodni
Fidelisa. To ją bardzo zaskoczyło. Sądziła, że jej córka nie doświadczyła
jeszcze takiego rodzaju seksu. Jednak się pomyliła. Jednak czuła, że może
jeszcze czegoś nauczy oboje.
Ginny chwyciła oburącz
nasadę penisa Neville’a, a jego czubek wsadziła w swoje usta i zaczęła
energicznie poruszać głową w przód oraz w tył. Molly nachyliła się i zaczęła
lizać oraz ssać jądra Neville’a. Fidelis odchylił głowę do tyłu, położył dłonie
na swoich biodrach i wydawał z siebie głośne westchnięcia. Pani Weasley bez
wahania wsadziła dwa palce w mokrą cipkę swojej córki i zaczęła nimi
energicznie poruszać. Malutka zaczęła wydawać z siebie zdławione jęki, ale nie
przerwała ssania kutasa Neville’a. Wyjęła z ust penisa i objęła go wargami, aby
zacząć energicznie poruszać głową w dół oraz w górę. Molly oderwała się od
jąder Gryfona i zaczęła lizać oraz całować czubek penisa Fidelisa. Neville z
każdym ruchem obu rudowłosych kobiet, wydawał z siebie coraz głośniejsze
westchnięcia. Po chwili pociągnął na łóżko Molly, która padła na nie plecami.
Prawą nogę położyła na jego barku, a lewą objęła jego biodra. Neville przez
kilka krótkich chwil ocierał się o mokrą cipkę pani Weasley, aby po chwili
wsadzić w nią swojego twardego penisa. Molly wydała z siebie głośny jęk, wyginając
ciało w łuk, a Fidelis złapał ją za nagie piersi. Zaczął energicznie poruszać
biodrami, a jego jądra uderzały ją o jej nagie pośladki. Tymczasem Ginny
uklękła za nim i delikatnie lizała jego jądra. Neville przyspieszył ruchy, a z
otwartych ust Molly wydobył się głośniejszy jęk. Fidelis odchylił głowę do
tyłu, zagryzając wargi i zamykając oczy. Po kilku chwilach wyjął penisa z cipki
Molly, a ta uklękła przed nim i wzięła jego kutasa między swoje nagie piersi.
Zaczęła poruszać się w górę i w dół, a jego penis zbliżał się coraz bardziej do
jej twarzy z kolejnym jej ruchem. Po chwili delikatnie go pocałowała, aby po
momencie za każdym kolejnym jej ruchem brać go do ust. Neville cicho wzdychał z
podniecenia. Teraz już wiedział po kim Ginny odziedziczyła to wyuzdanie.
Molly szepnęła coś na
ucho córki, a ta weszła na usta i wypięła pośladki w stronę Neville’a, kładąc
głowę na materacu i patrząc na przyjaciela, lekko przegryzając wargi. Molly
powiedziała coś na ucho Fidelisa, a ten ze zdumieniem spojrzał na kobietę.
- Mówię ci –
powiedziała pani Weasley – To daje lepsze doznania.
Neville postanowił
zastosować wskazówki Molly. Podszedł do Ginny i chwycił ją za pośladki, które
odciągnął na bok. Bez wahania wsadził penisa w jej odbyt i od razu rozpoczął
energiczne poruszanie biodrami. Zwykle czekał aż dziewczyna się przyzwyczai do
takiego stanu rzeczy, ale pani Weasley poradziła mu, aby od razu rozpoczął „jazdę”.
Z otwartych ust Ginny wydobył się głośny okrzyk bólu, który z czasem przerodził
się w okrzyk podniecenia. Molly uklękła za Neville’em i zaczęła lizać jego
jądra, jednocześnie wsadzając dwa palce w mokrą cipkę Ginny, którymi
energicznie poruszała. Malutka złapała się za piersi, zagryzając wargi.
Podniecenie, które ją opanowała, zdawało się doprowadzać ją do szaleństwa. W
końcu jądra Neville’a zaczęły uderzać o jej mokrą cipkę. Po kilku chwilach
wydała z siebie odgłos spełnienia. Fidelis zrobił jeszcze kilka silnych ruchów
i wyszedł z Ginny. Malutka uklękła obok matki, a Neville wycelował w nie swoim
penisem.
- Przytul się, Ginny –
powiedziała Molly, przyciągając do swojej nagiej piersi głowę córki.
Malutka położyła głowę na lewej piersi
swojej matki i otworzyła szeroko usta. Neville coraz energicznie poruszał
dłonią po swoim kutasie, aż w końcu głośno jęknął, a jego sperma znalazła się
na piersi Molly oraz twarzy Ginny. Pani Weasley delikatnie popchnęła córkę, a
ta zaczęła zlizywać z penisa Fidelisa jego spermę.
Ron powoli zbliżał się
do swojego pokoju. Wszyscy bywalcy Nory rozeszli się do swoich sypialń.
Kasparow jednak miał nieco inne plany. Tylko problem polegał na tym, że nie
bardzo wiedział jak je w tym momencie zrealizować. Doskonale sobie zdawał
sprawę, że prawie wszyscy śpią.
Ron był na trzecim
piętrze. Już wchodzić na wyższe, gdy drzwi jednego z pokojów stanęły otworem i
wyszła z nich Luna. Ron nie potrafił na nią nie spojrzeć. Prócz niebieskich fig
nie miała na sobie żadnego stroju. Gryfonowi tyle wystarczyło, aby jego
organizm odpowiednio zareagował. Marzycielka lekko się uśmiechnęła i z powrotem
weszła do środka, na moment zerkając przez ramię. Ron rozejrzał się wokół i
wszedł do pokoju, w którym miała spać Luna.
Luna siedziała na łóżku
z nogą na nodze, delikatnie odchylona do tyłu, a na jej ustach widać było
szeroki uśmiech. Ron podszedł do niej. Zanim jednak zdążył cokolwiek zrobić,
Marzycielka znalazła się na kolanach przed nim. Ściągnęła z niego spodnie i
bokserki, a następnie włożyła w usta jego twardego penisa. Zaczęła energicznie
poruszać głową w przód oraz w tył. Po chwili Ron chwycił ją za tył głowy,
stanął nieco z boku i zaczął energicznie poruszać biodrami w przód oraz w tył,
napierając czubkiem swojego penisa na wnętrze jej policzka. Po chwili wyjął
penisa z jej ust i zaczął go energicznie pocierać. Luna pochwyciła w usta jego
jądra i delikatnie jej ssała, zaciskając jedną dłoń na swojej piersi, a dwa
palce drugiej trzymając w cipce, którymi energicznie poruszała. Wydawała przy
tym zdławione jęki.
Ron podniósł Lunę i
pozbawił ją sprawnym ruchem fig, a następnie z siebie zdjął górną część swojej
garderoby. Położył się na plecach, a Luna usiadła na nim okrakiem. Marzycielka
chwyciła go za twardego penisa i wsadziła go w mokrą cipkę. Kasparow zacisnął
dłonie na jej nagich piersiach, a Krukonka zaczęła poruszać biodrami w górę
oraz w dół, czując jak jądra jej kochanka uderzają o jej nagie pośladki. W
pomieszczeniu rozbrzmiały jej jęki. Zdawało się, że tylko ten dźwięk będzie
wypełniał ten pokój, gdy ich uszy zostały wypełnione przez skrzypnięcie drzwi.
Ron i Luna wpatrywali się
w swoje oczy z lekkim przerażeniem. Nie chcieli, aby ktokolwiek ich złapał na
tej „zabawie”. Powoli, jakby byli jednym ciałem, odwrócili głowy w stronę
drzwi. Stała tam Gabrielle – młodsza siostra Fleur. Ron pamiętał ją z Turnieju
Trójmagicznego, który odbywał się w Hogwarcie. Wówczas uznał, że nie ma więcej
jak osiem lat, ale teraz wyglądała jak dojrzewająca nastolatka. Już było widać
tu i ówdzie jej krągłości.
- Mogę się do was
przyłączyć? – zapytała Gabrielle, czym zaskoczyła oboje przyjaciół.
- A nie jest za młoda? –
zapytał ostrożnie Ron. Wiedział, że w takich sprawach należy być ostrożnym.
Jego siostra mu to udowodniła.
- Mam piętnaście lat –
odpowiedziała oburzona.
- Oh – rzucił zdumiony
Ron – Zdawało mi się, że dwa lata temu wyglądałaś na nie więcej jak osiem.
- Bo tak było –
przyznała – Trochę później natura nas obdarowuje.
- Aha – mruknął nieco
zdezorientowany Ron. Nie bardzo wiedział co odpowiedzieć. Na szczęście z pomocą
przyszła mu Luna:
- Jasne. Chodź.
Marzycielka z powrotem
zaczęła poruszać biodrami w górę i w dół, a Kasparow wciąż zaciskał dłonie na
jej nagich piersiach. Jednak zaczął obserwować rozbierającą się Gabrielle. Z
podziwem przyglądał się jej okrągłym pośladkom i kształtnym piersiom. Naga
Francuzka zgrabnie podeszłą do ich obojga i uklękła między nogami Rona.
Polizała jego jądra, aby następnie wsadzić język w odbyt Luny. Krukonka wydała
z siebie nieco głośniejszy jęk, a jej ruchy stały się szybsze. Gabrielle z
powrotem wróciła do jąder Gryfona. Zaczęła je ssać, lizać i całować. Ron wydawał
z siebie odgłosy zadowolenia, coraz mocniej zaciskając dłonie na nagich
piersiach Luny. Po kilku minutach Luna zeszła z niego, a Gabriella włożyła w
usta jego twardego penisa. Ron zanurzył dłonie w jej delikatnych włosach i
zaczął ruszać biodrami w górę oraz w dół, uderzając jądrami o jej brodę. Po
chwili zaprzestał tego działanie, a obie dziewczyny lizały, ssały i całowały
jego penisa. Po kilku długich chwilach Ron wstał i stanął za Gabriellą.
Francuzka wypięła w jego stronę pośladki, łapiąc się za prawy, który odciągnęła
na bok. Kasparow przez moment ocierał się o nie kutasem, aby następnie włożyć
swojego twardego penisa w jej odbyt. Gabriella wydała z siebie głośny okrzyk
podniecenia. Ron przez moment stał w bezruchu, aby następnie złapać Francuzkę
za biodra i rozpocząć delikatne ruchy w przód oraz w tył. Gabriella wydawała z
siebie głośne okrzyki, a Luna położyła się przed nią. Francuzka od razu
zrozumiała. Zaczęła całować i lizać cipkę Krukonki, aby po chwili włożyć w nią
swój język, wywijając nim na wszystkie strony. Luna wydała z siebie głośny jęk,
a Gabriella poczuła w ustach soki Marzycielki. Wsadziła sobie w mokrą cipkę dwa
palce i zaczęła nimi energicznie poruszać. Tymczasem Ron coraz więcej energii wkładał
w swoje ruchy. W końcu jego jądra zaczęły uderzać o cipkę Gabrielli. Luna
wstała i kucnęła obok Francuzki. Delikatnie całowała jej pośladki, patrząc w
oczy Rona. Ten był coraz bardziej podniecony, a Luna jęknęła, gdy poczuła palce
Francuzki w swojej cipce. Oboje dziewczyny wydawały z siebie głośne odgłosy
podniecenia, aż w końcu obie osiągnęły spełnienie. Najpierw Luna wydała z
siebie przydługi jęk, a zaraz po niej Gabriella. Ron wyjął penisa z odbytu Francuzi
i wycelował w jej pośladki. Luna przyłożyła policzek do jej prawego pośladka.
Otworzyła szeroko usta i wystawiła język. Ron energicznymi ruchami, poruszał
dłonią po swoim penisie, aż w końcu głośno jęknął, a jego nasienie znalazło się
na pośladkach Gabrielli i twarzy Luny. Krukonka przełknęła spermę, która znalazła
się na jej języku, a następnie zlizała tą, która była na pośladkach Francuzki.
Gabriella uklękła przed Luną i pocałowała ją, a Marzycielka przekazała jej
część spermy w tym pocałunku.
- Uwielbiam takie wieczory
– szepnął Ron i zbliżył głowy obu dziewczyn do swojego penisa.
Molly taka wyuzdana? I dobrze!
OdpowiedzUsuńZajebista część! Czekam na kolejen!
nie mam pojęcia skąd ty te pomysły bierzesz, ale oby tak dalej
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńNo cóż Pani Weasley jakoś mi tu nie pasuje, ale przyznać musze że fajnie wyszło czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńFajne!
OdpowiedzUsuń