Translate

sobota, 19 kwietnia 2014

29. Wielkanoc 1

- Arturze! – zawołała oburzona pani Weasley, patrząc na swojego męża – To są jeszcze dzieci. Nie uważasz, że zdążą jeszcze posmakować alkoholu?
Artur spojrzał na swoją żonę, a następnie dokończył dolewać ognistą whiskey Neville’owi. Mimo, że Wielkanoc nie była traktowana przez panią Weasley jako ważne święto, to zawsze chętnie gościła przyjaciół w tym czasie. I teraz tak było. Do Nory na przerwę świąteczną przyjechali Ginny i Ron. Na obiad świąteczny zostali zaproszeni Neville z babcią oraz Luna z ojcem. Prócz nich w Norze pojawili się wszyscy synowie Weasley’ów. Nawet Percy, który pogodził się z rodziną i przyznał do błędu. Bill przyprowadził także Fleur oraz Gabrielle, które urodą onieśmielały wszystkich wokół.
- Och, moja droga, Molly – rzekł pan Weasley, nalewając ognistą Ronowi – Są już wystarczająco dorośli, żeby wiedzieć co nieco o życiu. Mamy takie czasy, że teraz wszystkie oczy wpatrzone są z nadzieją w nich, a nie w Dumbledore’a. Zresztą… Profesor już swoje przeżył i nie jest już taki młody. Teraz do nich należy decydujący cios.
- Profesor Dumbledore mimo swojego wieku jest naprawdę potężnym czarodziejem – powiedziała Molly.
- Och, znam przynajmniej sześciu, którym mógłbym buty lizać – rzucił beztrosko pan Weasley, wprawiając w zdumienie prawie wszystkich zgromadzonych. Od zawsze wypowiadał się o Dumbledore’rze w samych superlatywach, więc wszystkich zaskoczyła jego negatywna ocena dyrektora Hogwartu.
- To jednak nie tłumaczy czemu ich poisz ognistą whiskey – powiedziała pani Longbottom, patrząc surowo na pana Weasley’a. W większości przypadków to bardzo dobrze działo. Niewielu udało się nie ugiąć pod tym spojrzeniem. I Artur mógł się do tego elitarnego grona zaliczyć. Jakby nigdy nic, lekko się uśmiechnął, patrząc prosto na panią Longbottom:
- Och, Augusto, po co te niepotrzebne złudzenia. Wszyscy doskonale wiemy, że już nie raz ani nie dwa próbowali ognistej whiskey, prawda? Kto odmówi Harry’emu Potterowi? W tym kraju zrobiono z niego króla, a co za tym idzie, jego najlepsi przyjaciele są uważani za mędrców. Doskonale sobie zdaję sprawę, że mój syn od czasu do czasu popala marihuanę wraz z Neville’em i Harrym – zarówno Fidelis jak i Kasparow zakrztusili się pitym napojem – A ty, Ksenio? – zwrócił się do ojca Luna – Uważasz, ze twoja córeczka jest dziewicą? – zapytał, a pan Lovegood pokiwał głową z dumą na twarzy – Nie bądź głupi, mój drogi – Luna zamknęła oczy i zaczęła się modlić w duchu, aby pan Weasley nie wspomniał o swojej przygodzie z nią. Zresztą… Chyba nie byłby na tyle głupi, aby mówić o tym przy żonie – Rozczaruję cię, Ksenio. Ja doskonale sobie zdaję sprawę, że moja córka nie jest już niewinną dziewczynką. Powinieneś też przeczuwać, że twoja córka nieco się zmieniła.
- Zaraz, zaraz – odezwała się gniewnie pani Weasley, patrząc na najmłodsze dziecko – Ginny, czemu nie zaprzeczasz? A ty, Luna?
Obie dziewczyny uniknęły odpowiedzi. Mogłyby zaprzeczyć, ale po co ukrywać taką prawdę.
- Och, daj spokój, mamo – rzucił beztrosko Ron – Na karku czujemy oddech Voldemorta, a ty przejmujesz się takimi głupotami? Ginny i Luna są wystarczająco odpowiedzialne, aby uniknąć różnego rodzaju chorób i ciąży.
Ron przemilczał fakt, że podczas imprezy z okazji zdobycia przez Gryfonów Pucharu Quidditcha, wypili eliksir, pod wpływem którego urządzili orgię. Być może to nie byłoby aż tak straszne, gdyby nie fakt, że nikt się nie zabezpieczył. Każdy bał się konsekwencji z tym związanych, ale Legolas obiecał, że po świętach przyrządzi odpowiedni eliksir, dzięki któremu będą mogli stwierdzić czy zaszły w nich jakieś zmiany.
Molly wciągnęła głośno powietrze przez usta, co sprawiło, że w pomieszczeniu rozbrzmiał cichy gwizd. Rozszerzyła wargi, aby coś powiedzieć, gdy drzwi kuchenne, prowadzące na podwórko stanęły otworem. Do środka weszło kilku śmierciożerców na czele z Teodorem Nottem, który uśmiechał się szeroko, jakby właśnie wygrał milion galeonów w loterii „Proroka Codziennego”. Ron zmrużył brwi. Nie spodobało mu się, że śmierciożercy weszli do jego rodzinnego domu jak do siebie. I miał zamiar to okazać.
- Nikt was nie nauczył, że gdy przychodzi się do kogoś należy zapukać i oczekiwać zaproszenia? – zapytał Ron, a w jego głosie wyraźnie było słychać ukrytą groźbę.
- Cała Wielka Brytania należy do Czarnego Pana, a więc tylko jego pytamy się o pozwolenia – rzucił pogardliwie Nott.
Ron i Neville wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Kasparow potarł wskazującym palcem lewej dłoni o brodę, dając znak Lunie, Ginny, Fredowi, George’owi i swojemu ojcu, żeby czekali na sygnał do ataku. Artur lekko się uśmiechnął. Od kiedy widział swoje dzieci i przyjaciół w akcji, zapragnął posiąść takie umiejętności. Co prawda, nie dorastał im do pięt, ale trening, który opracował dla niego Remus sprawił, że nie potrzebował już różdżki do rzucania klątw. Niestety, nie miał jeszcze okazji, aby sprawdzić swoje nowe umiejętności w walce.
- Zanim cokolwiek powiecie, śmierciożercy, pamiętajcie, że nie jesteście w jednym ze swoich fortec, a w moim domu. Za każde słowo, które mi się nie spodoba, zapłacicie życiem – rzekł Artur, wprawiając w zdumienie swoją żonę, najstarszych synów i gości w Norze. Jednak najbardziej zdumieni byli śmierciożercy, którzy lekko otumanieni patrzyli na siebie, jakby szukali wśród siebie jakiegoś mędrca, który by im powiedział jak zinterpretować słowa głowy rodziny Weasley.
- Nie bądź śmieszny, Weasley – rzekł jeden z zamaskowanych śmierciożerców – Bez pozwolenia Dumbledore’a nawet po dupie się nie podrapiesz.
- To trochę zastanawiające – porozumiał się telepatycznie Neville z Ginny, Ronem, Luną, Fredem, George’em i panem Weasley’em – Podobno Dumbledore rzucił na Norę zaklęcia ochronne, które trudno jest pokonać. A jednak na śmierciożercach nie widać choćby najmniejszych oznak trudności czy zmęczenia.
- Chcesz powiedzieć, że Dumbledore pracuje dla Voldemorta? – zapytał telepatycznie pan Weasley, obserwując śmierciożerców.
- Raczej, że Voldemrot pracuje dla Dumbledore’a – odrzekł Neville.
- A nie jest czasem tak, że chce poświęcić wszystkich w Norze dla większego dobra? – zapytała Ginny.
- Czas pokaże – rzekł Ron za pomocą umysłu – Na razie przejmujmy się śmierciożercami.
- Dobrze – rzucił spokojnie pan Weasley, ignorując obelgę jaką usłyszał. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego najmłodsze dzieci i ich przyjaciele nie pozwolą odejść stąd śmierciożercom żywym, ale należało najpierw dowiedzieć się o co chodzi – Skończmy te zwyczajowe uprzejmości i przejdźmy do konkretów. Powiedzcie co tu robicie i czego chcecie, a następnie stąd wyjdźcie. Nie jesteście mile widziani w moi domu.
- Nie za dużo sobie pozwalasz, Weasley? – zapytał Nott.
- Zamknij mordę, Nott, bo daję ci szansę na wyjścia stąd żywym – warknął pan Weasley, ignorując udawania spokojnego człowieka. Od kiedy zobaczył śmierciożerców w swoim domu, wszystko w nim się gotowało, a jakiś głos w jego głowie powtarzał, że ich śmierć zapewni jego rodzinie i gościom bezpieczeństwo, a to dla niego, jako głowy rodziny, było priorytetem – Mówcie czego chcecie. Chyba mi nie powiecie, że bez pozwolenia przestaliście lizać jaja Voldemortowi i tu przyszliście?
- Ty…
Nott został powstrzymany przez jakiegoś śmierciożercę, który spojrzał na niego znacząco. Ślizgon się uspokoił i zerknął na pana Weasley’a, uśmiechając się pogardliwie.
- Posłuchaj mnie uważnie, Weasley, mamy szansę na dojście do porozumienia i zakończenia tej bezsensownej wojny. Czarny Pan bardzo żałuje, że już tyle czarodziejskiej krwi zostało przelanej i pragnie zapobiec temu procederowi – rzekł Nott – Jest gotów usunąć się w cień i zniknąć z widoku, a wojna wówczas zostanie zakończona. Jednak coś za coś.
- Coś za coś, tak? – zapytał pan Weasley – Mów zatem. Jestem ciekaw czego może żądać Voldemort.
- Jedynym warunkiem, aby zakończyć tę wojnę będzie oddanie twojej córki – rzekł Nott – Twoja córka ma zostać moją żoną, albo wojna będzie trwała dalej i to wy przegracie.
Wszyscy bracia Ginny poruszyli się. Najbliżej śmierciożerców stał Percy, który silnym ciosem w szczękę pozbawił równowagi Notta, który runął na ziemię. Poplecznicy Voldemorta wycelowali w niego różdżkami, ale je stracili, gdy Ron podniósł wskazujący palec. Różdżki śmierciożerców wirowały wokół jego dłoni, jakby były na jakieś niewidocznej karuzeli.
- Moi synowie doskonale wyrazili to, co ja czuję – rzekł pan Weasley z pogardą i złością w głosie – Nigdy nie oddam byle śmieciowy mojej córki.
- Dumbledore na pewno nie będzie zadowolony z takiej decyzji i rozkaże ci oddać twoją córkę – rzucił jeden ze śmierciożerców.
- Skoro Dumbledore jest taki mądry niech odda własną córkę, jeśli jakąś posiada – powiedział Charlie, nerwowo zaciskając pięści.
- Nie z tobą rozmawiam – warknął śmierciożerca.
Wściekłość jaką widać było u Weasley’ów trudno było z czymkolwiek porównać. Molly otwierała już usta, gdy zauważyła jak jej najmłodszy syn wstaje z miejsca i coś ją powstrzymało przed wyrzuceniem z siebie kąśliwej uwagi. Pan Weasley delikatnym uciskiem powstrzymał Percy’ego i Billa przed rękoczynami. Ron zatrzymał się przed śmierciożercami i oparł się pośladkami o krawędź stołu. Skrzyżował ramiona na piersi i przechylił głowę na prawo jak zaciekawiony noworodek.
- Skończmy to udawania, bo stało się nudne – rzekł Ron z wyczuwalną pogardą w głosie – Przychodzicie tu i nie okazujecie mojemu ojcu ani odrobiny szacunku. Swoją postawą obrażacie moje rodzeństwo, rodziców i przyjaciół. Do tego żądacie od nas, abyśmy wam oddali Ginny. Głupie kutasy, zapomnieliście przed kim stoicie?
Pani Weasley krzyknęła ostrzegawczo: „Ron!”, ale nikt na to nie zwrócił uwagi. Wszyscy byli zaciekawieni słowami najmłodszego z synów Weasley’ów i czekali co na to odpowiedzą śmierciożercy.
- Myślisz, że się ciebie boimy, Kasparow – odezwał się Nott, a nie licząc kilku osób, wszyscy byli zdumieni tym co usłyszeli. Każdy wiedział, że Kasparow jest jednym z dowódców Klanu Lordów. Pani Weasley kilka dni temu widziała list gończy za nim, a teraz uświadomiła sobie, że to jej syn – Ciekawi mnie skąd wiesz, że rozpracowaliśmy waszą tożsamość?
- To jest banalnie proste – rzekł Ron – To na mój rozkaz, szpieg wyjawił Dumbledore’owi prawdę. Powiedział, że ja, Ginny, Neville, Luna, Harry i Hermiona założyliśmy Klan Lordów. Powiedział mu, że osiągnęliśmy poziom boskich czarodziejów. Dumbledore o wszystkim powiedział Snape’owi i kazał mu to przekazać Voldemortowi. Mamy przewagę nad tymi ciotami i to dzięki mnie.
- Jesteś głupcem, myśląc, że was się boimy – warknął jeden ze śmierciożerców – Straciliście swoją szansę. Wszyscy – rzekł i powoli się przemieścić. Zatrzymał się tuż za Nevill’em i rozejrzał się wokół z pogardą w czarnych oczach – A wasze przyjaciółki zostaną kurwami.
Śmierciożerca nie przewidział takiej reakcji Neville’a. Fidelis szybko wstał ze swojego miejsca, obrócił się do poplecznika Voldemorta i chwycił go za przód szaty. Następnie przerzucił go przez siebie i śmierciożerca uderzył z impetem w blat stołu plecami, wydając z siebie jęk bólu. Neville od razu złapał poplecznika Voldemrota za szyję i mocno zacisnął na niej palce. Śmierciożerca zaczął tracić oddech i próbował się bronić, chwytając Neville’a za twarz, szyję i szatę, ale nie przynosiło to żadnego efektu. Przynajmniej takiego jakiego by oczekiwał.
- Nie masz prawa nas atakować! – wrzasnął jeden ze śmierciożerców – Chroni nas święte prawo posłów! – sięgnął prawą dłonią do kostki i wyjął z niej zapasową różdżkę, którą wycelował w Neville’a, oczekując reakcji z jego strony.
Ginny wyprostowała wskazujący i środkowy palec swojej prawej dłoni, które złączyła. Delikatnie nimi machnęła w swoją stronę, a śmierciożercę podniosło i z dużą prędkością wystrzeliło w stronę Malutkiej. Najmłodsza latorośl Weasley’ów podskoczyła, a jej lewa noga zaświeciła się na złoto. Wyprowadziła silny kopniaka w twarz poplecznika Voldemorta, a jego głowa eksplodowała, wyrzucając strumienie krwi. Bezgłowe ciało z impetem uderzyło w stół, przesunęło się po nim i z łoskotem spadło na podłogę. Ginny wylądowała delikatnie na blacie stołu i rozłożyła delikatnie ramiona, jakby zachęcała śmierciożerców do ataku.
- Aby stosować to prawo, musicie je przestrzegać od początku do końca – rzekł Artur – A nie wtedy, gdy wam to odpowiada. Nie mówcie, że jesteście zdziwienie, że jeden z was… – pan Weasley urwał, patrząc jak Neville wypuszcza z rąk martwego śmierciożercę –… dwóch z was zginęło. Trwa wojna, panowie. A jak to się mówi… Na wojnie i w miłości wszystkie chwyty są dozwolone.
Nott zaczął nerwowo rozglądać się za drogą ucieczki po całej kuchni, a po chwili krótkim machnięciem dłoni dał do zrozumienia swoim towarzyszom, aby zaczęli się wycofywać. Nie przejmował się tym, że znak był bardzo czytelny. Chciał jak najszybciej wrócić do domu i o wszystkim opowiedzieć Voldemortowi. Wiedział, że jego pan ceni każdą informację o Klanie Lordów. Prócz tego kto rządzi tą organizacją, nic o niej nie wiedzieli.
Nott i śmierciożercy odwrócili się w stronę drzwi, aby stanąć jak wryci. Ze zdumieniem, które pojawiło się w ich oczach patrzyli na Lunę oraz bliźniaków. Żaden z popleczników Lorda Voldemorta nie zauważył jak cała trójka się przemieszcza, a jednak znaleźli się między nimi, a drzwiami. Lewe ramię Freda zaświeciło się na złoto. Jeden z bliźniaków Weasley wziął zamach i przebił ręką pierś jednego ze śmierciożerców. Z tułowia poplecznika Voldemorta trysnęła krew, gdy Fred cofnął swoje ramię, a śmierciożerca opadł martwy z głośnym łoskotem uderzając o podłogę. W tym czasie George załapał drugiego ze śmierciożerców za szyję. Ten chwycił jedną dłonią go za przegub, a drugą za szyję. George uśmiechnął się psotnie, jakby właśnie miał wywinąć komuś jakiegoś figla. Jego dłoń stanęła w płomieniach, ale nie takich zwyczajnych. Jego ramię płonęło czarnym ogniem. Śmierciożerca wrzasnął z bólu i puścił przegub George’a. Gdy wyjął z czarnego ognia swoją dłoń z bólem i zdumieniem w oczach przyglądał się spopielonej dłoni, która się rozsypała. Przypalony rękaw szaty opadł i wszystkim ukazał się żarzący się przegub poplecznika Voldemorta. George zacisnął pięść na szyi swojego przeciwnika, która pękła, a głowa śmierciożerca podskoczyła do góry, jak piłka. W miejscu, gdzie się zaczynała szyja widać było żar, jakby palono tam ognisko. Taki sam widok ukazał się wszystkim na bezgłowym ciele śmierciożercy. W miejscu, gdzie zaczynała się szyja.
Śmierciożerca, który stał naprzeciwko Luny, drżał ze strachu. Patrzył na nią jakby była najokrutniejszym potworem, którego dane mu było w swoim życiu spotkać. Kolana i ramiona tak mu się trzęsły, że mógłby nimi wybijać rytm do tańca. Jednak po chwili zebrał w sobie resztki odwagi, a raczej strachu przed swoim panem. Każdy śmierciożerca napędzany był strachem przed karą z ręki Lorda Voldemorta. I to była ich największa słabość.
Śmierciożerca zacisnął prawą pieść i wyprowadził cios w twarz Luny. Marzycielka swobodnie podniosła lewą dłoń i złapała pięść przeciwnika. Mocno wbiła palce w dłoń śmierciożercy, a następnie wyprowadziła cios prawą dłonią. Uderzyła w łokieć śmierciożercy i przełamała go, a poplecznik Voldemorta wrzasnął z bólu. Natomiast w jego czach pojawiły się łzy cierpienia. Jednak Luny nie okazywała litości dla śmierciożerców, tak jak oni i Lord Voldemort nie okazywali litości innym. Zamachnęła się lewą pięścią i uderzyła śmierciożercę w twarz. Jego maska opadła z głośnym łoskotem na podłogę. Jednak nie tylko to spadło z jego twarzy. Cios Marzycielki był tak silny, że urwała mu dolną szczękę, która spadła na pobliską kuchenkę. Śmierciożerca jeszcze głośniej wrzasnął z bólu, opadł na kolana, a z urwanej części twarzy krew lała się jak z odkręconego kranu. Luna wycelowała w jego głowę wskazującym palcem prawej dłoni. Wystrzelił z niego czarny promień, który przebił środek czoło śmierciożercy. Poplecznik Voldemorta zachwiał się, a w jego oczach zgasło życie, gdy opadła na bok.
Siedmioro wojowników Klanu otoczyło pozostałych śmierciożerców, którzy stanęli do siebie plecami, celując w nich różdżkami. Członkowie Klanu Lordów wycelowali w nich wskazującymi palcami, a jeden ze śmierciożerców przełknął głośno ślinę.
- Czarny Pan wam tego nie daruje – rzucił Nott.
- Za to, że umieracie, podziękujcie właśnie jemu – rzekł Ron – To on sprawił, że jesteśmy psychopatycznymi mordercami. Niepotrzebnie nas wciągnął do Departamentu Tajemnic.
- Nie odważycie się – powiedział ze strachem w głosie jeden ze śmierciożerców.
Z palców wojowników Klanu wystrzeliły czarne promienie, które przebijały twarze, klatki piersiowe oraz szyje śmierciożerców. Jedynie Nott wykazał się szybką reakcją i unikną promieni, padając na podłogę i zasłaniając swoją głowę. Śmierciożercy jeden po drugim padali martwi na podłogę wokół Notta.
- Myślisz, że o tobie zapomnieliśmy, Nott? – zapytał Neville, chwytając go za kark i podnosząc do góry – Niepotrzebnie tu przyszliście.
- Nie zabijecie mnie – rzucił nieco niepewnie Nott – Jestem jedynym synem mojego ojca i mogę korzystać z wielu przywilejów, z których i ty korzystasz, Longbottom.
- Nie przestrzegam praw ludzkich – rzekł Neville i rzucił go pod nogi Ginny. Ta stanęła na jego twarzy, a Ślizgon z przerażeniem wpatrywał się w jej brązowe oczy.
- Błagam – wyszeptał – Weasley, nie jesteś taka. Jesteś dobra i szlachetna.
- Dobra i szlachetna? – zapytała Ginny, mrużąc oczy w geście pogardy – O tak. Jestem dobra w zabijaniu. A jeśli chodzi o „szlachetność”… W sumie, możesz mnie nazwać szlachetną. Zabijałam szlachciców, prawda?
Ginny zacisnęła pięść i szybko otworzyła dłoń. Pojawiła się żółta tarcza, która kręciła się wokół własnej osi. Malutka zamachnęła się i rzuciła ją w Notta. Tarcza przecięła jego szyję, pozbawiając śmierciożercę szyi.
- Dobra – mruknął Neville, gdy Nott został zabity – Ukryjmy ciała.
- A ja wszystko wyjaśnię – zaproponował Artur, podchodząc do swojej żony i gości.
Artur bardzo starał się, aby wszystko wyjaśnić swojej żonie i przyjaciołom. Najbardziej obawiał się reakcji Molly. Jednak poszło mu nieźle. Pani Weasley zaakceptowała to, że jej dzieci należą do Klanu Lordów, a dwójka z nich jest współzałożycielami tej organizacji. Wiedziała, że Ginny odziedziczyła po niej opór, a po ojcu dążenia do swoich celów. Nie mogła przecież walczyć z własną córką. Ronowi też odpuściła. Stał się mężczyzną i niezwykle potężnym czarodziejem. Doskonale to widziała i wiedziała, że nie uda jej się go tak łatwo przekonać do swoich racji. Zawsze mogła wydać rozkaz, ale wątpiła, aby coś zadziałało. W każdym razie… Wielu się dziwiło jakim cudem Arturowi udało się przekonać Molly, że to nic złego, że czwórka ich dzieci jest w Klanie Lordów. Ten niepozorny czarodziej miał parę asów w rękawie.
Neville szedł korytarzem drugiego piętra. Dzisiejszy dzień był bardzo męczący i pani Weasley zaproponowała wszystkim gościom, aby przenocowali u nich. Fidelis nie mógł powiedzieć, że odczuwał zmęczenie. W końcu raz dwa rozprawili się ze śmierciożercami. Jednak jedna myśl mu nie dawała spokoju, a raczej pytanie. Czy Dumbledore naprawdę współpracuje z Voldemortem? Nie potrafił w to uwierzyć, jednak pewne fakty przemawiały za tą współpracą. Z sielankową łatwością oddawał Ginny śmierciożercom i pozwolił im wejść do Nory. Neville nie potrafił uwierzyć, że poplecznicy Voldemorta przełamaliby te zaklęcia. Były naprawdę silne i trzeba było mieć albo ogromną moc albo ogromne doświadczenie, żeby je złamać. A śmierciożercy, którzy przybyli do Nory byli młodzi i nie należeli do najpotężniejszych czarodziejów świata. Jedno wiedział. O tych podejrzeniach trzeba poinformować Harry’ego i Hermionę. Potem podejmą odpowiednie działania.
Fidelis zatrzymał się przed drzwiami do pokoju Ginny. Stał tak przez kilka minut i wpatrywał się w nie. Jego wyobraźnia podesłała mu wiele szalonych obrazów, na których widział siebie i Ginny. Lekko się uśmiechnął. Po co polegać na wyobraźni, skoro można zrealizować swoje fascynacje? Popchnął drzwi i wszedł do środka bez pukania. Przez moment pomyślał, że tego pożałuje, ale szybko pozbył się tej myśli. Ginny nie była bardziej niebezpieczna niż on.
Neville cicho zamknął za sobą drzwi i rozejrzał się za Ginny. Od razu ją dojrzał. Klęczała przy łóżku, czegoś pod nim szukając. Wypinała do góry pośladki, a Neville poczuł jak jego organizm reaguje w odpowiedni sposób. Powoli podszedł do Ginny i ukląkł za nią. Klepnął ją w pośladki, a Malutka cicho pisnęła, prostując się. Delikatnie zerknęła przez ramię i uśmiechnęła się, widząc znajomą twarz. Objęła Neville’a za kark dłońmi i pocałowała go. Fidelis przesunął dłonie z jej pośladków na piersi, na których zacisnął palce. Fidelis zaczął całować Malutką po szyi, a ona odchyliła głowę na bok, aby miał lepszy dostęp do jej delikatnej szyi. Neville powoli przesunął swoją prawą dłoń z jej piersi, ukrytej pod bluzą, poprzez jej brzuch i zatrzymał na jej podbrzuszu, tuż przy wiązaniu jej dresów. Powoli rozwiązał sznurki i wsadził dłoń w jej dresowe spodnie, a następnie w figi. Ginny cicho jęknęła, gdy Neville umieścił dwa palce w jej mokrej cipce. Fidelis rozpoczął szybkie ruchy dłonie, jednocześnie mocniej zaciskając drugą dłoń na jej piersi. Ginny odchyliła mocno do tyłu głowę, zamknęła oczy i wydawała z siebie coraz głośniejsze jęki. Oboje byli tak sobą pochłonięci, że nawet nie zauważyli jak ktoś wszedł do pokoju Ginny.
Neville wyjął dłoń z cipki przyjaciółki i sprawnymi ruchami rozpiął zamek jej bluzy, aby ją ściągnąć z Ginny, a następnie odrzucić na bok. Po chwili ściągnął z Malutkiej jej cieniutki podkoszulek, aby na końcu zdjąć z niej stanik. Neville z powrotem zacisnął dłonie na piersiach Ginny. Tym razem nagich. Szybkimi ruchami języka na jej szyi sprawił, że jej oddech stał się cięższy i szybszy. Fidelis przesunął dłonie na jej biodra i ściągnął jej spodnie oraz figi do połowy ud. Prawą dłonią złapał ją za nagą pierś, a dwa palce lewej wsadził w jej mokrą cipkę i zaczął energicznie ruchy. Ginny z powrotem zaczęła wydawać z siebie głośne jęki, łapiąc Neville’a za kark. Naga pierś Malutkiej coraz szybciej się unosiła i opadała, a jej jęki podniecenia z każdym kolejnym ruchem jej przyjaciela były głośniejsze. Po kilku chwilach wydała z siebie głośny jęk spełnienia, wyginając ciało w łuk.
- M-mama? – rzuciła niepewnie naga Ginny, gdy odwróciła się do Neville’a.
Fidelis szybko się odwrócił i ujrzał panią Weasley. Poczuł lekkie ukłucie strachu w sercu. Ale im się oberwie. A on jest taki napalony. Czy pani Weasley nie mogła przyjść tutaj później? Albo w ogóle?
Neville i Ginny niepewnie na siebie spojrzeli. Molly, zamiast wybuchnąć gniewem, lekko się uśmiechała. W jej oczach widać było… pożądanie. Ginny poczuła nieco niepewnie. Nigdy nie widziała takiego czegoś w oczach swojej matki. Prawdę mówiąc, sądziła, że jej rodzicom już takie pożądanie minęło. Jednak chyba się myliła.
- Przypominacie mnie i Artura – powiedziała nagle Molly, a Neville i Ginny po raz kolejny na siebie spojrzeli. Tym razem ze zdumieniem – Pamiętam jak ja i Artur byliśmy w waszym wieku. Nie zwracając uwagi na otaczający nas świat, pieprzyliśmy się wszędzie. Nawet jeśli czuliśmy, że nas złapią. Jednak to nie było istotne – spojrzała na dwójkę młodych Gryfonów – W sumie… Mogę was czegoś nauczyć, prawda?
Molly zaskoczyła swoją wypowiedzią jedyną córkę i jej przyjaciela. Oboje mieli szeroko otwarte usta oraz rozszerzone oczy, a po chwili z ich ust wydobyły się jakieś trudne do zrozumienia dźwięki, z których Molly wydobyła jedynie: „eee”. Molly uznała to za twierdzącą odpowiedź i podeszła do dwójki Gryfonów.
Molly bez najmniejszego wahania czy oznak oporu pocałowała zaskoczonego Neville’a, który nawet nie odwzajemnił od razu pocałunku. Dopiero po chwili zaczął oddawać pocałunek, przymykając oczy, a jego dłonie znalazły się na pośladkach Molly. Ginny jednak nadal była w szoku. Potrząsała głową, jakby próbował pozbyć się niechcianego obrazu. Pomyślał, że wypiła za dużo ognistej whiskey i ma dziwne wizje na jawie. Dyskretnie uszczypnęła się w ramię i już wiedziała, że wszystko dzieje się naprawdę. To było bardzo szalone. Trójkąt z własną matką? Lekko się uśmiechnęła. To było w jej stylu. Od Departamentu Tajemnic uwielbiała szaleństwo. Nieważne czy w łóżku czy też w walce.
Malutka sprawnymi ruchami stóp zdjęła z siebie buty, które znalazły się pod jej łóżkiem. Następnie zaczęła przestępować z nogi na nogę, zdejmując z siebie spodnie i figi, które Neville wcześniej z niej nieco zdjął. W tym czasie jej matka całowała Fidelisa, pozbawiając go górnej części jego ubioru. Molly spojrzała na Ginny. Delikatnie położyła na jej prawym ramieniu lewą dłoń i nacisnęła je. Malutka uklękła przed Neville’em, tak samo jak jej matka. Pani Weasley nachyliła się i szepnęła coś na ucho Ginny. Młodsza z rudowłosych wywróciła oczami.
- Oh, mamo, mam w tym już doświadczenie – zapewniła Malutka.
- Oh, tak? – zapytała Molly – To pokaż.
Ginny wzruszyła ramionami i zbliżała głowę do krocza Neville’a. Molly ze zdumieniem przyglądała się jak jej córka za pomocą ust i języka rozpina pasek oraz rozporek spodni Fidelisa. To ją bardzo zaskoczyło. Sądziła, że jej córka nie doświadczyła jeszcze takiego rodzaju seksu. Jednak się pomyliła. Jednak czuła, że może jeszcze czegoś nauczy oboje.
Ginny chwyciła oburącz nasadę penisa Neville’a, a jego czubek wsadziła w swoje usta i zaczęła energicznie poruszać głową w przód oraz w tył. Molly nachyliła się i zaczęła lizać oraz ssać jądra Neville’a. Fidelis odchylił głowę do tyłu, położył dłonie na swoich biodrach i wydawał z siebie głośne westchnięcia. Pani Weasley bez wahania wsadziła dwa palce w mokrą cipkę swojej córki i zaczęła nimi energicznie poruszać. Malutka zaczęła wydawać z siebie zdławione jęki, ale nie przerwała ssania kutasa Neville’a. Wyjęła z ust penisa i objęła go wargami, aby zacząć energicznie poruszać głową w dół oraz w górę. Molly oderwała się od jąder Gryfona i zaczęła lizać oraz całować czubek penisa Fidelisa. Neville z każdym ruchem obu rudowłosych kobiet, wydawał z siebie coraz głośniejsze westchnięcia. Po chwili pociągnął na łóżko Molly, która padła na nie plecami. Prawą nogę położyła na jego barku, a lewą objęła jego biodra. Neville przez kilka krótkich chwil ocierał się o mokrą cipkę pani Weasley, aby po chwili wsadzić w nią swojego twardego penisa. Molly wydała z siebie głośny jęk, wyginając ciało w łuk, a Fidelis złapał ją za nagie piersi. Zaczął energicznie poruszać biodrami, a jego jądra uderzały ją o jej nagie pośladki. Tymczasem Ginny uklękła za nim i delikatnie lizała jego jądra. Neville przyspieszył ruchy, a z otwartych ust Molly wydobył się głośniejszy jęk. Fidelis odchylił głowę do tyłu, zagryzając wargi i zamykając oczy. Po kilku chwilach wyjął penisa z cipki Molly, a ta uklękła przed nim i wzięła jego kutasa między swoje nagie piersi. Zaczęła poruszać się w górę i w dół, a jego penis zbliżał się coraz bardziej do jej twarzy z kolejnym jej ruchem. Po chwili delikatnie go pocałowała, aby po momencie za każdym kolejnym jej ruchem brać go do ust. Neville cicho wzdychał z podniecenia. Teraz już wiedział po kim Ginny odziedziczyła to wyuzdanie.
Molly szepnęła coś na ucho córki, a ta weszła na usta i wypięła pośladki w stronę Neville’a, kładąc głowę na materacu i patrząc na przyjaciela, lekko przegryzając wargi. Molly powiedziała coś na ucho Fidelisa, a ten ze zdumieniem spojrzał na kobietę.
- Mówię ci – powiedziała pani Weasley – To daje lepsze doznania.
Neville postanowił zastosować wskazówki Molly. Podszedł do Ginny i chwycił ją za pośladki, które odciągnął na bok. Bez wahania wsadził penisa w jej odbyt i od razu rozpoczął energiczne poruszanie biodrami. Zwykle czekał aż dziewczyna się przyzwyczai do takiego stanu rzeczy, ale pani Weasley poradziła mu, aby od razu rozpoczął „jazdę”. Z otwartych ust Ginny wydobył się głośny okrzyk bólu, który z czasem przerodził się w okrzyk podniecenia. Molly uklękła za Neville’em i zaczęła lizać jego jądra, jednocześnie wsadzając dwa palce w mokrą cipkę Ginny, którymi energicznie poruszała. Malutka złapała się za piersi, zagryzając wargi. Podniecenie, które ją opanowała, zdawało się doprowadzać ją do szaleństwa. W końcu jądra Neville’a zaczęły uderzać o jej mokrą cipkę. Po kilku chwilach wydała z siebie odgłos spełnienia. Fidelis zrobił jeszcze kilka silnych ruchów i wyszedł z Ginny. Malutka uklękła obok matki, a Neville wycelował w nie swoim penisem.
- Przytul się, Ginny – powiedziała Molly, przyciągając do swojej nagiej piersi głowę córki.
Malutka położyła głowę na lewej piersi swojej matki i otworzyła szeroko usta. Neville coraz energicznie poruszał dłonią po swoim kutasie, aż w końcu głośno jęknął, a jego sperma znalazła się na piersi Molly oraz twarzy Ginny. Pani Weasley delikatnie popchnęła córkę, a ta zaczęła zlizywać z penisa Fidelisa jego spermę.
Ron powoli zbliżał się do swojego pokoju. Wszyscy bywalcy Nory rozeszli się do swoich sypialń. Kasparow jednak miał nieco inne plany. Tylko problem polegał na tym, że nie bardzo wiedział jak je w tym momencie zrealizować. Doskonale sobie zdawał sprawę, że prawie wszyscy śpią.
Ron był na trzecim piętrze. Już wchodzić na wyższe, gdy drzwi jednego z pokojów stanęły otworem i wyszła z nich Luna. Ron nie potrafił na nią nie spojrzeć. Prócz niebieskich fig nie miała na sobie żadnego stroju. Gryfonowi tyle wystarczyło, aby jego organizm odpowiednio zareagował. Marzycielka lekko się uśmiechnęła i z powrotem weszła do środka, na moment zerkając przez ramię. Ron rozejrzał się wokół i wszedł do pokoju, w którym miała spać Luna.
Luna siedziała na łóżku z nogą na nodze, delikatnie odchylona do tyłu, a na jej ustach widać było szeroki uśmiech. Ron podszedł do niej. Zanim jednak zdążył cokolwiek zrobić, Marzycielka znalazła się na kolanach przed nim. Ściągnęła z niego spodnie i bokserki, a następnie włożyła w usta jego twardego penisa. Zaczęła energicznie poruszać głową w przód oraz w tył. Po chwili Ron chwycił ją za tył głowy, stanął nieco z boku i zaczął energicznie poruszać biodrami w przód oraz w tył, napierając czubkiem swojego penisa na wnętrze jej policzka. Po chwili wyjął penisa z jej ust i zaczął go energicznie pocierać. Luna pochwyciła w usta jego jądra i delikatnie jej ssała, zaciskając jedną dłoń na swojej piersi, a dwa palce drugiej trzymając w cipce, którymi energicznie poruszała. Wydawała przy tym zdławione jęki.
Ron podniósł Lunę i pozbawił ją sprawnym ruchem fig, a następnie z siebie zdjął górną część swojej garderoby. Położył się na plecach, a Luna usiadła na nim okrakiem. Marzycielka chwyciła go za twardego penisa i wsadziła go w mokrą cipkę. Kasparow zacisnął dłonie na jej nagich piersiach, a Krukonka zaczęła poruszać biodrami w górę oraz w dół, czując jak jądra jej kochanka uderzają o jej nagie pośladki. W pomieszczeniu rozbrzmiały jej jęki. Zdawało się, że tylko ten dźwięk będzie wypełniał ten pokój, gdy ich uszy zostały wypełnione przez skrzypnięcie drzwi.
Ron i Luna wpatrywali się w swoje oczy z lekkim przerażeniem. Nie chcieli, aby ktokolwiek ich złapał na tej „zabawie”. Powoli, jakby byli jednym ciałem, odwrócili głowy w stronę drzwi. Stała tam Gabrielle – młodsza siostra Fleur. Ron pamiętał ją z Turnieju Trójmagicznego, który odbywał się w Hogwarcie. Wówczas uznał, że nie ma więcej jak osiem lat, ale teraz wyglądała jak dojrzewająca nastolatka. Już było widać tu i ówdzie jej krągłości.
- Mogę się do was przyłączyć? – zapytała Gabrielle, czym zaskoczyła oboje przyjaciół.
- A nie jest za młoda? – zapytał ostrożnie Ron. Wiedział, że w takich sprawach należy być ostrożnym. Jego siostra mu to udowodniła.
- Mam piętnaście lat – odpowiedziała oburzona.
- Oh – rzucił zdumiony Ron – Zdawało mi się, że dwa lata temu wyglądałaś na nie więcej jak osiem.
- Bo tak było – przyznała – Trochę później natura nas obdarowuje.
- Aha – mruknął nieco zdezorientowany Ron. Nie bardzo wiedział co odpowiedzieć. Na szczęście z pomocą przyszła mu Luna:
- Jasne. Chodź.
Marzycielka z powrotem zaczęła poruszać biodrami w górę i w dół, a Kasparow wciąż zaciskał dłonie na jej nagich piersiach. Jednak zaczął obserwować rozbierającą się Gabrielle. Z podziwem przyglądał się jej okrągłym pośladkom i kształtnym piersiom. Naga Francuzka zgrabnie podeszłą do ich obojga i uklękła między nogami Rona. Polizała jego jądra, aby następnie wsadzić język w odbyt Luny. Krukonka wydała z siebie nieco głośniejszy jęk, a jej ruchy stały się szybsze. Gabrielle z powrotem wróciła do jąder Gryfona. Zaczęła je ssać, lizać i całować. Ron wydawał z siebie odgłosy zadowolenia, coraz mocniej zaciskając dłonie na nagich piersiach Luny. Po kilku minutach Luna zeszła z niego, a Gabriella włożyła w usta jego twardego penisa. Ron zanurzył dłonie w jej delikatnych włosach i zaczął ruszać biodrami w górę oraz w dół, uderzając jądrami o jej brodę. Po chwili zaprzestał tego działanie, a obie dziewczyny lizały, ssały i całowały jego penisa. Po kilku długich chwilach Ron wstał i stanął za Gabriellą. Francuzka wypięła w jego stronę pośladki, łapiąc się za prawy, który odciągnęła na bok. Kasparow przez moment ocierał się o nie kutasem, aby następnie włożyć swojego twardego penisa w jej odbyt. Gabriella wydała z siebie głośny okrzyk podniecenia. Ron przez moment stał w bezruchu, aby następnie złapać Francuzkę za biodra i rozpocząć delikatne ruchy w przód oraz w tył. Gabriella wydawała z siebie głośne okrzyki, a Luna położyła się przed nią. Francuzka od razu zrozumiała. Zaczęła całować i lizać cipkę Krukonki, aby po chwili włożyć w nią swój język, wywijając nim na wszystkie strony. Luna wydała z siebie głośny jęk, a Gabriella poczuła w ustach soki Marzycielki. Wsadziła sobie w mokrą cipkę dwa palce i zaczęła nimi energicznie poruszać. Tymczasem Ron coraz więcej energii wkładał w swoje ruchy. W końcu jego jądra zaczęły uderzać o cipkę Gabrielli. Luna wstała i kucnęła obok Francuzki. Delikatnie całowała jej pośladki, patrząc w oczy Rona. Ten był coraz bardziej podniecony, a Luna jęknęła, gdy poczuła palce Francuzki w swojej cipce. Oboje dziewczyny wydawały z siebie głośne odgłosy podniecenia, aż w końcu obie osiągnęły spełnienie. Najpierw Luna wydała z siebie przydługi jęk, a zaraz po niej Gabriella. Ron wyjął penisa z odbytu Francuzi i wycelował w jej pośladki. Luna przyłożyła policzek do jej prawego pośladka. Otworzyła szeroko usta i wystawiła język. Ron energicznymi ruchami, poruszał dłonią po swoim penisie, aż w końcu głośno jęknął, a jego nasienie znalazło się na pośladkach Gabrielli i twarzy Luny. Krukonka przełknęła spermę, która znalazła się na jej języku, a następnie zlizała tą, która była na pośladkach Francuzki. Gabriella uklękła przed Luną i pocałowała ją, a Marzycielka przekazała jej część spermy w tym pocałunku.

- Uwielbiam takie wieczory – szepnął Ron i zbliżył głowy obu dziewczyn do swojego penisa.

5 komentarzy:

  1. Molly taka wyuzdana? I dobrze!
    Zajebista część! Czekam na kolejen!

    OdpowiedzUsuń
  2. nie mam pojęcia skąd ty te pomysły bierzesz, ale oby tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  3. No cóż Pani Weasley jakoś mi tu nie pasuje, ale przyznać musze że fajnie wyszło czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń