George wrócił z pracy.
Czuł zmęczenie. Jedynie o czym marzył to o relaksującej kąpieli, dobrym posiłku
i chwili przyjemności. Mimo, że wspólnie z Fredem wynajmowali mieszkanie, teraz
jego bliźniaczego brata nie było. Umówił się z jakąś mugolką na randkę i nieco
wcześniej skończył pracę niż on. George poczuł zazdrość, gdy o tym się
dowiedział. Nie zazdrościł bratu tej dziewczyny, ale tego faktu, że umówił się
na randkę wcześniej niż on. Zazwyczaj obaj robili wszystko razem. Tym razem tak
nie było.
George wszedł pod
prysznic. Strumień ciepłej wody opadł na jego nagie ciało. Przymknął oczy i
lekko się uśmiechnął z zadowolenia. Czasem szybki prysznic sprawiał, że
odzyskiwał energię na resztę dnia i było gotów, aby podjąć najtrudniejsze
wyzwania.
George powoli wycierał
swoje ciało z wody, zastanawiając się co będzie robił tego wieczoru, gdy
usłyszał cichy trzask zamka. Czyżby Fred wrócił wcześniej? Może randka mu nie
wyszła tak jak planował? George bardzo się zdziwił, gdy drzwi do łazienki
stanęły otworem i do środka weszła… Narcyza Malfoy.
Nagi George zlustrował
starszą kobietę od stóp do głów, wciąż nie mogąc wyjść ze zdumienia, w które
wpadł. Niektórzy mogliby powiedzieć, że była naga. Nie byłoby to do końca
prawdą. Fakt, nie miała wiele na sobie, ale trudno było powiedzieć, że jest
naga. Miała na sobie białe pończochy i gorset, który zasłaniał jej biust oraz
tors. Wyraźny dekolt przyciągał wzrok George’a, ale jeszcze bardziej
przyciągała jej nagie krocze.
- Harry przysyła mnie,
abym ci w odpowiedni sposób podziękowała za schwytanie śmierciożercy –
powiedziała Narcyza, a na usta George wpełzł uśmiech zadowolenia. Mimo, że
Narcyza była w zbliżonym wieku do jego matki, nie potrafił oprzeć się jej
urodzie. Miała w sobie coś, co sprawiało, że każdy mężczyzna oglądał się za
nią. Słyszał kiedyś, że kobiety z rodu Blacków zachowują swoją atrakcyjność
bardzo długo. Narcyza i Bellatriks były tego najlepszym przykładem.
Narcyza podeszła do
nagiego George, kręcąc biodrami jak modelka na wybiegu. Rudowłosy młodzieniec,
nie będąc tego świadomy, przegryzł wargę na myśl o tym co go za chwilę spotka,
a w jego oczach pojawiło się zwierzęce pożądanie. Kobieta położyła swoje
delikatne dłonie na jego wysportowanej piersi i pocałowała. George objął ją w
pasie i przyciągnął ją bardziej do siebie. Tak mocno, aby poczuć jej piersi na
swoim torsie. Obiema dłońmi klepnął ją w nagie pośladki. Narcyza wydała z
siebie zdławiony pisk. Powoli zaczęła całować go po szczęce i szyi, a następnie
całowała go coraz niżej i niżej. Najpierw jego nagą klatkę piersiową i uklękła
przed nim, całując go po brzuchu i podbrzuszu. Chwyciła w prawą dłoń jego
twardego penisa i zaczęła ją po nim przesuwać. George zamknął oczy, odchylił
głowę do tyłu i cicho westchnął. Jego westchnięcia stały się nico głośniejsze, gdy
Narcyza pocałowała czubek jego kutasa. Po chwili wsadziła czubek penisa
George’a w usta i zaczęła go delikatnie ssać, jednocześnie poruszając prawą
dłonią po jego kutasie. Lewą zaś sięgnęła do jego jąder i pieściła je,
delikatnie drapiąc. George zanurzył swoje dłonie w jej jasne włosy i zaczął
poruszać biodrami w przód oraz w tył, napierając czubkiem kutasa na wnętrze jej
policzka. Po kilku chwilach poruszał się już dosyć szybko, a jego jądra
uderzały o brodę Narcyzy. Z każdym kolejnym ruchem George wydawał coraz
głośniejsze westchnięcia. Narcyza złapała się za piersi, ukryte pod białym
materiałem. Po chwili przesunęła prawą dłoń po swoim ciele i wsadziła dwa palce
w mokrą cipkę. Zaczęła wydawać z siebie zdławione, przez kutasa George’a w
ustach, jęki. Soki z jej wnętrza spływały po jej udach i skapywały na podłogę,
pomiędzy jej stopami, tworząc niewielką kałużę.
George podniósł z
podłogi Narcyzę i przeniósł ją na pralkę. Położył ją na plecach i podniósł jej
nogi. Nachylił się i przez krótką chwilę lizał jej cipkę, aby następnie włożyć
w nią swojego twardego kutasa. Narcyza złapała się za piersi i wydała z siebie
głośny jęk. George mocno złapał ją za kostki i podniósł najwyżej jak potrafił
jej nogi. Zaczął od razu energicznie poruszać swoimi biodrami w przód oraz w
tył, uderzając jądrami o jej nagie pośladki, które z każdym kolejnym ruchem
rudowłosego młodzieńca robiły się coraz bardziej czerwone. George położył stopy
kobiety na swoich barkach, a następnie zacisnął prawą dłoń na jej piersi, a
lewą chwycił za szyję. Poruszał się coraz szybciej i w każdym ruch wkładał
coraz więcej energii. Z otwartych ust Narcyzy wydobywał się coraz głośniejszy
jęk, który graniczył z okrzykiem. George zaczął ugniatać pierś Narcyzy, aby po
chwili chwycił za biały materiał i ściągnąć go pod pierś kobiety. Twardy sutek
podrygiwał w rytm jego ruchów. Rudowłosy młodzieniec uderzył otwartą dłonią w
jej nagą pierś. Chwycił ją za sutek i zaczął nim kręcić oraz odciągać. Po kilku
chwilach jego penis wypadł z mokrej cipki Narcyzy. George puścił szyję kobiety
i wsadził dwa palce do ust, aby je zmoczyć śliną. Następnie wsadził je w mokre
wnętrze Narcyzy, która wygięła ciało w łuk, wydając z siebie głośny jęk. George
zaczął energicznie poruszać palcami w jej cipce, jednocześnie druga dłonią bawić
się jej nagą piersią. Blondynka zamknęła oczy i wydawała z siebie coraz
głośniejsze jęki. Po kilku chwilach George wyjął palce z jej cipki i wsadził do
jej ust. Narcyza, niczym spragnione dziecko, oblizała je ze swoich soków.
Rudowłosy potarł przez moment kutasa o jej wargi sromowe, aby następnie wsadzić
w jej odbyt. Blondynka rozszerzyła oczy i otworzyła szeroko oczy, wydając z
siebie okrzyk bólu, który prawie natychmiast przerodził się w okrzyk
podniecenia. Obiema dłońmi chwyciła się za swoje nagie pośladki i odciągnęła je
na bok. George zaczął powoli i delikatnie poruszać biodrami. Mimo, że rudowłosy
młodzieniec nie poruszał się zbyt energicznie, Narcyza wydawała coraz
głośniejsze okrzyki podniecenia. George w myślach pogratulował sobie i bratu
zmodyfikowanego zaklęcia ciszy, które rzucili na swoje mieszkanie. Przynajmniej
nikomu to nie przeszkadzało.
George odsłonił drugą pierś Narcyzy i
mocno za nią złapał, jednocześnie coraz energicznie i szybciej poruszając
biodrami. Jego jądra z impetem uderzały o jej nagie ciało, co sprawiało, że jej
pośladki z każdą kolejną chwilą były coraz bardziej czerwone. Narcyza
przeniosła stopy z jego barków na biodra i mocno na nich się zakleszczyła. Obie
dłonie skierowała do swojego krocza. Dwoma palcami lewej rozszerzyła wargi
sromowe, a trzy prawej dłoni wsadziła w swoją mokrą cipkę i energicznie zaczęła
nimi poruszać. Z każdą chwilą coraz bardziej wyginała ciało w łuk, wydając
głośniejsze okrzyki. George z satysfakcją w oczach patrzył jak blondynka powoli
odlatuje. W końcu jego uszy wypełnił upragniony dźwięk. Narcyza mocno zacisnęła
nogi na biodrach George’a i wydała z siebie długi jęk spełnienia. Gdy tylko
zamilkła, rudowłosy młodzieniec ściągnął ją z pralki i z powrotem znalazła się
na podłodze, klęcząc. George przystawił czubek swojego penisa do jej
zamkniętych ust i mocno napierał. Po chwili blondynka jej otworzyła, a kutasa
George’a znalazł się w jej ustach. Chwycił ją mocno za głowę i zaczął
energicznie poruszać biodrami w przód oraz w tył, uderzając jądrami o jej
brodę. Głośno przy tym wzdychał z zadowolenia. Z każdym kolejnym ruchem George
czuł jak powoli zbliża się do końca. Po kilku minutach wyjął penisa z jej ust i
wycelował jego czubkiem w twarz kobiety. Zaczął energicznie go pocierać.
Narcyza złapała się za nagie piersi i odchyliła głowę do tyłu, zamykając oczy i
otwierając szeroko usta, wystawiając język. George po kilku krótkich chwilach
głośno jęknął i wytrysnął. Jego sperma opadła na twarz, włosy, język oraz szyję
blondynki. Część jego nasienia wpadła do jej otwartych ust. Narcyza przełknęła
spermę George i zaczęła znów ssać penisa rudowłosego, który był z tego faktu
bardzo zadowolony.3
Dudley wraz z Piersem i
Jessicą wszedł do ciemnego pomieszczenia, które było oświetlane przez mdłe
światło świecy stojącej na stoliku, który znajdował się na środku pokoju. Obok
stolika stało drewniane krzesło, na którym siedział schwytany przez Freda i
George’a śmierciożerca. Jego dłonie i nogi były spętane przez grube liny, a na
głowie miał czarny worek. Dudley podszedł do niego i ściągnął z jego twarzy
worek. Śmierciożerca zmrużył oczy przed atakiem światła. Po kilku krótkich
chwilach jego oczy przyzwyczaiły się do oświetlenia pomieszczenia.
- A więc – rzekł
Dudley, patrząc na śmierciożercę – Mam dla ciebie dobrą wiadomość. Przeżyjesz i
odzyskasz wolność, ale aby do tego doszło musisz spełnić pewien warunek. Musisz
odpowiedzieć na dwa nasze pytania, a wyjdziesz stąd cały i zdrowy.
- Myślisz, głupi
mugolu, że przestraszę się ciebie i odpowiem szczerze na twoje pytania – zadrwił
śmierciożerca.
- Nie spodziewam się,
że aż tak łatwo pójdzie – rzekł Dudley.
- Przejdźmy do
konkretów – rzekł Piers, podchodząc nieco bliżej do śmierciożercy – Zadam ci
teraz pytania. Za każdą błędną odpowiedź otrzymasz niezłą dawkę bólu.
- Myślisz, że się boję?
– zapytał poplecznik Voldemorta – Czarny Pan nie raz i nie dwa mnie karał za
zawód jaki mu sprawiłem. Nie boję się bólu.
- To się okaże –
powiedział Piers – Po pierwsze: gdzie jest Amanda Potter? Po drugie: gdzie jest
Clark?
- Jesteś głupcem, jeśli
myślisz, że ci odpowiem – warknął śmierciożerca.
- Jessico, moja droga,
pokaż temu śmieciowi nasze niezadowolenie – rzucił Dudley.
Jessica położyła jakąś
skrzynię na stoliku i ją otworzyła. Zanurzyła w jej ciemnym wnętrzu swoją
delikatną dłoń, aby po chwili wyjąć z niej długi kij baseballowy. Chwycił go
oburącz i zamachnęła się. Trafiła w prawy policzek śmierciożercy. Ten krzyknął
krótko z bólu i wypluł krew wraz z kilkoma zębami.
- Tak, więc, już wiesz,
że za każdą niesatysfakcjonującą nas odpowiedź otrzymasz pewną dawkę bólu –
rzekł Piers – A więc… Masz nam coś ciekawego do powiedzenia?
- Spierdalaj mugolu –
warknął śmierciożercą – Jestem lojalnym sługą Cza…
Kolejny cios kijem
wymierzony był w brzuch mężczyzny. Tym razem zakrztusił się i przez kilka krótkich
chwil łapał oddech.
- Przejdziemy teraz do
nieco cięższego sprzętu – powiedziała Jessica i wyjęła ze skrzyni młotek – To
jak? Powiesz nam co chcemy wiedzieć?
- Nigdy – rzekł
śmierciożerca.
- Twój wybór –
stwierdziła przyjaciółka Dudley’a.
Uklękła przed
śmierciożercą i przyjrzała się jego prawej stopie, a następnie spojrzała w jego
oczy, lekko się przy tym uśmiechając. Podniosła dłoń z młotkiem i włożyła całą
energię jaką posiadała w uderzenie. Trafiła w duży palec prawej stopy.
Śmierciożerca wydał z siebie okrzyk bólu, a z jego palca została krwawa miazga.
- Zmieniłeś zdanie? –
zapytał Dudley i jakby od niechcenia uderzył go w nos, łamiąc go.
- Nie boję się was –
zadrwił.
Kolejny palec w prawej
stopie śmierciożercy został zmiażdżony, a pomieszczeni wypełniło się jego
wrzaskiem bólu. Jessica nie czekała aż przyjaciele spróbują jeszcze raz
wyciągną odpowiednie informacje od śmierciożercy i zmiażdżyła młotkiem
pozostałe trzy palce w jego stopie. Z oczy mężczyzny popłynęły łzy, ale nie
wzruszyło to ją. Kiedyś być może mu współczuła, ale ów mężczyzna był jednym z
tych, którzy ją gwałcili, gdy była w niewoli. Wyciągnęła ze skrzyni siekierę.
Zarówno Dudley jak i Piers wiedzieli co zaraz się stanie, ale żaden z nich nie
zareagował. Jessica spokojnie ucięła stopę ze zmiażdżony palcami i wrzuciła ją
do pobliskiego wiadra, które podstawił jej Piers.
- A zatem… – mruknął
Dudley, patrząc na płaczącego śmierciożercę – Już wiesz na co nas stać. Powiem
ci w sekrecie, że to tylko ułamek tego co możemy ci zrobić. Następna jest twoja
lewa stopa. Spotka ją to samo co prawą, a więc… Co masz nam do powiedzenia?
Dudley i dwójka jego
przyjaciół uważnie przyglądali się śmierciożercy, który zaciskał zęby z bólu i
z całych sił próbował powstrzymać łzy spływające po policzkach. Po kilku
długich chwilach Dudley rzucił krótkie spojrzenie Jessice, a ta przeszła do
czynów. Z dużym impetem uderzyła młotkiem w duży palec prawej stopy
śmierciożercy, miażdżąc go. Poplecznik Lorda Voldemorta ryknął z bólu, a
Jessica kontynuował swoje „dzieło” i jeszcze zmiażdżyła kolejne dwa palce.
- Ja nic nie wiem! –
zawołał śmierciożerca.
- Kłamiesz – warknął
Dudley.
Kolejne dwa palce u
jego stopy zostały zmiażdżone. Tak naprawdę Dudley nie był pewien czy
śmierciożerca mówi prawdę, a jedynym sposobem na sprawdzenie tego było zadanie
mu jeszcze większego bólu. Cóż… Okazało się, że przeczucie kuzyna Harry’ego nie
myliło. Śmierciożerca kłamał.
- Amanda jest w jednej
z twierdz Czarnego Pana – rzucił z łzami w oczach.
- W której? – zapytał
Piers.
- Nie wiem – mruknął
śmierciożerca, powstrzymując wszelkie oznaki bólu.
Piers i Dudley
wymienili znaczące spojrzenia, a następnie kuzyn Harry’ego krótko skinął
Jessica. Ta chwyciła za siekierę i bez najmniejszego wahania ucięła mu drugą
stopę, już i tak ze zmiażdżonymi palcami. Śmierciożerca ryknął z bólu, a z jego
oczu wyleciała kolejna dawka łez. Dudley lekko się uśmiechnął, przypominając
sobie co powiedział na początku. Był w tej chwili pewien, że nie był
przygotowany na taką dawkę bólu, którą mu zgotowali.
- Przysięgam, że nie
wiem – powiedział śmierciożerca – Ciągle ją przenoszą. Nie mam pojęcia gdzie i
kiedy będzie. Czarny Pan jedynie zdradził, że niedługo pojawi się w Hogwarcie.
Przysięgam, że to wszystko.
- A gdzie jest Clark? –
zapytała Jessica.
- Nie wiem – odpowiedział
szybko śmierciożerca – Przenoszony jest ciągle z miejsca na miejsce, aby Potter
go nie wytropił. Nawet Czarny Pan nie wie gdzie Clark się znajduje.
Jessica sięgnęła do
skrzyni i wyciągnęła z niej wiertarkę. Śmierciożerca z przerażeniem wpatrywał się
w przedmiot w jej dłoniach i głośno przełknął ślinę. Jessica przyłożyła wiertło
do jego lewego kolana i spojrzała mu w oczy.
- Zdaje mi się, że
kłamiesz – rzuciła beztrosko.
Nacisnęła odpowiedni
przycisk i uruchomiła wiertarkę. Wiertło przebiło kolano jakby go tam w ogóle
nie było. Śmierciożerca zacisnął oczy, odchylił głowę do tyłu i wrzasnął głośno
z bólu.
- Przysięgam, że to
prawda – powiedział zdławionym głosem.
Dudley, Piers i Jessica
stanęli w kręgu i cicho o czymś rozmawiali. Śmierciożerca nie potrafił
zrozumieć słów, którymi się posługiwali. Czyżby mówi w obcym języku? Po chwili
Jessica podeszła do niego i wycelowała glockiem w jego szyję.
- Co robisz? – zapytał
z przerażeniem w głosie.
- Nie jesteś już nam
potrzebny – odpowiedziała.
- Obiecaliście, że mnie
puścicie wolno – powiedział śmierciożerca, próbując w jakikolwiek sposób
przeżyć.
- Owszem. Będziesz wolny duchem –
stwierdziła Jessica i nacisnęła spust. Kula przebiła się przez szyję
śmierciożercy, który wydał z siebie cichy okrzyk bólu. Z jego szyi wytrysnęła
krew, a jego oczy stały się puste.
W tym samym czasie, gdy
Dudley wraz z Jessicą i Piersem przesłuchiwali śmierciożercę, Harry znajdował
się w północnej części Walii. Po jego bokach stała Luna oraz Ginny. Cała trójka
czekała na powrót Neville’a, który wybrał się na zwiad. Ciemna noc doskonale
ukrywała ich postacie przed wścibskimi spojrzeniami, a raczej spojrzeniami ich
wrogów.
Tuż przed nimi pojawił
się Neville. Lekko się uśmiechał, jakby to co zobaczył zadawalało go.
- Jest dobrze – powiedział
Neville – Wszyscy znajdują się w jednym i tym samym budynku. Wokół budynku jest
z dwudziestu wampirów. W środku jest jakiś dziesięciu śmierciożerców.
- Jak wystarczająco
szybko zadziałamy, to nawet nie zdążą wszcząć alarmu – zauważyła Luna.
Harry sięgnął do
wewnętrznej kieszeni swojej bluzy i wyciągnął z niej paczkę papierosów.
Poczęstował nimi swoich przyjaciół. Bardzo się zdziwił, gdy Ginny odmówiła.
- Zdawało mi się, że
lubisz zapalić przed akcją – rzekł Harry.
- Zmieniłam
przyzwyczajenia – odpowiedziała beztrosko.
Czwórka przyjaciół
weszła w cień drzewa, aby po chwili z ów cienia wyskoczyły cztery tygrysy
szablo – zębne: dwa czarne, jeden biały i jeden rudy. Wszystkie cztery pobiegły
od razu w stronę ich celu. Gdy się znaleźli w odpowiedniej odległości od domu,
rozdzielili się i zaatakowali z czterech różnych stron.
Harry rozpoczął bieg,
gdy zauważył pierwszego wampira, który był odwrócony do niego plecami. Jego
kroki zdawały się być cichsze niż odgłos spadających liści. Gdy znalazł się
wystarczająco blisko, odbił od ziemi i skoczył ku wampirowi. Swoją silną
paszczą pochwycił szyję przeciwnika i urwał mu głowę. Zanim wampir spłonął,
wydał z siebie cicho okrzyk bólu. Ten odgłos zwrócił uwagę drugiego wampira,
który znajdował się jakieś cztery stopy dalej. Harry od razu ruszył ku niemu.
Odbił się od ziemi i skoczył ku wampirowi, który powoli odwracał się w jego
stronę. Kapitan w powietrzu okręcił się wokół własnej osi, a następnie zanurzył
swoje długie i ostre przednie zęby w bladym czole wampira, urywając mu głowę
wraz z kręgosłupem. Z cichym przytupem wylądował na ziemi i się rozejrzał.
Zauważył kilku wampirów, którzy zdawali się nie być świadomi przeprowadzanego
ataku. Chociaż co chwilę buchał ogień, gdy któryś z wampirów umierał. Harry
ruszył dalej. Wpadł na kolejnego wampira. Ten pochwycił za miecz, ale nie
zdążył go wyciągnąć. Kapitan stanął na tylnych łapach i pazurami przeorał mu
brzuch. Wampir wydał z siebie cichy jęk bólu i padł na kolana, pochylając
głowę. Harry zamachnął się przednią łapą i ściął mu głowę, pozbawiając życia.
Kapitan ruszył dalej. Wybiegł za róg i natknął się na dwójkę wampirów. Kilka
stóp dalej Ginny walczyła z trójką wampirów. Dwóch wampirów rzuciło się na
Harry’ego, wyciągając miecze. Kapitan przygotował się do ataku. Już miał
ruszył, gdy… wampiry zostały pochłonięte przez podmuch ognia, od razu
umierając. To Neville zamienił się w rogogona węgierskiego. Zamachnął się swoim
kolczastym ogonem i przeciął na pół dwójkę wampirów, które walczyły z Ginny.
Malutka rzuciła się na ostatniego, rozrywając mu gardło, a następnie urywając
głowę.
- Dobra – mruknął
Harry, gdy wszyscy już wrócili do normalnej, ludzkiej, postaci po zabiciu
wszystkich wampirów – Zostali śmierciożercy. Wchodzimy zabijamy i odnajdujemy
przyjaciół Clarka. Może to sprawi, że popełni błąd i opuści swoją kryjówkę.
Cała czwórka weszła do
domu i szczelnie zamknęła za sobą drzwi. Harry rzucił odpowiednie zaklęcia na
budynek. Nie chciał, aby któryś ze śmierciożerców uciekł albo wysłał wiadomość
do Voldemorta. Lepiej, żeby czarnoksiężnik o tej akcji dowiedział się z
„Proroka”.
Harry skręcił w prawo.
W ciemnym korytarzu widział dwie zakapturzone postacie, które były odwrócone do
niego plecami i powoli szli w stronę ogromnych dębowych drzwi. Kapitan ruszył
szybkim korkiem. Jego stopy nie wydawały żadnych odgłosów, tak jakby był
cieniem, a nie człowiek. Dotarł do dwójki śmierciożerców. Chwycił jednego za
twarz i sprawnym ruchem skręcił mu kark. Śmierciożerca padł z łoskotem na
podłogę. Zwróciło to uwagę drugiego śmierciożercy, który odwrócił się w stronę
Harry’ego. Kapitan złapał go za twarz i przycisnął do ściany. Wycelował w niego
wskazującym palcem i wystrzelił czarnym promieniem. Promień przebił serce jego
przeciwnika, a na ścianie pojawiła się ogromna plama krwi. Harry puścił
śmierciożercę, który osunął się po ścianie na podłogę. Kapitan ruszył dalej.
Przeszedł cały ciemny korytarz i natknął się na kolejnego śmierciożercę.
Poplecznika Voldemorta był tak zaskoczony jego pojawieniem się, że odskoczył do
tyłu, uderzając o ścianę. Harry wykorzystał ten stan rzeczy. Szybki i celnym
ciosem wbił dwa palce, które zaświeciły się na złoto w gardło przeciwnika, a
ten osunął się martwy na ziemię. Wyminął śmierciożercę i dotarł do kolejnych
drzwi. Bez wahania je otworzy i w mgnieniu oka znalazł się w środku. Było tutaj
o wiele jaśniej niż na korytarzu, z którego tu wszedł. Na środku pokoju stał
stolik z pustymi szklankami i opróżnioną butelką ognistej whiskey. Wokół stołu
siedziało kilku mężczyzn. Wszyscy, gdy zauważyli Harry’ego, wstali ze swoich
miejsc. Przez kilka krótkich chwil mu się przyglądali, a następnie ruszyli do
drugich drzwi, które znajdowały się po prawej stronie Gryfonie. Kapitan miał
już rzucić jakieś zaklęcie, które by ich powstrzymało, gdy drzwi stanęły
otworem i pojawiła się Ginny. Mężczyźni się zatrzymali, a następnie cofnęli. Nastąpiły
dwa huki i ze ściany naprzeciwko Harry’ego oraz po jego lewej stronie uniósł
się dym oraz posypały się. W dziurach, które powstały, pojawił się Neville oraz
Luna. Mężczyźni stanęli w kółku, plecami do siebie i wycelowali różdżkami w
stronę czwórki przyjaciół.
- Wasi ochroniarze nie
żyją – rzekł Neville – Wszyscy zginęli. Bardzo cicho.
- Co wam da nasza
śmierć, co? – zapytał jeden z mężczyzn.
- Satysfakcję – odrzekł
Harry, patrząc beznamiętnie na mężczyzn – I wypłoszę Clarka z kryjówki.
- Myślisz, że to coś
da, Potter? – warknął mężczyzna – Pogódź się z tym, że twoja siostra jest już
własność Czarnego Pana.
- Voldemort się
przekona, że ze mną nie warto zaczynać – powiedział Harry, wywyższając się.
Wiedział, że tak nie powinien się zachowywać, ale nie cierpiał, gdy ktoś uważał
się za lepszego od innych. Chciał im pokazać jakie to uczucie.
Rozbłysnął czerwony
promień i w kółku mężczyzn nastąpił wybuch. Ich części ciał latały po całym
pokoju, lądując między meblami i na ścianach.
- Piękny strzał, Luna –
rzuciła Ginny, patrząc na szczątki mężczyzn.
- Och, dziękuję –
rzuciła Luna.
- Dobra, spadajmy stąd
– rzucił Neville.
Neville i Luna szybko
zniknęli. Harry miał właśnie się deportować, gdy za dłoń złapała go Ginny.
Spojrzał na nią przelotnie, zanim został wciągnięty w nieprzyjemne ciemności
teleportacji. Wówczas zdał sobie sprawę ze swojej największej słabości. Gdy
kiedyś któryś z jego przyjaciół go zdradzi, nawet nie będzie się bronił. Jednak
ufał, że nigdy do tego nie dojdzie.
Harry poczuł pod swoimi
stopami twardy grunt i lekko się zachwiał. Mimo, że odkrył w sobie wielką moc,
dzięki której mógł o sobie myśleć, że jest potężny, nadal miał trudności przy
lądowaniu po teleportacji. Kapitan gdy już złapał równowagę, rozejrzał się
wokół. Znaleźli się w jakimś niewielkim pomieszczeniu. Harry nigdy tutaj nie
był. Przynajmniej nie mógł odnaleźć w pamięci tego pomieszczenia. Nie było
tutaj żadnych drzwi. Gdyby nie kominek z wesoło trzaskającym ogniem,
pomyślałbym, że znaleźli się w jakimś zamkniętym zakładzie. Na środku pokoju
stał stolik, wokół którego ustawione były dwa wygodne fotele. Bardzo podobne do
tych, które znajdowały się w pokoju wspólnym Gryfonów. Pod ścianami stały małe
szafeczki, na których poustawiane były różne zdjęcia.
- Jesteśmy w Pokoju
Życzeń – powiedziała Ginny, zanim Harry zdążył o to zapytać.
- Co tu robimy? –
zapytał Harry, zerkając na Malutką, która wyglądała na zdenerwowaną – Czemu mnie
tutaj zabrałaś?
- Bo chcę o czymś z
tobą porozmawiać – odpowiedziała Ginny, przestępując z nogi na nogę jak małe
dziecko, które zostało przyłapane na nieodpowiednim zachowaniu.
- Tak? – zaciekawił się
Harry – A o czym?
- Pamiętasz jak po
zwycięstwie Gryfonów wszyscy się upiliśmy i zorganizowaliśmy małą orgię? –
zapytała.
- Taka mała nie była –
rzucił wesoło Kapitan z przyjemnością wracając pamięcią do tamtego wydarzenia.
- No fakt –
potwierdziła z uśmiechem Malutka – Wtedy wszyscy zapomnieliśmy o zabezpieczeniu
się.
- No tak, ale Legolas
przyrządził odpowiedni eliksir i nikt nie złapał jakiegoś gówna, a żadna z
dziewczyn nie zaszła w ciążę – rzucił swobodnie Harry, nie rozumiejąc dlaczego
Ginny do tego wraca. To wydarzenia miało miejsce prawie miesiąc temu. Gdyby coś
było nie tak, chyba by wiedział. Miał taką nadzieję.
Kapitan z
zaciekawieniem przyglądał się zachowaniu swojej przyjaciółki. Czyżby Legolas
nie powiedział mu prawdy? A jeśli tak, to dlaczego? W sumie gdyby się okazało,
że jakąś dziewczyna jest z nim w ciąży, wolałby zachować to w tajemnicy. Lord
Voldemort i tak na niego poluje. Lepiej, aby nie zaatakował matki jego dziecka.
- Ginny, czy coś się
stało? – zapytał powoli i najostrożniej jak potrafił.
- Nic złego – zapewniła
– Znaczy się… Zależy jak na to spojrzysz.
- Słuchaj, Ginny,
powiesz mi czy może mam się domyślać, a doskonale wiesz, że jak to robię, to
najczarniejsze scenariusze stają się prawdą – powiedział Harry. Chciał jak najszybciej
się dowiedzieć, co jego przyjaciółka ma mu do powiedzenia. Wolał to usłyszeć od
niej niż się domyślać.
- Jestem w ciąży –
odpowiedziała bardzo szybko, jakby uznała, że w ten sposób najlepiej Harry to
przyjmie.
Kapitan otworzył
szeroko usta i rozszerzył oczy ze zdumienia. Nie rozumiał dlaczego w środku
zaczął czuć skrajne uczucia – jednocześnie się z tego cieszył, ale też zaczął
bać się. Bał się o Ginny.
- Jak to w ciąży? –
zapytał głupio, ale szybko się otrząsnął – Znaczy się… Z kim?
- Chyba z tobą –
odpowiedziała ostrożnie.
- Ze mną? – zapytał Kapitan,
nie kryjąc zdumienia. Był pewny, że podczas tego wieczoru w pokoju wspólnym nie
skończył w żadnej z dziewczyn. A być może za dużo wypił i tego nie pamiętał? –
Jesteś pewna? – dodał kolejne pytanie.
- Nie, ale mam pewien
sposób, aby to sprawdzić – odpowiedziała.
- Jaki? – zaciekawił się
Harry. Chciał być pewny w stu procentach, co do tego, że to on jest ojcem.
Ginny wyciągnęła z
kieszeni niebieski plaster. Podeszła do Harry’ego i chwyciła go za dłoń.
- Ten plaster został
tak zaczarowany, aby sprawdzić kto jest ojcem dziecka, które noszę – odpowiedziała
– Przykleję go tobie. Jeśli zabarwi się na czerwono, oznacza to, że nie ty
jesteś ojcem. Jeśli natomiast zabarwi się na zielono to…
-… ja jestem ojcem –
dokończył Harry i spojrzał w brązowe oczy Ginny – Przyklej – rzucił.
Malutka tak zrobiła.
Podwinęła rękaw na prawym ramieniu Harry’ego i nakleiła na niego plaster. Długo
nie musieli czekać aż plaster się zabarwi. Kapitan lekko się uśmiechnął, gdy
ujrzał jego kolor.
- Zielony – rzucił i
przytulił do siebie Ginny – Nie spodziewałem się, że tak szybko zostanę ojcem.
- Nie gniewasz się? –
zapytała Ginny.
- Za co? – odpowiedział
pytaniem na pytanie Harry – Daj spokój, Ginny. Jesteśmy już wystarczająco
odpowiedzialni, żeby zająć się dzieckiem. Tylko będziemy musieli uważać. I to
bardzo.
- Chcesz o tym
powiedzieć reszcie? – zaciekawiła się.
- Nie teraz – rzucił Harry
– Gdy nadejdzie odpowiedni czas, wtedy im powiemy. Razem.
Ginny lekko się
uśmiechnęła, objęła go rękoma za kark, stanęła na czubkach palców i delikatnie
pocałowała. Harry’emu to się spodobało. Odebrał to jako zaproszenie. Jeśli
Ginny myśli, że obejdzie się bez seksu, to była bardzo naiwna. To co przeżył
Harry sprawiło, że był o wiele bardziej dojrzalszy niż jego rówieśnicy. Bez
wątpienia był mordercą. Ale od czasu do czasu budził się w nim rozpieszczony
nastolatek, który jedyne czego pragnął to ruchać i pić do białego rana.
Harry klepnął Ginny w
pośladki i przycisnął ją do siebie. Malutka, jakby zachowanie Harry’ego było
dla niej jakimś znakiem, przylgnęła mocniej do Harry’ego. Tak mocno, że Kapitan
poczuł przez ubranie jej twarde sutki. Objęła go udami na wysokości bioder.
Harry przeniósł ją na kanapę, która znikąd się pojawiła. Po kilku krótkich
minutach zdjęli z siebie większość ubrań – Harry miał na sobie tylko bokserki,
a Ginny figi i stanik. Kapitan powoli zaczął całować jej szyję i obniżał się.
Dotarł do jej dekoltu, który obdarowywał pocałunkami. Po chwili jego dłonie
zawędrowały na plecy Ginny i rozpiął jej stanik, który w mgnieniu oka znalazł
się na podłodze. Zaczął całować jej nagie piersi, biorąc w usta jej twarde
sutki. Jednocześnie prawą dłonią ściągnął z niej figi. Bez wahania wsadził dwa
palce w jej mokrą cipkę. Ginny wygięła ciało w łuk i wydała z siebie cichy jęk.
Kapitan zaczął energicznie poruszać palcami w jej mokrym wnętrzu, sprawiając,
że Malutka coraz głośniej pojękiwała. Ginny, jakby mimo woli, wbiła paznokcie w
plecy Harry’ego. Kapitan lekko się uśmiechnął i zaczął intensywniej całować jej
nagie piersi. Po kilku minutach Malutka odepchnęła go od siebie. Harry
wylądował po drugiej stronie kanapy, patrząc jak Ginny powoli staje na kanapie
na czworaka i do niego się zbliża. Położyła lewą dłoń na jego nagiej klatce
piersiowej i pocałowała, ocierając się swoim kroczem o jego twardego penisa,
skrytego pod cienkim materiałem bokserek, zostawiając na nich mokry znak,
dzięki sokom ze swojej cipki. Zaczęła znaczyć swoją śliną jego szczękę i szyję,
a następnie delikatnie całowała jego nagi tors, z każdym kolejnych ruchem
zniżając swoją głowę. Po chwili dotarła do jego podbrzusza. Sprawnym ruchem
dłoni zdjęła je z niego i odrzuciła na bok. Chwyciła oburącz jego twardego
kutasa i wsadziła jego czubek w usta, delikatnie go ssąc. Harry cicho
westchnął, zanurzając dłonie w jej włosy. Powoli zaczął poruszać biodrami w
przód oraz w tył, wsadzając coraz głębiej swojego penisa w usta Ginny. Po
chwili Malutka wyjęła kutasa z ust i zaczęła lizać jego jądra, aby następnie
językiem zostawić ślinę na penisie. Po kilku minutach odwrócił się do Harry’ego
i wypięła w jego stronę pośladki. Gryfon ukląkł za nią i bez wahania wsadził
twardego penisa w jej mokrą cipkę. Mocno złapał ją za pośladki, które odciągnął
na bok i zaczął poruszać biodrami w przód oraz w tył, uderzając jądrami o jej
nagie ciało. Ginny wydawała z siebie głośne jęki podniecenia. Harry wsadził
kciuka prawej dłoni w jej odbyt, mocno nim poruszając, a lewą dłonią złapał ją
za pierś, którą ugniatał i masował. Po kilku długich minutach głośno jęknął i
wtrysnął nasieniem w jej mokrą cipkę. Gdy tylko Ginny poczuła ciepłą spermę
Harry’ego w sobie, wydała z siebie głośny jęk spełnienia.
Fajne!!!
OdpowiedzUsuńGinny w ciąży? No, no dzieję się!
OdpowiedzUsuńSuper, ciekawi mnie co wymyślisz następne!
OdpowiedzUsuńFajne :) A może jakaś akcja z Billem? :)
OdpowiedzUsuńŁał! Super odcinek!
OdpowiedzUsuń