Translate

niedziela, 18 maja 2014

32. Ród Potterów 5

George wrócił z pracy. Czuł zmęczenie. Jedynie o czym marzył to o relaksującej kąpieli, dobrym posiłku i chwili przyjemności. Mimo, że wspólnie z Fredem wynajmowali mieszkanie, teraz jego bliźniaczego brata nie było. Umówił się z jakąś mugolką na randkę i nieco wcześniej skończył pracę niż on. George poczuł zazdrość, gdy o tym się dowiedział. Nie zazdrościł bratu tej dziewczyny, ale tego faktu, że umówił się na randkę wcześniej niż on. Zazwyczaj obaj robili wszystko razem. Tym razem tak nie było.
George wszedł pod prysznic. Strumień ciepłej wody opadł na jego nagie ciało. Przymknął oczy i lekko się uśmiechnął z zadowolenia. Czasem szybki prysznic sprawiał, że odzyskiwał energię na resztę dnia i było gotów, aby podjąć najtrudniejsze wyzwania.
George powoli wycierał swoje ciało z wody, zastanawiając się co będzie robił tego wieczoru, gdy usłyszał cichy trzask zamka. Czyżby Fred wrócił wcześniej? Może randka mu nie wyszła tak jak planował? George bardzo się zdziwił, gdy drzwi do łazienki stanęły otworem i do środka weszła… Narcyza Malfoy.
Nagi George zlustrował starszą kobietę od stóp do głów, wciąż nie mogąc wyjść ze zdumienia, w które wpadł. Niektórzy mogliby powiedzieć, że była naga. Nie byłoby to do końca prawdą. Fakt, nie miała wiele na sobie, ale trudno było powiedzieć, że jest naga. Miała na sobie białe pończochy i gorset, który zasłaniał jej biust oraz tors. Wyraźny dekolt przyciągał wzrok George’a, ale jeszcze bardziej przyciągała jej nagie krocze.
- Harry przysyła mnie, abym ci w odpowiedni sposób podziękowała za schwytanie śmierciożercy – powiedziała Narcyza, a na usta George wpełzł uśmiech zadowolenia. Mimo, że Narcyza była w zbliżonym wieku do jego matki, nie potrafił oprzeć się jej urodzie. Miała w sobie coś, co sprawiało, że każdy mężczyzna oglądał się za nią. Słyszał kiedyś, że kobiety z rodu Blacków zachowują swoją atrakcyjność bardzo długo. Narcyza i Bellatriks były tego najlepszym przykładem.
Narcyza podeszła do nagiego George, kręcąc biodrami jak modelka na wybiegu. Rudowłosy młodzieniec, nie będąc tego świadomy, przegryzł wargę na myśl o tym co go za chwilę spotka, a w jego oczach pojawiło się zwierzęce pożądanie. Kobieta położyła swoje delikatne dłonie na jego wysportowanej piersi i pocałowała. George objął ją w pasie i przyciągnął ją bardziej do siebie. Tak mocno, aby poczuć jej piersi na swoim torsie. Obiema dłońmi klepnął ją w nagie pośladki. Narcyza wydała z siebie zdławiony pisk. Powoli zaczęła całować go po szczęce i szyi, a następnie całowała go coraz niżej i niżej. Najpierw jego nagą klatkę piersiową i uklękła przed nim, całując go po brzuchu i podbrzuszu. Chwyciła w prawą dłoń jego twardego penisa i zaczęła ją po nim przesuwać. George zamknął oczy, odchylił głowę do tyłu i cicho westchnął. Jego westchnięcia stały się nico głośniejsze, gdy Narcyza pocałowała czubek jego kutasa. Po chwili wsadziła czubek penisa George’a w usta i zaczęła go delikatnie ssać, jednocześnie poruszając prawą dłonią po jego kutasie. Lewą zaś sięgnęła do jego jąder i pieściła je, delikatnie drapiąc. George zanurzył swoje dłonie w jej jasne włosy i zaczął poruszać biodrami w przód oraz w tył, napierając czubkiem kutasa na wnętrze jej policzka. Po kilku chwilach poruszał się już dosyć szybko, a jego jądra uderzały o brodę Narcyzy. Z każdym kolejnym ruchem George wydawał coraz głośniejsze westchnięcia. Narcyza złapała się za piersi, ukryte pod białym materiałem. Po chwili przesunęła prawą dłoń po swoim ciele i wsadziła dwa palce w mokrą cipkę. Zaczęła wydawać z siebie zdławione, przez kutasa George’a w ustach, jęki. Soki z jej wnętrza spływały po jej udach i skapywały na podłogę, pomiędzy jej stopami, tworząc niewielką kałużę.
George podniósł z podłogi Narcyzę i przeniósł ją na pralkę. Położył ją na plecach i podniósł jej nogi. Nachylił się i przez krótką chwilę lizał jej cipkę, aby następnie włożyć w nią swojego twardego kutasa. Narcyza złapała się za piersi i wydała z siebie głośny jęk. George mocno złapał ją za kostki i podniósł najwyżej jak potrafił jej nogi. Zaczął od razu energicznie poruszać swoimi biodrami w przód oraz w tył, uderzając jądrami o jej nagie pośladki, które z każdym kolejnym ruchem rudowłosego młodzieńca robiły się coraz bardziej czerwone. George położył stopy kobiety na swoich barkach, a następnie zacisnął prawą dłoń na jej piersi, a lewą chwycił za szyję. Poruszał się coraz szybciej i w każdym ruch wkładał coraz więcej energii. Z otwartych ust Narcyzy wydobywał się coraz głośniejszy jęk, który graniczył z okrzykiem. George zaczął ugniatać pierś Narcyzy, aby po chwili chwycił za biały materiał i ściągnąć go pod pierś kobiety. Twardy sutek podrygiwał w rytm jego ruchów. Rudowłosy młodzieniec uderzył otwartą dłonią w jej nagą pierś. Chwycił ją za sutek i zaczął nim kręcić oraz odciągać. Po kilku chwilach jego penis wypadł z mokrej cipki Narcyzy. George puścił szyję kobiety i wsadził dwa palce do ust, aby je zmoczyć śliną. Następnie wsadził je w mokre wnętrze Narcyzy, która wygięła ciało w łuk, wydając z siebie głośny jęk. George zaczął energicznie poruszać palcami w jej cipce, jednocześnie druga dłonią bawić się jej nagą piersią. Blondynka zamknęła oczy i wydawała z siebie coraz głośniejsze jęki. Po kilku chwilach George wyjął palce z jej cipki i wsadził do jej ust. Narcyza, niczym spragnione dziecko, oblizała je ze swoich soków. Rudowłosy potarł przez moment kutasa o jej wargi sromowe, aby następnie wsadzić w jej odbyt. Blondynka rozszerzyła oczy i otworzyła szeroko oczy, wydając z siebie okrzyk bólu, który prawie natychmiast przerodził się w okrzyk podniecenia. Obiema dłońmi chwyciła się za swoje nagie pośladki i odciągnęła je na bok. George zaczął powoli i delikatnie poruszać biodrami. Mimo, że rudowłosy młodzieniec nie poruszał się zbyt energicznie, Narcyza wydawała coraz głośniejsze okrzyki podniecenia. George w myślach pogratulował sobie i bratu zmodyfikowanego zaklęcia ciszy, które rzucili na swoje mieszkanie. Przynajmniej nikomu to nie przeszkadzało.
George odsłonił drugą pierś Narcyzy i mocno za nią złapał, jednocześnie coraz energicznie i szybciej poruszając biodrami. Jego jądra z impetem uderzały o jej nagie ciało, co sprawiało, że jej pośladki z każdą kolejną chwilą były coraz bardziej czerwone. Narcyza przeniosła stopy z jego barków na biodra i mocno na nich się zakleszczyła. Obie dłonie skierowała do swojego krocza. Dwoma palcami lewej rozszerzyła wargi sromowe, a trzy prawej dłoni wsadziła w swoją mokrą cipkę i energicznie zaczęła nimi poruszać. Z każdą chwilą coraz bardziej wyginała ciało w łuk, wydając głośniejsze okrzyki. George z satysfakcją w oczach patrzył jak blondynka powoli odlatuje. W końcu jego uszy wypełnił upragniony dźwięk. Narcyza mocno zacisnęła nogi na biodrach George’a i wydała z siebie długi jęk spełnienia. Gdy tylko zamilkła, rudowłosy młodzieniec ściągnął ją z pralki i z powrotem znalazła się na podłodze, klęcząc. George przystawił czubek swojego penisa do jej zamkniętych ust i mocno napierał. Po chwili blondynka jej otworzyła, a kutasa George’a znalazł się w jej ustach. Chwycił ją mocno za głowę i zaczął energicznie poruszać biodrami w przód oraz w tył, uderzając jądrami o jej brodę. Głośno przy tym wzdychał z zadowolenia. Z każdym kolejnym ruchem George czuł jak powoli zbliża się do końca. Po kilku minutach wyjął penisa z jej ust i wycelował jego czubkiem w twarz kobiety. Zaczął energicznie go pocierać. Narcyza złapała się za nagie piersi i odchyliła głowę do tyłu, zamykając oczy i otwierając szeroko usta, wystawiając język. George po kilku krótkich chwilach głośno jęknął i wytrysnął. Jego sperma opadła na twarz, włosy, język oraz szyję blondynki. Część jego nasienia wpadła do jej otwartych ust. Narcyza przełknęła spermę George i zaczęła znów ssać penisa rudowłosego, który był z tego faktu bardzo zadowolony.3
Dudley wraz z Piersem i Jessicą wszedł do ciemnego pomieszczenia, które było oświetlane przez mdłe światło świecy stojącej na stoliku, który znajdował się na środku pokoju. Obok stolika stało drewniane krzesło, na którym siedział schwytany przez Freda i George’a śmierciożerca. Jego dłonie i nogi były spętane przez grube liny, a na głowie miał czarny worek. Dudley podszedł do niego i ściągnął z jego twarzy worek. Śmierciożerca zmrużył oczy przed atakiem światła. Po kilku krótkich chwilach jego oczy przyzwyczaiły się do oświetlenia pomieszczenia.
- A więc – rzekł Dudley, patrząc na śmierciożercę – Mam dla ciebie dobrą wiadomość. Przeżyjesz i odzyskasz wolność, ale aby do tego doszło musisz spełnić pewien warunek. Musisz odpowiedzieć na dwa nasze pytania, a wyjdziesz stąd cały i zdrowy.
- Myślisz, głupi mugolu, że przestraszę się ciebie i odpowiem szczerze na twoje pytania – zadrwił śmierciożerca.
- Nie spodziewam się, że aż tak łatwo pójdzie – rzekł Dudley.
- Przejdźmy do konkretów – rzekł Piers, podchodząc nieco bliżej do śmierciożercy – Zadam ci teraz pytania. Za każdą błędną odpowiedź otrzymasz niezłą dawkę bólu.
- Myślisz, że się boję? – zapytał poplecznik Voldemorta – Czarny Pan nie raz i nie dwa mnie karał za zawód jaki mu sprawiłem. Nie boję się bólu.
- To się okaże – powiedział Piers – Po pierwsze: gdzie jest Amanda Potter? Po drugie: gdzie jest Clark?
- Jesteś głupcem, jeśli myślisz, że ci odpowiem – warknął śmierciożerca.
- Jessico, moja droga, pokaż temu śmieciowi nasze niezadowolenie – rzucił Dudley.
Jessica położyła jakąś skrzynię na stoliku i ją otworzyła. Zanurzyła w jej ciemnym wnętrzu swoją delikatną dłoń, aby po chwili wyjąć z niej długi kij baseballowy. Chwycił go oburącz i zamachnęła się. Trafiła w prawy policzek śmierciożercy. Ten krzyknął krótko z bólu i wypluł krew wraz z kilkoma zębami.
- Tak, więc, już wiesz, że za każdą niesatysfakcjonującą nas odpowiedź otrzymasz pewną dawkę bólu – rzekł Piers – A więc… Masz nam coś ciekawego do powiedzenia?
- Spierdalaj mugolu – warknął śmierciożercą – Jestem lojalnym sługą Cza…
Kolejny cios kijem wymierzony był w brzuch mężczyzny. Tym razem zakrztusił się i przez kilka krótkich chwil łapał oddech.
- Przejdziemy teraz do nieco cięższego sprzętu – powiedziała Jessica i wyjęła ze skrzyni młotek – To jak? Powiesz nam co chcemy wiedzieć?
- Nigdy – rzekł śmierciożerca.
- Twój wybór – stwierdziła przyjaciółka Dudley’a.
Uklękła przed śmierciożercą i przyjrzała się jego prawej stopie, a następnie spojrzała w jego oczy, lekko się przy tym uśmiechając. Podniosła dłoń z młotkiem i włożyła całą energię jaką posiadała w uderzenie. Trafiła w duży palec prawej stopy. Śmierciożerca wydał z siebie okrzyk bólu, a z jego palca została krwawa miazga.
- Zmieniłeś zdanie? – zapytał Dudley i jakby od niechcenia uderzył go w nos, łamiąc go.
- Nie boję się was – zadrwił.
Kolejny palec w prawej stopie śmierciożercy został zmiażdżony, a pomieszczeni wypełniło się jego wrzaskiem bólu. Jessica nie czekała aż przyjaciele spróbują jeszcze raz wyciągną odpowiednie informacje od śmierciożercy i zmiażdżyła młotkiem pozostałe trzy palce w jego stopie. Z oczy mężczyzny popłynęły łzy, ale nie wzruszyło to ją. Kiedyś być może mu współczuła, ale ów mężczyzna był jednym z tych, którzy ją gwałcili, gdy była w niewoli. Wyciągnęła ze skrzyni siekierę. Zarówno Dudley jak i Piers wiedzieli co zaraz się stanie, ale żaden z nich nie zareagował. Jessica spokojnie ucięła stopę ze zmiażdżony palcami i wrzuciła ją do pobliskiego wiadra, które podstawił jej Piers.
- A zatem… – mruknął Dudley, patrząc na płaczącego śmierciożercę – Już wiesz na co nas stać. Powiem ci w sekrecie, że to tylko ułamek tego co możemy ci zrobić. Następna jest twoja lewa stopa. Spotka ją to samo co prawą, a więc… Co masz nam do powiedzenia?
Dudley i dwójka jego przyjaciół uważnie przyglądali się śmierciożercy, który zaciskał zęby z bólu i z całych sił próbował powstrzymać łzy spływające po policzkach. Po kilku długich chwilach Dudley rzucił krótkie spojrzenie Jessice, a ta przeszła do czynów. Z dużym impetem uderzyła młotkiem w duży palec prawej stopy śmierciożercy, miażdżąc go. Poplecznik Lorda Voldemorta ryknął z bólu, a Jessica kontynuował swoje „dzieło” i jeszcze zmiażdżyła kolejne dwa palce.
- Ja nic nie wiem! – zawołał śmierciożerca.
- Kłamiesz – warknął Dudley.
Kolejne dwa palce u jego stopy zostały zmiażdżone. Tak naprawdę Dudley nie był pewien czy śmierciożerca mówi prawdę, a jedynym sposobem na sprawdzenie tego było zadanie mu jeszcze większego bólu. Cóż… Okazało się, że przeczucie kuzyna Harry’ego nie myliło. Śmierciożerca kłamał.
- Amanda jest w jednej z twierdz Czarnego Pana – rzucił z łzami w oczach.
- W której? – zapytał Piers.
- Nie wiem – mruknął śmierciożerca, powstrzymując wszelkie oznaki bólu.
Piers i Dudley wymienili znaczące spojrzenia, a następnie kuzyn Harry’ego krótko skinął Jessica. Ta chwyciła za siekierę i bez najmniejszego wahania ucięła mu drugą stopę, już i tak ze zmiażdżonymi palcami. Śmierciożerca ryknął z bólu, a z jego oczu wyleciała kolejna dawka łez. Dudley lekko się uśmiechnął, przypominając sobie co powiedział na początku. Był w tej chwili pewien, że nie był przygotowany na taką dawkę bólu, którą mu zgotowali.
- Przysięgam, że nie wiem – powiedział śmierciożerca – Ciągle ją przenoszą. Nie mam pojęcia gdzie i kiedy będzie. Czarny Pan jedynie zdradził, że niedługo pojawi się w Hogwarcie. Przysięgam, że to wszystko.
- A gdzie jest Clark? – zapytała Jessica.
- Nie wiem – odpowiedział szybko śmierciożerca – Przenoszony jest ciągle z miejsca na miejsce, aby Potter go nie wytropił. Nawet Czarny Pan nie wie gdzie Clark się znajduje.
Jessica sięgnęła do skrzyni i wyciągnęła z niej wiertarkę. Śmierciożerca z przerażeniem wpatrywał się w przedmiot w jej dłoniach i głośno przełknął ślinę. Jessica przyłożyła wiertło do jego lewego kolana i spojrzała mu w oczy.
- Zdaje mi się, że kłamiesz – rzuciła beztrosko.
Nacisnęła odpowiedni przycisk i uruchomiła wiertarkę. Wiertło przebiło kolano jakby go tam w ogóle nie było. Śmierciożerca zacisnął oczy, odchylił głowę do tyłu i wrzasnął głośno z bólu.
- Przysięgam, że to prawda – powiedział zdławionym głosem.
Dudley, Piers i Jessica stanęli w kręgu i cicho o czymś rozmawiali. Śmierciożerca nie potrafił zrozumieć słów, którymi się posługiwali. Czyżby mówi w obcym języku? Po chwili Jessica podeszła do niego i wycelowała glockiem w jego szyję.
- Co robisz? – zapytał z przerażeniem w głosie.
- Nie jesteś już nam potrzebny – odpowiedziała.
- Obiecaliście, że mnie puścicie wolno – powiedział śmierciożerca, próbując w jakikolwiek sposób przeżyć.
- Owszem. Będziesz wolny duchem – stwierdziła Jessica i nacisnęła spust. Kula przebiła się przez szyję śmierciożercy, który wydał z siebie cichy okrzyk bólu. Z jego szyi wytrysnęła krew, a jego oczy stały się puste.
W tym samym czasie, gdy Dudley wraz z Jessicą i Piersem przesłuchiwali śmierciożercę, Harry znajdował się w północnej części Walii. Po jego bokach stała Luna oraz Ginny. Cała trójka czekała na powrót Neville’a, który wybrał się na zwiad. Ciemna noc doskonale ukrywała ich postacie przed wścibskimi spojrzeniami, a raczej spojrzeniami ich wrogów.
Tuż przed nimi pojawił się Neville. Lekko się uśmiechał, jakby to co zobaczył zadawalało go.
- Jest dobrze – powiedział Neville – Wszyscy znajdują się w jednym i tym samym budynku. Wokół budynku jest z dwudziestu wampirów. W środku jest jakiś dziesięciu śmierciożerców.
- Jak wystarczająco szybko zadziałamy, to nawet nie zdążą wszcząć alarmu – zauważyła Luna.
Harry sięgnął do wewnętrznej kieszeni swojej bluzy i wyciągnął z niej paczkę papierosów. Poczęstował nimi swoich przyjaciół. Bardzo się zdziwił, gdy Ginny odmówiła.
- Zdawało mi się, że lubisz zapalić przed akcją – rzekł Harry.
- Zmieniłam przyzwyczajenia – odpowiedziała beztrosko.
Czwórka przyjaciół weszła w cień drzewa, aby po chwili z ów cienia wyskoczyły cztery tygrysy szablo – zębne: dwa czarne, jeden biały i jeden rudy. Wszystkie cztery pobiegły od razu w stronę ich celu. Gdy się znaleźli w odpowiedniej odległości od domu, rozdzielili się i zaatakowali z czterech różnych stron.
Harry rozpoczął bieg, gdy zauważył pierwszego wampira, który był odwrócony do niego plecami. Jego kroki zdawały się być cichsze niż odgłos spadających liści. Gdy znalazł się wystarczająco blisko, odbił od ziemi i skoczył ku wampirowi. Swoją silną paszczą pochwycił szyję przeciwnika i urwał mu głowę. Zanim wampir spłonął, wydał z siebie cicho okrzyk bólu. Ten odgłos zwrócił uwagę drugiego wampira, który znajdował się jakieś cztery stopy dalej. Harry od razu ruszył ku niemu. Odbił się od ziemi i skoczył ku wampirowi, który powoli odwracał się w jego stronę. Kapitan w powietrzu okręcił się wokół własnej osi, a następnie zanurzył swoje długie i ostre przednie zęby w bladym czole wampira, urywając mu głowę wraz z kręgosłupem. Z cichym przytupem wylądował na ziemi i się rozejrzał. Zauważył kilku wampirów, którzy zdawali się nie być świadomi przeprowadzanego ataku. Chociaż co chwilę buchał ogień, gdy któryś z wampirów umierał. Harry ruszył dalej. Wpadł na kolejnego wampira. Ten pochwycił za miecz, ale nie zdążył go wyciągnąć. Kapitan stanął na tylnych łapach i pazurami przeorał mu brzuch. Wampir wydał z siebie cichy jęk bólu i padł na kolana, pochylając głowę. Harry zamachnął się przednią łapą i ściął mu głowę, pozbawiając życia. Kapitan ruszył dalej. Wybiegł za róg i natknął się na dwójkę wampirów. Kilka stóp dalej Ginny walczyła z trójką wampirów. Dwóch wampirów rzuciło się na Harry’ego, wyciągając miecze. Kapitan przygotował się do ataku. Już miał ruszył, gdy… wampiry zostały pochłonięte przez podmuch ognia, od razu umierając. To Neville zamienił się w rogogona węgierskiego. Zamachnął się swoim kolczastym ogonem i przeciął na pół dwójkę wampirów, które walczyły z Ginny. Malutka rzuciła się na ostatniego, rozrywając mu gardło, a następnie urywając głowę.
- Dobra – mruknął Harry, gdy wszyscy już wrócili do normalnej, ludzkiej, postaci po zabiciu wszystkich wampirów – Zostali śmierciożercy. Wchodzimy zabijamy i odnajdujemy przyjaciół Clarka. Może to sprawi, że popełni błąd i opuści swoją kryjówkę.
Cała czwórka weszła do domu i szczelnie zamknęła za sobą drzwi. Harry rzucił odpowiednie zaklęcia na budynek. Nie chciał, aby któryś ze śmierciożerców uciekł albo wysłał wiadomość do Voldemorta. Lepiej, żeby czarnoksiężnik o tej akcji dowiedział się z „Proroka”.
Harry skręcił w prawo. W ciemnym korytarzu widział dwie zakapturzone postacie, które były odwrócone do niego plecami i powoli szli w stronę ogromnych dębowych drzwi. Kapitan ruszył szybkim korkiem. Jego stopy nie wydawały żadnych odgłosów, tak jakby był cieniem, a nie człowiek. Dotarł do dwójki śmierciożerców. Chwycił jednego za twarz i sprawnym ruchem skręcił mu kark. Śmierciożerca padł z łoskotem na podłogę. Zwróciło to uwagę drugiego śmierciożercy, który odwrócił się w stronę Harry’ego. Kapitan złapał go za twarz i przycisnął do ściany. Wycelował w niego wskazującym palcem i wystrzelił czarnym promieniem. Promień przebił serce jego przeciwnika, a na ścianie pojawiła się ogromna plama krwi. Harry puścił śmierciożercę, który osunął się po ścianie na podłogę. Kapitan ruszył dalej. Przeszedł cały ciemny korytarz i natknął się na kolejnego śmierciożercę. Poplecznika Voldemorta był tak zaskoczony jego pojawieniem się, że odskoczył do tyłu, uderzając o ścianę. Harry wykorzystał ten stan rzeczy. Szybki i celnym ciosem wbił dwa palce, które zaświeciły się na złoto w gardło przeciwnika, a ten osunął się martwy na ziemię. Wyminął śmierciożercę i dotarł do kolejnych drzwi. Bez wahania je otworzy i w mgnieniu oka znalazł się w środku. Było tutaj o wiele jaśniej niż na korytarzu, z którego tu wszedł. Na środku pokoju stał stolik z pustymi szklankami i opróżnioną butelką ognistej whiskey. Wokół stołu siedziało kilku mężczyzn. Wszyscy, gdy zauważyli Harry’ego, wstali ze swoich miejsc. Przez kilka krótkich chwil mu się przyglądali, a następnie ruszyli do drugich drzwi, które znajdowały się po prawej stronie Gryfonie. Kapitan miał już rzucić jakieś zaklęcie, które by ich powstrzymało, gdy drzwi stanęły otworem i pojawiła się Ginny. Mężczyźni się zatrzymali, a następnie cofnęli. Nastąpiły dwa huki i ze ściany naprzeciwko Harry’ego oraz po jego lewej stronie uniósł się dym oraz posypały się. W dziurach, które powstały, pojawił się Neville oraz Luna. Mężczyźni stanęli w kółku, plecami do siebie i wycelowali różdżkami w stronę czwórki przyjaciół.
- Wasi ochroniarze nie żyją – rzekł Neville – Wszyscy zginęli. Bardzo cicho.
- Co wam da nasza śmierć, co? – zapytał jeden z mężczyzn.
- Satysfakcję – odrzekł Harry, patrząc beznamiętnie na mężczyzn – I wypłoszę Clarka z kryjówki.
- Myślisz, że to coś da, Potter? – warknął mężczyzna – Pogódź się z tym, że twoja siostra jest już własność Czarnego Pana.
- Voldemort się przekona, że ze mną nie warto zaczynać – powiedział Harry, wywyższając się. Wiedział, że tak nie powinien się zachowywać, ale nie cierpiał, gdy ktoś uważał się za lepszego od innych. Chciał im pokazać jakie to uczucie.
Rozbłysnął czerwony promień i w kółku mężczyzn nastąpił wybuch. Ich części ciał latały po całym pokoju, lądując między meblami i na ścianach.
- Piękny strzał, Luna – rzuciła Ginny, patrząc na szczątki mężczyzn.
- Och, dziękuję – rzuciła Luna.
- Dobra, spadajmy stąd – rzucił Neville.
Neville i Luna szybko zniknęli. Harry miał właśnie się deportować, gdy za dłoń złapała go Ginny. Spojrzał na nią przelotnie, zanim został wciągnięty w nieprzyjemne ciemności teleportacji. Wówczas zdał sobie sprawę ze swojej największej słabości. Gdy kiedyś któryś z jego przyjaciół go zdradzi, nawet nie będzie się bronił. Jednak ufał, że nigdy do tego nie dojdzie.
Harry poczuł pod swoimi stopami twardy grunt i lekko się zachwiał. Mimo, że odkrył w sobie wielką moc, dzięki której mógł o sobie myśleć, że jest potężny, nadal miał trudności przy lądowaniu po teleportacji. Kapitan gdy już złapał równowagę, rozejrzał się wokół. Znaleźli się w jakimś niewielkim pomieszczeniu. Harry nigdy tutaj nie był. Przynajmniej nie mógł odnaleźć w pamięci tego pomieszczenia. Nie było tutaj żadnych drzwi. Gdyby nie kominek z wesoło trzaskającym ogniem, pomyślałbym, że znaleźli się w jakimś zamkniętym zakładzie. Na środku pokoju stał stolik, wokół którego ustawione były dwa wygodne fotele. Bardzo podobne do tych, które znajdowały się w pokoju wspólnym Gryfonów. Pod ścianami stały małe szafeczki, na których poustawiane były różne zdjęcia.
- Jesteśmy w Pokoju Życzeń – powiedziała Ginny, zanim Harry zdążył o to zapytać.
- Co tu robimy? – zapytał Harry, zerkając na Malutką, która wyglądała na zdenerwowaną – Czemu mnie tutaj zabrałaś?
- Bo chcę o czymś z tobą porozmawiać – odpowiedziała Ginny, przestępując z nogi na nogę jak małe dziecko, które zostało przyłapane na nieodpowiednim zachowaniu.
- Tak? – zaciekawił się Harry – A o czym?
- Pamiętasz jak po zwycięstwie Gryfonów wszyscy się upiliśmy i zorganizowaliśmy małą orgię? – zapytała.
- Taka mała nie była – rzucił wesoło Kapitan z przyjemnością wracając pamięcią do tamtego wydarzenia.
- No fakt – potwierdziła z uśmiechem Malutka – Wtedy wszyscy zapomnieliśmy o zabezpieczeniu się.
- No tak, ale Legolas przyrządził odpowiedni eliksir i nikt nie złapał jakiegoś gówna, a żadna z dziewczyn nie zaszła w ciążę – rzucił swobodnie Harry, nie rozumiejąc dlaczego Ginny do tego wraca. To wydarzenia miało miejsce prawie miesiąc temu. Gdyby coś było nie tak, chyba by wiedział. Miał taką nadzieję.
Kapitan z zaciekawieniem przyglądał się zachowaniu swojej przyjaciółki. Czyżby Legolas nie powiedział mu prawdy? A jeśli tak, to dlaczego? W sumie gdyby się okazało, że jakąś dziewczyna jest z nim w ciąży, wolałby zachować to w tajemnicy. Lord Voldemort i tak na niego poluje. Lepiej, aby nie zaatakował matki jego dziecka.
- Ginny, czy coś się stało? – zapytał powoli i najostrożniej jak potrafił.
- Nic złego – zapewniła – Znaczy się… Zależy jak na to spojrzysz.
- Słuchaj, Ginny, powiesz mi czy może mam się domyślać, a doskonale wiesz, że jak to robię, to najczarniejsze scenariusze stają się prawdą – powiedział Harry. Chciał jak najszybciej się dowiedzieć, co jego przyjaciółka ma mu do powiedzenia. Wolał to usłyszeć od niej niż się domyślać.
- Jestem w ciąży – odpowiedziała bardzo szybko, jakby uznała, że w ten sposób najlepiej Harry to przyjmie.
Kapitan otworzył szeroko usta i rozszerzył oczy ze zdumienia. Nie rozumiał dlaczego w środku zaczął czuć skrajne uczucia – jednocześnie się z tego cieszył, ale też zaczął bać się. Bał się o Ginny.
- Jak to w ciąży? – zapytał głupio, ale szybko się otrząsnął – Znaczy się… Z kim?
- Chyba z tobą – odpowiedziała ostrożnie.
- Ze mną? – zapytał Kapitan, nie kryjąc zdumienia. Był pewny, że podczas tego wieczoru w pokoju wspólnym nie skończył w żadnej z dziewczyn. A być może za dużo wypił i tego nie pamiętał? – Jesteś pewna? – dodał kolejne pytanie.
- Nie, ale mam pewien sposób, aby to sprawdzić – odpowiedziała.
- Jaki? – zaciekawił się Harry. Chciał być pewny w stu procentach, co do tego, że to on jest ojcem.
Ginny wyciągnęła z kieszeni niebieski plaster. Podeszła do Harry’ego i chwyciła go za dłoń.
- Ten plaster został tak zaczarowany, aby sprawdzić kto jest ojcem dziecka, które noszę – odpowiedziała – Przykleję go tobie. Jeśli zabarwi się na czerwono, oznacza to, że nie ty jesteś ojcem. Jeśli natomiast zabarwi się na zielono to…
-… ja jestem ojcem – dokończył Harry i spojrzał w brązowe oczy Ginny – Przyklej – rzucił.
Malutka tak zrobiła. Podwinęła rękaw na prawym ramieniu Harry’ego i nakleiła na niego plaster. Długo nie musieli czekać aż plaster się zabarwi. Kapitan lekko się uśmiechnął, gdy ujrzał jego kolor.
- Zielony – rzucił i przytulił do siebie Ginny – Nie spodziewałem się, że tak szybko zostanę ojcem.
- Nie gniewasz się? – zapytała Ginny.
- Za co? – odpowiedział pytaniem na pytanie Harry – Daj spokój, Ginny. Jesteśmy już wystarczająco odpowiedzialni, żeby zająć się dzieckiem. Tylko będziemy musieli uważać. I to bardzo.
- Chcesz o tym powiedzieć reszcie? – zaciekawiła się.
- Nie teraz – rzucił Harry – Gdy nadejdzie odpowiedni czas, wtedy im powiemy. Razem.
Ginny lekko się uśmiechnęła, objęła go rękoma za kark, stanęła na czubkach palców i delikatnie pocałowała. Harry’emu to się spodobało. Odebrał to jako zaproszenie. Jeśli Ginny myśli, że obejdzie się bez seksu, to była bardzo naiwna. To co przeżył Harry sprawiło, że był o wiele bardziej dojrzalszy niż jego rówieśnicy. Bez wątpienia był mordercą. Ale od czasu do czasu budził się w nim rozpieszczony nastolatek, który jedyne czego pragnął to ruchać i pić do białego rana.

Harry klepnął Ginny w pośladki i przycisnął ją do siebie. Malutka, jakby zachowanie Harry’ego było dla niej jakimś znakiem, przylgnęła mocniej do Harry’ego. Tak mocno, że Kapitan poczuł przez ubranie jej twarde sutki. Objęła go udami na wysokości bioder. Harry przeniósł ją na kanapę, która znikąd się pojawiła. Po kilku krótkich minutach zdjęli z siebie większość ubrań – Harry miał na sobie tylko bokserki, a Ginny figi i stanik. Kapitan powoli zaczął całować jej szyję i obniżał się. Dotarł do jej dekoltu, który obdarowywał pocałunkami. Po chwili jego dłonie zawędrowały na plecy Ginny i rozpiął jej stanik, który w mgnieniu oka znalazł się na podłodze. Zaczął całować jej nagie piersi, biorąc w usta jej twarde sutki. Jednocześnie prawą dłonią ściągnął z niej figi. Bez wahania wsadził dwa palce w jej mokrą cipkę. Ginny wygięła ciało w łuk i wydała z siebie cichy jęk. Kapitan zaczął energicznie poruszać palcami w jej mokrym wnętrzu, sprawiając, że Malutka coraz głośniej pojękiwała. Ginny, jakby mimo woli, wbiła paznokcie w plecy Harry’ego. Kapitan lekko się uśmiechnął i zaczął intensywniej całować jej nagie piersi. Po kilku minutach Malutka odepchnęła go od siebie. Harry wylądował po drugiej stronie kanapy, patrząc jak Ginny powoli staje na kanapie na czworaka i do niego się zbliża. Położyła lewą dłoń na jego nagiej klatce piersiowej i pocałowała, ocierając się swoim kroczem o jego twardego penisa, skrytego pod cienkim materiałem bokserek, zostawiając na nich mokry znak, dzięki sokom ze swojej cipki. Zaczęła znaczyć swoją śliną jego szczękę i szyję, a następnie delikatnie całowała jego nagi tors, z każdym kolejnych ruchem zniżając swoją głowę. Po chwili dotarła do jego podbrzusza. Sprawnym ruchem dłoni zdjęła je z niego i odrzuciła na bok. Chwyciła oburącz jego twardego kutasa i wsadziła jego czubek w usta, delikatnie go ssąc. Harry cicho westchnął, zanurzając dłonie w jej włosy. Powoli zaczął poruszać biodrami w przód oraz w tył, wsadzając coraz głębiej swojego penisa w usta Ginny. Po chwili Malutka wyjęła kutasa z ust i zaczęła lizać jego jądra, aby następnie językiem zostawić ślinę na penisie. Po kilku minutach odwrócił się do Harry’ego i wypięła w jego stronę pośladki. Gryfon ukląkł za nią i bez wahania wsadził twardego penisa w jej mokrą cipkę. Mocno złapał ją za pośladki, które odciągnął na bok i zaczął poruszać biodrami w przód oraz w tył, uderzając jądrami o jej nagie ciało. Ginny wydawała z siebie głośne jęki podniecenia. Harry wsadził kciuka prawej dłoni w jej odbyt, mocno nim poruszając, a lewą dłonią złapał ją za pierś, którą ugniatał i masował. Po kilku długich minutach głośno jęknął i wtrysnął nasieniem w jej mokrą cipkę. Gdy tylko Ginny poczuła ciepłą spermę Harry’ego w sobie, wydała z siebie głośny jęk spełnienia.

5 komentarzy:

  1. Ginny w ciąży? No, no dzieję się!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, ciekawi mnie co wymyślisz następne!

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne :) A może jakaś akcja z Billem? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Łał! Super odcinek!

    OdpowiedzUsuń