Cho, Padma, Harry i
Ginny szli w stronę Zakazanego Lasu, na którego skraju mieli spotkać się z
Sense i Legolasem. Ciemna noc doskonale ukrywała ich postacie. Na szczęście
dzisiaj była pochmurna noc i światło księżyca nie potrafiło przebić się przez
gęste chmury. Pragnęli, aby nikt ich nie zauważył. Nie dobrze by było, gdyby
ktoś ich nakrył na tej nocnej wycieczce, a jeszcze gorzej by było, gdyby ktoś
odkrył, że potajemnie spotykają się z wampirem. Cóż… Wampiry od zawsze były
uważane za największe zło czarodziejskiego świata i raczej nikt nie przyjął by
tego spotkania ciepło.
Na skraju lasu, tak jak
się umówili, stali Legolas i Sense. Jednak nie tylko oni tam byli. Tuż za nimi
stał Firenzo. Cała trójka cicho o czymś rozmawiała, ale urwali swoją rozmowę,
gdy Sense poczuł ich zapach. Pomachał im na powitanie i gestem ręki zaprosił do
siebie.
- Mam takie pytanie –
odezwała się Padma, gdy zbliżyli się do centaura, elfa i wampira – Dlaczego
Ginny miała tylko jednoosobową ochronę, a Hermiona w ogóle, a my musimy mieć aż
czterech ochroniarzy?
- Ponieważ wówczas nikt
jeszcze nie wiedział o nas – odrzekł Harry – Owszem, domyślali się, że istnieje
jakaś nowa organizacja, ale nie mieli pojęcia jaka ona jest. Jednak po tych
dwóch atakach, bylibyśmy głupcami, gdybyśmy uznali, że śmierciożercy nie stali
się czuli na tym punkcie.
Padmę zadowoli ta
odpowiedź. Przy okazji udało jej się odzyskać odpowiedź na nie zadane pytanie.
Wiedziała już, że Harry nie traktuje członków Klanu jak armatnie mięso tak jak
Dumbledore większość członków Zakonu Feniksa.
- Firenzo, jakaś rada?
– zapytał Cho, patrząc na dawnego nauczyciela wróżbiarstwa. Centaur był bardzo
lubiany przez uczniów. Nawet gdy odszedł ze stanowiska nauczyciela
wróżbiarstwa, nadal często odwiedzał zamek i rozmawiał z uczniami. Zresztą… Te
rozmowy bardzo chętnie prowadził.
- Gwiazdy przepowiadają
wam sukces, ale nie obejdzie się bez problemów – odrzekł Firenzo, patrząc na
Cho i Padmę – Nie odniesiecie żadnych poważnych ran. Gwiazdy mówią co najwyżej
o kilku siniakach.
- To dobrze –
powiedziała Padma – Nieco mnie uspokoiłeś. Wróżby centaurów rzadko są mylone.
- Mam jeszcze jedną
wiadomość od gwiazd – rzekł centaur.
Harry już dawno
zauważył, że Firenzo nigdy nie nazwał swoich wróżb przepowiedniami, a
wiadomościami od gwiazd. Czuł, że było to spowodowane sposobem wróżenia
centaurów. Oni czytali z gwiazd, a nie patrzyli w kryształowe kule czy też w
karty.
- Jaką? – zapytała
Ginny.
- Dotyczy w głównej
mierze, Ginny – odrzekł Firenzo – Ujrzałem twoją śmierć – Harry zbladł, słysząc
te słowa. Wiele tygodni temu obiecał sobie, że zrobi wszystko, aby żadne z jego
przyjaciół nie umarł – Twoja śmierć obudzi w pewnej osobie tak wielką
nienawiść, że świat stanie się jednym wielkim pogorzeliskiem. Stworzy na tej
planecie piekło.
- Kim jest ta osoba? –
zapytał Harry.
- Gwiazdy mi tego nie
powiedziały, ale chyba obaj wiemy o kogo chodzi – Firenzo spojrzał znacząco na
Harry’ego. Gryfon uśmiechnął się niepewnie. Ona miałby zrobić z tego świata
piekło? Wątpił w to szczerze, ale wiedział, że nie może stracić nikogo ze
swoich najbliższych przyjaciół, ponieważ zajdą w nim pewne zmiany. Być może
nieodwracalne.
- Na nas już czas –
rzekł Sesne, wyciągając z kieszeni starego „Proroka”, który był świstoklikiem.
Firenzo oddalił się od
nich, zagłębiając się w ciemny i niebezpieczny las, a pozostali dotknęli
„Proroka”, którego w dłoni trzymał Sense. Gazeta rozbłysła na niebiesko i
porwała ich ze sobą. Po kilkunastu sekundach pojawili się na ośnieżonej
polance. Harry jak zwykle podczas podróży świstoklikiem, miał problemy przy
lądowaniu, ale prócz lekkiego zachwiania nic mu się nie stało.
- Macie kolczyki? –
zapytał Harry, patrząc na dwie Krukonki. Obie, jakby na rozkaz, odgarnęły włosy
za uszy, pokazując mu kryształowe kolczyki. Padma miała w kształcie półksiężyca,
a Cho w kształcie koła – Doskonale – powiedział – Wyczuwają wasze emocje. Gdy
tylko znajdzie się w niebezpieczeństwie kolczyki przekażą to nam. Pamiętajcie,
aby ich nie dotkać, ani nie dopuścić, żeby któryś z Lestrenge’ów ich zerwał.
Jeśli nie będziecie ich mieć na uszach, nie dowiemy się, że jesteście w
niebezpieczeństwie. Rozumiecie?
- Jasne, Harry –
odpowiedziała Padma – Słyszałeś co powiedział Firenzo. Poradzimy sobie. Do
zobaczenia później.
Razem z Cho odwróciły
się i ruszyły w stronę dworku Lestrenge’ów, który znajdował się w zasięgu ich
wzroku. Po przejściu kilkudziesięciu kroków znalazły się przed posrebrzaną
mosiężną bramą. Na obu skrzydła bramy wykuty był zielony Mroczny Znak. Jakby
Lestrenge’owie chcieli pochwalić się światu swoim powiązaniem z Voldemortem.
Cho niepewnie podniosła dłoń i skierowała ją w stronę bramy. Jednak zanim
zdążyła ją dotknąć, brama stanęła otworem. Obie Krukonki spojrzały na siebie, a
następnie pewnym krokiem ruszyły przed siebie, wchodząc na teren dworku
Lestrenge’ów. Obie wiedziały, że nie mogą okazać słabości. Nie teraz. Już było
za późno, aby się wycofać.
Przeszły przez
zaśnieżony ogród. Z drzew i krzewów zwisały sople lodu, które przypominały
ostre szpikulce. Jedynie ścieżka, która prowadziła do drzwi frontowych była odśnieżona.
Inne, które było widać pod grubą warstwą śniegu, nie zajmowano się. Nie było
tam nawet widać śladów, jakby przez zimę nie były używane.
Doszły do bogato
zdobionego domu. Stanęły przed potężnymi dębowymi drzwiami. Tak samo jak
skrzydła bramy tak i tu był wyryty zielony Mroczny Znak. Cho coraz bardziej
była przekonana, że Lestrenge’owie naprawdę uwielbiają swojego pana, ale to
uwielbienie zaczyna mieszać się z paranoją. Padma podniosła dłoń, aby zapukać,
gdy drzwi stanęły otworem. Dziewczyny spojrzały na siebie i ruszyły przed
siebie, wchodząc do dworku. Gdy tylko przekroczyły próg, drzwi zamknęły się za
nimi i zapanowała całkowita ciemność. Kolejne drzwi, naprzeciwko wejściowych,
otworzyły się. Ruszyły w ich stronę. Nie mogły dostrzec w korytarzu, przez
który przechodziły, żadnych obrazów czy też cech charakterystycznych. Szły
bardzo szybko, aby nie poczuć zwątpienia i zawrócić.
Weszły do pokoju. Na
każdej ze ścian wisiały pochodnie, które bardzo dobrze oświetlały ciemny pokój.
Na środku pokoju stało ogromne łoże. Tak wielkie, że spokojnie mogłoby w nim
zmieścić się pięciu rosłych mężczyzn. Po lewej stronie stał kominek, w którym
płonął ogień. Przed kominkiem stało kilka foteli wokół niewielkiego stoliku. Na
dwóch z foteli siedzieli bracia Lestrenge’owi – Rastan i Rudolf. Obaj od razu
zwrócili na nie uwagę, gdy tylko weszły do środka.
- Widzę, drogie panie,
że jednak skorzystałyście z zaproszenia i chętnie poznacie prawdziwych mężczyzn
– rzekł z lekkim uśmiechem Rastan.
Padma musiała użyć
całej swoje siły woli, aby nie wypowiedzieć ciętej riposty, która cisnęła jej
się na usta. Nienawidziła gdy ktoś używał określenia „prawdziwy mężczyzna” czy
też „prawdziwy czarodziej”. Uważała to za szczyt hipokryzji. Nie potrafiła
pojąć w jaki sposób ludzie uważają, że ktoś zasługuje na miano prawdziwego
czarodzieja, a inny nie. Bardzo często wykorzystywane było pochodzenie, a nie
prawdziwe umiejętności. Padma jednak się powstrzymała od wszystkich złośliwości
i z wysiłkiem się uśmiechnęła zalotnie.
- Wina? – zapytał Rudolf,
nalewając do czterech kieliszków czerwonego trunku.
Cho doskonale pamiętała
słowa Harry’ego. Obaj Lestrenge’owie myślą, że przyszły do nich, ponieważ
uznały, że jedyną szansą na przeżycie tej wojny jest zostanie dziwkami
śmierciożerców. Nie skrzywdzą ich, dopóki nie zrobią czegoś nieodpowiedniego.
Cho przez moment się wahała, ale wzięła kieliszek od Rudolfa. Wiedziała, że
powiedzieli na pewno Voldemortowi o wszystkim i ich pan zakazał im je
skrzywdzić. W końcu też był mężczyzną i miał swoje potrzeby.
Rudolf lustrował
wzrokiem Cho. W jego oczach płonęło zwierzęce pożądanie. Bez wątpienia nie miał
ochoty na beztroską rozmowę, której iluzje wspólnie ze swoim bratem próbował
stworzyć. Obie dziewczyny wolały, aby już zabrali się do roboty. Chciały jak
najszybciej wykonać swoje zadanie. Nie lubiły zbyt blisko przebywać wśród
śmierciożerców i chciały to spotkanie zakończyć jak najszybciej. Oczywiście,
sukcesem.
Rastan odstawił swój
kieliszek z winem i podszedł do Padmy. Delikatnie chwycił za kieliszek w jej dłoni
i postawił na najbliższym stoliku. Położył dłoń na jej szyi i przesunął na
kark, gdzie mocno zacisnął palce. Padma nieznacznie się skrzywiła, ale nie
wydała z siebie odgłosu protestu. Wiedziała, że nie może pokazać swojego
niezadowolenia. W Końcu przyszła tutaj w konkretnym celu.
Rastan przyciągnął do
siebie Padma i dosyć nachalnie zaczął ją całować. Krukonka nie protestowała.
Hermiona i Ginny dokładnie jej wszystko wytłumaczyły. Wiedziała, że nie może
choćby w najmniejszym stopniu zaprotestować, ponieważ mogliby zrozumieć po co
tak naprawdę przyszły. Więc Padma dzielnie wytrzymywała wszystkie zachcianki
Lestrenge’a, a w wyobraźni widziała jak skomle z bólu pod jej stopami, błagając
o litość. Ten obraz pomagał jej wytrzymać obecne chwile.
Rastan oderwał się od
ust Padmy, która lekko się uśmiechała. Powoli zaczął rozpinać guziki jej szaty,
aby po chwili ściągnąć ją z Krukonki i zrzucić na podłogę. Pozostałe części jej
garderoby także zdjął z jej młodego ciała. Pozostawił tylko czarne i kratkowane
pończochy.
Tymczasem Rudolf
znalazł się przy Cho. W przeciwieństwie do swojego brata nie rozpoczął od
pocałunku, a od zdejmowania ubrań. Gdy tylko szata Cho opadła na ziemię, zaczął
całować ją po szyi, jednocześnie zrywając z niej koszulkę i stanik. W mgnieniu
oka Krukonka była naga. Podobnie do Padmy miała na sobie tylko pończochy, ale
białe i jednolite. Rudolf bez wahania wsadził dwa palce w jej cipkę, która od
razu zrobiła się wilgotna. Cho wydawała z siebie ciche jęki, zanurzając dłonie
w czarnych włosach śmierciożercy, który obficie ślinił jej piersi. Rudolf
chwycił Cho za uda i podniósł do góry, a następnie przeniósł na łóżku, gdzie
położył ją na plecy. Rozłożył szeroko jej nogi, a po chwili zaczął lizać jej
mokrą cipkę.
- Klękaj – rzekł Rastan
do Padmy, gdy jego brat zabawiał się z drugą Krukonką.
Padma uklękła przed
śmierciożercą, który rozpiął rozporek i wyjął swojego twardego kutasa.
- A teraz otwórz buzię
i za mamusię – rzekł, wsadzając swojego penisa w otwarte usta Krukonki. Prawą
dłoń położył na swoim ramieniu, a lewą pochwycił jej ciemne włosy z tyłu głowy.
Zaczął powoli poruszać biodrami w przód oraz w tył, aby z każdym kolejnym
ruchem zwiększać swoje tempo. Padma chwyciła się za swoje nagie piersi i
zaczęła jej ugniatać. Po kilku chwilach skierował jedną ze swoich dłoni do
swojego kroku, aby wsadzić dwa palce w mokrą cipkę i zacząć nimi energicznie
poruszać, wydając z siebie zduszone jęki. Rastan puścił jej włosy i zaczął
bawić się jej piersiami. Krukonka zatrzymała swoje usta na czubku jego kutasa,
mocno go ssąc, a dłonią chwyciła za penisa i zaczęła nią energicznie poruszać.
Rudolf oderwał się od
cipki Cho i obrócił ją do siebie plecami, a następnie popchnął na łóżko.
Krukonka wypięła pośladki w jego stronę, stając na czworaka, opierając się na
łokciach. Rastan wyjął kutasa z ust Padmy i pociągnął w stronę swojego brata i
drugiej Krukonki. Także popchnął ją na łóżko. Padma tak samo jak Cho, stanęła
na czworaka, wypinając pośladki w stronę Rastana naprzeciwko swojej koleżanki.
Obie Krukonki wpatrywały się sobie w oczy, jakby za pomocą wzroku dyskutowały
na temat jakiegoś szalonego pomysłu. Rastan i Rudolf jednocześnie podeszli do
swoich kochanek. Obaj wykonali bardzo podobne ruchy. Rastan potarł dłonią
swojego kutasa, a następnie włożył w mokrą cipkę Padmy, która wydała z siebie
jęk. Rudolf otarł kutasa o mokrą cipkę Cho, po czym wszedł w nią. Krukonka tak
samo jak jej koleżanka wydała z siebie jęk podniecenia. Rastan mocno zacisnął
palce na pośladkach Padmy i zaczął energicznie poruszać biodrami w przód oraz w
tył, uderzając jądrami o nagie ciało Krukonki, zaciskając zęby. Z każdym
kolejnym jego ruchem Padma coraz głośniej jęczała, odchylając nieco do tyłu
głowę, aby po chwili ją spuścić. Rudolf nachylił się i złapał Cho za nagie
piersi, jednocześnie poruszając biodrami w przód oraz w tył. W przeciwieństwie
do swojego brata od razu nie zaczął wkładać całego kutasa w mokrą cipkę
kochanki. Dopiero po chwili jego jądra zaczęły uderzać o nagie ciało Cho,
której głośne jęki mieszały się z jękami Padmy. Rudolf spojrzał znacząco na
brata, a ten lekko się uśmiechnął. Chwycił za włosy Padmę i podniósł jej głowę.
Cho spojrzała w oczy koleżanki i w mig zrozumiała o co chodzi obu śmierciożercom.
Bez wahania przeszły do działania i pocałowały się. Ich jęki stały się
zdławione, aby po momencie znów rozbrzmieć w pomieszczeniu.
- Czas na naszą
ulubioną pozycję – rzekł Rudolf, gdy wyszedł z cipki Cho, a Rastan z szerokim
uśmiechem skinął głową.
Rastan położył się na
plecach, a Rudolf odpowiednio wymanewrował obie Krukonki. Najpierw Cho posadził
okrakiem na swoim bracie. Krukonka chwyciła za twardego penisa Rastana i
włożyła do swojej cipki. Śmierciożerca od razu zacisnął obie dłonie na jej
piersiach, a Cho zaczęła energicznie podnosić się i opadać na kochanka.
Tymczasem Rudolf pokierował odpowiednio Padmę, która znalazła się nad twarzą
drugiego z braci. Uklękła tuż nad jego głową i powoli się obniżyła. Rastan od
razu zaczął lizać jej mokrą cipkę, sprawiając, że zaczęła wydawać z siebie
ciche westchnięcia, które były zagłuszane przez jęki Cho. Rudolf stanął po
prawej stronie swojego brata. Chwycił Padmę za głowę i wsadził w jej otwarte
usta twardego penisa, a następnie zaczął energicznie poruszać biodrami w przód oraz
w tył, napierając czubkiem na wnętrze jej policzka. Po kilku chwilach wyjął
penisa z ust Krukonki i wsadził go w otwarte usta Cho i powtórzył te same czynności
co z Padmą – chwycił ją za głowę i zaczął energicznie biodrami w przód oraz w
tył, napierając na wnętrze jej policzka. Kutas Rudolfa zdławił jęki Cho. Po
kilku chwilach wyjął swojego penisa z ust Krukonki. Złapał obie dziewczyny za
tyły głów i przybliżył ich twarze do siebie. Obie Krukonki po raz kolejny
zaczęły się całować. Rudolf wsadził między ich złączone usta kutasa i zaczął
energicznie poruszać w przód oraz w tył, uderzając jądrami w ich policzki.
Po chwili obie
dziewczyny zostały ściągnięte z śmierciożercy. Rudolf chwycił Cho i postawił ją
plecami do siebie. Jedną dłonią złapał ją za nagą pierś, a dwa palce drugiej
umieścił w jej mokrej cipce, którymi zaczął energicznie poruszać. Cho wydawała
z siebie głośne jęki, łapiąc za kark śmierciożercę i odchylając głowę do tyłu.
Rudolf zaczął ocierać się o jej pośladki, ale nie zrobił nic więcej. Tymczasem
Rastan złapał Padmę, którą położył na łóżku. Tak samo jak brat włożył w mokrą
cipkę Krukonki palce, którymi zaczął energicznie poruszać, sprawiając, że Padma
zaczęła jęczeć. Drugą dłonią chwycił ją za pierś, którą energicznie ugniatał i
zaciskał na niej palce. Jęki obu dziewczyn, które coraz bardziej wyginały swoje
ciała w łuk, wymieszały się. Po kilku minutach obie głośno jęknęły, oznajmiając
spełnienie. Bracia Lestrenge powyjmowali palce z ich cipek, a następnie włożyli
w ich usta, aby wylizały ze swoich soków. Rudolf silnym uciskiem sprawił, że
Cho uklękła. Wsadził w jej usta kutasa i zaczął energicznie poruszać biodrami,
uderzając jądrami o jej brodę. Rastan usiadł okrakiem na Padmie i położył
kutasa na jej dekolcie. Chwycił za jej piersi i zacisnął je na swoim kutasie.
Zaczął energicznie poruszać biodrami w przód oraz w tył, uderzając jądrami o
dół jej piersi. Po kilkunastu minutach obaj Lestrenege’owie osiągnęli orgazm
prawie w tym samym momencie. Najpierw Rudolf przycisnął głowę Cho do swojego
kroku i głośno jęknął, napełniając jej policzki swoją spermą. Część jego nasienie
wypłynęła z przepełnionych ust Cho, która starała się przełknąć całą spermę. To
co wypłynęło zebrała palcem i dokładnie je wylizała.
Tymczasem Rastan
odchylił głowę do tyłu i głośno jęknął. Padma, jakby kierowana pierwotnym
instynktem, o którym nie miała najmniejszego pojęcia, podniosła nieco głowę,
zamknęła oczy i szeroko otworzyła usta, wystawiając język. Sperma śmierciożercy
trafiła na policzki, czoło oraz język i do ust Krukonki. Padma schowała język i
przełknęła nasienie Rastana, a po chwili palcem zebrała pozostałą część
nasienie ze swojej twarzy i ją także połknęła. Jeszcze przed chwilą sądziła, że
nie uda jej się połknąć, ale się myliła. Ginny miała rację, dopóki nie
spróbowała nie mogła z całą pewnością powiedzieć, że nie uda jej się sprostać.
Cho wstała z kolan, a
Rudolf usiadł na podłodze przed nią. Tymczasem Rastan położył się obok Padmy i
zaczął bawić się jej piersiami.
- Sądzę, że nadajecie
się na nasze dziwki – rzekł Rastan z
naciskiem, patrząc w oczy Padmy.
- Tak? – zapytała Cho –
Ale zmieniłyśmy zdanie.
- Co? – zapytał Rudolf,
ale nie uzyskał odpowiedzi.
Padma szybko się
poruszyła i podskoczyła do góry. Obróciła się w powietrzu i zaczęła lądować na
Rastanie, celując kolanami w jego ramiona. Trafiła w jego lewę przedramię,
łamiąc jej, a śmierciożerca wydał z siebie okrzyk bólu. Niestety, w prawe ramię
nie trafiła. Rastan w porę zdążył je przesunąć, dzięki czemu uniknął więcej
bólu. Tymczasem Cho podniosła prawą nogę, zamachnęła się nią i silnym
kopniakiem w twarz posłała Rudolfa w stronę łóżka, przy okazji łamiąc mu nos.
Śmierciożerca uderzył prawą skronią w nogę łóżka. Trysnęła z niej krew, a
Rudolf na chwilę się zachwiał, ale zdążył złapać różdżkę. Dwa szybkie
machnięcia różdżką i obie dziewczyny klęczały przed nim ze spętanymi dłońmi i
nogami.
- Rastan, co z tobą? –
zapytał brata.
- W porządku. To tylko
ramię – odpowiedział – Potem tym się zajmę.
- Co z nimi zrobimy?
- Może jeszcze trochę
się nimi zabawimy.
Obaj Lestrenge’owie się uśmiechnęli
szeroko. Zignorowali świecące się na żółto kolczyki Krukonek. Gdyby wiedzieli
co to dla nich oznacza.
Harry odrzucił kolejnego
papierosa, którego szybko ugasił. To czekanie go dobijało, ale wiedział, że nie
mogą interweniować dopóki Cho i Padma mu na to nie pozwolą. Zresztą… Same podjęły
się wykonania tej misji. Gdyby Harry miał wybierać wysłałby tam Lunę, Ginny
albo Cho. Cała trójka miała doświadczenie w zabijaniu, ale także były dosyć
wyuzdane. Wiedział to z doświadczenia.
- Kapitanie, odpowiesz
mi na jedno pytanie? – zapytał Sense.
- Jakie? – zaciekawił się
Harry.
- Jakim cudem złamałeś zabezpieczenia
Lestrenge’ów? – oczy Sense nie kryły zdumienia z tego faktu – Przecież rzucili
tutaj zaklęcie ochronne krwi i Mrocznego Znaku. Żadne z nas nie ma Mrocznego
Znaku ani nie jest z nimi spokrewniona, więc jakim cudem zaklęcie nie
zadziałało? Nie włączył się żaden alarm ani nie oberwaliśmy niczym.
- Dzięki temu – rzekł Harry,
wyciągając z kieszeni fiolkę z krwią.
- Nie bardzo rozumiem –
przyznał Sense.
- Ja także – dodał Legolsa.
- To krew Andromedy
Tonks – wyjaśnił Harry – A Andromeda jest starszą siostrą Bellatriks Lestrenge,
więc to zadziałało.
- Przyznam szczerze, że
bym na to nie wpad…
Sense urwał, widząc jak
Harry podciąga prawy rękaw. Na jego dłoni migała na żółto bransoleta. Harry
dotknął ją wskazującym palcem, a pojawiły się zdjęcia Padmy i Cho, pod którymi
widniały ich nazwiska. Następnie pojawiła się mapa z oznaczonym miejscem.
- Działa – stwierdziła Ginny.
- Co to jest? –
zaciekawił się Sense.
- Pomysł Luny,
wykonanie Hermiony – rzekł Harry – Dzięki tej bransolecie wiemy, że ktoś jest w
niebezpieczeństwie. Teraz patrzcie.
Harry dotknął
bransolety, a ta zaświeciła się na szkarłatno, a następnie pojawiły się zdjęcia
Harry’ego, Ginny, Legolasa i Sense, po czym zniknęły.
- Właśnie wysłałem
wiadomość, że to my idziemy im z pomocą – rzekł Harry – Hermiona, Luna, Neville
i Ron mają takie same bransolety. Potem się dowiemy czy dostali wiadomość.
Chodźmy.
W mgnieniu oka znaleźli
się w odpowiednim pomieszczeniu. Bransoleta na dłoni Harry’ego kierowała ich w
odpowiednie miejsce. Gryfon coraz bardziej twierdził, że to jest doskonały
wynalazek, a przynajmniej do ideału niewiele mu brakowało. Weszli do salonu i
skryli się w cieniu.
- Rastan! – zawołał Rudolf
– Nie wkładaj jej do ust. Odgryzie ci.
- Racja – rzekł Rastan –
To co? Może Imperio?
- Niektórzy potrafią je
pokonać – rzucił Rudolf, drapiąc się po brodzie – Ale runicznych znaków nie
pokonają.
- Dzięki za podpowiedź,
Rudolfie – odezwał się Harry, a obaj śmierciożercy zaczęli rozglądać się w
poszukiwaniu źródła głosu – Będę wiedział jakim sposobem zmusić twoją żonę do
posłuszeństwa.
- Wyjdź! – zawołał Rastan
– Zmierz się z nami!
- Nie jesteście dla nas
godnymi przeciwnikami – tym razem odezwała się Ginny, która idąc w cieniu,
obchodziła obu śmierciożerców, którzy nie słyszeli i nie widzieli jej –
Używacie różdżek do rzucania zaklęć? Jesteście żałośni.
- Jak śmiesz nas tak
nazywać – warknął Rudolf, celując różdżką w każdą możliwą przestrzeń –
Wyjdźcie, a wam pokażę co potrafię z tą różdżką.
- Proszę bardzo –
odezwała się Ginny i wyszła z cienia. Zaskoczone twarze obu śmierciożerców były
warte, aby cierpliwie czekać tak długo.
- W-Weasley? – zapytał zdumiony
Rudolf, delikatnie opuszczając różdżkę, podobnie jak jego brat.
Ginny to wykorzystała.
Pstryknęła palcami i obie różdżki wyślizgnęły się z palców Lestrenge’ów, po
czym zawisły kilka stóp nad ich głowami. Ginny wycelowała w nie dwoma palcami i
wystrzeliła z nich dwa pomarańczowe promienie, które przebiły się przez różdżki
i jej zniszczyły.
- Niemożliwe –
wyszeptał Rastan.
- Teraz widzicie, że
jesteście żałośni. Startujecie do nas z różdżkami, gdy my ich nie potrzebujemy –
rzekł Harry, zza ich pleców. Obaj śmierciożercy gwałtownie się odwrócili, a na
ich twarze wpełzło jeszcze większe zdumienie. Oczy Harry’ego zaświeciły się na
złoto. Z sufity wystrzeliły złote kajdany, podwieszone na łańcuchach. Kajdany
zacisnęły się na przegubach obu śmierciożerców i pociągnęły do góry. Stopy obu
Lestrenge’ów oderwały się od ziemi i zawiśli kilka cali nad ziemią. Po chwili z
podłogi także wystrzeliły złote kajdany z łańcuchami, które zatrzasnęły się na
ich kostkach. Harry skinął krótko głową, a łańcuchy rozciągnęły obu
śmierciożerców, którzy wrzasnęli z bólu. Gryfon spojrzał na obie Krukonki i
wycelował w nie wskazującym palcem, który kiwnął – raz w prawo, raz w lewo. Cho
i Padma zostały przez niego uwolnione.
- Moje drogie, może się
ubierzecie? – zapytał Harry, a obie dziewczyny lekko się uśmiechnęły, po czym
spełniły jego prośbę.
- Tyle słyszałam od
mojego ojca, że jesteście najbardziej inteligentnymi śmierciożercami, a tu taki
zawód – powiedziała z naganną w głosie Ginny jak nauczycielka pouczająca swoich
podopiecznych, gdy Cho i Padma powoli się ubierały – Nie udało wam się zorientować,
że Cho i Padma przybyły tutaj na nasz rozkaz, aby was zabić. Nam natomiast z
dzieciną łatwością udało się pokonać wasze zaklęcia ochronne. Mają jedną wadę.
Wystarczy mieć krew kogoś z członków waszej rodziny.
- Zginiecie – warknął Rastan.
- Nie prędzej niż wy –
rzekł Harry – Dopóki Voldemort i Dumbledore nie zrozumieją, że nie mogą z nami
walczyć dopóki nie nauczą się władać magią bezróżdżkową, ich oddziały będą
ginęły w zastraszającym tempie.
- Myślisz, że jesteś taki
mądry, Potter? – zapytał Rudolf – Lada moment przybędzie tu moja żona i wtedy…
- Widzisz, masz błędne informacje
– przerwał mu Legolas – Otóż Bellatriks i Narcyza są już w naszej niewoli, a
oddziały wampirów i orków nie żyją. Zresztą… Nie czas na tłumaczenia.
Legolas wyciągnął
sztylet i zaczął powoli podchodzić do Rudolf.
- Czekaj! – zawołała
Cho – Przyszliśmy po to, żeby ich zabić i chcemy tego dokonać.
Legolas spojrzał na
Harry’ego, który mu dał znak, aby odszedł i pozwolił działać Cho. Krukonka
podeszłą do Rudolfa i wyciągnęła rewolwer, który odbezpieczyła, a następnie
wycelowała w głowę śmierciożercy.
- Uśmiechnij się –
rzuciła beztrosko, z całych sił próbując nie dać po sobie poznać strachu – Będziesz
moją pierwszą ofiarą.
- Nie dokonasz tego –
rzucił z drwiącym uśmiechem Rudolf – Nie potrafisz zabijać.
- Tak ci się tylko
wydaje – rzuciła Cho i nacisnęła spust. Rozległ się huk, a kula trafiła między
oczy śmierciożercy i wyleciała z tyłu głowy. Rastan z niedowierzaniem patrzył
jak w oczach jego brata znika życie. Zbladł i głośno przełknął ślinę. Już
wiedział, że za chwilę spotka go to samo.
Padma podeszła do Cho i
wzięła od niej rewolwer. Przeładowała go i wycelowała w twarz śmierciożercy,
który po raz kolejny przełknął głośno ślinę. Oczy Rastana krążyły po
pomieszczeniu w poszukiwaniu pomocy, ale wszystkie osoby znajdujące się tutaj,
były do niego wrogo nastawione i nie kryły swojej nienawiści. Padma położyła
palec na spuście i zaczęła powoli go naciskać, gdy Rastan zawołał:
- Czekajcie! Mam tutaj
skarb Czarnego Pana!
- Czekaj – powiedział Harry
do Padmy, podnosząc prawą dłoń – Mów dalej, śmierciożerco. Może puścimy cię
wolno.
- Widzicie tamtą pochodnię
– wskazał brodą na pochodnie przy kominku – To ukryta dźwignia.
Ginny podeszła do
wskazanej pochodni i nacisnęła ją. Ściana obok zniknęła, ukazując niewielki
schowek, w którym znajdowała się jakaś skrzynia. Gryfonka za pomocą magii
wyciągnęła ją i postawiła na podłodze, a następnie otworzyła. W środku
znajdowało się bardzo wiele różnych broni. W oko Ginny wpadła srebrna szabla z
niezwykle zielonym szmaragdem w rękojeści. Chwyciła za nią i podniosła, obracając
w dłoni.
- Niezwykłe – rzekł Rastan
– To szabla Salazara Slytherina. Tylko prawdziwy Ślizgon może jej dotknąć.
- Widocznie Tiara się
pomyliła – rzuciła Cho.
- Dałem wam skarb
mojego pana, a teraz mnie wypuścicie – rzucił z nadzieją w głosie
śmierciożerca.
- Dobrze – rzekł Harry
i machnięciem dłoni uwolnił Rastana – A teraz uciekaj.
Lestrenge szybko ruszył
ku drzwiom, a Harry krótkim skinięciem dał znak Padmie. Ta się odwróciła w
stronę śmierciożercy, wycelowała w jego plecy i trzykrotnie wystrzeliła. Kule
utknęły w jego plecach, pozbawiając go życia.
- Doskonale – rzekł Harry,
po czym zerknął w skrzynię – Czy to nie ten legendarny topór orków? – zapytał,
przyglądając się ciemnemu obusiecznemu toporowi, którego ostrza wyglądały jakby
były wykonane z łusek smoka.
- Owszem – rzekł Legolas
– Zabierzmy tą skrzynię ze sobą. Może coś jeszcze ciekawego w niej znajdziemy.
Nareszcie się doczekałam. :D Świetne jak zawsze. :3
OdpowiedzUsuń